Jest wieczór… pora usypiania Nieletniej Starszej (lat 5)… gawędzimy sobie jeszcze półgłosem o rzeczach ważnych i nieważnych… jest coraz bardziej senna, co daje mi szansę na powrót do rzeczywistości… i kiedy już, już przymierzam się do delikatnej ewakuacji, Nieletnia tak jakby od niechcenia mało precyzyjnie pyta:
-Mamuniu, a tam gdzie mieszka dziecko to co to jest?
Przez skórę czuję, że nie chodzi o dom…
- Jakie dziecko, Córeńko?
- No takie malusieńkie, co się jeszcze nie miało czasu urodzić – precyzuje bezlitośnie Nieletnia – to w brzuchu u mamusi, to jak się to nazywa?
-To się nazywa macica, Córeńko- udzielam spokojnej informacji, zastanawiając się, na jak długo ona wystarczy.
Nieletnia wydaje się być usatysfakcjonowana:
-A, macica, tak, wiem, czytałam o tym… są jeszcze jajniki, ale tylko dziewczynki to mają, bo chłopcy (tu zniża głos do szeptu) to mają Mamuniu jądra. Śmiesznie się nazywają… dlaczego jądra nazywają się jądra?
Nerwowo próbuję wymyślić jakąś błyskotliwą odpowiedź, ale Nieletnia ciągnie dalej temat:
- Bo takie malutkie dziecko, Mamuniu, to wygląda zupełnie inaczej niż my… ono jest takie trochę jak kulka, potem jak kijanka, a dopiero na końcu robi się podobne do ludzi!
Szybko skręcam z opowiadaniem na historię Nieletniej Młodszej, która jak się urodziła nie miała ząbków, a teraz już ma… itd., itp…. coraz wolniej, spokojniej, senniej… jest nieźle…
Nieletnia niby zasypia, ale otwiera jedno oko i pyta całkiem przytomnym głosem:
- Mamuniu? A to malutkie dziecko, co to jest podobne do kulki a potem kijanki, to jak ono wchodzi do macicy?
Pięknie… ten temat miałam zamiar poruszać w niejasnej, odległej przyszłości… z całą pewnością nie w lipcu 2007…
Nieletnia patrzy już na mnie dwuocznie i zachęcająco kiwa głową;
- To jak ono tam wchodzi Mamuniu?
Biorę głęboki wdech i zaczynam bardzo powoli:
- Wiesz kochanie, to długa historia ( której z całą pewnością Ci ani dziś, ani za rok nie opowiem- myślę sobie w duchu), ale mówiąc najprościej, to Tatuś daje swoją jedną komórkę, Mamusia daje swoją i z tych dwóch komórek powstaje malutkie dziecko…
Nieletnia siada w łóżku, patrzy na mnie z niedowierzaniem i w końcu pyta:
- Mamuniu??? To do tego są potrzebne TELEFONY????
Padłam.......no tak ...te telefony....(wszędobylskie
)
jasia
No tak, teraz mamy komórki. Następne pytanie- jak to było dawniej, kiedy rodzice niemieli telefonów.?
zosia
ojej przynaje sie bez bicia ... j ablondynka jestem, czytalam z apartym tchem i zatkalo mnie bo jakos nie zlapalam, dopiero po komentrzach mnie olsnilo...oj ze mna gorzej niz z nieletnia :):):)
Ale te dzieciaki teraz madre ... przyznam ze w wieku 5 lat moi chlopcy nie byli zainteresowani takimi tematami i napewno nie mieli pojecia co to macica czy jajniki .
Moze dlatego ze to chlopcy ?
A ja przyznaje ze tak jak miauka ,nie zalapalam z tymi telefonami . Gapa ze mnie .
Till, padłam z samego rana
Zrób, co radzi Zosia. Przygotuj sobie zawczasu odpowiedź na pytanie, jak sobie rodzice radzili, kiedy nie było komórek ![]()
Pozdrawiam cieplutko ! Paola
Takiego pytania pewnie nie będzie,dla dzisiejszych kilkulatków komórki były zawsze...
Ale sie uśmiałam..To lepsze niż "satyra w krótkich majteczkach" z "Kobiety i zycie" (było dawno, dawno temu).
teraz się cieszę, że moje dzieci późno nauczyły się czytać, jak dobrze, że nie były tak dociekliwe.
Niedługo będziemy wołać (tak jak w "Ranczu") - matko chroń dziecko przed książkami albo jak cię jeszcze raz z książką zobaczę to nogi z d.. powyrywam.
Opowiem Wam coś podobnego, choć moze mniej nie chcianego, jak trudny temat narodzin dziecka:
Siostrzenica (lat miała tyle co Nieletnia starsza) naszego znajomego była z nim w jakiejś restauracji. zacęła się rozmowa
-"Wujku a jaki wujek miał rower?"
-No taki normalny, składak, kiedyś nie było innych
-"jak to - żadnego górala?"
-No nie
-Wujku a jakie bajki wujek oglądał i na jakim kanale?
- Kiedyś nie było tylu kanałów, były tylko dwa, bajka była raz dziennie - dobranocka.
Dziecko zadawało kolejne pytania - na które otrzymywało odpowiedzi w podobnym stylu.
Na koniec dziewczynka zapytała - Wujku a jak byłeś mały to nożem i widelcem jedliście?
Uśmiałam się - to raz, po drugie stwierdziłam,że z całą pewnością nie mogłabym zajmować się "dzisiejszymi" dziećmi...
Przypomniała mi się taka historia z czasów dzieciństwa mojego syna (dość już odległych)...
Chodzi mianowicie o różne brzydkie słowa, które dzieci przynoszą do domu zawsze . Tym razem, mój syn wtedy około 5-letni brzdąc jeżdżił rowerkirm koło bloku , przyszedł się napić i konspiracyjnie pyta :
- Mamuś, wiesz co to jest " ci--a" ?
Zaczynam niepewnie mniej więcej w tym stylu :
- Wiesz, są różne znaczenia tego słowa ale żadne z nich nie jest trafne...
- A ty wiesz ? - pytam ...
Moje dziecko - głosem, jakby mi powierzało najeiększą tajemnicę - odpowiada:
- Ci-a jest czarna i zarośnięta i siedzi na Staszica w krzakach... Nie chodż tamtędy, bo straszy...
czytam te wszystkie wypowiedzi i śmieje się w głos a moi domownicy patrzą na mnie jak na wariata ,i tak sobie myślę ,że dobrze że mam już takie duże dzieci ,które nie zadają już takich pytań ,pozdrawiam wszystkich rodziców ,których jeszcze niejedno pytanie czeka
- rosa
Ja też juz wyrosłam z okresu kłopotliwych pytań :) Po tej porcji radośi przypomniałam sobie jeden epizod, gdy mój, teraz 21 letni syn miał 5 lat.
Razem z wujkiem - chodzącą encyklopedią - oglądał album o Kosmosie. Wujek tłumaczył mu przekrój budowy Ziemi, w której środku jest jądro.
Następne jądro, to był schemat komety. Tomek zapytał: -A wujek to ma jakieś jądro w sobie? Wujek ze śmiertelna powagą odpowiedział: - Mam i to nie jedno!
świetne , usmialam sie strasznie z waszych opowiadan
, pozdrawiam Wasze Nieletnie :))))))))))) ja już mam za sobą opowiadania o komórkach :))))
Kochane!Nareszcie widzę jakiś plus tego, że moje dzieci już są duże!Nie muszę wymyślać odpowiedzi na ich trudne pytania.
Hmmm... gdzie Twoja Nieletnia... w wieku 5 lat czytala o jajnikach???
Nasmialam sie, az mnie brzuch boli, stwierdzam, ze dzieci coraz szybciej wszystko wiedza o tym skad sie biora... ale maja problemy jak zascielic lozko, czy poskladac spodnie lub tez zawiazac sznurowadla!!
Nieletnia lat pięć czytała o jajnikach w Encyklopedii Sześciolatka, na której dokonałam jedynej w moim życiu cenzury ( o czym zresztą też kiedyś pisałam tutaj) ponieważ oprócz szeregu informacji o wydźwięku neutralnym, jak na przykład fakt posiadania jajników, macicy i jąder, zawierała bardzo udany opis tego, w jaki sposób Tatuś i Mamusia zabierają się za powoływanie do istnienia Małego Człowieka, oraz ilustracje wyzej wymienionych czynności w pozycjach stojących, leżących i finalizujących...
I słowo czytała nie jest moim przejęzyczeniem... Nieletnia od czwartego roku życia płynnie czyta sama i jest to zarówno powodem mojej radości, jak i nieustannego niepokoju, co i gdzie przeczyta poza planem... wystarczy jakiś plakat, nieroztropnie pozostawiona książka, nie mówiąc już o gazetach... i znowu mam powody do tłumaczenia na pół dnia, co autor miał na myśli, kiedy napisał, że....
Łóżka nie ścieli w sposób zadowalający, ubrania składa, sznurowadła zaplata z różnym efektem. Aktualnie przypomina człowieka pierwotnego, ma we włosach chyba pół piaskownicy i jest niezmiernie zadowolona z wyczynów w plenerze. Idę ją doprowadzić do stanu używalności.
Oj,to ja sie cieszę,że takich encyklopedii 30 lat temu nie było.Nie lubię wyrywac kartek...
Fajnie, ze sa takie zdolne, Twoje Nieletnie! Zaskoczylo mnie jednak stwierdzenie, ze mala o tym czytala. Czy myslisz, ze to co czytaja... rozumieja rownoczesnie?
Moj mlodszy syn nauczyl sie czytania...podczas gdy starsza siostra czytala na glos.. a potem nudzil sie w szkole.
Aktualnie synek mojej kuzynki, skonczyl pierwsza klase... ten jest bardzo uzdolniony, matematycznie i jego nauczycielka, podczas gdy inne dzieci
trudzily sie nad zadaniami, ktore on juz dawno rozwiazal... kazala mu wtym czasie malowac cokolwiek... oczywiscie obrazil sie o to po kolejnym malowaniu...
stwierdzajac, ze to matematyka a nie rysunki! :)
Nasze pociechy dojrzewaja szybciej.. umyslowo i fizycznie a jednak nieraz stanowi to jakis problem.
Moj kuzyn obeecnie dorosly czlowiek, ojciec dwoch dziewczynek, byl taki zdolny, ze w USA przeskakiwal po dwie trzy klasy i jako mlodzik trafil na studia..
gdzie nie mial nigdy zadnych kolegow... poprostu wszyscy traktowali go jako, smarkacza... nie mial tych samych zainetersowan co jego koledzy studenci,
i cierpial z tego powodu.
Till, gratuluje takich fajnych dziewczynek!!! Moje rozwazania potraktuj jako luzne wypowiedzi, ja niczego nie krytykuje, tylko podziwiam! :)
pozdrawiam Glumanda:)
Wiesz Glumanda, ja się właśnie nad tym poważnie zastanawiam... jak to będzie w szkole...doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że już dzisiaj Nieletnia ma sporą wiedzę, ale emocjonalnie to jest zwykłym pięciolatkiem i wcale nie jestem pewna, czy włączenie jej w szkole do grupy straszych od niej dzieci przyniesie więcej korzyści czy strat... Nieletnia jest wrażliwym nerwusem, wszystko bardzo intensywani przeżywa... nie chciałabym jej skrzywdzić...
W mojej rodzinie jest kilkoro dzieci z takim wcześniejszym startem edukacyjnym i podczas gdy część z nich świetnie sobie radzi pośród starszych kolegów, to inni wspominają takie rzucenie na głęboką wodę jako koszmar... zwłaszcza w szkole podstawowej...
Może jakimś rozwiązaniem byłoby znalezienie odpowiedniej szkoły... nie mam pojęcia... ja się na tym absolutnie nie znam...
Mysle, ze bardzo wazne bedzie powiadomienie o zdolnosciach i umiejetnosciach dziecka przed zaczeciem edukacji, moze nawet wizyta u jakiegos psychologa szkolnego (nie wiem jak sie taki lekarz nazywa w PL?). W Niemczech dzieci, przed pojsciem do pierwszej klasy byly badane przez takiego specjaliste... i musze powiedziec, ze on wtedy zauwazyl u naszej corki pewna roznice, w porownaniu co do innych dzieci... nawet kazal nam isc z nia do lekarza na badania... ja bylam oburzona..- dzis widze o co mu chodzilo. To nie to, ze corka potrzebuje lekarza, tylko ona poprostu odstawala od pozostalych ale wcale nie w negatywny sposob. Byla inna niz przecietna.. i to zostalo jej do dzisiaj. Np. bez jakichkolwiek fachowych podstaw szyje sobie przerozne kostiumy, na wystepy w kregach Manga-fanow. Wszystkie, nawet najbardziej skomplikowane stroje potrafi stworzyc majac jako podstawe maly rysuneczek. Oprocz tego jest bardzo uzdolniona manualnie, jesli chodzi o rysowanie czy malowanie. To jest cala innosc mojego dziecka. Till, zycze powodzenia! A Nieletnim fajnego dziecinstwa! Niech sa dziecmi, tak dlugo jak tylko chca!!! bo ten czas sie nie wraca, a potem juz tylko zostaje bycie doroslym! Pozdrawiam!
Mam mieszane uczucia co do dziecięcych psychologów. Pamiętam okres kiedy obowiązkowo w 8 klasie szkoły podstawowej dzieci były badane przez stosownych specjalistów. Musze nadmienic,że byłam bardzo dobrą uczennicą, same 5 i 4, uzdolniona artystycznie itp.Opinia jaką wystawił mi psycholog wsbudziła w osłupienie nie tylko moich rodziców ale i moja wychowawczynię.A mnie doprowadziła do płaczu.Zgodnie z nią byłąm tak mało inteligentną osobą,że psycholog obawiał się czy dam sobie radę w zasadniczej szkole zawodowej.Dobrze,że zarówno moja wychowawczyni jak i rodzice, gdzies mieli zalecenia psychologa. Ukończyłam nie tylko liceum zdając mature na dośc wysokiej nocie ( jako jedyna w miałam 5 z polskiego) to ukończyłam również dośc wymagające studia z oceną 4 czyli tez nie taką znów niską.N taką ocenę niestyty złozyło sie parę pał, które wynikneły może nie z mojego nieucwa a raczej zawirowań życiowych jakie mnie dopadły.
Być może trafiłąm po prostu na dyletanta w tym temacie :)
teraz są chyba trochę inne badania psychologiczne. Przede wszystkim bardzo dużo biorą za dobrą monetę - żeby dziecko okazało się z problemami musi być naprawdę brzydko mówiąc głupie albo upośledzone umysłowo.
A kiedyś - moją siostrę też wysyłali do zawodówki (ciekawe dlaczego ja nie miałam takich testów robionych dwa lata wcześniej - wybierali dzieci? czy może ich nie było w moim roczniku). Fakt, że może i jakaś wybitna nie była, ale uczyła się dobrze. Wydaje mi się, że to jakoś zaważyło na jej wyborach potem - na studia nie poszła normalnie, dopiero potem robiła zaocznie - licencjat, magisterkę, podyplomówkę
tak, psychologia zmienia profil.Miałam przykład z moją córką w żłobku.Pani lekarka skierowała ją do psychologia z rozpoznaniem niedorozwój umysłowy.Szok dla mnie, której córka rozwijała sie w tempie szybkim,wyczyny latorosli Till mnie nie dziwią. Poszliśmy do Pani psycholog zajmującej się właśnie dziecmi z wadami rozwoju.Pani chwyciła się za głowę, co to za konował napisał.Dziecko inteligentne ponad wiek i stąd pediatra po prostu nie nadążała za dzieckiem.
Łatwo można skrzuywdzić i oprzeć sie na włąsnie takich opiniach. Ja ciesze się,że moi rodzice uznali moja inteligencję i nie zmienili moich planów.A moja córka jest osobą bardzo wrazliwą,troszke zaczyna wyrastać, ale jeszcze duzo ma z dziecka :)
Till mysle, ze znajdziesz odpowiednia szkole, albo jakis program dla Nieletniej.... Powiem Ci, ze ja nauczylam sie czytac majac 4 lata (starszy brat poszedl do szkoly i stracilam kumpla do zabaw, wiec razem z nim odrabialam lekcje) malo tego rodzice szybko "odkryli" ze nie robi mi zadnej roznicy czytanie normalne i "do gory nogami", bo czesto czytalismy oboje z jednej ksiazki i ja wlasnie mialam do niej dostep "do gory nogami". Oczywiscie, ze jak poszlam do szkoly to byl problem, bo sie nudzilam, ale w tamtych czasach (zamierzchlych :))) to ja bylam ewenementem - teraz mysle takich dzieci jest wiecej.... Pamietam, ze byla propozycja ze strony mojej nauczycielki, zeby przeniesc mnie do 2 klasy, ale to musialo byc zatwierdzone przez jakis tam (nie pamietam) wydzial edukacji czy cos podobnego i caly proces trwal tak dlugo, ze nie bylo juz sensu.... Mysle, ze mozesz sie wczesniej zainteresowac jakie sa mozliwosci i wtedy nie bedziesz miala duzego problemu.
Czytalam wszystko co wpadlo mi w rece jesli nie rozumialam to przestawalam czytac :)), ale pamietam, ze moim "ulubionym" pismem byla "Przyjaciolka", ktora z uporem maniaka przynosilam do szkoly i czytalam pod lawka .... Na pewno moi rodzice nie przykladali tak wielkiej wagi do tego jak Ty, bo to "inne" czasy byly, a wyroslam na to na co wyroslam .....:))) Mysle ze Cie nie wystraszylam :))))
mój mąż jest z dzieci, które poszły rok wcześniej do szkoły. W swoim przedszkolnym, bardzo krótkim (nie chciał chodzić do przedszkola), życiu czytał dzieciom pancernych przy leżakowaniu (więc pewnie też jako pięciolatek płynnie czytał ).
Jak mu powiedziałam o Nieletniej - stwierdził, że mądrości i inteligencji dziecku raczej nie przybędzie, gdy pójdzie wcześniej do ławki, w szkole ma marne szanse nauczyć się więcej ponad zalecony program, jedyne co - to tą wiedzę posiądzie prędzej, a posyłając ją wcześniej do szkoły uczyni się ją o rok wcześniej dorosłą. Straci dzieciństwo. Mówi, że lepiej niech korzysta z zajęć dodatkowych, nauki języków, wyjazdów zagranicznych - bo to stwarza perspektywy i możliwość rozwoju
Ekko, ja nie poszlam rok wczesniej do szkoly, tylko w ciagu pierwszego miesiaca nauczycielka "przylapala" mnie na czytaniu gazety pod lawka i wlasnie powiedziala rodzicom, zeby wystapili z prosba do jakiegos tam urzedu edukacji o przeniesienie mnie do drugiej klasy, czyli "przeskok" od razu do drugiej bez chodzenia do pierwszej, ale na decyzje urzedu czekalo sie tak dlugo, ze juz nie bylo sensu. Tak naprawde to nudzilam sie przez pierwsze 2 lata, ale jakos to przezylam :)))
Tez nie odbieralabym dziecku dziecinstwa, bo szkoda te lata juz nigdy nie wracaja ...... W Stanach dzieci chodza do szkoly wczesniej ale tez nie sa przez to madrzejsze :)))
Miałam podobną sytuację, jak Maryla. Zaproponowano moim rodzicom przeniesienie mnie z 1 do 3 klasy. Mama się nie zgodziła i cieszę się z tego.
To, że Nieletnia czyta - to dobrze i źle. Dobrze, bo nie będzie miała z tym problemu w szkole i odpadnie jej przyswajanie tej umiejętności. Źle, bo różne są lektury do czytania i tu tkwi niebezpieczeństwo, i tu Mamy rola. Generalnie jednak to, że Młoda czyta w takim wieku nie stwarza jeszcze jakichś większych problemów. Gorzej przecież byłoby, gdyby w wieku lat 10 nie potrafiła czytać.
Mam uczniów, którzy przychodzą do gimnazjum i nie umieją czytać płynnie, albo czytają źle i jeszcze zupełnie nie rozumieją, o czym jest tekst.
Dlatego - jeszcze raz pogratulować i życzyć dalszych sukcesów. I nie przesadzać z dodatkowymi zajęciami dla rozwoju Nieletniej - czasem to może przynieść zły skutek. Takie moje zdanie...
Całusy dla Nieletniej, która dodatkowo jest niezłą kopalnią fajnych tekstów.
Dzieci to sa jednak pomyslowe.Jednym pytaniem potrafia wprowadzic w zaklopotanie doroslych.Gratuluje elokwecii coreczki
no to ja juz chcem poznac te mala :) temacik ruszony -- tylko czekam na pozwolenie kupna biletow :) pozdr.........
Masz wspaniałą córeczkę, napewno jesteś z niej bardzo dumna! Mój czteroletni syn jest również autorem wielu ciekawych i nie zawsze wygodnych pytań, ostatnio rozbawiła mnie taka oto sytuacja: Michałek bacznie obserwował brzuszek mojej bratowej, który powiększał się coraz bardziej wraz z dzidzusiem, głaskał go i wiedział co niedługo nastąpi, nie był zbytnio ciekawy jak to się stało, co nie ukrywam wywoływoło u mnie uczucie ulgi - ograniczył się tylko do pytań co tam w środku jest. Kiedyś przy zapinaniu spodni poprosił mnie abym mu pomogła, bo nie moze ich zapiąć, ja mu na to, że pewnie ma za duży brzuszek a on stwierdził: tak, napewno niedługo urodzi mu sie dzidziuś...Wtedy dopiero zaczęło się całe tlumaczenj co i jak :-))))