Listopad a ja już proponuję rozmowę o Wigilii??? Taki brzydki dziś dzień, w sam raz do przemyśleń lub- planowania np Świąt. O tradycyjnych potrawach- postnych mówiliście już w ubiegłym roku. Ciekawa jestem gdzie organizujecie ten dzień- u siebie w domu, u rodziców, u teściów? U mnie w domu rodzinnym wigilie odbywały się cyklicznie w domu dziadków, rodziców, ciotki, wujka. Każdy mógł ten wyjątkowy dzień przygotować, zadbać o jego atmosferę. Było wspaniale. A jak u Was?? Czy istnieje jakaś niepisana tradycja- w waszych rodzinach co do organizowania wigilii np. w domu tesciowej? :)))
Aż się rozmarzyłam.... Ja już chcę ten cudny stół i choinkę...
U mnie wigilia organizowana jest również cyklicznie, w różnych domach. W tym roku u nas...
Różne są tradycyjne potrawy. Jedne z moich ulubionych to: kutia, pencak ze śliwkami (czy jak to się tam pisze:D) i kapustka.
Nie wiem jak to jest, ale jakby się nie ubrało stołu, czy choinki, ten nastrój i klimat, aż bije po oczach.
Taka podstawowa tradycja w domu babci, to to, że prezenty wigilijne nigdy nie znajdywały się pod choinką, tylko po kolacji, gdy wszyscy wcinali już ciacha, ktoś niespodziewanie dzwonił do drzwi, a na progu znajdywał sie kosz po brzegi wypełniony paczuszkami:)
Odnoszę wrażenie że i Ty cieszysz się na Wigilię u siebie w domu. Dla mnie Ten dzień wiąże się także ze świętowaniem imienin i urodzin, dlatego ważny jest nie tylko sam dzień ale i miejsce świętowania. Właściwie Wigilia zawsze dominuje nad moimi osobistymi powodami do świętowania. Tak było zawsze i już w dzieciństwie się z tym pogodziłam, zwłaszcza że rodzice dbali bym nie czuła się poszkodowana i organizowali mi imieniny w dniu mojej drugiej patronki latem. Jednak przykro mi gdy moja teściowa strawia sprawę na ostrzu noża twierdząc ,że zgodnie z nieznaną mi dotąd tradycją Wigilia może odbywać się tylko u mamy ( czyli u niej)a imieniny można zrobić w innym dniu. Co sądzicie?
dla mnie taka tradycja jest rowniez nieznana, z tego co słysze jednak wigilię malzenstwo ktore jest juz po slubie spedza najczesciej u rodzicow dziewczyny, no ale "co kraj to....." u mnie jest od 3 lat tak ze wigilie urzadzamy w naszym domu i zapraszamy obie rodziny kazdy ma juz wlasciwie przypisane co robi do jedzenia tak wiec nikt sie za bardzo nie napracuje i wszyscy sa zadowoleni, ja tez juz marze o choince i całym tym nastroju, w tym roku szczegolnie nie moge sie doczekac bo to pierwsza wigilia z naszym malym syneczkiem :-)
A umnie tradycja sie zmienila... Od zawsze Wigilia odbywala sie w domu mojej babci, ale odkad wyszlam za maz pojawil sie problem. W zeszlym roku tesciowa poplakala sie gdy wyszlismy do mojej babci i na nic zdaly sie tlumaczenia ze wrocimy jeszcze by i z nia swietowac. Zrozumialam to oczywiscie i w tym roku Wigilia bedzie u niej.. Dopiero po kolacji u tesciwej wymkniemy sie do mojej rodzinki tak chyba bedzie bardziej sprawiedliwie.. Odnosnie jedzenia... Nie wyobrazam sobie Wigilii bez barszczyku z uszkami ale nie takimi kupnymi tylko swojskimi, pachnacymi lasem.. Pierogi z kapusta, no i ryba!!! karp w panierce z cytrynka... pychota. obowiazkowo takze serniki i piernik! salatki sery i inne takie to juz tylko dodatki.. ach i krokiety najlepiej z serem i grzybami!!!! jeszcze dwa miesiace............................ kto przyspieszy????
Kasiu, ja przyspieszę ;-) Jeszcze półtora miesiąca. Ale ten czas pędzi co?:-D Ja też już się nie mogę doczekać!
ech, jak milo w taki ponury dzien pomyslec o czyms milym :) u nas (w moim rodzinnym domu) z prezentami jest tak, ze kazdy swoje wklada pod choinke juz rano, i kazdego zżera ciekawość co tam jest :) najmlodsi zawsze probuja cos "wymacac" i domyslec sie co to takiego. zawsze jest wtedy smiesznie- maja niesamowite pomysly :D jedzenie?- karp w panierce w ilosciach ograniczonych tylko pojemnoscia naszych brzuchow. karp to nasze ulubione danie! oczywiscie najprawdziwszy grzybowy baszcz z prawdziwymi uszkami... mmmm pychotka! az czuje ten zapach! ;) rok temu wyszlam za maz i Wigilie jemy i u jednych i u drugich rodzicow.w tamtym roku najpierw u tesciowej pozniej u moich rodzicow, w tym roku odwrotnie. i wszyscy sa zadowoleni. piszcie piszcie!! milo sie czyta takie rzeczy! :) to juz tak niedlugo! jeszcze tylko... 48 dni!!! :D
U mnie zupa grzybowa, grzyby w panierce i pierogi z grzybami i kapustą. Ponadto karp w galarecie i pieczony, śledzie na różne sposoby. I koniecznie tort makowy pieczony tylko raz w roku.
U mnie tez zawsze wigilia byla u babci.Ale teraz duzo sie zmienilo tzn moj wyjazd do Anglii.Moja wigilia 2 lata temu byla najcudowniejsza na swiecie -otoz na swiat przyszedl moj synus (23 grudnia) ale na wigilie juz bylam w domu.Wszystko bolalo ale to bylo nic w porownaniu z malym szczesciem!!Pierwszy raz spedzalam Wigilie daleko od moich rodzicow ale juz ze swoja rodzinka!!Rok temu Wigilie robilam sama (pierwszy raz w zyciu od Ado Z).Przyjechala do nas kuzynka z mezem i swietowalismy.W tym roku jeszcze nie wiem czy w Polsce czy tutaj. Na stole nie moze zabrakanc barszczu z uszkami,karpia,zupy rybnej,makowki,kutii,grochu z kapusta,ryby po zydowsku oraz ciasta oczywiscie piernika,sernika i makowca no i wielu wielu innych smacznych potraw.
Zapomnialam dodac pierozki z kapusta i grzybami oraz z sama kapusta na slodko no i oczywiscie nie moze nigdy zabraknac kompotu z suszu.(suszonych owocow)
u mnie ze Świętami jest tak: Wigilia u nas, Boże Narodzenie u babci, zawsze Nowy Rok był u babci bo to imieniny dziadka Mieczysława i cała rodzina się zjeżdżała, Wielkanoc u babci, Lany poniedziałek u nas i na Boże Ciało teżzwykle przychodzili do nas na jakiś obiad.
Choinkę ubieramy zawsze w Wigilię po południu a prezenty lądująpod choinką niezauważenie w czasie ostatnich porządków. Jedzonko jest tradycyjnie: trochę karpia dla "fecetów" bo oni lubią, i jakiś morszczuk smażony, kapelusze pieczarek panierowane w bułce tartej (na to czekamcały rok!), pierogi z kapustą i grzybami oraz z serem jakktoś ma ochotę. Zupa czysta grzybowa z suszonych grzybów, no i kasza gryczana na sypko z sosem pieczarkowym . Oczywiście kto więcej kaszy zje ten będzie najbogatszy w kolejnym roku. Zwykle jeszcze mamy kompot z truskawek i suszonych jabłek. Chasta pieczemy : sernik, Izaurę, makowiec ale nie zwijany tylko na kruchym cieście, ciasto z wiśniami ze słoiczka... aż mi ślinka pociekła...
W tamtym roku w czasie Wigilii odkryliśmy u babci w szafie zimne ognie. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie to, że ich data produkcji to...1970r.... ale mimo to paliły się i mieliśmy frajdę :D oczywiście miały dopisek " za ewentualny pożar nie odpowiadamy"
Ewuniu masz rację, to najlepsza pora na takie zamyślenia, by rozgrzać serca w ponury i słotny czas.
Jeżeli chodzi o Wigilię to nie jestem pazerna i zazdrosna. Moim dzieciom daję samowolną decyzję gdzie mają spędzić Wigilię. Uważam, że małżonkowie od początku swojej założonej rodzinki powinni wszystkie swięta wyprawiać u siebie. Według mnie to sprzątanie, a potem strojenie mieszkanka i szykowanie pyszności swiątecznych bardzo zespala rodzinę. Dzieciaki długo wspominają święta w domu. Nieraz słyszę rozmowy młodych ludzi na temat świąt. Z małymi dziećmi miotają się między domem rodziców i tesciów. bardzo często któraś ze stron nie jest zadowolona. Małżonkowie nie są w stanie zjeść dwóch kolacji wigilijnych. nie wspomne o dzieciach. Atmosfera też jest jakby nerwowa, bo trzeba zdążyc na drugą kolację. Wydaje mi się, że mamy i babcie powinny mieć wiecej zyciowej mądrości i nie wymagać takich poświęceń od dzieci. Bywają sytuacje, że na Wigilię należy pójść do rodziców, tesciów czy innej bliskiej rodziny. Taką sytuacją jest choroba czy samotność. Moja najstarsza córka robi wigilie od początku u siebie. Mieszka z tesciową, bardzo dobrą i wyrozumiałą osobą. Druga z córek święta przy stole spędza różnie. Tak jak życie jej podsunie. U syna będą to pierwsze święta w nowym związku. Nie wiem jakiego wyboru dokona. Nie mają jeszcze dzieci, a młoda żona dopiero uczy się gotować. Zawsze uszanuję ich decyzję.Święta powinny być radością. Ja parę ładnych lat z małymi dziećmi i z tobołami wygilijnych potraw zmuszona byłam iść z jednego końca miasta na drugie do domu moich rodziców. Nie wyobrażałam sobie w takim dniu nie być u moich rodziców ponieważ tata był połowicznie sparaliżowany a mamusia chorowita. Nim jednak do tego doszło Wigilię robiłam w domu, ą w święta odwiedzałam jednych i drugich rodziców. Co przygotowuje na stół wigilijny to można sobie przeczytać w poście z ubiegłego roku. http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=39093&post=41372.
Wszystkim żarłoczkom posyłam do serduszek ciepełko, którego brak na dworze (~_~) ABA
U mnie to byloroznie.Pierwsza Wigilie w malzenstwie spedzalam z tesciami(teraz juz z bylymi tesciami) poniewaz mieszkalismy na poczatku u tesciow a moja corka urodzila sie rowny tydzien przed Wigilia a pozatym wyszlam ze szpitala dzien przed Wigilia dopiero bo byla pewne komplikacje.Pozniej jak sie przeprowadzilismy roznie bywalo czasem u bylach tesciow(musze przyznac ze bylo bardzo swojsko i milo)czasem moja mama bywala u mnie na Wigilii.Czasem Wigilie spedzalismy sami z corka.W tej chwili juz 3 raz bede spedzala Wigilie z moja nowa rodzina.Poniewaz(od ponad roku) nie mieszkam w Polsce bedziemy w trojke moja corka ja i moja druga polowka.Choc mieszkalam przedtem w Polsce staralismy sie spedzac Wigilie razem a jezdzenie tam i spowrotem bylo meczace w koncu sie z corka przeprowadzilam choc musze przyznac ze strasznie trudno jest szczegolnie w okresie swiat jak wspominam moja mame ,brata i jego rodzine.Zreszta swieta i Nowy Rok to czas przemyslen ,postanowien ,zadumy i tesknoty na bliska rodzina ktorej nie ma czasem przy nas.Pozdrawiam
Ja święta spędzam u siebie w domu - zarówno do mamy, jak i do teściów mam daleko. Z racji tego, że mąż jest jedynakiem Święta powinniśmy spędzać z jego rodzicami. I tak robiliśmy. Ale z roku na rok trudniej było i jest pomieścić dodatkowe 4 osoby na 34 metrach, wśród ludzi przyzwyczajonych do ciszy i spokoju ( a dzieci takowej gwarancji nie dają). No i żeby nie było nikomu przykro w tej chwili zostajemy w domu, przygotowania zaczynamy już jakieś 2-3 tygodnie przed Świętami - razem lepimy uszka, pierogi, w samą wigilię mąż sprząta, ja gotuję.
A sama wigilia? Syn nie dopuszcza do głosu możliwości nie istnienia świętego Mikołaja, nawet mimo lekcji w szkole, na której nauczyciel założył, że są na tyle duzi, że już nie wierzą. Wychodzi na dwór wypatrywać pierwszej gwiazdki, ja podkładam pod choinkę prezenty, udając potem zdziwioną. Córka ma więcej wątpliwości.
A po wieczerzy dzwonimy do rodziców moich i męża z życzeniami.
Majac 18lat pierwszy raz przygotowywalam Wigilie sama. Troche pomagala mi Babcia. Obowiazkowo byl barszczyk na wywarze z grzybkow i uszka swojej roboty nadziewane grzybkami. Do tego pierogi z kapusta i grzybami i ruskie. Karp po zydowsku z bialym pieczywem i kompot z suszonych owocow. Koronacja tych przysmakow byla kutia.
Potem zalozylam rodzinke i repertuar zmienil sie co nie co, z racji, ze maz przyzwyczajony byl do innych dan. Ustalilismy kompromis. Barszczyk jest dalej wraz z uszkami. Pierozki rowniez. Miejsce karpia po zydowsku zajal karp smazony na masle i kapusta zasmazana z grzybkami, do tego ziemniaczki z przyrumieniona cebulka. Kompot z suszu jest dalej w menú.
Kutie nieraz robie a nieraz nie, nie ma tego dobrego kto jesc!! same malojadki.
Z ciast pieke makowce zawijane i przez caly adwent rozne male ciasteczka, ktorych jest potem z 7 rodzaji a po swietach jeszcze zostaja... i tak szukajac przepisu na bajaderki, bo nie wiedzialam juz jak sie ich pozbyc - trafilam do Wielkiego Zarcia! Oplatek, ktorym sie dzielimy, smarujemy miodem, zeby nam zycie w nowym roku miodem plynelo. Stol oswietlony jest swiecami, kazdy tak kombinuje zeby miec porzadny cien od tych swiec, co oznacza dobre zdrowie, po zasiadnieciu do stolu i wigilijnej kolacji nikt juz nie wstaje.. az wszystkie posilki zatona w zoladkach!!! Nasze prezenty roznosi Dzieciatko, ktore zawsze jakos niepostrzezenie wkradnie sie podczas wietrzenia po jedzeniu... a jak dzieci byly male to nieraz w pospiechu zostawialo pukiel swoich wloskow na choince... tak sie spieszylo do innych dzieci! Niestety bardzo rzadko moglam spedzac swieta w gronie calej rodziny, mysle tu o Mamie i Ojcu. Tesciow nigdy nie poznalam, zmarli mlodo. no tak, zycie uklada rozne scenariusze, moj akurat wyszedl taki! Ciesze sie juz na tegoroczne swieta w moim prywatnym, rodzinnym gronie!!!
przypomniala mi sie nasza (tzn. mojej rodziny) tradycja, ktora praktykujemy..od zawsze! zaczelo sie od moich dziadkow albo jeszcze wczesniej. mianowicie zawsze przed nakryciem Wigilijnego stolu pod obrus (pod kazdy talerz) wkladamy łuskę z Wigilijnego karpia. Mężczyzni zawsze o tym pamietaja i przy zabijaniu karpia wybieraja najladniejsze łuski (tyle, ile osob zasiądzie przy stole), łuski suszą się kilka godzin a potem lądują pod talerzami co zapewnia szczęście i dobrobyt przez cały kolejny rok! przy kolacji, dla zapewnienia sobie kasy w nastepnym roku, tez kazdy musi miec przy sobie jakis pieniazek, my zawsze mamy po grosiku w kieszonce :) po Wigilii zawsze odwiedzalismy z rodzina dziadkow jednych i drugich. teraz kiedy wyszlam za maz z jednej kolacji jedziemy na drugą wiec odwiedziny u rodziny przelozylismy na nastepny dzien :) niestety ja nie moge robic Wigilii u siebie bo mieszkamy z mezem daleko od calej rodziny. i ja i on pochodzimy z sasiednich mijscowosci ale wyprowadzilismy sie dosc daleko i musielibysmy jesc kolacje Wigilijna sami we dwojke, a to takie smutne by bylo. ale moze kiedys wrocimy gdziec blizej to zorganizuje prawdziwa rodzinną ogromną Wigilię! i bedzie cudownie :)
Nigdy nie byłam sama i musi to być bardzo trudne i smutne. Dlatego uważam, że tym piękniejsza i cenniejsza jest ta nasza tradycja dodatkowego talerza dla właśnie kogoś samotnego.
Tradycja pustego talerza jest tylko tradycją i nizcym wiecej. uwazam,ze to zaglusznaie sumienia . Talerz postawiony i jest sie rogrzeszonym,a ze za ścianą ktos jest sam , to juz nieważne . Powinnośc CHRZEŚCIJAŃSKA ZOSTAŁA SPEŁNIONA - TALERZ STOI. Bylam sama i nikt nie pojęcia , jak to jest, jeśli tego nie przezył.
A kto wiedział, że byłaś sama,czy dałaś znać komuś ? U nas w domu nie raz gościł ktoś samotny- o którym wiedzieliśmy , że jest samotnym.
Wiedzialo wiele osób. W takich sytuacjach wyrabiasz sobie opinie o ludziach. Ewa6 to nie ja powinnam sie wpraszac do kogoś, bo pytasz, czy dałam komuś znac. Jesli wiem,ze komus jest źle, nie pytam , czy mam pomóc . robie to. Takie zaproszenie musi byc z serca. Wielu ludzi ogranicza sie DO RODZIN i uwazają ,że tak jest w porządku.
Pewnie masz rację ale wiesz myślę że gdybym ja nagle została sama w takim dniu , pewnie nie dałabym o tym znać nikomu- ot taka już jestem.
Nic nie usprawiedliwia jednak w moim odczuciu tych którzy wiedzieli a nie wczuli się w Twoje położenie. Według mnie to egoizm i brak empatii czyli konsekwencje dzisiejszego stylu wychowania.Czasem jednak brak wiedzy o tym co się dzieje z naszymi znajomymi, sąsiadami.Wbrew pozorom jest wiele ludzi którzy chcą i pomagają innym w różnych sytuacjach. Dobrze, że poruszyłaś ten wątek, warto już wcześniej rozejrzec się wokół ... A swoją drogą Twoja Wigilia musi być wspaniała kulinarnie boTwoje przepisy są wyjątkowo smakowite.
Ewo6! własnie, ja też nie potrafię sie jakby narzucać, bo pzreciez najepsze ponoc koleżanki wiedziały, wiec..Cóż, do niektorych ludzi trafi , do minnych nigdy. Uwielbiam gotawać i fatycznie ilosć osób jest nieistotna. Ciesze się ,że jednak ktos czyta moje przepisy. Nie umieszczałam ich zbyt wiele , bo nie wywoływały żadnych komenarzy.MiŁo wiedziec, że uważasz je za smokowite.
nie, nigdy nie byłam sama w świeta, mam bardzo duza rodzine i nie wyobrazam sobie ze mogloby tak byc. ale masz racje, czasem jest tak ze dla spokoju sumienia tylko ten dodatkowy talerz stawiamy, bo to duzo prostrze niz faktycznie rozejrzec sie dookola, zastanowic czy nie ma osob samotnych nie tylko w rodzinie, ale wsrod sasiadow. dalas mi do myslenia, warto sie nad tym zastanowic juz wczesniej i wyciagnac reke. zycze Ci aby te i kazde kolejne swieta byly piekne i radosne.
Właśnie to mi się marzy wielka rodzinna Wigilia, póki jeszcze żyjemy..., choć niektórzy już odeszli...jak moja ukochana mama, czy teść...
mi sie tez marzy duza rodzina.Duza przez duze D :D ja mam czworke rodzenstwa, w tym malutka siostrzyczke i zawsze swieta byly takie rodzinne, radosne, troche glośne ale to dobrze :) i mi sie marzy ze za 30 pare lat przyjada do mnie moje dzieci z wnukami na Wigilie i tych wnukow tez bedzie duzo i bedzie tak wesolo. nie ma radosniejszych swiat dla mnie niz te spedzone w takim duzym rodzinnym gronie :)
Wigilia i Boże Narodzenie to święta, na które czekam cały rok mają w sobie jakąś magię. Dopóki dziadkowie byli w miarę sprawni Wigilia zawsze była u nich zbierała się cała rodzina i było wspaniale. Od około 10 lat Wigilię organizujemy u nas razem z mamą tydzień wcześniej wszystko przygotowujemy. Tata w samą Wigilię ubiera choinkę. Odkąd Wigilia jest u nas zapraszamy brata mamy z rodziną i jej siostrę. W tym roku może być mojej mamie smutno bo nie wiemy czy przyjedzie mój brat z rodziną ze Szkocji. Ciągle do niego piszę i namawiam żeby kombinowali i jednak przyjechali może się uda i zrobią rodzicom prezent. fajnie by było. Oprócz rodzeństwa mamy od 2-3 lat jest z nami mój 2 brat z bratową i jej mamą.
Z innych tradycji to zawsze jest co najmniej 12 potraw. Mama co roku robi groch z kapustą o której potem zapomina i potrawa ta czeka do 2 święta.
Prezenty rozpakowujemy zawsze po kolacji i robi to zawsze najmłodszy członek rodziny (przynajmniej zaczyna rozdawać)
Stawiamy zawsze 1 puste nakrycie, ale że mieszkamy na wsi jakoś się jeszcze nie zdarzyło żeby ktoś głodny zapukał do drzwi, spragniony sąsiad i owszem (zwłaszcza wody ognistej). Ale jak Wigilia była u babci to parę razy się zdarzyło że mieliśmy nieoczekiwanego gościa.
Boże ,tak mi się cudownie ciepło na sercu zrobiło kiedy przeczytałam Wasze wypowiedzi. U mnie Swięta Bożego Narodzenia są tak ważne, jak slub czy chrzest, tak jakby były tylko raz w życiu, i w każdym nowym roku są inne wyjątkowe. Jak byłam malutka Wigilia odbywała się zawsze u mojej babci w malutkiej cichutkiej wsi pokrytej ogromnymi zwałami śniegu. Kiedy wchodziło się do domu rano w wigilię, wszystkie kobitki musiały mieć białe fartuszki załozone już od progu domu aby był w nim zawsze porządek, zaczynały się krzątać po kuchni i pprzygotowywać barszcz biały z grochem , barszcz czerwony z uszkami i grzybkiem, śledzika pod pierzynką śmietanową, kaputkę zasmażaną, rybkę z ziemniaczkami ( dla dzieciaków zawsze były kawałki jakiejś innej niż karp no bo za duzo ości) na stole królował KARP zrobiony w sposób "na niebiesko", oczywiście nie mogło też zabraknąć moich ulubionych pierogów z kapustą i grzybami, na końcu był zawsze kompot z suszu , i drożdżowa rolada makowa, pyyyyychota. My jako maluchy wstępu do kuchni nie mieliśmy (żeby nie przeszkadzać w ostatnich przygotowaniach) więc otwieraliśmy szeroko dzrzwi do izby aby dokłanie słyszeć co opowiadają dorośli a zwłaszcza babcia i dziadziu, ich opowieści były zawsze wspaniałe. Cudownie było posłuchać jak mój dzidzio jako mały Józio wyjadłał wszystkie kruszonki z placków a prababcia goniła za pradziadkiem ,że są myszy w domu i ma z tym zrobić porządek, albo że moja babcia jako malutka Polusia zrobiła kupkę w wieniec makowy bo stał na podłodze w sieni i stygł a jaj się chciało, paskudne ale śmialiśmy się do łez. Wysłuchując tych cudownych wspominanek ubieraliśmy choinkę gigantyczną w przecudne bombki jeszcze z przed wojny, zakładaliśmy światełka, i kiedy robiliśmy tak zwaną próbę wszyscy musieli widzieć jak pierwszy raz zapalają się na choince w te święta, śpiewaliśmy kilka kolęd, w kuchni najczęściej już wszystko było gotowe. Ubieraliśmy się w odświętne stroje, nikt nie miał prawa zasiąść inaczej niż w białej koszuli i krawacie i eleganckiej sukience lub białej bluzce. Wszystko było takie nastrojowe. Na stole na białym talerzu leżały opłatki, dziadziu brał zawsze kilka i szedł najpierw do stajni, kurnika do piesków i kociaków i głośno od wszystkich składał życzenia, a kiedy wracał miał w ręce snop słomy i bal siana. W progu babcia i cała rodzina witała go słowami: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus KOLĘDA" - "Na wieki wieków Amen. KOLĘDA". Po czym gdy na niebie świeciła już pierwsza gwiazdka, sianko wędrowało w większej części pod biały obrus, a wszyscy zaczynaliśmy składać sobie życzenia i zasiadaliśmy do kolacji wigilijnej, która kończyła się tuż przed północą aby wszyscy zdążyli iść na Pasterkę.
Niestety nic nie może wiecznie trwać, i co jakis czas ubywało nam naszych ukochanych członków rodziny, najpierw dziadziu, pózniej babcia, więc wigilię przenieśliśmy do mojego rodzinnego domu, ale czar pozostał, robiliśmy wszystko aby było tak jak dawniej, i chociaż mieszkamy w miasteczku to bracia mojej mamy przyjeżdżali do nas ze snopem słomy i balem siana ... i było tak jak dawniej chociaż inaczej. W tym roku odszedł od nas nagle jeden z wujków, więc postanowiliśmy z mężem , że zaprosimy rodzinę na kolację wigilijną do nas, zwłaszcza że to będą pierwsze święta w nowym domciu, gości będzie bardzo bardzo dużo, ale ja chcę żeby te święta były takie jak wtedy, z wszystkimi zupami, pierogami, karpiem i makowcem, może coś dodam od siebie , może coś zmodyfikuję zwłaszcza że goście są z różnych regionów, więc potrawy trochę się różnią ... ale CZAR śWIąT BOżEGO NARODZENIA JEST ZAWSZE TAKI SAM OD WIEKóW, NIE ZMIENIONY, TAJEMNICZY , ZAWSZE BęDZIE PACHNIAł CYNAMONEM, śWIECIł śWIATEłKAMI, I CHOCIAż JEST JESZCZE TROCHę DO śWIąT ZACZNIJCIE JUż WPROWADZAć śWIąTECZNY NASTRóJ W DOMACH, JA JUZ ZACZęłAM UCZę MOJEGO 3,5 LETNIEGO SYNKA KOLęD, CóRECZKA JESZCZE DOBRZE NIE MóWI ALE PO SWOJEMU SIę PRZYłANCZA.
ACH JAK TO MIłO WRóCIć PRZY PORANNEJ KAWIE TAM GDZIE KIEDYś BYLIśMY...
Messua, nawet nie wiesz co nawyprawiałaś w mojej duszy tą swoją opowieścią. Nigdy nie miałam tak rodzinnych świąt, bo moja rodzinka jest bardzo malutka. W marzeniach właśnnie tak "budowałam" swoją wizję świąt a Ty ją zwyczajnie miałaś i pewnie w tym roku uda Ci się to wszystko odtworzyć w swoim dowym mieszkanku, czego życzę Ci z głębi serca. Dziekuję za tą łezkę w oku przy porannej kawie :-)
Oj Messua ale mnie wzruszyłaś, aż mi się łezka kręci w oku, ja nie znałam niestety swoich dziadków bo jak przyszłam na świat już ich nie było ale szczerze zazdroszcze Tobie takich wspaniałych wspomnień pozdrawiam
Teraz ja opowiem o Wigiliach u mnie. W związku z odwiecznymi problemami do kogo pójść najpierw i jak długo być postanowiłam robić wielką Wigilię u siebie. Od 14 lat zapraszamy całą rodzinkę do nas są więc rodzice moi i męża, nasze rodzeństwo ich dzieci i teściowie , a nawet rodzeństwo współmałżonków. Im więcej tym weselej.Niestety część rodziny bywa za granicą ,a niektórzy opuścili ten padół. Do tego roku bywało u nas ok 16 osób ale na nadchodzącą Wigilię zapowiada się 21 - cudownie! Żeby nikt nie czuł się niezręcznie umawiamy się, że każdy coś przyniesie. A moim zadaniem jest zrobienie pięknego stołu ( dekoracje od 14 lat się nie powtórzyły). Robię tez wigilijny kompot i zupkę ( grzybowa postna lub żur). Wieczerze rozpoczynamy modlitwą i łamiemy się opłatkiem. A potem po kolei dajemy potrawy a między nimi ( żeby nie było nadmiernego tempa jedzenia) śpiewamy kolędy. Każdy dostaje śpiewnik, który zrobiłam parę lat temu. Śpiewamy jak niezły chórek czasem tylko fałszujemy ale za to jak głośno i pięknie. Pod wielką choinką piętrzą się prezenty (duuużo) i dopiero na sam koniec Wigilii dzieci rozdają każdemu upominki. Na koniec śpiewamy kolędy, które nam najlepiej wychodziły, dzieci robią popisy artystyczne . I tak nie wiadomo dlaczego jest 23.00 ku ogólnemu zdziwieniu trzeba wracać do domów bo dzieci jeszcze nie dotrzymują do Pasterki ale za parę lat wszyscy pójdziemy na 24.00.Ewa
U mnie nie ma jakiś specjalnych tradycji, możę dlatego że mieszkamy tu na śląsku a rodzinę mamy jedna cześć w Warszawie a drugą w Aleksandrowie Kujawskim. Mama czasem wspomina jak to było kiedyś. Jak sięrodzina w święta całą zbierała. Takzę tu jesteśy w swoim gronie (tylko siostra od paru lat psuje atmosfere i odcina się od rodziny, co bardzo boli rodziców). Ja święta czasem spędzam tu a czesem do Warszawy jeżdżę. Tak wigilię spędzam z babcią i dziadkiem oraz jego siostrąi jej mężzem( co roku wigilę spedzają razem) natomiast pierwszy i drugi dzień świąt to już są spotkania rodzinne. Jednego dnia obiad u jednej ciotki a drugiego u drugiej. I cała rodzina się zjeżdża.