Cała sprawa wygląda tak: Mati mój ma 3 latka, uczę go, że trzeba dzielić się zabawkami, czy to na podwórku w piaskownicy czy jak ktoś do niego przyjdzie. Z reguły dociera do niego i potrafi się wymienić, pyta czy mu ktoś coś pożyczy itp. Ale problem dla mnie powstaje wtedy kiedy Mati chce pożyczyć coś od kogoś a to drugie dziecko nie chce. Wtedy mówię zazwyczaj, że ktoś tam na razie nie chce mu pożyczyć, że może potem, że jak nie chce to nie można wyrywać.... Ale to dla mnie takie błędne koło, bo z jednej strony tłumaczę, że on ma swoje pożyczać a z drugiej strony jak ktoś przyjdzie i nie chce pożyczyć to mówię, że tamto dziecko nie chce i ma nie wyrywać. I tak w sumie sobie jeszcze myślę, że chociaż mu wpajam, że powinien się dzielić to w sumie on też czasami może nie mieć zwyczajnie ochoty się z kimś podzielić swoją zabawką, chociaż z reguły jest tak, że w piaskownicy rzuca swoje a chce się bawić nie swoimi. Inną sprawą jest zabawa jak ktoś go odwiedzi z kolegów czy koleżanek, tu moim zdaniem musi się podzielić bo ma gości. Ech i tak to mój dylemat... Jak to wszystko rozgryźć żeby dziecku wody z mózgu nie zrobić, a żeby dobrze go wychować??
Piola
Ja mam ten sam problem. Raduś ma 3 i pól. W pisakownicy nigdy nie bawił się swoimi zabawkami tyko zawsze brał cudze. Był płacz jak dzecko mu nie pozwalało. Tłumacze mu, że należy się zapytać czy może się pobawić zabawką dziecka, jeśli nie to nie powinien płakać bo widocznie chłopczyk bardzo lubi swoją zabawkę tak jak Raduś swoją ulubioną. Jeśli jakieś dziecko chce coś zabrać od Radka to postępuje analogicznie pytam radka czy chce mu pożyczyć zabawkę. Pozostawiam decyzję Radkowi. Najcześciej daje bo swoje zabawki szybko mi się nudzą i nie są tak atrakcyjne jak cudze. Owszem zdarzają się sytuację, kiedy nie chce dać. Próbuję wtedy do delikatnie przekonać, że jeśli się nią teraz nie bawi to może pożyczyć chłopczykowi i on bardzo się wtedy ucieszy. Nic na siłę. Jeśli naprawde nie chce i nie da to trudno ma do tego prawo. Czasem zachęcam inne dziecko jeśli bardzo mu przykro, że nie może się pobawić Radka zabawką, żeby spróbowało za chwilkę. Wiadomo zależy to też od wieku dziecka, ale maluszki raczej nie histeryzują jak im się czegoś nie da co najwyżej pobiegną smutne do swojej mamy.
Klio
~(*_*)~
w całości odsiłam moja droga do postu BIĆ CZY NIE BIĆ poczytaj
pozdrawiam serdecznie mocno
kamaxyz
Kama czytałam te posty wtedy jak była dyskusja na temat bicia, ale jakoś związku z moim problemem nie widzę :-).
Piolu moja kochana, ja nie namawiam do bicia absolutnie nie!!!!!!! daleka jestem od tego, ale czasami klapsik nie zaszkodzi dlatego proponowałam abyś przeczytała te posty. Myślę,że nie obrazisz się na moją z czystej intencji podpowiedzianą uwagę co do postów
przepraszam
pozdrawiam kamaxyz
Kamusiu moja droga, ja wcale tego nie odebrałam jako namowę do klapsa. Myślałam, że może tam jakaś ukryta rada jest a ja taka niedomyślna :-). Mati dostaje klapsa jak zasłuży i nie mam w związku z tym wyrzutów sumienia, niestety do mojego dziecka czasami dopiero klaps albo krzyk przemawia.
W moim poście chodziło mi o to jak postępować z tym całym pożyczaniem sobie zabawek, o to głownie chodzi jak wytłumaczyć, że dziecko ma się dzielić a jednocześnie co robić jak mój syn pyta się kogoś czy może coś tam pożyczyć a drugie dziecko nie chce.
Ależ ja jestem dzisiaj/ chyba kurza ślepota ogarnęła mnie/ Przepraszam moja droga nie doczytałam nie zrozumiałam buuuuuuuu!
No cóz moja kochana Piolu
Każde dziecko to indywidualny przypadek.
Ja kilkanaście lat temu przerabiałam okres dzieciństwa mojej córki.
Uważam że dziecku należy tłumaczyć ,że nie należy pożyczać zabawek ani od kogoś pożyczać -- chyba że bawią się w tym samym pokoju /piaskownicy pod okiem dorosłych/ i razem przebywają, Wtedy jeżeli Twoje dziecko chce zabawkę od kolegi, a on stawia sprzeciw - delikatnie zasugerowałabym mu,że należy dać zabawkę do pobawienia się , a potem zabawkę syn zwróci, nie będzie brać jej ze sobą - i na odwrót, jeżeli od Twojego syna, ktoś chce pożyczyć zabawkę, a syn stawia opór - wytłumaczyłabym mu delikatnie,że kolega pobawi się i odda,ale nie zabierze tej zabawki ze sobą do domu. Myślę ,że w malcach stwarza się strach przed utratą tego co jest ich własnością. Ja wiem,że to trudny problem i trzeba dużo cierpliwości taktu,żeby nie zranić małych istot, bo wtedy wydaje im się, że jeżeli próbujemy robić wbrew nim,to mały ich świat wali się i wtedy jest płacz, mała agresja itp.
Piolu kochana,jeżeli mam coś radzić to chyba to,że trzeba robić to co matczyne serce w dnej chwili podpowiada -- WIEM ŻE DASZ RADĘ
powodzenia, a za nieporozumienia przepraszam jeszcze raz
serdecznie ciepło pozdrawiam
ucałuj swego malca od kamy
Moja droga
przepraszam za taką forme ale jako "stara" mamuśka ( i wiekiem i stażem troszke też) mogę powtórzyć za poprzednikiem CIERPLIWOŚCI !!
ten problem dotyczy wszystkich 3-4 latków - należy tłumaczyć ale nie wolno postępować na siłę; samo przejdzie w wieku 5 - 6 lat ; moja 6 letnia córa jest na etapie "rozdawania " i pożyczania zabawek jak i wiekszośc jej koleżanek i kolegów; np z okazji dnia dziecka większość dzieciaków dostała maskotki - i już 2-go poszły w ruch - wzajemne pożyczanie trwa do nadal; a płacz dziecka jest naturalny w przypadku sytuacji w której dzieje sie coś nie po myśli dziecka;
Dzięki wszystkim za porady, ech ile to człowiek musi mieć w sobie cierpliwości. Na ten przykład wczoraj od rana mały był piskliwy a wieczorem to już całkiem wyprowadził mnie z równowagi. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie lepiej :-)
Zafunduj sobie drugie, to daje zupełnie inną perspektywę - człowiek naprawdę przestaje się tak wszystkim przejmować. Luzik.
Znam problem (jak chyba wszystkie mamy). Problem zaczyna się jednak teraz - dzieci nauczone dzielenia w tej chwili są traktowane jak "łosie" (tutaj sprawa zabawek przeszła w słodycze) - koledzy wprost mówią - idź przynieś z domu cukierka. Ale prawie nigdy im nie zdarza się przynosić rzeczy do podziału na podwórko.I cała nauka w las - w tej chwili albo kupuję im rzeczy niepodzielne albo zabraniam wynosić na podwórko (bo z całej paczki moje dziecie może zdąży zjeść jedna sztukę). I zasada jest jedna - częstujesz gości przychodzących do domu. A jeżeli nie masz ochoty się dzielić nie wolno i Tobie zjeść.
Drugi problem to gry komputerowe. naprawdę nie mam nic przeciwko wymianie, przegrywaniu. Ale jeżeli ulubiony kolega syna (mój niestety nie) wymienia się grą, nasz oryginał, tamtem krakiem. Po czym przy wymianie gdy okazało się, że nie da rady przegrać oryginalnej Marcin otrzymał polecenie - musisz odinstalować, bo ja w tym momencie jestem stratny.
Stwierdzam, ze w dzisiejszych czasach uczenie dzieci dzielenia się wcale im nie pomaga, są wtedy bardziej naiwni. A z drugiej strony - zawsze czuję jakiś wewnętrzny niesmak, gdy zabraniam dzielić się, chcąc ratować własne dziecko przed wykorzystywaniem.
Jak rozgraniczyć dzielenie sie od wykorzystywania?