Postanowiliśmy zaadoptować kociaka ze schroniska. Byliśmy tam dzisiaj i...tak mi strasznie smutno...Okropne miejsce. Tzn. zadbane itd, ale jeszcze nie mogę dojść do siebie. Ogrom samotnych psiaków; dużych, małych, młodych, starych,kalekich. I tak samo jeśli chodzi o kotki. W pomieszczeniu, w którym znajdowały się klatki z maluchami początkowo było spokojnie, ale jak zaczęliśmy oglądać koteczki nagle wszystkie powychodziły z zakamarków i zaczęły się łasić, miałczeć, mruczeć, a nawet wspinać na klatki. Aż się serce krajało. Każdy chciał się przypodobać...a my sobie oglądaliśmy i pewnie każdy z nich miał nadzieję na to, że znajdzie u nas dom. Strasznie przykra sprawa-bycie taką wyrocznią... Może jestem przewrażliwiona bo to tylko zwierzęta, ale i tak mi smutno...
Ja tez parę razy bywałam w takim miejscu i czułam się tak jak Ty .Strasznie żal mi tych zwierzaków ,ale nic na to nie poradzimy.Mam w domu sunię ,którą traktujemy
jak członka rodziny ,ale niestety nie każdy zwierzak ma takie szczęście.Niektórym jest napewno tam lepiej niż u właścicieli,tak dużo się słyszy ostatnio na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie, nie jesteś przewrażliwiona, jesteś po prostu wrażliwa a niestety co raz rzadziej spotyka się takich ludzi.
I nie można mówić, że "to tylko zwierzęta" to aż zwierzeta i należy im się taki sam szacunek jak ludziom. Zresztą uważam, że po tym jak ktoś traktuje zwierzęta, wyraża się o nich można od razu, łatwo ocenić jakim jest człowiekiem.
Tak Olciu to miejsce jest smutne, ja wróciłam ze schroniska zaryczana a poszłam tylko zanieść puszki dla psiaków i suchą karmę, nie mogłam patrzeć na te smutne oczy, gdybym była jeszcze chwile to pewnie bym wzięła pieska. Pozdrawiam dankarz
To prawda jak człowiek patrzy na te biedne zwierzęta to wszystkie chciałby przygarnąć pod swój dach.
Mam psa ze schroniska. Jest już u nas 7,5 roku. Syn pojechał tam zobaczyć tylko no i wrócił z pieseczkiem. Miał wtedy 4 m-ce, teraz za 2 m-ce będzie miał juz 8 lat. Strasznie go wszyscy kochamy i nie wyobrażam sobie co będzie gdy .... go nie będzie, choć obowiązków z nim trochę no i wyjechać nigdzie nie można /Aksel źle znosi podróże, więc zawsze ktoś z nim zostaje/. Jest śliczny i miał dużo szczęścia, bo dbamy wszyscy o niego i traktujemy jak członka rodziny. Ale ma takie smutne oczy jak patrzy i wtedy nazywam go "smutasek". Uwielbia drzemać wtulony w kogoś i wystarczy mu nawet jak przytuli się np. do nogi leżąc na dywanie. Ale jak tak drzemie to reaguje bardzo nerwowo na jakieś gwałtowne ruchy np. jeżeli nagle ktoś wstanie, ruszy gwałtownie nogami. Rozmawiałam o tym z lek. wet. Powiedział, że prawdopodobnie był bity. Nie wsiądzie też dobrowolnie do samochodu, zapiera się strasznie, i też ktoś powiedział, że nie można wykluczyć, że został wyrzucony z samochodu. Nie mogę o tym myśleć nawet i mając na względzie te różne domysły z jego pierwszych miesięcy życia, jeszcze bardziej go kochamy i dogadzamy mu, że hej!
To zupełnie jak z moim pieskiem- też źle znosi podróże i przez to zawsze ktoś z nim zostaje w domku:)) I też dogadzamu mu, że hej!:)) Często ludzie widząc jak trakyuję swojego pieska mówią, że wiele ludzi nie żyje tak dobrze jak on:) Ale bardzo, bardzo mocno go kocham:)
To jest straszne! Nie mogę chodzić do schronisk, bo wychodzę zaryczana. Strasznie jest patrzeć w oczy zwierzaczkowi i nie móc go zabrać ze sobą......
a ja bywam w domu małego dziecka, gdzie przebywają dzieci od 0- do roku.........
No cóż, łatwiej adoptowac psa lub kota.Bardziej nas wzruszają. Dobre podsumowanie
Owszem łatwiej adoptować psa lub kota, ale z pewnością nie dla tego, że bardziej mnie wzruszają! Z resztą nie sądze, by można było porównywać te dwie adopcje. Pozdrawiam
Nie sądzę, że Basienkaa0 napisała swoją wypowiedź jako podsumowanie, odebrałam ją raczej jako rozwinięcie tematu trochę w innym kierunku, ale równie smutnym.
Zgadzam się również z Olcią 100, że nie można porównywać tych dwóch adopcji w kontekście, które jest bardziej smutne lub tragiczne.
Pozdrawiam.
Ale problem z ich "zabraniem" nie wynika chyba z braku chętnych, tylko z powodu nieuregulowanej ich sytuacji prawnej? To dopiero dramat...
p.
wcale nie chciałam tego tak podsumować, byłam po "wizycie" i po "wyciągniętych rączkach" i dlatego tak jakoś mi się smutno tez zrobiło.
Fakt, te dzieci to dzieci "rodziców' kt orzy się nie mogą zdcydować czy je oddać czy może jeszcze nie, może się jeszcze na coś "przydadzą", może je kiedyś odwiedzą w domu dziecka, wszystko tylko może....
to są dzieci, które "nie są czyste do adopcji".
Ja do schroniska dla zwierzaków nie chodzę, nie moge patrzeć na te proszące ślipka zwierząt, swojej znajdzie /kotce/ tłumaczę często, że trafiło jej się rządzicielce światowej jak ślepej kurze ziarno......