No to zaczynam tu cz.2 mojego dziennika, może będzie łatwiej sie otwierał :)
Jeśli znajdą się jeszcze wytrwali Czytacze, życzę miłej lekturki :))))
21.04.2008
W miniony weekend pojechaliśmy na działkę. Po drodze, w Strykowie, w delikatesach na rynku kupiłam chleb. Temu tematowi należy się parę słów.
Normalnie, to mojego Połówka nic by nie zmusiło do pojechania do drugiej miejscowości po jakieś jedzenie(jadąc na działkę nie przejeżdżamy przez Stryków, poza tym w tej naszej miejscowości są dwa sklepiki), ale jak powiedziałam, że może byśmy kupili chleb maślankowy (robiony na maślance) to mój Połówek nawet okiem nie mrugnął i skierował autko na inna trasę. Wszystko prze to, że ten chleb jest PRZEPYSZNY. W dodatku w sobotni ranek jest dostawa świeżego, jeszcze ciepłego. Ten zapach... niuchałam go przez cała drogę :)))) Najgorsze jest to, że ja nie mogę jeść białego pieczywa , buuuuuu. Oczywiście , jak łatwo przewidzieć i tak żarłam ten chleb, nie da się go zignorować. Kupiłam sobie jeszcze chleb razowy – tez ciepły i na samo śniadanie wsunęłam połówkę :( Za to później już jadłam niewiele, bo czasu szkoda, no i piłam niestety też nie za dużo.
Cały weekend „szalałam” na działce. Robota nie do przerobienia, w dodatku w sobotę cały dzień lało (ślimaki się cieszyły :(((((, ja mniej ) więc zajęłam się porządkami w domu. W sumie pobyt na działce bardzo służy mojej odchudzającej diecie:
- ganiam z taczkami, wypełnionymi ziemią, albo workami z torfem i korą – rozwijam sobie mięśnie rąk i klatki piersiowej
- pieląc i „wyrywając” trawnikowi kawałki ziemi pod nasadzenia – zmuszam swój kręgosłup i nóżki do ciągłych ćwiczeń – powstań-pad-powstań-pad (na kolana)
- podsypując nawozik „bawiłam się” w wojnę- czyli czołgałam się pod krzaczorami, drzewkami, a przy okazji negocjowałam ze ślimakami – ponieważ nie rozumiały, że u mnie na grządkach nie ma dla nich miejsca – te oślizłe wyjadacze moich roślinek lądowały w pojemniku, a potem zwiedzały „inne rejony”...
- jem mniej (bo nie mam czasu) i spalam kalorie to na plus – na minus to, że nie trzymam zupełnie godzin posiłków i ilości – na pewno nie jem 5 posiłków, przez co rozregulowuję mojemu organizmowi (i mózgownicy) harmonogram, do jakiego się przyzwyczaja się w tygodniu . Oj , żeby nie zaczęło się magazynowanie dostarczonego żarełka...
suuuuper! Usmialam sie bo i ja kiedys juz tak slizgalam sie na pleckach uroczo bylo cholera ....
Pochwalam Ave Twoje wyczyny w rurze, mi się podoba takie zjeżdżanie na oponie. Superowe. Ale muszę się pochwalić, że też chodzę na basen raz częściej , raz mniej jak lenistwo mnie ogarnie. Ale jak już jestem to przez 45 minut krytą żabką przepływam ze 60 basenów. A mam do zgubienia 2 kilogramową oponę na brzuchu.
no to gratuluję, ja takiej kondycji niestety nie mam :))))))
A ja bym chciala to zobaczyc :)))) wyobraznia dziala oczywiscie, ale co zywy obraz to zywy:)))
wyobraznia to potezny dar. Ja juz widzlalam Ave jak sunie w dol i bec do wody.
Czyta sie lekko wiec prosze o jeszcze....
oj potezny potezny:-)))) moja wyobraznia to czasem przegina hahaha.Masz racje ze dzienniczek Ave czyta sie bardzo lekko. Tez czekam na jeszcze:-) i oczywiscie trzymam za nasza dzielna Ewcie mocne kciuki, buzka:-)
Dzieki Dziewczyny za te miłe słowa wsparcia :))))))))) Nawet nie wiecie, jak one czasami mi nie pozwalają spauzować, chociaż chciałoby się, oj chciało... :)
No bardzo smieszne Marylko, bardzo.... :))))))))))))))))
Jak chcesz to Ci zapewnie ten przekaz na żywo - we wrzesniu ;)))))))))))) Będziesz leciała w tej rurze tuz za mną, albo przede mną :)))))))))) Wystarczy jedno słówko
Czy musze sie zadeklarowac juz teraz, czy moze to byc decyzja podjeta "na zywiol"???
Będziesz leciał przodem i robił nam reklame :))))))), a później wybierał nas z niecki .... tak, męskie ramię sie niewatpliwie przyda :)))))))))
Taa - wezma Jadzke i poszukaja sobie innych ATRAKCJI
Slowem, beda zajecia w podgrupach :)))))
hahahahaha, ale sie obsmiałam, czy podgrupy mozna bedzie wymieniac ? ;)))))))))
Ewcia, w zyciu prawie wszystko jest wymienne, wiec podgrupy pewnie tez ;) przynajmniej czasowo :)))
Tak jak pisałam wcześniej w Ciechanowie jest jedna zjeżdżalnia, z niezbyt równymi łączeniami - takze w zasadzie nie korzystam. Zresztą się boję - i może nawet nie samego zjazdu, a wypadniecia pod wodę przy "lądowaniu"
W zeszłym roku byliśmy w Czechcach w Libercu (teraz też się tam wybieramy). Do wyboru kilka zjeżdżalni, dwie sauny, jaskinia lodowa (to dla lubiących szok po saunie), wir wodny. Na najwyższym poziomie jest zjeżdzalnia, jak dla mnie nie do skorzystania. W każdym razie nie ma zakrętów z rury tylko jeden wielki lej z wodą dosyć dużej wysokości - wrzuca Cię tam i kręci Tobą (siła odśrodkowa czy coś takiego, nie pamietam już z fizyki) - ustrojstwo wyglada z zewnątrz jak grucha betoniarki postawiona na sztorc. Wypadasz w 4 m wodę głową do dołu. U góry jest napis, że tylko dla tych co umieją pływać (mąż zwiedzał całość to widział). Jakie było zdziwienie, gdy zobaczyliśmy wypadającego dołem syna (wyloty zjeżdżalni są w bliskiej odległości i można obserwować, którędy wypadnie delikwent). Dobrze, ze strachu o niego najadłam się po fakcie - nie był już taki straszny. I tłumaczenie winowajcy - no coś pisało, ale ja nie zrozumiałem
całe szczęście, że u mnie nie ma "takich" atrakcji, bo pewnie jakas Potwora by mnie namówiła... i wtedy to by były opisy....
No a Ty , zawczasu, zdążysz zamknąć oczy - jak bedzie leciał hihihihhi
Przypomniało mi się, jak byliśmy w muzeum w Speyer - tam, w ustawionym na wysokości samolocie, była taka rura do zjeżdżania na dół w specjalnym filcowym "kapciu", dla lepszego poślizgu, wielkości człowieka. Polazłam z tym czymś na górę, tachałam to w trakcie zwiedzania (zjeżdżało się po obejrzeniu wszystkiego), a potem jak zerknęłam do dołu do rury i usłyszałam wrzaski zjeżdżających - zeszłam nogami po schodach....
pisz ile możesz, pisz i jeszcze raz pisz a potem wydamy książkę i zarobisz kuuuuuuuuuuuupę kasy bo tekst i forma jestSUPER !!!
Dzieki Gabadam, ale tutaj na forum są osoby piszące o niebo lepiej, tylko są chyba skromniejsze niż ja ;)))) bo chęć podzielenia się moimi doświadczeniami z odchudzania jakos dziwnie powędrowała w kierunku moich grafomańskich ciągot, które objawiły się w tym Dzienniku :)))))))))
A mi się nie udało jednak zgubić te kilogramy,ale jeszcze to nie koniec:)) ..pomalutku aż do skutku! Pamiętajcie;)
Jutro jadę i obmyśliłam sobie że skoro nie mogę tam przygotowywać tego co chcę to będę przynajmniej jadła mniejsze posiłki. No i ruchu będę mieć tam dużo...może będę miala sie czym Wam pochwlić po powrocie;)))...oby!
To trzymajcie się dzielnie :))))papa
Przeczytałam wszystko jednym tchem.... , bo nie było mnie z Wami jakiś czas, ale kciuków trzymac nie przestałam. Barzdzo się cieszę z efektów Twojej ciężkiej pracy i z całego serca gratuluję, wiem że na tym nie koniec, więc dalej mam Ciebie i inne "Odchudzaczki" w ciepłych myślach i jestem z Wami O przyjemności i mojej uśmiechniętej buzi podczas tak miłej lektuy rozpisywac się nie będę bo sama Ty wiesz jaką przyjemnośc sprawiasz wielu osobm czytającym ten wątek
Z wielka radością odnotowałam Twoja wizyte w tym watku Appetitko :) Mam nadzieje, że pomimo osiagnięcia swojego celu zechcesz tu czasami zagladac i poplotkowac z nami :))))
Z wielką przyjemnością tu zaglądam, a osiągnnięcie celu to niestety nie wszystko, utrzymac to, na co się pracowało przez trzy miesiące to trudna sztuka....też lekko nie mam....dalej muszę miec apetyt na wodzy, a przecież wiadomo, że on u mnie duuuży (w końcu appetita jestem)
Czytanka pierwsza klasa!! Fajnie, ze znow cos napisalas i czekamy na kolejny rozdzial :-))) Ostatnimi czasy mocno sie za siebie wzielam, odkurzylam swoj rower stacjonarny i tak przy dzwiekach muzyki pedalaowalam z godzinke, ale ostatnio od tygodnia zadnego ruchu dodatkowego nie mialam i zadnych cwiczen, a mimo wszystko, i tu niespodzianka dla mnie, waga nadal leci. Na dzien dzisiejszy jest mnie 11,600 mniej, a to juz prawie 12 :-))) i tylko chce jednego - zeby mi sie nie odechcialo odchudzac, tak jak to zwykle bywalo. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci (sobie zreszta tez ;-)).
Kola, ech Ty... Kola :)))))) Taka "ścicha pęk" a tu prosze - prawie 12 kilosków, ZAZDROSZCZĘ. Kiedy ja "puknę" pierwszą dziesiatke .... Pomimo wysiłku jakos waga opornie spada. Moze to przez te nieregularne posiłki. Bedę musiała znowu przycisnąc pasa, moze zadziała. No i niech Ci w głowce nie swita jakaś zgubna myśl o zaprzestaniu naszych odchudzających zamiarów :))))))))) chyba, ze to co zgubiłas Ci wystarczy.
No kola to przyszalałas, az mam wyrzuty jak to czytam bo u mnie nic waga stoi jak stała a mi opadły checi do odchudzania ale obiecałam sobie ze po długim weekendzie biore sie za te cwiczenia na brzuch bo to u mnie najwiekszy problem ech jakos sie zdołowałam ze yw takie wyniki a ja wlasciwie jestem w punkcie wyjscia jestem strasznie słabosilna ech ide sobie pa aaaa kola i ave gratulacje dla was wielkie!!!!!!!!! za tak piekne wyniki
Przeczytałam 1 i 2 cz. jednym ciągiem. Zajęło mi to 3 dni, bawiłam się rewelacyjnie. Dziękuję bardzo i proszę o więcej
4.05.2008
Łażę po domu i szukam tego co mi zaczarował wagę – tą łazienkową, na której raz w tygodniu albo się dołuję, jak widzę, że pokazuje jakieś zwyżki (pewnie się wtedy psuje ;))), albo mam powód do uśmiechu – jak ślicznie pokazuje spadki wagi. Niestety, ostatnio jak napisałam wyżej, ktoś mi wagę zaczarował i ta psuja pokazuje jakieś nieciekawe rzeczy… jakieś deka czy kila więcej niż ja mam oczywiście… Ciężkie jest życie odchudzacza… oj, ciężkie.
Żyję trochę inaczej, rezygnacja z kartofelków okazała się być dość trwała J, staram się nie łączyć produktów które „wespół zespół” potrafią dokładać do moich kurczących się (czasami ) komórek tłuszczowych nowy zastrzyk paliwka L . Metoda dość skuteczna, jeśli bym jeszcze nie dawała się tak podpuszczać tej mojej mózgownicy i żarciu…
Dzisiaj „zaliczyłam” komunię. Usłyszałam parę komplementów, miłych w sumie, ale dopiero fotki pokazały , że wielorybka trochę spuściła z gabarytów i facjata znowu mieściła się na jednym formacie fotki ;))))
Na początku próbowałam trzymać się w ryzach – jadłam mało i np. tylko mięsko z warzywkiem, pyrki oddając mężowi. Chleb też nie istniał, istniało za to ciasto – to właśnie ta moja podła mózgownica i ślepia – najpierw wypatrywały co tez tam leży na paterach, dawały sygnał do mózgownicy, że wygląda to super, więc smakować musi też nieźle, a ta moja durna łepetyna dawała się omamiać i sygnalizowała łapom, iż są po to, żeby cos przenosić – no do rozdziawionej gęby najlepiej… kółko się zamykało, tylko moja szczęka nie – bo ciągle się ruszała…
Moja pięta Achillesowa – słodycze – dostała odcisków chyba – bo sobie pofolgowałam L
Łażę po domu i szukam tego co mi zaczarował wagę – chyba się domyślam kto to jest … pójdę przetrzeć lustro, żeby lepiej widzieć …
Jak tylko "wrócilam" na słodkie łono WŻ popędziłam do tego wątku...Mam nadzieję, że miewasz się już lepiej i masz znów wielki apetyt na ..... życie :-)))) A samoczynne odchudzanie na pewno odczarowało wagę....co do mózgownicy to tak łatwo się nie da jej oszukac...sama mam z tym problem....niestetyjak tylko znajdę więcej czasu to wkleję zdjęcia z moich weekendowych pdbojów i tym samym efektów diety
Lo matko z ojcem, ledwie "toto" spuscic z oka i juz narozrabia. :)) Widze, ze znow Ci musze podlac troche miodku na serducho.... no to jedziemy:
Przede wszystkim nie uzywaj nigdy slowa "dieta" i zabron otoczeniu pod grozba kary uzywac to slowo w Twojej obecnosci. Dieta to cos co sie zaczyna, konczy i potem znow zaczyna i tak w kolo macieju .... Ja nie jestem na zadnej diecie, Charliego wyrzucenie tego slowa z codziennego slownictwa kosztowalo troche, ale sie nauczyl.
Wage, jesli nie chcesz wyrzucic (moze sie przydac innym domownikom) to omijaj szerokim kolem, najlepszym wskaznikiem osiagniec jest ubranie. Mnie osobiscie jest bosko obojetne ile waze, jesli tylko dobrze wygladam, dobrze sie czuje i jestem zdrowa. Nie bedzie mna na stare lata rzadzil zaden durny cyferblat !!!!!!
Patrz na to co jesz, czyli na skladniki, omijaj tluszcze te niezdrowe, a zastap je tluszczami zdrowymi.
Jedz malo ale 5 razy dziennie - to juz przerabialysmy :)))
Jesli masz ochote na cos slodkiego to sobie wyznacz 1-2 dni w tygodniu kiedy pozwalasz sobie na deserek. Przeciez chyba nie chcesz mi wmowic, ze masz ochote pozerac cale torty codziennie.... Jesli bedziesz wiedziala, ze mozesz, ze Ci wolno to nie bedziesz ciagle o tym myslec .... tylko owoc zakazany jest tak ponetny.
Ruszaj sie.....zreszta sama wiesz masz teraz robote na dzialce to doskonale cwiczenia. Ja laze do klubu 4 razy w tygodniu i cwicze przez 45min. Oczywiscie do klubu chodze, a nie jezdze samochodem tak jak to robi wielu klubowiczow. Ja uwazam, ze te dodatkowe 20-25min, ktore zajmuje mi dojscie i powrot to extra spalone kalorie.
Tak ja robie nic sobie nie odmawiam, bo przeciez nie jestem na diecie, wiec nie ma takiej potrzeby.... Przestalam sie wazyc, ale widze, ze powoli zaczyna mi sie robic luzniej w ciuchach i to jest wazniejsze od wszystkiego a przede wszystkiem od numerka na wadze.
Ja moge wazyc 200kg jesli tylko zmieszcze sie w moje ciuchy to juz bede cala szczesliwa :))) a podstepnie kupilam pare szmatek, w ktore sie nie mieszcze wiec jest doping....
Trzymaj sie zdrowo.... buziaczki :))))
Najsamprzod zycze duuuuuuzo zdrowka!!!! Tez mnie chcialo w ubiegly piatek cus zlamac, ale zazylam na noc jakiegos procha i rano bylam jak nowa i na razie spokoj. Kochana ja tez w niedziele zaliczylam komunie i niby sie z tym zarelkiem ograniczalam, bo miesko z suroweczka bez kluch, salateczki, jakas wedlinka, ale jak wjechaly ciasta i postawili mi je centralnie przed nosem to moja silna wola poplynela....A potem przyniesli jeszcze tort orzechowy no i tez go zezarlam, ba do domu nawet to ciasto dali, ale mi sie zaswiecila czerwona lampka w mozgu i grzecznie oddalam paczuszke rodzicom po powrocie ( troche z bolem serca). Ze juz nie wspomne, ze zaliczylam rowniez lody i pare innych smakowitosci. Na dokladke dodam, ze w przyszla niedziele mam powtorke z rozrywki, tzn. z komunii i glowe dam uciac, ze jak na stole wyladuja ciasta, to na 100% sie im nie opre :-)))) I tylko mam nadzieje, ze mi sie w glowie z powrotem pouklada ten piekny plan co go mialam (MAM!!!) jeszcze niedawno. Uff.... byle do ...po imprezach :-))))))))). Pozdrawiam serdecznie.
Ale się uśmiałam! Super! Tym bardziej, że od poniedziałku czekają mnie zmiany w jadłospisie..
Jak napisała Lucky - nie jest istotne ile ważę - byle cała szafa ubrań nadawała się do użytku. niestety przybyło mnie w dwóch newralgicznych miejscach ( i to bez jakiś starać jedzeniowych, od dawna zamiast ciast piekę chleb do zamrażalnika) - z przodu i z tyłu. A to oznacza, że mam problem ze zmieszczeniem się w strój kąpielowy (zreszta całkiem nowo nabyty). I trzeba coś z tym zrobić.. O ile z tyłem jestem w stanie coś zrobić, tak obawiam się, że przód zostanie. Ubędzie mnie w połowie długości, natomiast nadmiar powyżej zostanie....Mąż się cieszy...
Moje kochane Czytelniczki :))))))) Wasze pogaduchy wracają mnie do życia :)
Trzymam kciuki i za Wasze postanowienia i jakos lżej mi grzeszyć jak wiem , że i Wy grzeszycie ;))))))))
Piszcie co tam u Was, bo weekendowo to ja jestem stracona dla WŻ - zew działkowy mnie wzywa i porywa dokumentnie :)))))
Dzieki, że tu zaglądacie.
Może będzie nam dane spotkać sie "naocznie" - i ja na tę okazję będę robiła w tym tygodniu Marinikową nalewke na czarnej porzeczce :)
a jak samopoczucie, to paskudztwo już się wyniosło?.....
Wyniosło sie .... na wargę - mam gigantyczniej wielkości "zimno" - ale za to pozbyłam sie knebla z nosa i wracam "do żywych " :)))))))))
Jak sie zbiorę w sobie, to opisze, jak "grałam Telimenę" na działce...
hihihihi, literatura to potęga :))))))))