No właśnie stało się...! Juz wczesniej planowałam wyjazd w celach zarobkowych z moim chłopakiem do Anglii, miało to byc w połowie czerwca, ale dla mnie wyjazd sie nieoczekiwanie przyspieszył, jade juz za tydzień w piątek!!!(25.05). Najprawdopodobniej nie bede miała dostępu do internetu, więc niestety musze sie z Wami pożegnac, conajmniej na pól roku...:(((
Będzie mi was bardzo, ale to bardzo brakowało...:( Niesamowicie sie z Wami zżyłam! Jesteście świetni, zawsze mozna na was polegac!
Z tąd tez moja prośba...a nawet kilka...
Bardzo bym prosiła o jakies wskazówki, od osób, które były w Londynie( tam właśnie jadę), albo mieszkają w tym ogromnym mieście odnośnie wyjazdu, o czym pamiętac, jak sie zachowywac na miejscu, itp. każda informacja jest dla mnie na miare złota! Mam ogromnego stracha, bo nigdy tam nie byłam a jadę sama, chłopak dojedzie do mnie po ok. 3 tyg. Narazie jade na miesiąc do znajomego pilnowac 8 miesiecznego dziecka, a póżniej zobaczymy... Znajomy wyjdzie po mnie na dworzec, ale i tak boje sie że sie zgubię...:( Dlatego prosze napiszcie mi jak to wszystko wygląda od strony praktycznej. Jade z Olsztyna, przez Niemcy, Francję, i chyba Holandię a póżniej promem, i własnie tego promu sie najbardziej obawiam.. Jak wygląda taka podróz?
Co prawda miałam stycznośc z małym szkrabem pomagając siostrze przy chrześniaku, ale to nie to samo, więc prosiłabym o jakies wskazówki w kwestii pilnowania dzieciaczka, o czym pamiętac???
I jeszcze jedno- z związku z tym że mnie nie będzie, prosiłabym wszystkich którzy będę mieli stycznośc, albo sie natkną na jakieś pytania odnośnie moich przepisów, żeby w miare wiedzy i mozliwości odpowiadali za mnie, z góry bardzo serdecznie dziękuję!
Życzcie mi powodzenia i trzymajcie mocno kciuczki...![]()
Czekam na wskazówki!:)))
Mloda, najpierw to musze Cie troche rozweselic, bo widze ze stracha masz owszem, owszem. Wiec nie przejmuj sie Londyn to troche tylko wiekszy ....Sulecin i tak do tego podchodz. Ludzie tam jak wszedzie chodza "na nogach" mimo, ze moj braciszek ciagle wmawia mi, ze skoro ja jestem w Hameryce, czyli na drugiej polkuli to "musita tam chodzic do gory nogami" :)) Dasz sobie rade, jestes faktycznie bardzo mloda, ale z Twoich wypowiedzi (nawet tej pisanej w panice) wynika, ze jestes osobka bardzo "poukladana", no bo kto inny by pamietal w takiej sytuacji o prosbie do nas o pomoc w wyjasnianiu pytan dotyczacych Twoich przepisow...???
Pamietaj, nie taki diabel straszny jak go maluja.... Moj bratanek wyjechal wlasnie do Londynu 3 lata temu sam i dokladnie do nikogo majac tylko $200.00 w kieszeni i dal sobie rade, co prawda byl wtedy starszy od Ciebie, ale czasem to On jest taka d**a do kwadratu (wogole sie nie wrodzil do ciotki).
Jak piszesz na poczatek bedziesz tam u kogos znajomego i za miesiac przyjedzie Twoj chlopak, wiec nie jest tak zle, miesiac to tylko 30-31 dni, a to naprawde "bzdet" w porownaniu z wiecznoscia. 8 miesieczny dzieciak to tez nie wielki problem, bo przynajmniej nigdzie nie pojdzie ;))
Tej podrozy promem tez sie nie boj, tylko staraj sie miec oczy otwarte i pamietaj nie kazdemu jest dane, a Tobie spadla okazja jak manna z nieba.
I jeszcze jedno "jest ciezko sie poruszac z <pelnymi gaciami> wiec glowa do gory i nawet w najbardziej niepewnych sytuacjach powtarzaj sobie po cichutku "wcale sie nie boje".....pomaga (sama nieraz przerabialam). Co do zachowania na miejscu ??? Co prawda sama nigdy nie bylam w Londynie, ale ta regula dziala w kazdym nieznanym zakatku swiata, nieznane jest tylko to czego wczesniej nie widzialas....a teraz juz widzisz, wiec nie jest nieznane.Nie zgubisz sie, z tego prostego powodu, ze w przyrodzie nic nie ginie. Mam nadzieje, ze chociaz troche znasz jezyk, jesli nie to rozmowki pod pache i mozna sie dogadac na poczatek troche bola rece i nogi, ale kazdy sposob jest dobry. Mam nadzieje, ze udalo mi sie troche Ciebie rozweselic, bo swiat na powaznie jest nie tylko nudny, ale wlasnie straszny.....Wiem, ze oprocz tej odpowiedzi "pol zartem, pol serio" dostaniesz worek innych i dasz sobie rade!!!!!!
Pamietaj, ze my tu na ciebie bedziemy czekac, wiec zbierz sie w sobie i wracaj z workiem wspomnien i bogatsza o doswiadczenia innego kraju.
Buziaczki i szerokiej drogi !!!! - maryla
Kurczę, ale sie usmiałam, luckystar- ty to masz dopiero talent do pisania i pocieszania ludzi, bardzo Ci dziękuję!
Na szczęście angielskiego uczyłam sie trzy lata, i troszku podstaw jeszcze pamiętam:) Co do tego, ze jestem poukładana, no to powiem Ci że nie zawsze, czasami taki trzepak ze mnie:)) ale pomyślałam sobie o tych przepisach, ot tak aby pomóc innym chętnym (w sumie miałam na to troszkę czasu, bo wstępna wieśc o wyjeździe dostałam już w zeszła sobotę, ale nic nie pisałam dopóki wszystko nie stało się pewne) Powiem jeszcze, że w momencie gdy sie dowiedziałam to sie rozpłakałam i do tej pory nie wiem czy ze szczęścia czy z nerwów, czy smutku... Z jednej strony radośc, bo taka okazja to "manna z nieba", a z drugiej smutek na myśl o rozstaniu z rodziną, a zwłaszcza z mamą, która jest dla mnie najlepszą przyjaciółką:(( Chyba mi serce pęknie jak będe wyjeżdżała...W sumie to do poniedziałku chodziłam jak kosmita, nie wiem co sie ze mną działo...??![]()
Wszyscy właśnie w ten sam sposób mnie pocieszają z tym maluchem, że takie akurat, nigdzie nie pójdzie i też nic mu sie złego nie stanie, bo już nie takie małe..No nie wiem, mam nadzieję że wszystko się ułoży!
Kurczę, ale najbardziej to się tej podróży boję- niestety mam zdolności do gubienia się:((może dlatego?
mam nadzieję że wszystko będzie ok...!!!.
Hej, możemy sobie podac rękę, bo ja też mam tendencję do gubienia się , ale będąc 2 lata temu w Londynie i nie znając języka ni w ząb, dotarłam tam i mało tego wróciłam z powrotem do Polski cala i zdrowa to co dopiero Ty,która liznęła trochę angielskiego ;) Mam jeszcze jedną wiadomosc - byc może spotkamy się w Londynie bo mam zamiar w okresie letnim się tam znalezc z dziecmi, więc uszy do góry!!!!!!! :))))
Super by było wiedziec, że gdzieś w wielkim mieście z dala od ojczyzny jest jakas przyjazna duszyczka z super grona WZtowców:)) Trzymam kciuki, że Tobie również uda sie wyjechac
pozdrawiam cieplutko!!!
Mloda, daj sobie spokoj z tym peknietym sercem .....wierz mi, ze duzo latwiej radzic sobie w zyciu z roztrzepana glowa niz z peknietym sercem....znam to z autopsji :)) Nie zgubisz sie, bo nie ma takiej mozliwosci wszedzie beda Cie pilnowac, nic sie nie zmienilo na swiecie od czasow komuny :)
Dawniej tylko po ZSRR podrozowalo sie po wytyczonych drogach i za kazdym razem jak delikwent zboczyl to juz ......go cap !!!!
Teraz rozprzestrzenilo sie to na caly swiat i teraz nazywa sie to wolnoscia (Orwell sie klania) jak masz bilecik z A do K przez D i G to juz "ktos tam" dopilnuje zebys niechcacy nie pojawila sie w C.... Jesli sie ciagle jeszcze boisz, a masz troche czasu to wydrukuj sobie pierwsze odcinki moich opowiadan i wez jako "talizman" na szczescie, bedziesz miala co poczytac dla dodania sobie otuchy.....Ja mialam co prawda wtedy 30 lat ale i dzieciaka, za ktorego musialam byc odpowiedzialna no i taka bylam piezda, ze ani me ani be po angielsku. A jak wrocisz to dopiszesz sama troche artykulow i wtedy bedzie nam wszystkim wesolo :))
Masz rację, nie ma co sie martwic na zaś, bo jak dalej sie będę tak denerwowac, to do piątku z kibla nie zejdę
I tyle będzie mojego wyjazdu...:) Na początku napewno łatwo nie będzie, ale jestesmy tylko ludźmi i do wszystkiego da rade sie przyzwyczaic...:) Za Twoja radę będę sobie powtarzała "wcale się nie boję" i wszystko ma byc ok!!!:) Mam nadzieje , że pomoże:)
Dzięki za rady i słowa otuchy!
Hej. Luckystar ma racje. Nie taki wilk straszny....
W Londynie na pewno nie bedzie zle. Rozmowki pod pacha wskazane, bo w pierwszych dniach czlowiek boi sie gebe otworzyc zeby gafy nie palnac no i z nerwow czasem sie o prostych rzeczach zapomina.
Do tego przyda Ci sie mapa linii metra bo jesli gdzies bedziesz musiala pojechac to metro jest najlepszym srodkiem komunikacji. O samochodzie i autobusach zapomnij bo wszedzie korki i czlowiek w nich utknie na dlugo.
Młodziaczku-niezmiennie trzymam kciuki i posyłam same dobre myśli w Twą stronę. Nie martw się:)Dasz sobie radę Dziewczynko...w koncu kobiety to silny "gatunek":)
Buziaki znad Bałtyku:)