Rano, poranny spacer z psami. Ledwo weszłam do parku, a tu pani na oko 45lat (czyli moja rówieśniczka) zaczęła na mnie krzyczeć : Czy mnie nie obowiązuje sprzatanie po psach?! Pies się zes... itp. Starałam się spokojnie wytłumaczyć, że po psach sprzątam, że jak wchodza na trawę to najpierw robią siusiu, a to suki i pewnie żle widziała, ale to wszystko było na nic. Darla się tak, że trudno było jej wyraznie mówić...Generalnie była zła na cały świat, a ja jej się napatoczyłam...Mnie przykro, bo nie zawiniłam, a stałam się obiektem ataku bezprzykładnej złości. I co w takich przypadkach robić? Ignorować? Tumaczyć? W tym przypadku ta kobieta jeszcze bardziej się nakręcała...
Jak sie nakręca - to ignorować i najlepiej odejść, zadne tłumaczenia wtedy nie trafiają... Rozmawiac i tłumaczyc można osobie, która zgłasza jakies zastrzeżenia, ale normalnym tonem (głosem) i gdy widac, że oczekuje odpowiedzi, a nie chce sobie tylko "puścic parę z gwizdka".
Cuma, ja w takich przypadkach przypominam sobie takie porzekadło: Denerwować sie - to mścic się na własnym zdrowiu, za głupotę innych ;)
Na pocieszenie mogę tylko napisać, że jutro już Ci miną te przykre odczucia, ale niestety na takich ludzi możemy natrafić wszędzie. Ja ostatnio zostałam ostro "zjechana" przez kobietę za kierownicą, któa prawie na mnie wiechała, gdy przechodziłam przez przejście dla pieszych na zielonym świetle. Pomyśl sobie proszę, że ta pani tak naprawdę nie jest szczęśliwą osobą i ten jej wybuch emocji jest tylko potwierdzeniem tego. Oczywiście to jej nie tłumaczy, ale może łatwiej Ci będzie wybaczyć jej to agresywne zachowanie. Usmiechnij się do siebie i przymknij na to oko. Stało się i nic już tego nie cofnie. Nie warto rozmyslać, bo czas szybko umyka i szkoda go na przykre analizy. Życzę Ci z całego serca miłego dnia i żebyć prędko spotkała na swojej drodze kogoś, kto Ci wynagrodzi to przykre doświadczenie swoją serdecznością.
Ps. Wczoraj wracałam do domu zmęczona i chyba z taką trochę "kwaśną" miną. Nagle, niespodziewanie uśmiechnęła się do mnie ekspedientka. To mnie jakoś "otrząsnęło" z ponurej miny. Taki ułamek sekundy a jaki ważny. Kiedy wsiadałam do autobusu, mimo ciężkich siatek poczułam się znacznie "lżej"
ja w takich przypadkach stosuje metode .....: ma pani racje ja tez tak myslalam , czulam sie podobnie , ale poznalam ta sprawe z drugiej strony i teraz wiem ze.....a ponad wszystko mowie przepraszam i zycze milego dnia i oddalam sie z usmiechem na ustach, po takich akcjach ludzie robia glupia mine a ja sie zle nie czuje!
A może ona przygotowywała sie do jutrzejszego Dnia Życzliwości i postanowiła wylać z siebie całą frustrację, żeby jutro olsnic wszystkich swoją życzliwością ;)))
A moze to zwykly atak menopauzy :))) sama widze, ze nieraz jestem wsciekla, ale jeszcze na tyle panuje, ze zamiast wrzeszczec na caly swiat (a czesto sie nalezy) to sie usmiecham.... bo wiem, ze mnie to przejdzie, ale wspomnienie zostanie .... W ubieglym tygodniu po calym dniu pracy wsiadamy do zatloczonego pociagu i widze, ze teoretycznie jest wolne miejsce..... teroretycznie, bo w praktyce siedzi tam mlody mezczyzna w takim rozkroku, ze zajmuje 3 miejsca siedzace, wiec zamiast krzyczec usmiechnelam sie do niego zniewalajaco i przesunal jedno kolano ;) A tak nawiasem mowiac, to czy w Polsce tez mezczyzni tak siedza, zawsze zastanawia mnie dlaczego, czyzby w ten niby milczacy sposob chcieli przekazac swiatu, ze nadmierna wielkosc klejnotow nie miesci sie im pomiedzy nogami ????
Dziwne, ze najbardziej otyla kobieta nie zajmuje tyle miejsca co wychudzony wyrostek ;)))
U nas niestety też się tacy "przewoźnicy klejnotów" zdarzają ;))))
a może ona tak jak ja ostatnio weszła w takie psie g.....?i też klęłam /tak ogólnie/w żywy kamień a mąż nie chciał mnie do auta wpuścić dopóki butów nie wyczyszczę???większość właścicielie piesków niestety szybko oddala się z "miejsca zbrodni"...
Cuma pisze ze sprzata po swoim psie, ale wlasnie te psie niespodzianki draznily mnie w polsce, tu naprawde zadko sie zdaza ze cos lezy sobie na chodniku.W parku jest wyznaczony zakatek dla psiakow, tam moga sie wyszalec do woli i zalatwic swoje potrzeby( oczywiscie wlasciciele musza sprzatnac). Mimo to ze jest ten zakatek, duzo naszych rodakow nie chodzi tam tylko puszcza psiaki wolno, i niestety nie zawsze sprzatnie po nich.
Mimo wszystko zycze Ci milego dnia, z pewnoscia zly humor minie po przeczytaniu tych wszystkich rad ktore dziewczyny tu pozostawialy.Uprzejmoscia mozna wiele zdzialac. Sama tez mialam kilka takich sytuacji, gdy uczylam sie jezdzic zajechlam pewnemy panu droge, a tu nie wiedziec czemu ludzie strasznie sie spiesza.Pan otworzyl okno i strasznie na mnie krzyczal, widzialam jak maz sie "zagotowal" i juz chcial cos mu powiedziec, a ja z usmiechem go przeprosilam i zyczylam milego dnia. W tym momencie z groznego lwa zmienil sie w milego kotka, powiedzial ze tak naprawde to nic sie takiego nie stalo i tez zyczyl nam milego dnia. To dziala:-)
Ja bym pokazał język i spokojnie sobie odszedł.....autentycznie, to naprawdę działa ![]()
Bahus
Oj Bahusie Ty mnie zawsze rozbawisz do łez!!!!!!! - dziesiaj pierwszy raz sie uśmiechnęłam ( mam trudny dzień).Pomysł z językiem jest świetny, wypróbuje, pozdrawiam
aj Bahus Bahus Ty to jestes gosc, az lzy mi polecialy ze smiechu, ja tez tak robilam, ale jak bylam mlodsza :
. Nie wiem dlaczego ale zawsze chce pisac Buhas???W ostatniej chwili zawsze sie poprawie :-)
Wszystkim dziekuję za miłe słowa, a szczególnie Ave i Smakosi. Tak już jest, że najbardziej nam przykro jak zostajemy oskarzeni o coś niesłusznie i nie ma nawet jak się bronić...Na szczęście wiekszość ludzi reaguje na zwierzęta sympatycznie. Co do sprzątania po psach: nie ma co ukrywac, miłe to to nie jest. Ale jasne jest dla mnie, że widok psich kupek dla wszystkich, (dla mnie też) jest okropny, więc sprzątam , z resztą pod wpływem zaobserwowania tego u innych miłych właścicieli z mojego parku, których cenię i lubię. Co raz więcej ludzi to robi! Myślę, że nie nakazy, zakazy tylko dobry przykład działa najbardziej.
Trzymaj się Cumo, ja też mam psy i często mam takie sytuacje, tylko do mnie nikt nie podchodzi bo pies jest ogromny i sie go boją, krzyczą z odległości, pozdrawiam
Może ja też powinnam sobie kupić jakiegos mastifa (córka znajomych mawiała na nie "mastafify")
wkn z labradorem parówką, zresztą przy okazji ciamajdą, który śmierdzi niemożebnie, ale oby żył wiecznie :)
Wkn zapewniam Ciebie , że nie bedziesz żałować jak kupisz mastiffa a zwłaszcza angielskiego, są wyjątkowe - wielkie, lubią towarzystwo innych psów, wpuszczą do domu obcych ale nie wypuszczą, lubią kanapy, oj... duuuuużo bym musiała jeszcze wyliczać a najważniejsze że nie musisz zamykać domu przed intruzami, zapewniam że jak wejdą to mogą wyjść w kawałkach hehe
Użytkownik dankarz napisał w wiadomości:
> Wkn zapewniam Ciebie , że nie bedziesz żałować jak kupisz mastiffa
Ojejej, tylko gdzie ja bym biedaka upchnęła, mamy mieszkanie, w którym potykamy się o naszego niedopieszczocha marki czarny labrador. Co by było w przypadku mastiffa... boję się pomyśleć :)
Strasznie mi przykro, ze tak zaczal sie twoj dzisiejszy dzien.. mam nadzieje, ze konczy sie milo?
Dwa tygodnie temu przezylam podobna, choc zupelnie inna sytuacje.
Podjechalismy z mezem do Banku. Stanelismy na normalnym parkingu, w dozwolonym miejscu.
Gdy chcielismy odjezdzac, zablokowal nas jeden kierowca. Poprosilismy, czy nie moglby troche odjechac abysmy mogli opuscic
nasz parking.. w tym momencie z jego samochodu ktos wysiadal. Nie widzielismy, kto?
Facet zaczal na nas wrzeszczec (naprawde wrzeszczec!) ze jego ojciec, bez nogi wysiada.. a my chcemy odjechac!! jak mozemy!!
Ani nie widzialam, ze wysiada ktos starszy...ani on nie pomogl swojemu ojcu... ale darl sie na mnie jak chory, dlaczego moj maz juz
zapuscil silnik samochodu???? probowalam opanowanym glosem, zwrocic mu uwage, ze nie jestem glucha ani tez jasnowidzaca, ze nie wiem
kogo on wiozl... mimo to mam prawo, stojac prawidlowo, opuscic moje miejsce parkowania a on moglby zalaczyc swiatla ostrzegawcze...
Facet mial stresa, ale ojcu, bez nogi - nie wysiadl i nie pomogl.. ten starszy pan musial czuc sie na pewno nieswojo slyszac jaka
arie wrzasku prezentuje jego syn.
Co do pieskow, ktore kocham... raz w sklepie na pietrze podziemnym nadepnelam na cos, co wydawalo sie byc miekkie jak trawa...
Trawa to nie byla a buty wyrzucilam... Nie moge zrozumiec, jak mozna przyprowadzic psiaka do sklepu a potem nie zwracac uwagi
na to co sie z nim dzieje :)
uszy do gory cumo, jutro bedzie lepiej!