Ogladałam wczoraj program z Nigellą Lawson, w którym mowiła, że uwielbia gotować dla siebie na co jej znajomi zawsze się smieją i mówią ,że szkoda czasu i lepiej zjeść coś na mieście. Ze mną jest tak samo jak z Nigellą. Kiedy wiem ,ze będę przez pare dni sama w domu to zaczynam od wyszukiwania jakiś nowych, przepisów, zaopatruję się w potrzebne produkty i kiedy tylko zamykają się drzwi za moim połówkiem rzucam się w wir gotowania, smażenia i pieczenia a później degustowania nowych potraw. Zdarza się ,że czasami tak próbuje potrawy w czasie gotowania ,że później już mało co zostaje do zjedzenia:) Moje koleżanki natomiast mówią ,że jak zostają same to mają urlop od gotowania. Jakieś kanapki, albo soś na mieście aby tylko nie być glodnym. I to ich ździwienie ,, jak ci sie chce tak tylko dla siebie gotowac, to zupelna strata czasu,, Napiszcie jak się odżywiacie i co gotujecie kiedy zdarzy sie ,że jesteście sami w domu?
Ze mną różnie bywa, czasami jak małza nie ma kilka dni to pierwszego dnia wysprzatam kuchnie ze az slni..no i zeby cieszyc oka takim stanem odzywiam sie jogurtami/salatkami :-)
a czasami urzadzam sobie uczte gotujac to co uwielbiam i czego mi brakuje zazwyczaj czyli zupa pomidorowa, nalesniki, makarony bez miesa! ale wtedy juz odpuszczams obei generalne porzadki.
A co sie tyczy eksperymentow to wole eksperymentowac na kims :-) moj maz na szczescie nie protestuje.
pozdrawiam
Zupełnie sama nieczęsto ostatnio zostaje w domu...najczęściej jest jeszcze syn,on jednak jada zupełnie coś innego niż ja...no więc,gdy jestem sama robie wtedy przegląd lodówki i zamrażarki...po prostu wyjadam resztki.
Sama w domu bywam sporadycznie. Raczej wtedy nie eksperymentuje, robie to co lubię, wykorzystując zawartość lodówki, a kuchnia nie jest wtedy moim ulubionym miejscem ;)))) Za jedzeniem "na mieście" nie przepadam. Nawet dla samej siebie gotuję gorące posiłki, życie "na kanapkach" byłoby troche jak za karę.
Nie lubie gotowac sama dla siebie, jesli juz sie zdarzy, ze jestem sama, wtedy zwykle robie wycieczki po knajpach, w ktorych nigdy nie bylam i wlasnie brak towarzystwa wynagradzam sobie obsuga ;))) I tu sie musze przyznac, ze bardzo lubie te moje samotne wypady w poszukiwaniu nowych smakow i nowych super restauracyjek i knajpek. Eksperymenty kulinarne uwielbiam, moj maz zreszta tez, na nasza pierwsza randke zazyczylam sobie obiad w tajskiej restauracji, musialam sprawdzic Jego reakcje na ostre zarelko...;) Zdal egzamin spiewajaco (pozniej dopiero sie przyznal, ze bylo to Jego pierwsze doswiadczenie z tajska kuchnia) i od tamtej pory eksperymentujemy bardzo czesto razem..... czasem zdarza sie wpadka i jedzonko nie nadaje sie do konsumpcji, ale to bardzo rzadko i mamy przy tym zawsze kupe radochy .... Gdyby nie mozliwosc eksperymentow to chyba nie gotowalabym wcale, bo to byloby za nudne.... uwielbiam robic jakies nowe, wczesniej nie sprawdzone dania wlasnie na przyjecia dla rodziny i przyjaciol, na tym wedlug mnie polega cala frajda kuchcikowania :)))
Absolutnie nie lubię gotować sama dla siebie,lubię jak wszyscy są w domu i razem pałaszujemy wszystkie przysmaki jakie zrobię.Uwielbiam gotować dla przyjaciół i znajomych wtedy jestem szczęśliwa że wszystkim smakuje.
mnie sie tez pare razy zdarzylo ,ze mimo iz skaldniki potrawy byly ok. to w polaczeniu wychodzilo cos zupelnie niezjadliwego:) Ale do odwaznych swiat należy i pomimo tych wpadek nadal staram sie robic coś nowego. Lubie przebywac w kuchni i lubie gotować. Chyba powinnam zmienic zawod i zostac kucharką :)
My eksperymentujemy bez przepisu, kierujac sie tylko zapamietanym smakiem potraw z restauracji i tak wlasnie na domysl powstaja czasem niejadalne dania ...... ale na szczescie zdarza sie to rzadko, wiekszosc takich eksperymentow nadaje sie do zjedzenia, jakkolwiek moze nie smakowalaby innym to my jestesmy zadowoleni :)) A czesto wychodza z tego calkiem interesujace dania, ktore na stale zostaja w jadlospisie ....
Lubię mogę wówczas eksperymentować na potęgę. Nie zawsze Rodzinka skorzsta na tym , bo to przeważnie na działce takie eksperymenty robię. Córy nazywają te dania ":...z g ...dynamit"(b. brzydko, ale adekwatnie do wyników jak mówią) ... i zjadają z lekką wanturka"...bo sobie to rarytasy, a nm odpady jakieś tutaj w domu gotujesz..."
Lubie robić właśnie "coś z niczego".
Nie lubię, albo raczej nie chce mi się. Jak już taki szczęśliwy dzień mnie dopadnie, to wolę wszystko byle nie gotować.
A tak w ogóle to dla mnie gotowane jedzenie mogłoby w ogóle nie istnieć, no może przesadziłam, ale przez miesiąc spokojnie może go nie być, natomiast nie może zabraknąć chleba.
Jeśli jestem sama /nie pamiętam już kiedy takie zdarzenie miało miejsce/ to wystarcza mi świeżutki chlebuś z kminkiem, posypany makiem, to tego serek biały i góra pomidorów.
Ogólnie moją pasją jest gotowanie a zwłaszcza pieczenie słodkości. Lubię gotować, mieszkam z chłopakiem i przeważnie to ja gram pierwsze skrzypce w kuchni. Ale 2 miesiace temu zostałam sama w domku na prawie 2 tygodnie,z powodu wyjazdu mojego kochanego w trasę. Szczerze powiem, że obiad zdarzyło mi się ugotować może 2 razy:)) ale to chyba z lenistwa...:) chyba prawdą jest, że dla samej siebie nie chce się gotować...-przynajmniej w moim przypadku!
Ja uwielbiam gotować. Dla mnie to niesamowity relaks, gdy mogę poszaleć w kuchni. Jak jestem sama (teraz pamiętam takie sytuacje jak przez mgłę i powinnam chyba napisać - jak bywałam), to wtedy dopiero można było poszaleć w kuchni i pyszniutkie dania sobie przygowować. Nauczył mnie tego mój tata, któremu włączał się kucharz stulecia, jak tylko mama znikała na jakiejś delegacji lub wypadzie typu sanatorium. Gotował mi różne różniste potrawy, których z kolei nauczył się od swojej mamy (była szefową kuchni w jednej z najlepszych opolskich restauracji). Jak tylko mama wracała z podróży, ojciec jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosił się na kanapę do pokoju . Tak więc "z mlekiem wyssałam" pichcenie dla siebie i bliskich. Uwielbiam też eksperymenty w kuchni (i bardzo się cieszę, że mój mąż też) i nawet jak bywam sama, też pozwalam sobie na malutkie szaleństwo. Prowadzę raczej chudą kuchnię, więc najczęściej szaleję w dziale sałatkowo - mięsnym. I jest pysznie