EJ!!!!!!!!!!!!!!!
Myszko uszy do góry i uśmiechnij siękoniecznie proszę o uśmiechi gitara jak mówi Kiepski
No pewnie, że to sie zdarza nie tylko Tobie! Skuteczne jest poprawienie nastroju przez podniesienie poziomu glukozy, czyli zjeść coś słodkiego ulubionego, żeby zamuliło.Kolejna rzecz, to w miarę możliwości odizolować sie od otoczenia, np wyjść z domu na zakupy, do kina, na łono natury.Poprawę samopoczucia daje też nowa fryzura. i jeszcze sen, bo kolejny dzień po takim dole może być TYLKO lepszy. I tego Ci życzę!
Wzięlam kąpiel z wielką ilością piany a teraz właśnie jem alpejskie ptasie mleczko aż mi bokiem wychodzi..i gadam z psem bo sprawia wrażenie że słucha i patrzę w moje wielkie akwarium z beztroskimi rybami..i nie robię kompletnie nic..pierwszy raz od bardzo dawna to ja mam wszystko w nosie.I pewnie humor mi się poprawi..i mam nadzieję że jutro będzie lepiej,chociaż rano znów do pracy i potem dom itd..Postanawiam robić więcej dla siebie i nie zajeżdżać się tak..
i tak trzymaj myszko :)) miej wszystko w nosie , jutro też jest dzień :)) głowa do góry , pozdrwiam Madzia
Każdej z nas często daje się we znaki codzienność. Pomyśl o tym, żeby rodzinkę zaangażować w sprzątanie, a nawet gotowanie. Pomoc może polegać na drobiazgach, typu ścieranie kurzu czy obieranie ziemniaków, ale już Ci będzie lżej. Znajdź czas dla siebie - to bardzo ważne. Polecam kąpiel przy świecach z kieliszkiem wina:) lub - jak ktoś już wcześniej wspomniał - wizytę u kosmetyczki lub fryzjera.
Pozdrawiam serdecznie i lepszego humorku życzę
Vena
Wiesz, raz słyszałam taki kawał, że mąż przychodzi do domu, a tu pobojowisko, dzieciaki brudne, usmarowane, na podłodze brudne rzeczy, mąka, zabawki, itp. Mąż przerażony biegnie, a żona sobie siedzi na stercie brudów i czyta książkę. Mąz pyta, co się stało, a żona na to: "Wiesz, kochanie, dzisiaj po prostu nie zrobiłam tego, co zwykle robię".
Cóż, jednak Twoja sytuacja wcale nie jest zabawna. Naprawdę współczuję Ci. Ja na szczęście nie mam takiego problemu, bo mój mąż sprząta i gotuje razem ze mną, jednak znam wielu mężczyzn z takim podejściem.
Próbowałaś może wyjeżdżać na kilka dni i zostawić wszystkich, najlepiej bez jedzenia?:)
A może zgłość się do programu "Zamiana żon" i załatw, żeby przysłali na Twoje miejsce jakąś bałaganiarę?
Jejku, nie wiem, co Ci poradzić. Bardzo mi przykro z tego powodu.
a może dobra kawa postawi Ciebie na nogi--proponuję taką z pianką
kamaxyz pozdrawia
Może właśnie tak.. już druga dzisiaj ale co tam..a pózniej pewnie znowu wezmę się do roboty bo to już chyba jakiś nałóg..bardzo chcę ale chyba nie potrafię mieć w nosie tego całego bałaganu.. boję się że kiedyś się wypalę..
Gdzieś, kiedyś przeczytałam, że jest taki smutek. który przychodzi wtedy, gdy gniewamy sie na ludzi o których myślimy, że za mało nas cenią. A tyle jest cudownych rzeczy wokół. Rozejrzyj się i... uśmiechnij.
Ja to nazywam syndromem super kobiety, zaczyna sie juz we wczesnej mlodosci a nateza jak juz poznamy jakiegos kandydata na meza, przypomnij sobie ..... zaczynamy natychmiast "matkowac": podajemy, dogadzamy, odgadujemy kazde zachcianki, jak ma przyjsc to wymyslamy i tworzymy te wszystkie smakolyki, ktore on lubi i tak nam to zostaje do.....czasu az sie obudzimy ...... Tez bylam kiedys taka super kobieta, no i jeszcze mialam napchane w glowe, ze to kobieta jest odpowiedzialna za "atmostere ogniska domowego" i tak w imie tych teorii - tyralam. Pewnego dnia dotarlo do mnie, ze jak maz wraca z pracy (mowa o poprzednim malzenstwie) to ja rzucam co kolwiek robilam i lece .....jak durnota jakas, natomiast jak ja wracam, a on jest w domu to spokojnie siedzi przy czym siedzial (gazeta, komp, tv) i czeka ......wlasnie, czeka, ze to ja podejde i dam sygnal (calus), ze jestem ......jestem, najlepiej jeszcze w stanie pelnej gotowosci do wykonywania codziennych czynnosci .....Od tamtego dnia przestalam otwierac drzwi kluczem a tylko naciskalam dzwonek, to zmuszalo go do wstania i dojscia do drzwi.....najpierw bylo zdziwienie "a gdzie twoje klucze?' .. "a gdzies tam na dnie torebki" - odpowiadalam z rozbrajajacym usmiechem...;)
Bardzo mi sie nie spodobalo to i postanowilam, ze przestane to robic zaczelam prosic o pomoc, ale nie tak ogolnie "kochanie potrzebuje pomocy" takie ogolne prosby sa dla wiekszosci mezczyzn niezrozumiale....stoja wtedy z przerazeniem w oczach, trzesacymi rekoma i nie wiedza o co chodzi ....podswiadomie szukajac ucieczki .....Wiec prosilam inaczej "prosze wynies smieci, obierz cebule, nakryj stol do obiadu....itd. I o dziwo robil to .....Moze wlasnie sprobuj takich polecen-prosb.
Poza tym moja rada - Oglos wszem wobec i kazdemu z osobna (oprocz psa ten wyglada na to ze rozumie), ze od dzisiaj raz na tydzien masz dzien dla siebie i konkretnie (czytaj szczegolowo) wytlumacz na czym to polega, czyli dzien kiedy nie gotujesz nie sprzatasz i wogole nie istniejesz dla domu i rodziny poza przjmowaniem komplementow i prezentow....Zmywarka i pralka tez sie same nie napelniaja i rozladowuja moze popros o wyjecie lub wlozenie naczyn ......czasami mezczyzni mysla ze te magiczne sprzety obsluguja sie tez same...... I jeszcze jedno badz konsekwentna i odporna na wszelkie proby wywolania w Tobie poczucia winy .....Nic im sie nie stanie .....nie umra z glodu, nie zarosna w brudzie.....zycze powodzenia - maryla
super podsumowane Marylko
a
Mysza nie jesteś sama
widzisz wspieramy Ciebie w tej samotności
I właśnie o to chodzi Marylo.Uświadomiłam sobie że moja mama była taką super kobietą.Wszystkich obsługiwała, za wszystkich sprzątała,pracowała i tylko czasami dziwiłam się czemu tak często płacze-moja mama uosobienie wszelkich cnót i dobroci, ciepła i wesoła.Zyjąca w poczuciu wiecznego obowiązku.I do tej pory obsługuje mojego ojca, który często wykorzystuje jej dobroć.Może i ja podświadomie dąże do takiego wzorca.Ale jak przyszłam wczoraj do domu i zastałam mojego przed kompem z piwkiem w ręku zadowolonego z życia to coś we mnie pękło.Moje skarbie oświadczyło,że ciężko pracuje na to wszystko co mamy a ja się ciągle czepiam.Poza tym oświadczył, że myślał że się dogadaliśmy pod względem podziału obowiązków,czyli że ja dbam o dom.On po pracy jest tak ciężko zmęczony że musi odpocząc.Czemu ja tak rzadko mogę sobie pozwolić na taki luz?W końcu jak on przychodzi do domu jest ugotowane,posprzątane, wyprane i kawa jest na stole bo nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.Skorzystam z twojej rady i zacznę od poproszenia żeby mi w czymś pomógł..choć wiem że np. nigdy nie obierze ziemniaków ani nie ruszy brudnych naczyń nawet żeby je włożyć do zmywarki.Ale z tym się już pogodziłam.Dzień dla siebie?może uda mi sie wyegzekwować.. bo jak narazie gdy mam dzień wolny od pracy to tyram w domu.Jeżeli nad tym nie popracuję to pewnego pięknego dnia wypalę się swoją wielką energią, padnę na twarz i nie wstanę.. i wtedy będąmusieli sobie poradzić..dziękuję ci Marylko za cenne rady.Pewnie jesteś bardziej doświadczona ode mnie.
Wlasnie to wszystko sie tak ciagnie od pokolen.....ja tez pamietam jak my wszyscy szlismy spac, a Mama w nocy tworzyla cuda, bo nikt sie nie krecil i nie przeszkadzal......zamiast zagonic tych krecacych sie przeszkadzaczy do pracy i samej tez odpoczac.....Jako dziecko nie moglam pojac dlaczego Mama nie "cieszy sie" ze swiat ?? teraz wiem, ze byla po prostu za bardzo zmecznona, zeby nawet udawac radosc .....Tak robily nasze Mamy, Babcie i jescze przed nimi ich Mamy i ich Babcie.....chyba czas aby przerwac ten cykl. Do dzisiaj mam ogromna ochote "dorwac w swoje rece" te, kotra wstala i pobiegla do drzwi jak tylko uslyszala kroki meza w korytarzu lub klucz w zamku......wiem ze nie mam na to szans bo to pewnie bylo pare setek lat temu ..... a my jak durne powtarzamy ten cykl.
Nie przejmuj sie, przemysl sobie to dokladnie i sama jakos to rozwiazesz, tylko mam jeszcze jedna drobna (pozornie) rade....Jesli o cos poprosisz a maz odpowie "pozniej" albo "jutro" to chocbys sie miala zapalic z wscieklosci, chocby cie rece swedzialy zeby to zrobic......omijaj i nie rob czekaj az On do tego dojrzeje i jesli nawet to "jutro" przyjdzie 3 dni pozniej to czekaj......bo na tym wlasnie polega cala gra. Oni wiedza, ze nas szlag trafi i nie bedziemy czekac, potem w razie czego to taki mowi slodko "przeciez powiedzialem, ze zrobie, ale pozniej" i znow Twoja wina bo on chcial, a Ty mu wyrwalas z rak robote do ktorej on sie wlasnie psychicznie 'zagrzewal". Pamietaj obiecal, wiec czekaj az zrobi nawet jesli to bedzie sie ciagnac w przyslowiowa nieskonczonosc.
Podam Ci przyklad. W naszej lazience pekla marmurowa polka i Charlie stwierdzil, ze nie bedzie wolal fachowcow, bo to niewielkie pekniecie i zrobi sam ...... Tak mijaly miesiace, a ja od czasu do czasu "swietowalam" kolejna miesiecznice peknietej polki .....ot np. toast przy lampce wina "no to za poleczke" z usmiechem a dlaczego nie i zawsze wtedy powtarzal "no tak.....ale zrobie" Az pewnego wieczoru przed pojsciem spac zapowiedzialam, ze niestety jestem zmuszona zrobic to czego myslalam nigdy w zyciu nie zrobie .....mianowicie szlaban na przyjemnosci "lozkowe" do czasu naprawienia polki ........I wiesz co sie stalo ?????
Ta polka pomaszerowala na sciane nastepnego ranka !!!!!!! Zawsze smialam sie z kobiet, ktore robily takie przetargi ......teraz juz sie nie smieje ;))
Kazda bron jest dobra jesli tylko skuteczna :))) Czy mam wiecej doswiadczenia ???? Pewnie tak i lat tez mam pewnie wiecej niz Ty ale zdobywalam to doswiadczenie wlasnie na wlasnej skorze metoda prob i bledow, a teraz chetnie sie dziele jesli tylko ktos chce skorzystac :)))
Tu jeszcze musze napisac kilka slow do Panow, kotrzy czytaja i pewnie mysla sobie jaka to ze mnie zmora i tak narzekam na rod meski ......ano jestem zmora ale tylko wtedy gdy sie we mnie te zmore obudzi :))
A ja opowiem zart : W domu zepsul sie odkurzacz , zona prosi meza o naprawe ... on codzien odpowiada , jestem zmeczony ,moze jutro ,nie mam teraz czasu itp. Po tygodniu maz patrzy a odkurzacz naprawiony ,pyta kto to zrobil .Zona na to : byl sasiad i powiedzial ze naprawi jak mu zaspiewam albo za seks . Maz na to : i zaspiewalas? Zona : a co to ja spiewaczka jestem ...
super napisane, tyle , ze ja już chyba nie jestem ta z tych naszych mam i babć , nie wstaje męzowi do pracy , nie prasuje mu , bo on ma 2 ręce , nie robie mu śniadan do pracy , bo przeciez chleb sobie potrafi posmarować , pewnie , ze gotuję obiad , sprzątam , ale wtedy gdy sprzątam a mąz jest w domu to mi pomaga , a dzieci ?? córka ma 10 lat i pokoj musi sobie sama wysprzątać , prasowac już też potrafi itd ( a czasem mowi mama zrob mi np kakao a ja się wtedy pytam a ty rąk nie masz ) synek ma 4 latka więc jeszcze tyle od niego nie wymagam , wydaje mi się , że nie powinnismy dac sie wykorzystywac i tyle :)
ja wlasnie wczoraj mialam taki dzien, mam malego rozrabiake ktory rozrzuca wszystko wokol, zdaze posprzatac a za chwile znowu balagan i choc sprzatam praktycznie ciagle to jednak ciagle jest brudno i wczoraj przyszedl kryzys mialam dosc powtarzania wciaz tych samych czynnosci, maz w trasie wiec sprzatam sama a synek zbyt maly zeby pomoc, wiec coz mialam robic zakasalam rekawy i sprzatalam tak dlugo ze po polnocy mieszkanie lsnilo przechadzalam sie i podziwialam swoja prace, dzis od rana jak tylko moj synek otworzyl oczka to pobojowisko od nowa ech ciezkie zycie kobiet
Malgosiu, mam nadzieje, ze sie nie obrazisz.....nie wiem ile lat/miesiecy ma Twoj synek, ale jesli jest duzy na tyle zeby rozrzucac zabawki to moze tez wrzucac je spowrotem tam skad wyrzucil .....Jak narazie to Synek przez wyrzucanie i Twoje sprzatanie tresuje Ciebie i dostaje lekcje, ze Mamy (kobiety) sa od tego.
Moze na poczatek zrob zabawe ze sprzatania Jego zabawek, na koniec dnia czy przed snem (sama zadecyduj kiedy) oboje bedziecie bawic sie w ukladanie, wrzucanie spowrotem .....powtarzaj te zabawe a potem zacznij wymagac zeby robil to sam przed snem na koniec dnia...... Tylko nie czekaj az bedzie padal ze zmeczenia i bedzie tak spiacy, ze...... "serce sie kraje i dzis wyjatkowo zrobie za niego".... Nie, tak to nie dziala, jest mi przykro, ale wychowanie dzieci jest zwykla tresura i wymaga konsekwencji wiec musi byc jakis rygor i tak jak ty sprzatasz po calym dniu, tak on bedzie sprzatal swoje "stanowisko". Pomysl o tym .....
Zgadzam się w 100%, mój synek ma 1,5 roku i już od jakiegoś czasu zanim pójdzie się kąpać sprząta swoje zabawki ze mną lub tatusiem (jak tylko mąż jest w domu wieczorem to on przejmuje obowiązki związane z zakończeniem dnia naszego dziecka).
Dokladnie !!!! Przeciez to my wychowujemy przyszlych mezow !!!!! I jeszcze jedno, masz racje nie zmienisz cech Twojego meza, ale mozesz zmienic swoj stosunek do Jego zachowania, a wtedy kto wie ????..........Czlowiek moze zmienic tylko siebie, ale zmieniajac siebie powoduje zmiane otoczenia :))
Moj malzonek tez zawsze ( czyli przed slubem ) zyl na tak zwanym luzie czyli zero obowiazkow . Przyznam sie ze ja tez mialam podobny stosunek do zycia . I co sie stalo ...po slubie byly wieczne pretensje o to kto ,co ma zrobic . To ze zaraz potem pojawil sie maluszek w domu ,zwiekszylo tylko napiecia miedzy nami . I tak jakos lecialy lata ... Raz bylo lepiej , raz byly ciche dni .. Z czasem chyba ja sie przyzwyczailam do obowiazkow ,maz w miare " uplywu lat " tez zaczal pomagac przy dzieciach i obowiazkach ... a teraz po latach gotuje i sprzatam jak mam ochote ,czyli najpierw pogaduchy na WZ , ciasteczko , gazetka ,TV a potem odprezona zabieram sie za robote . I Tobie tez zycze dogadania sie z mezem ( choc nieraz to dlugo trwa ) .
a dlaczego nie o mycie okien..... ja wole aby moj maz trzymal sie z dala od pralki ale okna myc i ziemniaki obierac to jak najbardziej....
oczywiscie ze sie nie obraze kazda rade ma dla mnie wartosc szczegolnie od doswiadczonych matek, musze juz zaczac probowac uczyc go sprzatac, poniewaz to moje 1-sze dziecko to sadzilam ze jest jeszcze na to zbyt maly (17 miesięcy) ale jak czytam wypowiedzi libbr-a jej syneczek ma nieweile wiecej tak wiec do dziela zaczynam od dzis, dzieki dziewczynki za rady
Malgoska polecam, w końcu "czym skorupka za młodu...", dodam jeszcze, że do "obowiązków" mojego malucha należy wyrzucanie do śmieci zużytego pampersa, odstawianie bucików na półke po spacerze i wrzucanie do kosza z brudami swoich rzeczy do prania i na prawde nie wygląda przez to na nieszczęśliwe dziecko.