Jak wiecie planowlam wyjechac w gory na Swieta. Wczoraj dowiedzielismy sie, ze nie mozemy pojechac i malo tego, bedziemy goscic na Swieta cala rodzine 4 osobowa. A doszlo do tego w ten sposob. Jak wiecie moj maz ma corke Alysse, ktorej narzeczony jest Czechem (Tom). Tom i Jego rodzice mieszkaja tutaj, ale brat Toma wrocil do Czeskiej Republiki ze wzgledu na olbrzymie koszty leczenia (rak), mlody czlowiek z checia do zycia i niespelna 3 letnia coreczka. Tom, Alyssa i Rodzice Toma spedzali w CR tak duzo czasu na ile mogli sobie pozwolic. Wlasnie mieli znow tam jechac na wspolne Swieta w niedziele przed Wigillia, Rodzice Toma juz tam sa od tygodnia.
Wczoraj w nocy Honza zmarl, jeszcze nie wiemy kiedy bedzie pogrzeb, ale wiemy, ze nie bedzie juz tych "ostatnich" Swiat z chorym Synem i Bratem....Nie ma tez potrzeby siedziec samotnie w Pradze, wiec po pogrzebie wroca do Stanow.
Wczoraj rozmawialam z Tomem i powiedzialm, ze cala rodzina maja przyjechac do nas na Wigillie i Boze Narodzenie.
Nic nie przygotowywalam, bo sama mialam wyjechac, ale bedzie to co bedzie, napewno bedzie cos do jedzenia no i miejsce do spania tez sie jakos wykombinuje i beda Swieta.
Czy takie jak kazdy z nas, w wiekszy czy miejszy sposob zaplatany w te tragedie planowal ?
Zdecydowanie - nie. Ale przeciez beda.... i nikt zywy nie pozostanie samotny.
Pewnie niepotrzebnie zaprzatam Wam glowy ta historia.....mialam tego nawet nie pisac, ale pomyslalam sobie, ze przeciez my tutaj strzepimy jezyki, dostajemy reumatyzmu od klikania, rozdzielania wlosa na czworo nad kazdym slowem.
Z jaka intencja bylo napisane, a jak zostalo odczytane, i potem jeszcze wyjasnienia, tlumaczenia i tak bez konca..... czlowiek boi sie juz odzywac, bo nigdy nie wiadomo, czy dobierze odpowiednie slowa aby ubrac te swoja mysl.
A jak juz mysli, ze dobral i napisal, to sie okazuje, ze i tak zostal zle odczytany, odebrany, teraz musi znow zaczac szukac odpowiedniego slownictwa do obrony, tlumaczyc, ze to co mial na mysli, a co napisal to sie tylko wypaczylo ......itd.itp.
Czy warto? zadecydujcie sami?
Marylko, jestes wspaniala kobitka, roznie bywa w zyciu i trzeba go brac jak leci, milo z twojej strony
ze postanowilas jak postanowilas i wierz mi ze spedzisz czas wspaniale i Bog ci za to sie odplaci........no to bierz sie za pichcenie
bo czasu malo. Pozdrawiam Kaska.....no i Wesolych Swiat.
Daj znac co wykombinowalas do szamania.
doświąt jeszcze sporo czasu i w sklaepach wszystko jest tak ze dasz sobie rade i na pewno beda to udane świeta czego Ci zycze
Lucky przykro mi z powodu smierci Honza...ale bardzo Ci jestem wdzieczna, ze napisalas cala ta historie, przynajmniej nie bedzie sie czekac na przyszly rok az wkleisz zdjecia, ja tez niewiem jak zostane odebrana, ale to juz nie moj problem...Podziwiam Cie,ze w takiej sytuacji zachowalas zimna krew i zaprosilas ich na wspolna Wigilie, mimo,ze nic nie masz przygotowane. W zyciu bywa roznie raz jest dobrze a raz nie, jednak cos mi sie zdaje, ze to bedzie bardzo niezwykla Wigilia, bo napewno nie bedzie sie tu liczyc potraw, ale raczej beda dobre wspomnienia o osobie, ktorej juz nie ma...
Czy wart ...tak, warto pisać. Nie trzeba bólu aby była potrzeba podzielenia się z innymi, nawet jakimś niepowodzeniem, dramatem, tragedią nie tyle nas dotyczącymi ile, jednak, osób bardzo bliskich. Wszystko zależy od stosunków panujacych w Rodzinie ..."Rodzina ", nie zawsze znaczy to samo, Twoja znaczy RODZINA...i to jest ważne. Wyjechać i pozostawić RODZINĘ, samym sobie byłoby nie po RODZINNEMU.
Tak mnie się wydaje.
O współczuciu i ...nie piszę, to sie rozumie samo przez się.
Kazik -Janek
Marylko, coś czuję, że to będą wyjątkowe święta - święta, gzie ludzie ludzie są najważniejsi a nie to, co będzie stało na stole. Pewnie dzięki Twojej osobie i tej energii, którą posiadasz będzie im choć ciutkę lżej na sercu... Tego Wam życzę z głebi serca - Emila.
Wiecie, najdziwniejsze jest to, ze ja Honzy nigdy w zyciu nie mialam okazji widziec na oczy... znam natomiast Jego rodzicow i Brata. Tom i Alyssa sa juz ze soba 5 lat, czy kiedykolwiek zdecyduja sie na legalizacje tego zwiazku? Nikt nie wie, ale tez nikt nie pyta, bo to Ich sprawa. Wiec teoretycznie nie jestesmy rodzina, ale od lat spedzamy rozne okazje i swieta razem. Co prawda Oni najczesciej na Swieta wlasnie jechali do Pragi, zeby spedzic je z Honza, ale bywali u nas na rozne inne okazje.
Jakos ciagle mam w pamieci widok twarzy Charlotty (matka Honzy i Toma) kiedy ostatnio na moje pytanie o zdrowie Honzy odpowiedziala "znow spedzimy razem swieta, moze ...ostatnie" ale mimo to, byl w Jej glosie cien ndziei, ze tych swiat moze bedzie jeszcze troche wiecej. Przeciez od 2 lat bylo to zagrozenie, ze to moga byc "ostatnie"- swieta, urodziny, dzien Matki .... a jednak byly potem jeszcze nastepne.
Ja mysle, ze czlowiek bez wzgledu na chorobe i zagrozenie wbrew zdrowemu rozsadkowi nigdy nie jest gotowy na te ostatecznosc.
I zawsze jak ten moment przychodzi to jest w jakims sensie zaskoczeniem.... nie mowiac juz o bolu.
Wracajac do mojej decyzji, nie mysle, ze robie cos nadzwyczajnego, po prostu taka jest sytuacja i chyba kazdy zrobilby to samo.
Co do potraw swiatecznych, naprawde nie mysle o tym za wiele, pojade jutro do polskiej dzielnicy, kupie gotowe uszka, barszczyk - polprodukt, jakies mieso do upieczenia na obiad i jako wedline, sledzie na wigillie, kawalek ryby na rybke po grecku, moze lososia na kulebiak jako obiad wigillijny. Jakos to nie jest istotne, przeciez mozna kupic wszystko co sie tylko chce, musze przygotowac extra posciel na kanape w salonie, i materac dmuchany i pomyslec kto, gdzie bedzie spal, bo dwie sypialnie dla 3 par to troche za malo. Moj syn na szczesie mieszka blisko, wiec Charlie odwiezie go do domu na noc i przywiezie na Bozonarodzeniowe sniadanie. Ach o malo nie zapomnialam mam przeciez upieczony piernik tygodniowy Alidab, ktory mial byc na Nowy Rok, ale w tym ukladzie bedzie na swieta :))
Bedzie dobrze, bo przeciez z kazdej sytuacji jest jakies wyjscie, tylko jest mi smutno.....
Bo..... zadna Matka nie powinna przezywac smierci wlasnego dziecka ......
Użytkownik luckystar napisał w wiadomości:... zadna Matka nie
> powinna przezywac smierci wlasnego dziecka ......
Właśnie o tym samym ostatnio myślałam i ta refleksja nie opuszcza mnie od dwóch tygodni. Pewna bardzo schorowana kobieta (, którą poznałam w szpitalu) wybrała sobie mnie z "tłumu" i od jakiegoś czasu dzwoni do mnie aby się pożalić. Ostatnio pochowała swojego syna, który osierocił piątkę dzieci. Nie będę Wam opisywać, co czuję od tamtej chwili, kiedy do mnie zadzwoniła z tą tragiczną wiadomością, ale nieustająco myślę o tym, że Matka nie powinna przeżywać śmierci własnego dziecka. Bardzo mi smutno. Bardzo dużo się ostatnio dzieje...Mam okazję wiele rozmawiać z bezdomnymi i schorowanymi ludźmi, ale jeszcze nie jestem gotowa o tym pisać. Wiem jedno - trzeba się cieszyć każdym dniem, każdą chwilą i tym, że mamy siłę i możliwości by przygotować choćby skromną kolację wigilijną, że nie wiemy co to chłód, że...
Marylko, Ty Dobra Duszo, zawsze myslisz o innych, a dopiero na końcu o sobie, miałas wypocząć po wyczerpujacym okresie, a zajmujesz sie innymi... W niebie Ci to policzą po stronie + :)
Smutne sprawy są Twoim udziałem, ale może dzieki Tobie, Wigilia z rodziną Honzy, będzie dla nich trochę łatwiejsza do przeżycia. Dobrze jest czuć, że nie jest się samemu w trudnych chwilach... Nakarmcie ich ciepłem, napojcie życzliwością, podzielcie sie wspomnieniami... Spokojnych Świat...
Marylko myslę że te świeta będą wyjatkowe i pozostaną do końca w waszej pamieci , zrobilas coś pieknego :)chciałam napisac cos jeszcze ..ale odżyły we mnie wspomnienia, i jakos mi sie oczka spociły ..... powiem tylko że lepszy byłby swiat gdyby ludzie byli bardziej wrazliwi na cudze nieszczęscia ...
Marylko, w życiu trzeba umieć dzielić sprawy na ważne i ważniejsze i Ty to potrafisz. I chwała Ci za to...:)))
Bardzo dobrze, że napisałaś o tym, co się wydarzyło. To tragedia dla bliskich tym bardziej, że odszedł człowiek młody.
Dla rodziców, dla matki szczególnie śmierć własnego dziecka to przeżycie traumatyczne, ból bez znieczulenia, z czasem niemy ale ciągle ból...
Przed nami święta - czas wyjątkowej bliskości z rodziną, najbliższymi; czas, w którym trudno przeżyć krótką rozłąkę a co dopiero śmierć...
Marylko, najważniejsze, że zechciałaś zmienić swoje plany świąteczne ze względu na innych, po to by łatwiej im było przejść przez ten trudny czas. Pokazałaś cały sens tych świąt - że najważniejsi są ludzie (rodzina, bliscy) a cała ta przedświąteczna krzątanina to tylko dodatek.
Czy miałyby sens te rozmaite świąteczne smakołyki, którym poświęcamy tyle czasu gdyby nie radość z bycia razem przy świątecznym stole z tymi, z którymi dzielimy życie i z tymi, którzy nie zajmą już miejsca przy stole ale żyją w naszej pamięci ?
Mnie czeka Wigilia i Swieta przy szpitalnym lozku mojego syna/ o ile lekarze pozwola/. Wybuch prochu przy rozbrajaniu amunicji, poparzona twarz i rece, szybki transport do Pragi na specjalistyczna klinike. Lozko na jednostce intensywnej terapii. 15 minut przed koncem zmiany. A w planie mielismy popoludniowy wyjazd do Polski na swiateczne zakupy ! I takie moga byc swieta! Strasznie mi smutno.
Nawet nie wiem co Ci napisać...kilka lat temu równiez pedziłam święta w szpitalnym łożku, wiem jak to jest...strasznie pi przykro z powodu, tego wypadku, ale mam nadzieję, ze rokowania co do zdrowia syna są jak najlepsze czego Jemu i Tobiez całego serca życzę!!!! Może to nie będą Święta jakie sobie planowaliście, ale bedziecie razem, może czasem tylko myślami....trzymaj się, życzę dużo wiary i siły!!!!