Masz rację, jak nie było internetu to ja również namiętnie oglądałem te zeszyty w kuchni. Pamiętam, że jeszcze była tak dość gruba książka kucharska w takiej beznadziejnej szaroburej twardej oprawie ale miała w środku kilka kolorowych zdjęć ..... tylko gdzieś się zapodziała, czego nie mogę odżałować.
Ta brzydka szarobura w twardej to nieodżałowana Kuchania Polska - mam poszarpane i wyświechtane wydanie z 1968 roku z ponadgryzanymi zębem czasu pożółkłymi karteluchami Państwowego Wydawnictwa Ekonomicznego. Co prawda pojawiło się już kilka wznowień, ale to nie to samo :)
Sama prowadzę taki zeszyt z myślą o przekazaniu go córce. Zbieram także przepisy od babci, mojej mamy - one też prowadzą takie zeszyty i mam nadzieję, że kiedyś, kiedyś ja je odziedziczę. Dla mnie taki spis przepisów to prawdziwy skarb :)
ja też prowadzę zeszyt z przepisami a moja mama ma książkę z przepisami po swojej mamie z 1896r i mam nadzieję że kiedyś ja ją odziedziczę liczę że tam są bardzo ciekawe przepisy na kwaterki uncje i inne dziwne nazwy
Och!..uwielbiam takie zapiski.....sama mam kilka fiszek po mojej babaci!...ze sprawdzonymi przepisami......i o dziwo, same przepisy na ciasta....
Moja Mama ma taki pożółkły ze starości zeszyt po babci :) Wiele razy z niego korzystałam .Sporo przepisów ,szczególnie na mięsa ma dodatek smalcu i innych takich ,niezdrowych dodatków ale z dopiskami :) Z tego zeszyciku robiłam już wiele dań .Teraz po raz enty,a chyba z 10 w tym roku ,robię młodą kapustkę na sposób przedwojenny :) Jak będę miała trochę czasu to wstawię .
Uwielbiam takie zeszyty! Swój pierwszy zeszyt z przepisami zaczęłam prowadzić w szóstej klasie. Dzisiaj mam ich kilka, bo przepisów godnych uwagi wciąż przybywa :) Kuchnię Polską otrzymałam jako dziecko od mojej babci, pamiętam jak bardzo się wtedy cieszyłam.
Także prowadzę taki zeszyt, a nawet już 3-ci, ale najbardziej lubie przepisy z tego pierwszego, znam na pamięc na której stronie jaki przepis się znajduje, a ponieważ mam córkę ,więc będzie miała pamiątkę po mamie:)
Wkn (2012-04-23 22:03)
Ha, nie mam takiego zeszytu rodzinnego starego i cennego, ale wiem kto go ma i drżę, czy nie zostanie wyrzucony lub zapodziany, zanim go nie odziedziczę. W dzieciństwie uwielbiałam go przeglądać. Pamiętam, że kartki były poprzetykane licznymi fiszkami i serwetkami z zanotowanymi recepturami na dania słodkie i słone. Zwykle gdzieś między sernikiem a murzynkiem pałętały się jakieś śledzie w oleju czy occie. Kiedyś te śledzie wydawały mi się nieużyteczne (no jak tak można z płetwami na słodkie puszyste dywany!) - dziś chętnie bym je znów dojrzała między zachlapanymi tłuszczem karteluchami kilkudziesięcioletniego notatnika :)