Nie moge sobie przypomieć swojej ale jak już to zrobie to napisze
hehe nie dziwie sie a fajny tzn przystojny chociaz byl??
W sumie to nie moja gafa tylko mojego szefa, ale smiac sie trzeba bo to zdrowie.
Kiedy pracowalam jeszcze w Polsce w firmie produkcyjnej zaczynalo nam brakowac pewnego materialu do produkcji, ktory byl sprowadzany z Hiszpani. Zeby utrzymac ciaglosc produkcji trzebabylo zorganizowac transport specjalny. Wiec moj kolega, ktory byl za to odpowiedzialny, zorganizowal taki transport, po czym poinformowal naszego pryncypala, ze w nocy przyjedzie kierowca o nazwisku Ordas autem o numerach rej.... i przywiezie pilny towar.
Nastepnego dnia rano wpada szef do pracy i pyta naszego kolege:
Panie Wojtku byl juz dzisaj Orgazm? ![]()
Szefowi naszemu troche sie pomylilo.... a cale biuro pekalo ze smiechu. Do dnia dzisiejszego jeszcze to wspominaja.....
Gigi oplułam klawiaturę to jest bardzo dobre.
A ja nie mialam gafy w pracy tylko w domu
nalozylam farbe na wlosy mahoń , masuje , masuje glowę i właśnie przyszedł listonosz , włosy zawinełam w recznik , i otwieram dzwi , a listonosz w szoku i pyta sie czy nie trzeba gdzies dzwonic , bo jak sie okazało farba rozpłyneła sie mi po buzi , i wygladala jak krew
Pracujac jeszcze w Polsce w pewnym motelu mialam zdarzenie, ktorego nie zapomne. Przyszedl Pan z Pania zamowil jedzonko i poszedl usiasc w ogrodku. Za jakis czas kolezanka mnie poinformowala, ze Pan z Pania skonsumowali juz jedzonko...i ze ich nie ma. Zapytala mnie tez czy uregulowali naleznosc. Ja niewiele sie zastanawiajac opowiedzialam zgodnie z tym co moja pamiec podpowiedziala, ze nie zaplacili. Przypomnialam sobie rozmowe z Panem, ktory mowil ze przyjechal nad jezioro w odwiedziny do kolegow ratownikow. No wiec ruszylam w pogon, zdarlam z siebie fartuszek i w upalny dzien bieglam plaza w czarnej spodnicy i bialej bluzce wsrod rozneglizowanych plazowiczow. Dopadlam pierwsza budke ratownicza, w ktorej zajdowali sie mlodzi, muskularni opaleni chlopcy. Z lekkim zdziwieniem na mnie patrzyli kiedy opoiadalam o "kliencie na gape" jednak jak na ezczyzn przystalo chlopcy sie zdenerwowali i postanowili pomoc nieznajomej. dalej bieglismy razem. Czterech polnagich, polbogow no i ja w stroju nieplazowym. Dopadlismy do przystani ratownikow, na wodzie lekko kolysla sie lodka, w lodce lekko kolysal sie moj "klient", ktory prawie sila zostal wyciagniety z miejsca odpoczynku. Odpuscilam sobie grzecznosciowe formy i mowiac juz na Ty powiedzialam Panu co mysle.Ratownicy dodali mi wiarygodnosci :). Pan tylko raz probowal cos powiedziec ja jednak nakazalam mu cisze i natychmiastowe uregulowanie naleznosci. Uregulowal... nadwyzka nawet. Dumnie wracalam juz spacerem i bez ochrony, dumnie wkroczylam do motelowej restauracji, dumnie rowniez wlozylam pieniadze do kasy. Cala moja duma opadla gdy po kilku godzinach ow klient wszedl do restauracji, razem z jego wejsciem w mojej glowie powstal obraz jak przed wydaniem posilku przyjmowalam oplate od niego, w dodatku z napiwkiem. Pan klient poprosil o rozmowe ze mna i grzecznie oswiadczyl, ze chyba jestem mu cos dluzna. No bylam, naleznosc oddalam, splakalam sie i wogole zyc sie odechcialo.
Nastepnego dnia Pan przyszedl sam do restauracji i poprosil o swoja ulubiona kelnerke, zapytal po posilku czy znow zamierzam go gonic bo tym razem to sie lepiej ukryje.
No i fajnie miec SWOJEGO klienta :)))) Ale przeżyć nie zazdroszczę, szczególnie nastepnego dnia ;))))
no to ja niewiem czy sie nadajesz na kelnerke:) :P
Kiedys Prof.Miodek opowiadal jak grupa cudzoziemcow, po ukonczeniu letniego kursu jezyka polskiego we Wroclawiu, na pozegnalnym wieczorku, wreczyla swojej nauczycielce duza wiazanke na swierku, z fioletowymi kwiatami na szarfa z napisem "Ostatnie pozegnanie". I nie mogli zrozumiec dlaczego pani zbladla!
Kiedys do hotelu, w ktorym pracowalam, /w Czechach/, przyjechala wycieczka mysliwych z Austrii. /bylo to w czasach glebokiego socjalizmu/. Wsrod nich wyroznial sie wysoki pan, w mysliwskim zielonym plaszczu ale "ozdobionym" dlugim, czerwonym szalikiem. Zaczelismy wymieniac miedzy soba uwagi na temat tego szaliczka, m.in.padlo zdanie, ze fajnie by dyndal na drzewie gdyby go powiesili. Pan sie odwrocil i powiedzial /bez obcego akcentu/, ze cierpi na morska chorobe wiec niech mu wymyslimy nowy rodzaj tortury. Okazalo sie, ze to pan Hrabia XYZ, urodzony i wychowany w Czechach. Terazniejszy Minister Spraw Zagranicznych Republiki Czeskiej.
ten przypadek dotyczył mojej koleżanki z pracy. Bolały ją oczy, a mamy w pracy takiego Pana, który nosi przy sobie różne lekarstwa, więc ona zapytała czy nie ma takich kropelek " sztuczna łza" . on wyciągnął i kazał jej sobie zakropić po jednej kropli. Koleżanka wzięła i zakropiła sobie do jednego oka, tego które bardziej bolało żeby sprawdzić czy pomoże.......... i pomogło, stwierziła że jest lepiej, ale jak chciała zacząć dalej pracować okazało się że nic nie może przeczytać. Jak spojrzała na nas to wszyscy wybuchli śmiechem - jedną źrenicę miała małą a drugą bardzo powiększoną, wyglądała jakby miała oczy różnego koloru i oczywiście jeszcze jakieś 4 godziny nie mogła pracować. Już więcej nie prosiła tego pana o nic.
i jeszcze jedno zdarzenie.
nasza sprzątaczka pomagała nam robić porządki na regałach , w pewnym momencie pobiegła po papierowe ręczniki do toalety, oczywiście nie zapukala i wpadla, a tam facet stoi i sika a ona mówi do niego : "sikaj pan sikaj ja se tylko papier wezme" i wziela papier i wyszla. ale smiechu bylo co niemiara
Może nie była to gafa lecz raczej wypadek, ale dla obserwującego z boku, mogło to wyglądac dośc komicznie. A było to ok. 30 lat temu (początek mojej pracy). Pracowałam w dośc dużej firmie, gdzie był biurowiec dla dyrekcji i wyższych urzędników , postawiony przed bramą zakładu a reszta pracowników biurowych była porozsadzana w różnych miejscach firmy za bramą. Wysłano mnie po coś do biurowca. Jak tylko przekroczyłam bramę zakładu, zobaczyłam stojących wszystkich członków dyrekcji, na szczycie schodów (dośc stromych i wysokich) prowadzących do biurowca. Dalej szłam już mocno stremowana, gdyż po raz pierwszy widziałam wszystkich, całą elitę. Oczywiście starałam się wejśc elegancko po schodach, trzymając głowę wysoko i patrząc na całe towarzystwo. Gdy mi zostało już tylko 4 stopnie do końca, nagle brzeg stopnia ułamał się a ja wyrżnęłam jak długo waląc nosem w buty naczelnego. Co prawda wszyscy rzucili się mnie pozbierac do kupy ale z boku usłyszałam komentarz "Tak to jeszcze żadna nie witała wodza".
Kolejną schodową wpadkę miałam w dośc krótkim czasie po tej pierwszej. Dla odmiany były to schody wewnętrzne. Zbiegałam z II piętra na I, gdzie na wprost zejścia ze schodów mieścił się gabinet naczelnego. W połowie drogi ułamał mi się obcas (wtedy jeszcze nosiłam bardzo wysokie szpilki) i zleciałam na łeb z reszty schodów. Zatrzymałam się na drzwiach gabinetu, które w tym samym momencie się otworzyły i stanął w nich naczelny. Pomagając mi się podnieśc, żartobliwie skomentował "pani wyraźnie na mnie leci". Po tych wpadkach-wypadkach, zapamiętał mnie i właśnie dzięki niemu osiągnęłam w swojej pracy bardzo dużo. Nauczył mnie wielu rzeczy. A zaczął od lekcji: Jak chcesz coś dostac to proś o dwa razy więcej a wtedy dostaniesz to ci ci się należy. Tę lekcje odrobiłam tego samego dnia. Wystawiałam wniosek dla siebie, na dodatkową premię za prace specjalne, oczywiście w kwocie dwa razy wyższej. Naczelny z uśmiechem, podpisał mi całą wnioskowaną kwotę i zapytał "a wiesz za co? Za to że tak szybko się uczysz, bo ja wiem że należy się połowa tej kwoty. Gdybyś wystawiła tyle ile ci sie nalezy, to bym uciął jak wszystkim" . No i za taką samą pracę jaką też inni wykonywali, dostałam ponad dwa razy tyle co oni. A tę zasadę stosuję do dzisiejszego dnia i naprawdę się sprawdza.
Trzeba przyznać, że bardzo efektownie zwróciłaś na siebie uwage szefostwa :D
Szefem ośrodka w którym pracowałam był przystojny,szczupły mężczyzna,niestety troszke już wyłysiały.Dla niego była to okrutna przypadłość,którą zakrywał sobie pożyczką.Pracowaliśmy wszyscy bardzo ciężko,otwarcie ośrodka tuż,tuż...szef mało spał i niestety zemdlał z przemęczenia.Widok smutny ale i śmieszny zarazem,pożyczka odwinęła sie i opadła na bark.Pielęgniarka ułożyła omdlałego wygodnie i kilka razy próbowała pożyczke położyć na jej właściwe miejsce.W końcu zrezygnowała.Na drugi dzień szef wrócił do pracy wypoczęty i w krótkiej fryzurce.Wszyscy mieliśmy w tym dniu jakąś sprawę do niego.Muszę przyznać,że zyskał w naszych oczach,na pewno w oczach pań.
To oczywiście nie moja gafa,ale przekonałam się,że własnych staram sie nie pamiętać.
Moja gafa byla zaraz w pierwsze ŚW BOZENARODZENIE jak tylko wyszlam za mąż, otoż u mnie w domu byla taka tradycja ze bylo 13 dań i każdego chociaz troszeczke trzeba bylo spróbować. U TESCIOW bylo inaczej , ugotowany bigos z kapusty byl, i tesciowa kazdemu nalożyła w oddzielny talerz,a ja myslac ze to kazde inne danie ,wzielam mniejszy talarzyk i zaczęlam brac z kazdego talerza po łyzcze tej kapusty. NIEMOGLAM sie domyslec dlaczego mój TESCIO zrobil takie oczy co ja robie,dopiero Teściowa mi powiedziala ze to taka sama kapusta tylko nalozona kazdemu w oddzielny talerz,ALE JAK MI BYLO GLUPIO WTEDY i zaczelam sie tlumaczyc ze u mnie probowalo sie wszystkiego po troszke .Teraz wspominamy to ze smiechem.
Pracuje w aptece i miewam mnóstwo śmiesznych sytuacji, jednak najbardziej utkwiła mi w pamięci scena, kiedy babcia kupowała leki dla męża (jak sadzę) na prostatę. Lamentowała przy tym że strasznie drogo. Starszy, wysoki pan stojący za nią w końcu nie wytrzymał i powiedział, cytuję:" Trza było za młodu lepiej grzać pierzynę, a teraz trza płacić". Babcia się oburzyła, a ja omal nie udusiłam się ze śmiechu. Nie było mowy żebym sprzedała cokolwiek, musiała zastapić mnie koleżanka, która też nie mogła się opanować :-). Do dziś opowiadam tę historię na imprezkach.
Mialam ich dużo ale w tej chwili przypomniała mi się śmieszna moja wpadka ,która wydarzyła się już dość dawno.
Mąż wykonując do mnie telefon do pracy miał zwyczaj zaczynać od słow "To ja...."Ponieważ pracował na zmiany to często przekazywałam mu co ,ma porobić w domu itp.
I tak ktoregoś dnia usłyszałam w słuchawce "To ja ..." i nie dałam mu dalej nic powiedzieć tylko od razu ja na to-zrób zakupy,posprzataj, umyj naczynia , obierz ziemniaki i.....więcej nic nie moglam powiedzieć bo w mojej krótkiej przerwie usłyszałam "To ja pani Halinko ,pani Dyrektor"......
Trochę gafa, a trochę nie:
Moje biurko zawalone papierami, ja wyszłam z pokoju. Przyszedł szef i zaczął coś mówić. Nagle od strony mojego biurka rozległo się... muczenie krowy. Raz, drugi... Szef nabrał głęboko powietrza, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Nawet sobie nie dał wytłumaczyć, że do mnie sms przyszedł... Gdy wróciłam, moi koledzy prawie leżeli ze śmiechu.
Moja pierwsza praca to bylo w kopalni odkrywkowej kamienia budowlanego, mialam wtedy 19 lat a zachowywlam sie pewnie jak 7-latka. Wpadek, roznych bylo .... oj bylo, ale moze opowiem Wam jedna. Poszlysmy z kolezanka na wyrobisko do jej brata, ktory tam pracowal jako operator koparki, ale jakos nie bardzo nam sie chcialo wracac do biurowca pieszo, bo i bylo kawalek do przejscia - a tu takie dwie laski w przyciasnych szpilkach..... Ale akurat inny operator tym razem ladowarki zjezdzal ze zmiany, wiec z glupia frant poprosilam zeby nas podwiozl, ale jak ??? przeciez w kabinie jest tylko miejsce dla operatora ???? A w lyzce ladowarki !!! - ja na to.
No i tak po niewielkim namysle wyladowalysmy obie w tej lyzce, na stojaco trzymajac sie brzegow i jedziemy ..... widowisko nie z tej ziemi, ale jak juz wjechalismy na plac tuz przed biurowcem, to Zbyszek (tak mial na imie ten operator) zazartowal, ze okno naszego pokoju jest otwarte to moze nas "wyladowac" przez okno prosto do pokoju (pierwsze pietro)...... alez oczywiscie (!!!!) przyjelysmy taka propozycje z radoscia. Po czym Zbyszek podniosl lyche do wysokosci okna i ja pierwsza wlaze do pokoju ......prosto na naszego kierownika oddzialu i kierownika dzialu BHP, ktorzy wlasnie w czasie naszej nieobecnosci wykorzystali sobie nasz pokoj na drobna narade..... BHP-owcowi oczy wyskoczyly z orbity na moj widok (!!!) a moj kierownik oddzialu powiedzial:
--- Staszku, umowmy sie, ze nic nie widziales .....
Tylko moja kolezanka, widzac co sie dzieje, przykucnela w tej lyzce i sie wogole nie pokazala, po 3 minutach wchodzac do pokoju normalnie przez drzwi .....
Po wyjezdzie BHPowca moj szef oczywiscie poprosil mnie "na dywanik" ale pamietam, ze trudno bylo mu utrzymac srogi wyraz twarzy i wkoncu machnal reka, tylko zapowiadajac, ze "juz nigdy wiecej takie pomysly nie powinny mi przychodzic do glowy" ..... nie na dlugo to pomoglo, ale zawsze :)))
Marylko,wkońcu "gęba" mi sie roześmiała po ostatnich wydarzeniach...dzięki
Iwonko, a ja jestem cala szczesliwa, ze jestes i wierze, ze z mezem jest wszystko na jak najlepszej drodze, przesylam gorace pozdrowienia :)))