No cóż ja jestem tylko kobietą...
ale skoro "tatuś" tyle lat uważał go za swoje dziecko, wychował, dał wykształcenie (mam taką nadzieję), to czy coś jest ważniejsze..od więzi stworzonej przez tych panów. Przecież przez tyle lat byli jak ojciec i syn ich relacje na pewno były nienaganne, wytworzyli miedzy sobą więzi rodzinne... i głupio by zrobił ujawniając skądinąd nie w pełni potwierdzoną i czy aby prawdziwą tajemnicę przed żoną a tym bardziej przed synem.. I co by mu to dało? czyżby satysfakcję???
Nie, na pewno nie...
Zaszkodził by tylko sam sobie..."dziecko" prawie dorosłe, pójdzie swoją drogą, a "tatuś" zestarzeje się, będzie potrzebował pomocy, zawiezienia do lekarza... i kto mu pomoże???
Ludzie świadomie biorą cudze porzucone dzieci by dać im trochę radości, miłości i ciepła rodzinnego..
A to że wypłakiwał się w rękaw w miejscu publicznym, też o nim dobrze nie świadczy....a może sobie "strzelił" kielonka albo "piffkował" i tak mu się język rozwiązał???
Tylko gdzie on był przez wszystkie lata, może nie mógł? Chyba nie ważne jest kto da początek, tylko kto wychowa.Co można powiedzic nie mając badań, powtarzać plotki.Według mnie powinien siedziec cicho i cieszyc sie rodziną.
Zgadzam się z Wami. Moim zdaniem ojcem jest ten kto przez te wszystkie lata wychowywał, zapewnił byt dziecku a nie ten kto je spłodził.
Użytkownik Regina Florczak napisał w wiadomości:
> Tylko gdzie on był przez wszystkie lata, - nie kumam - a gdzie mial byc???
może nie mógł? - czego nie mogl?????
Chyba nie ważne
> jest kto da początek, tylko kto wychowa.Co można powiedzic nie mając
> badań, powtarzać plotki.Według mnie powinien siedziec cicho i cieszyc sie
> rodziną. - ha - watpliwa to radosc
Pogratulować szanownej "mamusi" dochowania tajemnicy. Myślę, że ewidentnie nie funkcjonują w tej rodzinie podstawowe wartości, jak zaufanie, szczerość, milość (?). Więc co tu psuć? Jakie "szczęście rodzinne". Niestety tak jest często, że dla świętego spokoju nie porusza sie drażliwych, fundamentalnych tematów, ale czy to jest zdrowe? Prędzej, czy później "rypnie", właśnie rypnęło, a facetowi oprócz rozgoryczenia pozostanie żal do szanownej małżonki i poczucie życia w oszustwie przez wiele lat. WSPÓŁCZUJE JEMU SERDECZNIE!!!
W dodatku sam ma dylemat, czy ogłosić, że wie już o rodzinnym smrodku.
Ja pokusiłaby sie o spokojną, szczerą rozmowę z małżonką. Myślę, że to sprawa między nimi, a syn... no cóż, zależy jak go wychowali i na ile jest dojrzałym człowiekiem. I po co mu taka wiadomość? Co miałaby zdziałać?
Pozdrawiam!
Petra zgadzam się z Tobą. Moim zdaniem facet powinien porozmawiać z żoną. Jeśli ona potwierdzi jego przypuszczenia (co nie znaczy, że on ma rację) to muszą jakoś się dogadać. Niestety nie będzie to miła rozmowa ale lepiej by nie wciągali w to syna. Nikt tak nie ucierpi w tej sytuacji jak dziecko. Ono zawsze jest najbardziej poszkodowane ale rodzice zazwyczaj myślą tylko o sobie. Przykre.
Jaką masz gwarancję że dzicko nie jest jego, może tylko coś sobie ubzdurał? Ciekawe kto go poinformował i dlaczego, jaki miał w tym cel.
Użytkownik Petra napisał w wiadomości:
> Pogratulować szanownej "mamusi" dochowania tajemnicy. Myślę, że
> ewidentnie nie funkcjonują w tej rodzinie podstawowe wartości, jak
> zaufanie, szczerość, milość (?). Więc co tu psuć? Jakie "szczęście
> rodzinne". Niestety tak jest często, że dla świętego spokoju nie porusza
> sie drażliwych, fundamentalnych tematów, ale czy to jest zdrowe? Prędzej, czy
> później "rypnie", właśnie rypnęło, a facetowi oprócz rozgoryczenia
> pozostanie żal do szanownej małżonki i poczucie życia w oszustwie przez wiele
> lat. WSPÓŁCZUJE JEMU SERDECZNIE!!!W dodatku sam ma dylemat, czy ogłosić,
> że wie już o rodzinnym smrodku.Ja pokusiłaby sie o spokojną,
> szczerą rozmowę z małżonką. Myślę, że to sprawa między nimi, a syn... no
> cóż, zależy jak go wychowali i na ile jest dojrzałym człowiekiem. I po co mu
> taka wiadomość? Co miałaby zdziałać?Pozdrawiam!
Ale skąd wiemy, skąd jesteśmy my i on sam pewni, że to jest prawda???
Skąd możemy być pewni, że on jest taki święty??? jak tak chlapał ozorem w autobusie.... coś mi tu nie gra!!
nie śmie porozmawiać z żoną, ją zapytać o to, a z osobą postronną przed większym audytorium w postaci innych pasażerów wylewa swe prawdziwe lub nie tajemnice...
Masz racje Teresko ciekawe w jakim stanie on "biedulek "byl?
Chyba przegiełaś. Rozważamy i to teoretyczne tę jedną, konkretną sytuację, a nie osądzamy faceta, nic o nim nie wiemy, ani jaki jest, ani co sobą reprezentuje, ani czy dziecko jego i skąd wie!!! Pytanie było konkretne, co zrobilibyście na jego miejscu. Ma gość problem i ma prawo pogadać z kumplem. Ile razy "zastrzeliła" Was jakaś wiadomość? Dobrze wtedy porozmawiać z kimś zaufanym, kto "patrzy z boku". Przeraża mnie łatwość w wydawaniu osądów w tym kraju i dopinania własnych wniosków do sytuacji, TOŻ TO ZWYKŁE PLOTKARSTWO!!!
Petro nie chodzi o osądzenie ale ile razy ktośl nagada a biedaczek w to uwierzył.Czy ktoś był materacem? Nie sądzę.To nie jest plotkowanie, jeżeli kto plotkował to ten pan w autobusie na temat swojej żony .
ależ ty sama kilka postów wyżej lekką ręką wydajesz osądy. dopinasz wniosek do sytuacji na podstawie kilku zaledwie elementów nie mając pojęcia o całości. brzydko moja droga, brzydko.
Zrób analize swojej wypowiedzi z postu 8,...gdzie poddajesz w wątpliwość jego świetość ...co ona ma tu do rzeczy...!!!?? Mowa w zawiazaniu watku jest o jego moralności czy jego problemie?! Poddajesz w watpliwosc jego moralnosc bo głośno(!?) rozmawiał z kolega. A może (BASIU NIE OBRAŹ SIĘ TYLKO, to tylko przykład który mógł sie zdarzyć) osoba która to usłyszała ma aparacik wzmacniajacy słuch (sa takie w sprzedaży!) po to by podsłuchiwac współpasażerów, a moze siadła na którymś z przystankow tuż za rozmawiajacymi męzczyznami i jej nie zauważyli, .a może...
Ale nie, dalej ON jest taki siaki owaki, jest dupą życiową nie umiejaca rozmawiać z żona...a ona to co, święta .... tyle lat żyła w kłamstwie, co, dla dobra dziecka, czy dla własnej wygody???!!! ... nie wciskajcie kitu, że tylko dla dobra dziecka. BAŁA SIE BY NIE OKRZYCZANO JEJ K***. Nie jest tak?... Nie wzięła przewagi zwykła parfidia tej kobiety?
A która z was zareagowałaby jak MATKA gdyby mąż przyniósł swoje dziecko które urodziła obca kobieta z jego nasienia i powiedzaiał: to jest moj syn od dziś bedziesz jemu matką.
Tylko nie walcie w klawiature po takim samym przemyśleniu jak w niniejszym temacie.
Dlaczego nie mówicie nic o niej, ze ...właśnie co o niej powiecie? Będziecie tak szczere?
Czy stać Was na obiektywizm, ale nie kobiecy, bądźcie w tym przypadku (brzydko to zabrzmi może) "bezpłciowe"?
Masz rację w tym co piszesz , ale mogło być jeszcze inaczej .Może ona z miłości do męża się puściła , być może on nie potrafił jej zrobić , może był bezpłodny nie wiedząc o tym .Żeby jakoś scalić ten związek i dać radość obojgu , poszła na bok .Kiedy natomiast pojawiło się to dziecko stali się pełną rodziną i dało im to szczęście .
I on przedtem nie wiedział, że jest bezpłodny i dowiedział się o tym naście lat później, i jednocześnie że nie jest ojcem domyślił się dopiero ... ten wywód nie trzyma sie kupy... A ona wspaniala kobieta czterdziestym chyba zmysłem doszła do tego, że on jest bezpłodny ...
ty za to jesteś obiektywny? łał. poraziło mnie :)
obawiam się, że nikt tutaj jak na razie wypowiadając się w danym temacie nie podszedł do sytuacji chłodno.
wszyscy państwo cośtam założyli, kogoś ocenili. komuś przypxxxxxx. jak nie jemu to jej. kompletnie nie znając sytuacji.
i jakim prawem właściwie? po co? dlaczego?
bo ktoś coś usłyszał w autobusie, do tego piąte przez dziesiąte. ręce opadają.
to bylem ja bodek :)
Tylko zwróć uwagę, ze nikogo w tym przypadku nie oceniam ani jej ani jego, nie zająłem w tym przypadku stanowiska, tylko poddalem w watpliwość szczerość zwiazku jako takiego warunkując ze być moze tak jest, tak było, kobiety generalnie wyopowiedzialy sie o nim, ja poddałem w watpliwość OBIEKTYWIZM "niskiego sądu". Wyraziłem o pinię o składzie sadu, a nie o podmiocie a to róznica.;-))
Dlaczego nie zajmuję stanowiska w sprawie(?!),... po prostu, tak mi wygodniej aby uniknąc awantury.
Myślałam że panowie coś napiszą , co o tym sądzą a tu cisza , nic!!!!
Jeśliś owieczką(!), nie wywołuj wilka z lasu, chociażby został tylko jeden.
Owieczek nie widzę !!! Wilków sie nie boje!!!!
Basiu, nie gniewaj się ale ten watek sprowadza sie do płytkich nic nie wnoszacych idiotycznychj uwag.
Piszesz o fakcie, a mędre osoby rozważają czy "ojciec" nie jast łachudrą pijakiejm, i zwykłym debilem bo koledze opowiada swoja historię. Cóż może ma taki timbre głosu że nawet szept słychać metr dalej, bo przecież nie darł sie na cały autobus, że jego żona ileś tam lat temu nazywając rzecz po imieniu: sk...a się, a może faktycznie na dodatek złapała tego faceta na dziecko!
Mam teraz pytanie do jednej z Was ( z innego watku!) czy tu nie ma właśnie zwykłego pseudo feminizmu, który trzeba nazwać szowinizmem babskim.
Tylko jedna z Was zajęła stanowisko obiektywne i chwała Jej za to i ...za odwage, że sprzeciwiła się "moherowemu sposobowi dyskusji i myslenia"
Janek
Użytkownik Janek napisał w wiadomości:
> Basiu, nie gniewaj się ale ten watek sprowadza sie do płytkich nic nie
> wnoszacych idiotycznychj uwag. Piszesz o fakcie, a mędre osoby rozważają
> czy "ojciec" nie jast łachudrą pijakiejm, i zwykłym debilem bo
> koledze opowiada swoja historię. Cóż może ma taki timbre głosu że nawet szept
> słychać metr dalej, bo przecież nie darł sie na cały autobus, że jego
> żona ileś tam lat temu nazywając rzecz po imieniu: sk...a się, a może
> faktycznie na dodatek złapała tego faceta na dziecko! Mam
> teraz pytanie do jednej z Was ( z innego watku!) czy tu nie ma właśnie
> zwykłego pseudo feminizmu, który trzeba nazwać szowinizmem babskim.Tylko jedna
> z Was zajęła stanowisko obiektywne i chwała Jej za to i ...za odwage, że
> sprzeciwiła się "moherowemu sposobowi dyskusji i myslenia"Janek
W moherach nie chodzę,..i mam inny punkt myślenia i postrzegania różnych spraw.... ale takich tajemnic nie wyjawia się ot tak..jak zrobić pstryk palcami...
Ma odwagę opowiadać o tym kumplowi, a nie ma cywilnej odwagi porozmawiać z żoną, z kobietą, z którą przeżył tyle lat... przeżywał wzloty i upadki na pewno, były lata chude i tłuste...i nie potrafi z nią porozmawiać, by poświadczyła lub zaprzeczyła o tym, jakże doniosłym wydarzeniu sprzed mniemam 20 lat...Dla mnie to facet... jeśli Ty użyłeś słowa s.....la się to ja też powiem ..bez jaj... ciepłe kluchy... i może taki, jak ten z dowcipu, który pozwała, by sąsiad czy listonosz dorabiał uszy dziecku jeśli znasz ten dowcip, to wiesz o co chodzi,
Ludzie, małżeństwo, rodzina to najmniejsza komórka społeczna, ale jakże ważna.... i w obrębie w środku czyli w domu.. rozważa się, czy dyskutuje o sprawach z istnienia jej związanych.
Opowiadanie o tym osobom postronnym szkodzi nie tylko rodzinie ale i samemu opowiadającemu. Większość osób postronnych powie..a dobrze mu tak, pewnie na to zasłużył, pewnie sam nie mógł ...nie umiał się wywiązać z obowiązków małżeńskich..Ktoś inny powtórzy to swoim znajomym, a tamci znajomi jeszcze innym swoim znajomym..aż w końcu trafi to do dziecka, które jest szczęśliwe, że ma kochającą pełną rodzinę, a może do żony, która jest Bogu ducha winna...bo to nie jest prawdą... bo ktoś puścił niby żartem..a może z zazdrości...taką "bombę"
Jednym słowem facet nie jest bez winy...i jak najszybciej powinien porozmawiać o tym ze swoją połówką...a badanie genetyczne??/ no cóż jest łatwe, wystarczy odrobina śliny, włos... i w niedługim czasie bedzie miał pewność..
Facet nie jest bez winy??????? A na czym polega wina faceta??????
Glupota totalna faceta jest autobusowe wyznanie- to sprawy zbyt intymne, aby klapac w publicznym miejscu.
A i jajecznosci faceta bym tak latwo nie ocenial=- sadze, ze pelnojajeczny bylby w szoku po uzyskaniu takiej wiedzy.
Chciałam napisać "ALUZJU PANIAŁ" bo to ja jestem jedna z was. Ale.... po pierwsze przeczytałam wszystkie wątki w tej sprawie i ręce mi opadły, po drugie jakoś (znając definicję, która w tym innym wątku już prezentowałam) nie moge nijak dopasować tego do swego w/w tekstu, i nie czuję się dotknięta, choć autor zapewne właśnie tak chciał mi dokopać.
Petra jeżeli uznanie jakim obdarzyłem "wyłamującą się " z dokopywania facetowi z autobusu, któtry być może był w szoku po dowiedzeniu się prawdy o pochodzniu jego syna , uważasz za moją próbe dokopania Tobie to ...nie mam nic do powiedzenia, bo jak to sie mówi "rece opadają" na taki sposób interpretacji mojej wypowiedzi. A mówiąc szczerze po Twojej obiektywnej wypowiedzi (teraz Ci przykładam)>> nie spodziewałem się takiego odczytu treści zawartej w moim poście, czyli logicznego odczytania prostej treści. To tyle do Ciebie.
Teraz do pozostałych:
-nigdzie nie jest powiedziane, że człowiek dowiedział się o fakcie z poczty pantoflowej, a wy z uporem maniaczek "solicie" od rzeczy o jego winie, ani razu nie mówicie o kobiecie wiarołomnej być może, kłamliwej osobie, która byc może przed ślubem wmówiła temu czlowiekowi, że to jego dziecko ...nic o nim nie wiedząc opluwacie go na potęge.
Nie znajc bliżej faktów wydajecie idiotyczną, powtarzam idiotyczna opinię o człowieku o którym nic nie wiecie. Ani razu nie uzywacie słów:"prawdopodobnie", "być może" lub podobnych ale werdykt-wyrok wydajecie jak pozal sie Boze, sąd. Ciekawa moralność.
Inaczej reagujecie jednak gdy tu na WŻ ktoś zarzuci Wam cokolwiek , ...i jest to prawdą. Jak to jest z ta waszą MORALNOŚCIĄ i ocena faktów.
Czy to nie skrajny szowinizm babski, i to zatwardziałych dewotek, które uważają, że kobiety wszystkie bez wyjatku to chodzące ideały??!!
Powiecie że znow za ostro(?) w8ięc Wy też panujcie nad swoimi wypowiedziiamy, jeszcze nie przeczytałem tu , na WŻ by ktorykolwiek z mężczyzn tak PLUł na KOBIETY jak niektóre z Was na nas mężczyzn, i to bezpodstawnie.
Powinnyście sie wstydzić takich opini jakie wydajecie, bo to równiez świadczy o tym czym Wasi mężczyżni są dla Was.
Na temat mężczyzn lubicie generalizowac, ...a na swoj temat też????!!!
Nie wymagajcie od nas mężczyzn delikatnych słow wobec siebie jeśli nas macie za nic.
Zastanówcie się nim zaczniecie pisać jak dotychczas, swoje "madrości".
Janek
W pierwszym poście, jest napisane że tą fenomenalną wiadomość otrzymał jakiś czas temu, czyli nie był w szoku traumatycznym, ,wiedział o tym od jakiegoś czasu...
A to że my kobiety plujemy na mężczyzn to nie jest prawdą..
temat jak to temat - . to tylko tak jak w szkole puszczony wolny temat... i każdy z uczniów ma prawo się wypowiedzieć.dodać inny punkt widzenia, dodać inne zakończenie...
parę lat temu.w telewizji też był taki program... puszczano urywek zdarzenia a publiczność w studio..miała możliwość wypowiedzi..przesiadając się z krzeseł ogólnych na krzesła podzielone..dla tych co są za.tak..i po drugiej stronie dla tych co są za nie..
W trakcie programu trwała zażarta polemika, jednio chcieli przekonać do swych racji tych drugich..i można też było w czasie programu zmienić swe zdanie czy poglądy przesiadając się do przeciwników...
Tu, w tym temacie też zaistniał taki dylemat, ...a może specjalnie został napisany...by zmusić Was mężczyzn do zajęcia stanowiska.....bo przecież nie ma tu mowy o jakichś konkretnych osobnikach Włodkach, Januszach (tak ma na imię mój połówek), czy Zdzisiach tylko, na zasadzie pewien jakiś tam fikcyjny pan... i o tego jednego pana tu chodzi...a nasze wypowiedzi nie są negacją całej męskiej populacji I nie uwłaczamy konkretnej lecz fikcyjnej osobie...A swych mężów, naszych panów, Wspaniałych panów jak również innych szarmanckich dżentelmenów kochamy do szaleństwa, świata za nimi nie widzimy... chociaż niekiedy bardzo nas wkurzają, ale wybaczamy im...i nie umiemy bez nich żyć...
Nie Janeczku, nie całą wypowiedź, tylko "szowinizm kobiecy", odebrałam do siebie. Poza tym handryczyć sie nie zamierzam, bo to bez sensu. Popatrz na te wypowiedzi, osądy, toż to sie w głowie nie mieści. Jak napisałeś o mojej bezstronnej wypowiedzi, to przeczytaj anay poniżej, toż to nie bylo bezstronne, tylko była krytyka, osąd, wyciąganie wniosków i cós tam jeszcze. Ja juz nawet nie zamierzam nikomu nic udowadniać, przytaczać cytatów. Zobacz, pozornie niewinne zapytanie kamaxyz, przyczynka do nietuzinkowych, ale mądrych dywagacji, jakimi mogliby wykazać sie użytkownicy WŻ prowadzi do wojny, awantur. Nie do końca wiem co to wywołuje, zacietrzewienie, brak czytania ze zrozumieniem, brak wyrozumiałości, czy poprostu brak serca? A może skrajna głupota? Obstawiam glupotę wywołując kolejne bitwy w tej wojnie.
Tu i teraz staję w obronie faceta z opowieści kamaxyz (jak kochana mogłaś podsłuchiwać?!? :-), a jego szanowną małżonkę, co się puściła w imię milości czy dla dobra rodziny potępiam bezwzględnie! I nie ma tu nic do rzeczy szowinizm, taki czy inny, czy solidarność płci (tym razem chyba przeciwnej :-), tylko zwykła ludzka przyzwoitość.
Tu i teraz tym razem przyznaję rację Jankowi, bo kudre rację ma! A Panie bardzo mnie zawiodły, baaardzo!!!
Pozdrawiam
Irena
Dosadnie Irenko powiedzialas:) To sie nalezalo nam wszystkim:))) Tym razem ja tez uwazam, ze Janek ma racje. Niektore wypowiedzi przypominaja mi kamieniowanie publiczne. Nie wazne, czy ktos winny, czy nie. Tlum ma zawsze racje. Serdecznosci tineczka
Nie mieszajmy się w tłum i nie dajmy Sie "stłumić" nie jesteśmy owce :-).
Pozdrawiam!
Nie damy sie stlumanic, jak to Tucha powiedziala:)))))
Użytkownik Petra napisał w wiadomości:
> Tu i teraz staję w obronie faceta z opowieści
> kamaxyz (jak kochana mogłaś podsłuchiwać?!? :-), a jego szanowną małżonkę, co
> się puściła w imię milości czy dla dobra rodziny potępiam bezwzględnie! I nie
> ma tu nic do rzeczy szowinizm, taki czy inny, czy solidarność płci (tym
> razem chyba przeciwnej :-), tylko zwykła ludzka przyzwoitość. > Irena
Petra, bez urazy, ale jak można potępiać kogokolwiek w tej zasłyszanej opowieści? Przecież nie znamy tej rodziny ani ich własnego dramatu. Jestem zszokowana, że wcześniej napisałaś: " Przeraża mnie łatwość w wydawaniu osądów w tym kraju i dopinania własnych wniosków do sytuacji, TOŻ TO ZWYKŁE PLOTKARSTWO!!!" a teraz oceniasz z taką lekkością. Chyba inaczej pojmuję "zwykłą, ludzką przyzwoitość". Reszta mojej wypowiedzi w poz. 46.
Irenko zaluz NOWY watek, bo ten juz nudny:)))))))
gratuluje odwagi i poczucia racji w potepianiu.
trudny temat...
dzieci nie mam... jeszcze. :):):):):)
wiec co ja moge wiedziec jak ten facet sie czuje...
zaufanie jego do zony napewno spadlo do minimum. no bo przeciez powinna mu o tym powiedziec skoro go kocha.
jak on pojdzie do niej z ta informacja i okarze sie nieprawdziwa to malzenstwo sie rozpadnie.
ja na jego miejscu to bym z synem sie zwiazal bardziej i jakos ciagnal do przodu i starac sie nie wyciagac tej informacjii na wierzch ... dla dobra dziecka.
Może to zwykła zawiść ludzka, może za dobrze układa sie w tej rodzinie .Może ktoś zazdrości szcześcia no i udało sie namieszać.
Trudny temat.Ale wydaje mi się,że ja będąc na miejscu tego pana porozmawiała bym z żoną.Być może to bajka wyssana z palca ale warto pogadać.A tak na marginesie wydaje mi się,że część osób nie zrozumiało tekstu .
Brawo Alu...
"...wydaje mi się,że część osób nie zrozumiało tekstu ."
Albo nie chciało i tylko z nudów zabrało głos aby klepać w klawiaturę przed przemyśleniem problemu...
Janek
Ja na miejscu tego faceta na pewno porozmawiałabym z żoną .Nie wyobrażam sobie siedzieć cicho i udawać że nic się nie stało .Jakiś czas temu ktoś mi opowiedział jeszcze ciekawszą historyjkę do której czuję obrzydzenie i to dosłownie .Kobieta będąc w związku miała romans z facetem który ma rodzinę , trwało to parę miesięcy , ona w międzyczasie zakochała się w kochanku .Zaszła z nim w ciążę ,kiedy kochanek dowiedział się o tym , zerwał z nią , nie chce nawet słyszeć o tym dziecku .Ta kobieta postanowiła ukryć prawdę przed mężem którego jak to powiedziała nie kocha , tylko ze względu na to aby to aby dziecko miało ojca , postanowiła zostać z mężem .To jest wstrętne i naprawdę ręce opadają .Nie można tak krzywdzić ludzi .
A moze by ktos pomyslal o dziecku???? Czy to teraz wazne, bylo stalo sie.....teraz trzeba patrzec sie na to by to dziecko wyroslo na ludzi i mialo rodzicow! Moja corka ma tam gdzies ojca ktory odezwie sie raz na rok, naobiecuje i ZNIKA, coz jestem w zwiazku z innym mezszczyzna od 10 lat, ktory uwaza moja corke za wlasne dziecko i dla niego jest wazne aby miala rodzine, dom, jedzenie i wyksztalcenie.
Ciezko sie wyslowic.................Moze nie na temat, ale chcialam to z siebie wyrzucic.
Użytkownik Balbina71 napisał w wiadomości:
> A moze by ktos pomyslal o dziecku???? Czy to teraz wazne, bylo stalo
> sie.....teraz trzeba patrzec sie na to by to dziecko wyroslo na ludzi i mialo
> rodzicow! Moja corka ma tam gdzies ojca ktory odezwie sie raz na rok,
> naobiecuje i ZNIKA, coz jestem w zwiazku z innym mezszczyzna od 10
> lat, ktory uwaza moja corke za wlasne dziecko i dla niego jest wazne aby
> miala rodzine, dom, jedzenie i wyksztalcenie.Ciezko sie
> wyslowic.................Moze nie na temat, ale chcialam to z siebie wyrzucic.
Balbina i o to chodzi.... pokochałeś, dziecko i pozwoliłeś dziecku by Ciebie pokochało, nie rób z tego wielkiego Halo....
a z żoną porozmawiaj... o tym, co Cie dręczy, ...bo to może być podpucha,...zazdrośników.. Znam kilka takich przypadków...zawistni ludzie potrafią zrujnować życie innym...a maleńka plotka, raz wypuszczona...po pewnym czasie staje się wielkim wołem
Czytam se..., czytam i oczom nie wierzę... hipotetyczna sytuacja, nikt nie prosi o radę, a już tym bardziej nikt nie prosi o ocenę...
Jezusie słodki- jak to łatwo komuś wleżć pod kołdrę, jak to łatwo wykrzykiwać "o tempora, o mores"...
Uwierzylibyście, zę słodka Agik śpiewała pod pomnikiem ( Lenina chyba, w dodatku piosenkę "o mój rozmarynie, a w dodatku całkiem nie umiejąć spiewać, a w dodatku o 3 w nocy) całkiem po pijaku...? Sama Agik w to nie wierzy... Ale, kuzwa zadarzyło się!!!
Niech rzuci kamieniem ten, kto jest bez winy... ( Agik na wszelki wypadek się odsunie... ;)))
A co do hipotetycznej sytuacji- trzeba wybrać priorytety- syn ( nie wierzę w brak więzi po kilkunastu latach wspólnego życia)
"szczeście" małżeńskie? - jakie to szczęście? kiedy dwoje ludzi się nawzajem oszukuje?
pozory?
własne szczęście i własna godność?
Kazdy sam musi rozsądzić... Czy dla Syna lepsza jest słodka niewiedza? czy szacunek? szacunek dla jego osobistych wyborów i dla jego
własnego obrazu? Przeciez wielu dzieciom przysposobionym mówi sie własnie prawdę- adoptowalismy cię, nie jesteś krwią z naszej krwi, ale kochamy cię bardzo i chcemy dla ciebie jak najlepiej...- czy taka prawda coś komuś odbiera?
W imię jakiego "dobra" ów mąż ma milczeć? skoro został zdradzony? i wykorzystany? Skoro działał w dobrej wierze- wiele lat?
Jakie "dobro" (powstałe ze zdrady) ochroni syna i rodzinę?
No i jakie są rokowania- dla tego niby dalszego dobra? ciągła nieufność? brak porozumienia?
Hipotetycznie ujmując- moim zdaniem- najlepiej byłoby wyjasnić sprawy między partnerami ( zdradę równiez można wybaczyć), jak najbardziej starajac się chronić syna...- znaczy się nie odbierając mu tego, co on sądzi, zę jest mu dane...
Jełsi partnerzy uznają,zę jest, co ratować- to terapia par, względnie długotrwałe rozmowy i... ZADOŚĆUCZYNIENIE strony "winnej"
Jesli uznają, ze porozumienie jest niemożliwe- niech każde szuka własnego szczęścia- nie krzywdząc syna ( w miarę możliwości)
Mnie się wydaje, ze prawda jest najlepszą przyjaciółką w kłopotach... zamaiatnie pod dywan nic nie da, bo w końcu urośnie taka wielka sterta, ze ktoś się o nią przewróci ( o ile nie wszyscy)...
Tak, czy siak- dla syna - opieka psychologa- jak najbardziej wskazana...
Czytam i czytam i oczy mi sie zaplataly:) Masz racje prawda jest najwazniejsza. Klamstwo zawsze wyjdzie na wierzch, jak nie dzisiaj , to jutro. Ja mowie, nie ten ( ta) co urodzil, ale ten ten co dal dach nad glowa i milosc dziecku, jest ojcem/matka. Problem jest wiekszy niz tu mozna go rozwazac. W pewnym momencie zycia dziecko moze potrzebowac transfuzje krwi i co wtedy? Matki krew nie pasuje i "ojca" tez. Zawsze najgorsza prawda jest lepsza niz najlepsze klamstwo,,,
Agik....ale po co od razu walic do psychologa, moja corka tego nie potrzebowala dalismy jej wlasny wybor i co wybrala Tatusia tego co jest na codzien, pochwali, opierniczy jak trzeba itd.......sama zaczela wolac na niego tato pomimo to ze spotkala swojego "prawdziwego" ojca.
To powinno byc rozwiozane pomiedzy rodzicami i jak maja cos pod kopula to sami dojda do wniosku, ze nie warto zasmiecac dziecku mozgownicy pierdolami. Nie wiem czy wyjasnilam sie dobrze ale jak to czytam to mnie ponosi...nie to nie wy, tylko wlasnie moja sytuacja z prawdziwym ojcem mojej kochanej corci.
B albino, zapytałaś po co, od razu walić do psychologa...
Niby tak... po co dziecku wmawiać chorobę... :(
Powiem tak... niechby okaząło się, ze psycholog na nic!!! i oby!!!
Sama jestem takim "dzieckeim" - inny jest geneza, inny jest powód ( ani to temat na wolną rozmowę, ani na frywolną :( )... Jestem Dorsołym Dzieckeim,,, które sobie poradziło... Może nawet świetnie- przecież wszystko jest ok- Dziecko sobie radzi.... a jakie k... ma wyjście? Niż sobie poradzić ? Ma płakać i całemu światu ogłaszać swoje ( odczuwane) nieudacznictwo?, które nie jest cechą własną, w doddatku...?
Przecież dziecko musi pokazać cąłemu światu, ze jest ok!!! że jest warte miłości i szacunku... :( Musi mieć najlepsze oceny, musi wygrywać wszystkie konkursy, startować do najlepszego stanowiska, mieć najdalsze skoki i najszybciej biegać, mieć najpiękniejszy dom... i najbardziej udane dzieci...
Bardzo wielka szkoda tylko, że te bezsenne noce...
że te lęki okropne....
W końcu psycholog na nic... to tylko pierdoły....
przepraszam...
No to ja sie juz w tym wszystkim pogubilam, sorry
Mówię o Dziecku- dorosłym, albo prawie dorosłym... O dziecku ( Dziecku), które być może potrzebuje wsparcia... i oby nie potrzebowało wsparcia fachowca!!! Oby!!! Mówię o dziecku, które zostało wplątane w sprawy, na które ma zbyt wątłe siły, by samemu zaradzic- chocby nie wiem, jak chojrakowało, chocby nie wiem, jak było dzielne...( samodzielne)
Mówię o Dziecku, które MUSI mieć choć jeden punkt podparcia!!! By nie miało wrażenia, ze musi dźwigać cały świat na swych dzieciecych- może nawet prawie dorosłych- barkach...
Oby nie był potrzebny fachowiec... OBY!!!
Agik, kochana, mam ciarki na calym ciele. Pamietaj o tym, ze zaslugujesz na milosc i jestes kochana. Ciezki plecak tylko Ty sama mozesz sobie zdjac z plecow. Stan kazdego rana przed lustrem i powiedz glosno: ja Cie kocham, Ty nic nie musisz udowodnic, Ty zaslugujesz na bezwarunkowa milosc kazdego dnia!!!! Usciski tineczka
Ja nie rozumiem dlaczego tak strasznie popychasz o biednym dziecku, przeciez z calego zaslyszanego opowiadania wynika ze jego syn nawet o tym nie wie....i wiedziec nie musi!
Balbinko Kochana- zrobiłam dygresje, co napisałam ponizej ;)
Druga sprawa- ten wątek ma kilku co najmniej głownych aktorów- Żonę, Męza i Syna... Skupiłam się na synu- i jego domniemanej ( bądż nie) traumie związanej z poczuciem odrzucenia, przez kogoś, kogo uważał za ojca... Była to moja propozycja w tej całkiem hipotetycznej sytuacji.
Oczywista, ze główni bohaterowie mogą wybrać opcję zamiatania pod dywan- żona nic nie mówi, mąż nic nie mówi, rodzinka z mroczna tajemnicą, aczkolwiek z zewnatrz wyglądająca jak z obrazka...
Jednak gdyby mąż postanowił jakoś wyjaśnić sprawę z zoną- to równiez scenariusze moga być różne- z jego odejściem włacznie. I tę właśnie sytuację tak dokładnie opisałam- powyżej z kolei...
Pozdrawiam serdecznie...
agik wspolczuje serdecznie i pozdrawiam cieplutko. Pamietaj: na milosc sie nie zasluguje. Prawdziwa milosc dostaje sie po prostu za nic, chyba ze za to iz sie jest jakim sie jest. Zycze Ci takiej wlasnie milosci w Twoim zyciu. Przeszlosci zmienic sie nie da przyszlosc mozna stworzyc sobie i innym..
Dorotka- dziekuję serdecznie...
Ja to wszystko wiem :) Jakąś tam drogę mam jeszcze przed sobą, jednak kawał już za mną...
Nie jestem zaniedbanym dzieckiem- po prostu- brakło wiedzy, może siły, może czegoś innego...
Wypowiedziałam się w kontekście... jakby to powiedzieć- poczułam empatię do tego chłopca. Przeniosłam fragment swoich doświadczeń...
I właśnie dlatego uważam, zę lepiej dmuchac na zimne...
ja mysle ze bardziej chodzi o to iz (zakladajac ze ta historia opisana przez Kamusie jest faktem. To znaczy dziecko dowie sie nagle ze ojciec ojcem nie jest) dla dziecka byloby cos takiego "jak grom z jasnego", caly swiat stanal by na glowie...Kto jest moim ojcem? Kim jestem? Cy sam fakt ze istnieje, doprowadzi do rozwodu rodzicow? Czy moj ojciec ktorego kocham odejdzie i bede dla niego obcym, nie bedzie chcial miec ze mna nic do czynienia? Czy moja mama nie jest warta szacunku? To sa takie ciezkie pytania i watpliwosci do tego w wieku dojrzewania, ze byc moze pomoc psychologa (czy innej zaufanej osoby) bylaby wskazana. Zlamanej nogi tez nie leczysz sam...A dusza jest o wiele bardziej krucha...
Balbinko Twoja Coreczka ma calkiem inna sytuacje! Ona miala (jak pisalas) prawo wyboru, wiedzialo ze JEJ Tato nie jest Jej ojcem biologicznym, ze jest akceptowana i kochana. To jest zupelni inna sytuacja dla dziecka...
Sytuacja opisana przez agik jest zupelnie inna
Dorotko, ja mysle, ze to nie takie proste. Nawet jak corka ma cudownego nowego ojca, to juz tak jest z corkami, ze zawsze beda marzyly i myslaly o tym wlasnym. Ojciec jest pierwsza miloscia corki. Widzialam program na ten temat. Dorosle kobiety plakaly jak dzieci z powodu nie obecnych ojcow w ich zyciu. Mialy problemy malzenskie , problemy w pracy. Najwiekszym marzeniem tych kobiet bylo, zeby "wlasny" ojciec prowadzil je do oltarza. Mimo kochajacej sie rodziny ,milosci i troski otrzymanej od nowego taty , cos im w zyciu brakowalo. Zaden "nowy" tato nie zastapil tego ojca z krwi i kosci.Cos w tym musi byc, a co to tylko corka wie.
To ma nawet swoją nazwę... "blizna po ojcu"...
No i znowu zrobiłam off-a
agik, nie wiedzialam jak to sie nazywa po polsku:)
Tineczko wiadomo, ze nie zastapi.Ale kto jest prawdziwym ojcem? Ten kto wychowa, ten z ktorym dziecko ma wlasnie wiez emocionalna, czy ten ktory przyczynil sie do poczecia a potem nie interesowal sie nie utrzymywal kontaktu?
Sytuacja idealna jest kochajaca sie pelna rodzina gdzie kochajacy rodzice sa i rodzicami biologicznymi. Wspaniali moga byc rodzice adoptujacy dziecko, wspanialy moze byc przyjaciel/maz mamy stajacy na wysokosci zadania, ktory sprosta (z milosci) roli ojca dla jej dzieci.
Okropnym moze byc dziecinstwo w pelnej, "normalnej" rodzinie gdzie wlasny biologiczny rodzic dziecka nie akzeptuje, zneca sie nad nim psychicznie badz fizycznie nie mowiac juz o wykorzystaniu seksualnym, badz tez dziecko (czy rodzina) jest mu po prostu obojetne. Lub jesli nowy partner mamy dziecko odrzuca lub dziecko nie ma nikogo kto choc czesciowo przejal role ojca.
Najwieksze problemy powstaja wtedy gdy nie ma sie faktycznie ojca. Bo ojciec nie zyje i dziecko przez matke swiadomie czy nieswiadomie "zastepuje" partnera, bo ojca sie nie zna, lub "nie wolno" go znac, bo nie ma nikogo w zyciu dziecka kto bedzie mu ojcem tym prawdziwym, kochajacym, troszczacym sie. Ojciec to przeciez o wiele wiecej niz dawca nasienia i genow.
Najlepsza sytuacja to, moim zdaniem , taka gdy (w razie rozwodu czy innych przypadkow losowych) dziecko wie kto jest jego ojcem. Wie od kogo ma kolor wlosow, takie czy inne upodobania, sposob mowienia, zdolnosci czy slabosci. Ma jak najlepszy kontakt (o ile to mozliwe) z ojcem biologicznym, nie jest zmuszane przez nikogo do wyborow i zajecia takiego a nie innego stanowiska w sprawach miedzy rodzicami. Obok tego ma tez wspanialego mezczyzne w zyciu codziennym u swego boku do ktorego, ku obopolnej satysfakcji, ma stosunek "ojcowski" lub bliski tego jesli to jest pozadane i konieczne. Albo tez moze i wolno mu kochac ojca jak ojca (z wzajemniscia) nawet jesli ten ojciec dla mamy to tylko Ex a jej nowy partner jest przyjacielem dla dziecka. Przyjacielem szanujacym relacje dziecka z ojcem bez konkurencji, zawisci czy zazdrosci. Wszystko zalezy przeciez od tego w jakim stopniu ojciec biologiczny moze czy chce byc ojcem z prawdziwego zdarzenia a reszta rodziny to przyjmie czy zaakceptuje.
Tu nie ma rezepty jednej na wszystko, kazda sytuacja jest indywidualna ale oplaca sie:
Dorotko, opisalas dokladnie, moge tylko dodac jeszcze o dzieciach adoptowanych. Mimo wspanialego zycia , wspanialych rodzicow, dobrego wyksztalcenia, zalozonej wlasnej rodziny, cos lezy im na sercu i niepokoji. Jako dorosli szukaja wlasnej matki , albo ojca czasami po drugiej stronie kuli ziemskiej w bardzo biednym kraju. Po ewentualnym spotkaniu rodzica, opowiadaja jaki kamien z serca im spadl, jak nagle czuja sie "calymi". Cos z ta biologia musi byc. Czesto opowiada matka dziecka, ze ona rowniez czula pustke w sercu po oddaniu dziecka do adopcji, mimo to, ze urodzila nastepne i zyje z nimi. Niewazne, ze moze tylko raz sie spotkaja i pozniej nawet nie bedzie dalszego kontaktu. Wazne, ze sie spotkali i rozplynely sie wszelkie mysli: dlaczego? Nawet dzieci "zrobione" anonimowym zaplodnieniem, chca wiedziec kto jest ojcem, kogo plemniki przyczynily sie do ich egzystencji. To bardzo ciekawe, opowiadaja, ze cos rowniez im brakowalo, zanim sie dowiedzieli o swoim pochodzeniu. Widzialam spotkanie takich dzieci, rodzenstw i to bylo niesamowite. Pomimo wspanialych warunkow rodzinnych czuli , ze cos jest nie tak. Po spotkaniu "ojca" i nieznanego rodzenstwa mogli zaczac zyc szczesliwie. Ciekawe, ze jednak ten co wychowuje i kocha bezwarunkowo nie zastapi "prawdziwych" rodzicow. Cos z tymi plemnikami jednak jest:)
tak tineczko to wazne by wieziec skad jestesmy. Pisalam rownierz i o tym. Moim zdaniem nie ma to nic wspolnego z jakoscia, moca i innymi cechami plennikow;-) lecz z naturalna potrzeba kazdego czlowieka przynaleznosci do rodziny. Szukanie siebie w rodzicach i przodkach, identyfikacji siebie jako osoby.
Czy nie zastapi? Nie wiem, to zalezy od osob jako takich i punktu widzenia. Wydaje mi sie jednak, ze nie o to chodzi by cos czyms zastapic. Bo to jak dyskutowac o wyzszosci jablka nad kapusta i sadzic, ze jedno z nich musi koniecznie na zawsze i 100% wygrac. A przeciez wszystko zalezy od tego do czego tego potrzebujemy, co mamy do dyspozycji, co lubimy, a nie od tego co jest lepsze. Wiadomo lepsze zdrowie od choroby, milosc od nienawisci itp. Ale lekarstwem mozemy osiagnac zdrowie lub poprawe choroby a wybierajac milosc wybierzemy lepsze zycie, spokojniejsze dla nas emocionalnie.
Krotka dygresja:
znam osoby ktore wychowal inny niz biologiczny ojciec i nie maja one zadnych problemow o ktorych pisalismy i to wlasnie ten ojciec mial prowadzic do oltarza ten ojciec jest powiernikiem i dziadkiem dla dzieci. Nie czuja potrzeby by szukac biologicznego rodzica i nie palcza za nim. Zawsze wiedzialy, ze jest, tak i tak sie nazywa i wyglada. I to wystarczylo.
Wydaje mi sie, bez urazy, ze nie na miejscu jest tu generalizowanie.
Oczywiscie Dorotko, nie mozna generalizowac. Ja chcialam tylko podac inne opcje. Mam osobiste doswiadczenie z przykladu mojego bliskiego znajomego. Wspanialy chlopak, wychowal sie w cieple rodzinnym matki z ojczymem. Bardzo sie kochaja. On uwaza ojczyma za ojca i dal by sobie reke odciac za niego. Jednak, jak byl juz dorosly, musial pojechac do Gdanska i zadzwonic do drzwi swojego ojca, zeby go tylko zobaczyc. Ojciec powiedzial, ze nie chce miec zadnych kontaktow z nim. Bylo mu przykro. ale uspokojil swoja ciekawosc i wszystkie " a moze" ? Chlopak mial juz wlasna rodzine, corke i jednak mysl o ojcu nie dawala mu spokoju. Teraz juz wie, ze kontaktu nigdy nie bedzie. Wlasnie sam bedzie niedlugo ojcem nastepnego dziecka:)
Jak dla mnie, opisana sytuacja - ani łatwa, ani prosta, ani jednoznaczna. Myślę, że jest to przykład położenia, gdzie nie ma dobrego rozwiązania - każde działanie, albo zaniechanie działania w jakiś sposób wpłynie na dalsze życie - albo całej rodziny, albo poszczególnych członków - głównie męża i żony. Jeśli jest to plotka - żona będzie czuła się - mówiąc najdelikatniej - urażona. Jeżeli żona zaprzeczy - czy to mężowi wystarczy? czy zechce robić dalsze badania? co dalej? - o ile badania potwierdzą ojcostwo czy małżeństwo się utrzyma? czy żona nie będzie dotknięta do żywego brakiem zaufania?. A co jeśli żona się przyzna do zdrady albo badania potwierdzą , że ojciec nie jest ojcem biologicznym? mąż poczuje się oszukiwanym przez całe życie i pewnie zechce odejść. W każdym razie są duże szanse na to, że rodzina się rozpadnie. Wiem, część osób prezentuje nurt radykalny, ale sądzę, że winno się zachować mimo wszystko dużą roztropność. Przemyśleć co można stracić i co zyskać. Czy to dochodzenie prawdy jest ważniejsze od istniejącej stabilizacji. Każdy z nas popełnia mniejsze czy większe błędy. Jeśli rzeczywiście dziecko jest innego ojca to postępek żony byłby mocno naganny. Z drugiej strony mąż zapewne kocha syna i jest z nim związany emocjonalnie - czy i na ile to by się zmieniło? Uważam, że na takie pytania mogą odpowiedzieć sobie tylko osoby które w takiej sytuacji się znajdą. Poza wszystkim innym wchodzi jeszcze w grę masa pozostałych elementów o których nie mamy pojęcia. Czy i na ile istnieje między małżonkami więź emocjonalna, jakie są między nimi stosunki majątkowe, co z mieszkaniem , no i najważniejsze - jak taka sytuacja wpłynęłaby na dorastającego chłopaka, który raptem dowiaduje się, że ktoś inny jest ojcem biologicznym, a przy okazji traci dotychczasowy dom i oparcie.
nic nie wiemy o zonie....o synu ...mezu...ojcu.
Tu nie chodzi o spiewanie, tylko powód dla którego się własnie tak zachowujemy nie inaczej, ale jak Agik powiedziała nie jest to tena na rozmowy wolny, tym bardziej frywolne....A knotem rzucać nie będę :)
Kamuś zapodałaś nam temat bardzo "mocny" i taki z cyklu tych, co to niosą ze sobą wiele emocji. Mimo, że zadałaś konkretne pytanie nie napiszę żadnej odpowiedzi, bo nie chcę układać nowego scenariusza tej rodzinie. Zbyt mało o nich wiemy a nawet gdybyśmy znali wiele szczegółów, to też za mało, by ocenić ich obiektywnie. To by wymagało od nas znalezienia się w skórze zarówno tego ojca, jak i matki. A wiemy, że to nierealne. Każdy przypadek jest inny i nawet Ci, którzy mieli okazję doświadczyć czegoś podobnego też nie mogą być obiektywni w swoich wypowiedziach. Takie jest moje zdanie.
Agik, rozumiem Twoje wzburzenie i zgadzam się z wypowiedzią w temacie psychologa. Zbyt często rodzice bagatelizują, to co dla nich jest już sprawą rozwiązaną a nie koniecznie zamkniętym rozdziałem dla dziecka. Oceniają sytuacje pobieżnie, bo dziecko się uśmiecha, bo dobrze się uczy itp. Czasami lepiej się upenić u dobrego specjalisty, niż żyć w niekoniecznie słusznym przekonaniu, że wszystko jest OK. Na koniec dodam, że ta wypowiedź nie dotyczny nikogo z forum (Balbinko71 - nie bierz tego, do siebie, bo nie analizuję Twojej sytuacji rodzinnej, bo jej nie znam). To moja luźna refleksja spowodowana komentarzem Agik.
Smakosiu...lubię mocne tematy,
bo sama też w jakiś sposób poddaje się tekstowi.
Nie wiemy co nas czeka za rogiem ulicy. Dziękuję smakosiu
Użytkownik kamaxyz napisał w wiadomości:
> jadąc autobusem,usłyszałam rozmowę dwóch dorosłych facetów, jak jeden drugiemu
> / chyba przyjaciele /wypłakiwał się w rękaw skarżąc się......albowiem jakiś
> czas temu..... dowiedział się, że ..... no właśnie, że nie jest ojcem
> swego prawie dorosłego syna. Oczywiście dowiedział się......nie zdradził
> tajemnicy w jaki sposób, nie odkrył tego faktu przed żoną , bo,.....co
> się stanie, jak ma postąpić,,,.... można by powiedzieć....nie moja
> sprawa, ale tak po głębszym przemyśleniu tego faktu ...nie umiałabym coś
> mądrego doradzić dla tego tatusia / chyba że badania/ ale co wtedy z rodziną z
> synem...trzymam jednak kciuki za dalsze Jego życie...myślę,że facet będzie
> mądry i do końca dla siebie zatrzyma tajemnicę sekretną, by nie zaszkodzić
> swemu " szczęściu" rodzinnemu . Ciekawa jestem Waszej opinii, co
> byście zrobili na Jego miejscu. Temat drażliwy nie mniej ważny
> .....pozdrawiam
kamaxyz po co wstawiasz takie wątki? widac ,ze nie masz nic innego do roboty . Siedzisz w autobusie słuchasz tragicznych historii innych i opisujesz to na forum! na litosc boską! Kobieto , chyba są jakies granice .
Posypią sie gromy ale mam to gdzies, napisac musiałam bo az mnie trzęsie
Spokojnie...
Temat jest, jak każdy inny- mozna porozmawiać, sytuacja jest hipotetyczna, osoby nieznane... Każdego z nas może spotkac taki dylemat... Przeciez ..warto rozmawiać...;)) To trochę, jak trening na sucho...
Ja bym tylko wolała, zeby oceny zostawić wyższej instancji.
Kama chyba postawiła inne pytanie- co zrobić, a nie jak oceniacie... Gdyby pytanie Kamy odwrócić- co ja bym zrobił/zrobiła, gdybym był/a w takiej sytuacji? to cała sprawa nabiera całkiem innego wymiaru prawda?
Jak zwykle zrobiłam dygresje...
Smakosiu- nie byłam wzburzona...raczej to bardzo smutne jest. Nie oceniam tez rodziców, którzy być moze bagatelizują jakies dzieciece dramaty ( lub tez "dramaty"), po prostu w ontekscie tamtej hipotetycznej sytuacji, wyraziłam własne zdanie- lepiej dmuchać na zimne... nie zawsze tez wielka miłośc rodzicielska, wielkie serce i jak najlepsze chęci wystarczą, czasem braknie zwyczajnie wiedzy... A przeciez zycie jest takie piękne- niech kazdy ma szansę by się o tym przekonać na włsnej skórze...
Tyle od Agika... :)
Chyba masz rację Dorotkoxx po co......!!!! nie dla zabawy na pewno nie, nie dla uciechy i wiem że są granice, nie musisz na mnie krzyczeć Dorotko Spokojnie, wiem jakie są granice przyzwoitości, nie musisz wołać litości Boga....
nie byłam uchem od śledzia, żeby podsłuchiwać, daleka jestem od podsłuchiwania mrocznych tajemnic,
podzieliłam się z Wami zaistniałym problemem,ale nie po to żeby leciały gromy,miałam na myśli rozmowę - dyskusję rzeczową w spokoju i wzięcia wszystkiego pod uwagę za i przeciw.
Osobiście się nie nudzę i nie mam zamiaru,
a jeżeli chodzi o mój wątek, no cóż, myślałam, że zaciekawię i Ciebie Dorotkoxx,,,nie udało mi się a szkoda wielka szkoda jesteś mądrą osobą, ale czy nie jest tak że boimy się dyskusji na poważne tematy, a nie tylko co ugotować na obiadek????
jeżeli chodzi o mój wątek, proszę jeżeli jest nudny, albo sprzeczny z Waszym sumieniem zakończcie
ja dodam od siebie tylko tyle,że jestem pełna szacunku i dla Tej kobiety,która nosi tajemnicę mroczną, ciemną,na pewno nie jedna z nas by tego nie udźwignęła a Ona dla dobra rodziny nie chce jej ujawniać,być może kocha swego męża aż do bólu, a ten grzech, no cóż to Jej czyścieć
dla Tego mężczyzny,że nosi brzemię poznanej / w jakich okolicznościach nie wiem /tajemnicy, którą też nie chce być może ujawniać dla dobra rodziny / zwierzył się dla przyjaciela, bo może tak trzeba/.. więc kocha swoją żonę, być może wybacza jej grzech , więc są dwie mroczne tajemnice które maje swoje drugie dno? i muszą z tym żyć być może do końca swoich dni dla dobra siebie, dziecka / prawie już pełnoletniego/ w szczególności dla szacunku dla siebie które budowali w swoim związku.
Jeżeli podjmą drastyczne kroki nic nie wskórają rozpadnie się ich dorobek całego życia, w gruzach legnie to co pielęgnowali przez lata...więc niech żyją w przekonaniu że nic nie wiedzą o sobie i życzmy im powodzenia w utrzymaniu swego związku / ciężko żyć w kłamstwie...to prawda, ale czy my jesteśmy tacy krystaliczni - czy nic nie mamy za uszami?/
Myślę Dorotkoxx,
że tu na tym forum bardziej rozwijają się wątki lekkie, czasami śmieszne bez treści poprotu takie bezpłciowe, bo jeżeli dochodzi do tego że musimy poważnie pogłówkować,,stajemy się bezradni i czasami wrogo usposobieni do siebie . Nie moim zamiarem było aby dyskusja zaogniała się.
Pozdrawiam wszystkich
Faktycznie za ostro zareagowałam za co przepraszam. Niestety naleze do tych osób,które najpierw mówią ( w tym wypadku piszą) a dopiero pozniej myślą.
Pozdrawiam
Użytkownik monia7301 napisał w wiadomości:
> nie wiem dlaczego Cię
> trzęsie ?
bo ja nerwowa jestem , na dodatek histeryczka a to mieszanka ekstremalna
co niby jest niestosownego w TAKIM temacie ???????
A najwazniejsze jest, zeby nauczyc sie dyskutowac bez osobistych "wycieczek". Kazdy z nas ma wlasne doswiadczenie spowodowane po prostu zyciem. Nie jeden z nas przezyl jakas zdrade i tu nie mowie o zwiazku malzenskim lecz rowniez o przyjazni miedzy ludzmi.Mysle, ze wazne jest jak rozmawiamy ze soba a nie o czym rozmawiamy!!!!! Wszystkich serdecznie pozdrawiam:)
Mam pytanie
-Jeżeli ta żona jest niewinna a ten pan rozdmuchał to na cały autobus. Co wtedy ?
Jeżeli tym autobusem jechał ktoś znajomy i usłyszał to wszystko, co wtedy?
Jeżeli to jest plotka, czyż ona nie zniszczy rodziny?
Czy mamy gwarancję że ten pan jest bez winy? Nie!
Użytkownik Regina Florczak napisał w wiadomości:
> Mam pytanie -Jeżeli ta żona jest niewinna a ten pan rozdmuchał to na cały
> autobus. Co wtedy ? Jeżeli tym autobusem jechał ktoś znajomy i usłyszał
> to wszystko, co wtedy? Jeżeli to jest plotka, czyż ona nie zniszczy
> rodziny?Czy mamy gwarancję że ten pan jest bez winy? Nie!
Brawo Reginko, właśnie o tym pisałam wcześniej....a plotka raz wypuszczona...maleńkim wróbelkiem powraca do nas ogromnym wołem i pokrzywdzeni będą wszyscy. gdy okaże się, że to wielka bzdura, że ktoś z zawiści oczernił i przez to zrujnował .życie spokojnej, kochającej się rodziny I myślę .że najbardziej będzie żałował tego zwierzania się ów nieszczęsny ojciec...
A może mi się tak tylko wydaje, bo ja nie potrafiłabym .. wyrządzić takiej ogromnej krzywdy człowiekowi, którego kocham...
Gdyby to była plotka ,to nie wierzę że facet by opowiadał obcym osobom .Może wracał ze szpitala bo coś się stało i właśnie tam dowiedział się prawdy .Jeśli spadło to na niego jak grom z jasnego nieba , to wcale nie zdziwiłoby mnie że szukał pomocy u obcego człowieka , to musiał być dla niego ogromny cios .Mam nadzieję że ten przygodnie spotkany człowiek dodał mu otuchy .Człowiek słaby psychicznie mógłby sobie z tym nie poradzić i zrobić coś głupiego .
Użytkownik monia7301 napisał w wiadomości:
> Gdyby to była plotka ,to nie wierzę że facet by opowiadał obcym osobom .Może
> wracał ze szpitala bo coś się stało i właśnie tam dowiedział się prawdy .Jeśli
> spadło to na niego jak grom z jasnego nieba , to wcale nie zdziwiłoby mnie że
> szukał pomocy u obcego człowieka , to musiał być dla niego ogromny cios .Mam
> nadzieję że ten przygodnie spotkany człowiek dodał mu otuchy .Człowiek słaby
> psychicznie mógłby sobie z tym nie poradzić i zrobić coś głupiego .
Na początku..w pierwszym wpisie jest napisane: wiedział już od jakiegoś czasu...
Przepraszam bardzo- kazde teoretyzowanie musi się gdzies kończyć...
Pytania w stylu - jak on mógł to zrobić?, jak ona mogła to zrobic? otwierają furtkę do różnych ocen...A po co one komu?
Jeśli juz mam wypowiadać się w takim temacie- to raczej chciałabym odnosić je do przyszłości...
Choćby z tej prostej przyczyny, ze przeszłości nie da się zmienić- to po co o tym w ogóle gadać? Jasna sprawa- xle, ze do takiej sytuacji w ogóle doszło, ale ocenianie po fakcie- nie ma najmniejszego sensu...
Takie jest moje zdanie.
a moze mial malutkiego, miekkiego filutka i nie mogl nic a "lafirynda" potrzebowala:) seks:)))))))))) hihi, i tak ta dyskusja nigdy sie nie skonczy:)
hehehe, to krok do przodu i dwa wstecz:))))
A ja sobie tak pomyslalam.....ten bidny facio...jest takze Wzetowym podjadaczem i siedzi sobie przed kompem i czyta te wszystkie wypociny....upsssssssssss oj (chyba musze zaczac szukac pracy)
Hehehe, to strzal w dziesiatke:) To ktory z naszych panow jest tym "faciem":)))))))))))
Hmm...poczytalam watek i nie wiem ale mysle, ze niektorzy podchodza zbyt emocionalnie do znanych nam z tej krotkiej notki faktow, co ich ocene wedlug mnie- bez urazy dla nikogo, wypacza. Bo coz wiemy o calej sytuacji? Ano prawie nic. Nawet zakladajac, ze facet moze miec racje, jest zaslyszane tylko kawalkiem calosci.
Wedlug mnie takie sa fakty:
Mezczyzna dowiedzial sie o tym ze nie jest ojcem syna
Nie wiadomo: jest to prawda czy pomowienia i plotki? Zdradzila go zona czy tez ktos chce siac zamet w ich malrzenstwie? Nie wiadomo (jesli nawet zalozymy zdrade zony) czy mieli w tamtym czasie kryzys, A moze nawet ( gdybam hipotetycznie) rozstali sie wtedy na czas jakis, zona go zdradzila bo on ja wczesniej zdradzil ? Jakie bylo wtedy lub jest teraz to malrzenstwo w ogole? Czy zona go wykorzystala jako zywiciela rodziny?Itd. itd.... A skad wiemy czy ten pan sam tego nie wymyslil? Moze chce sie rozwiesc i opowiada takie ploty naokolo by popsuc reputacje zony i siebie wybielic? Moze ona chce rozwodu a on ze zlosci i rozzalenia"robi" z niej dziwke?
Mozemy snuc domyslow ile chcemy, prawde moglyby nam tylko poszkodowane osoby zdradzic.
Nasowa mi sie pytanie: dlaczego nie zdradzil tej tajemnicy?
Nie znam faceta ktory dowiadujac sie, ze zona go zdradzila nie zrobi jej awantury albo przynajmniej zazada wyjasnien. Nawet nie musi rozmawiac z synem (zakladajac, ze go kocha i nie chce zszokowac, lub boi sie go stracic) chyba.. No wlasnie: albo mu na zonie nie zalezy bo jej nie kocha, albo kocha tak, ze woli zmilczec lub tez nie w domu nic do gadania i boi sie slow "jak ci sie nie podoba...". A jesli tak strasznie kocha to nie pasuje opowiadanie o tym, tym bardziej wsrod ludzi, ryzykujac iz ta wiedza dostanie sie w "niepowolane" uszy.
No chyba ze naszlo go to spontanicznie i "pekl".Skoro jakis czas temu sie dowiedzial nie jest ta wiedza dla niego nowoscia czyli albo sie gryzl albo bylo mu na reke.Zreszta nie wiadomo czy byl wzburzony, czy faktycznie sie wyplakal czy zwyczajnie pozalil. I nad kim uzalil (nad soba? Czy faktycznie nad dzieckiem zona i rodzina jako taka ?
Byl trzezwy? Niektorzy jak wypija "na smutno" potrafia uzalac sie nad soba wamyslajac niestworzone powody do tego. Bo kiedys, cos uslyszal a moze tylko wydumal? Moze tez byc ze spotkal kolege po latach akurat w tym tramwaju i "pekl" ? Faktycznie jemu nareszcie mogl sie wyzalic bo zona go faktycznie zdradzila a on, z jemu tylko znanych powodow, nie wie co ma poczac?
Ludzie jak mozna oceniac czy zone czy meza jednoznacznie nie znajac zadnych blizszych faktow? Nie widzac nawet faceta? Gdybac mozna ale zaraz osadzac od czci i wiary jak ani prawdziwej sytuacji ani osob w nia zaplatanych nie znamy? Wybaczcie ale ja tego nie pojmuje...
nie przeczytalam Ciebie anim sama napisalam.
mam wrazenie, ze wszyscy (prawie) sie wypowiedzieli typowo po polsku
oceniajac jak nie jedna to druga i nawet trzecia strone
zielonego pojecia nie mamy co sklonilo faceta do wynurzania sie akurat w
autobusie, co spowodowalo do przemyslen ze nie jest ojcem, co
spowodowalo i dlaczego ze ojcem jest lub nie jest. Jedno jest pewne jest dziecko i juz
scenariuszy moga byc tysiace, zona mogla byc zgwalcona albo i nie, mogla zdradzic albo i nie....
dziecko moze podmienione w szpitalu albo i nie
albo albo albo
ot i wlasnie, zupelnie sie z toba zgadzam
Dorotko tak się dziwnie składa,że z Tobą też się zgadzam
Temat morze....i może warto zakończyć, wszak i tak nie wypowiemy tego co nas tak naprawdę drażni w tym wątku, co jest fikcją a co rzeczywistością. Jedno wiem, że można na Was polegać jeżeli chodzi o dyskusję i otwartość w sprawiach kontrowersyjnych, a czasami
na tematy bardzo mocne średnio mocne, żartobliwe czy też banalne.
pozdrawiam kamaxyz
jedno pewne- mozna mnozyc tysiace scenariuszy - o tym jak to wszystko sie wydarzylo i co bedzie dalej.
Wg mnie- rozmowa z malzonka jest konieczna - ot - zeby podjac probe uzdrowienia sytuacji- nie wyobrazam sobie dalszego funkcjonowania rodziny. W pierwszej chwili pomyslalem, ze syn powinien byc calkiem wylaczony z tego problemu, bop coz by mu przyniosla PRAWDA i jego rodzinie. Tak sie jednak nie da - skoro facet sie dowiedzial (nie wiemy skad), to i syn predzej czy pozniej sie dowie. Daltego potrzebe sa dzialania uprzedzajace rodzicow - jak to zrobia, czy sami, czy z pomoca psychologa - to juz ich wybor - najwazniejszy jest skutek - w postaci sensownej relacji malzenskiej i sensownej relacji rodzice-syn
Temat kontrowersyjny jak samo życie... Pomijam fakt autobusowych wynurzeń, które nie powinny mieć miejsca w tym miejscu,
załóżmy jednak, że dowiedział się o tym niedawno.Taka informacja bądź co bądź mogła człowiekiem wstrząsnąć i tak go uwierała, że nie czekał ani na odpowiednie miejsce ani na odpowiedniego słuchacza. Musiał wyrzucić z siebie i już. Myślę, że nikt z nas nie mógłby przewidzieć swojego zachowania w tej niecodziennej sytuacji.
Niewątpliwie powinien porozmawiać z żoną i z nią uzgodnić, co dalej. Małżeńskie szczęście w/g mnie i tak jest pod wielkim znakiem zapytania
ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze... Mnie interesuje głównie dziecko -jak poradzi sobie z tą sensacyjną wiadomością, która spadnie na nie jak grom. Cała taktyka w sposobie podania tej informacji wymaga współpracy i mądrości rodziców , szczególnie ojca.
Czy ten bądź co bądź pokrzywdzony człowiek będzie umiał swój żal odłożyć na drugi plan a jako priorytet przyjąć dobro dziecko?
Wreszcie czy syn powinien znać prawdę ? Myślę, że tak. Ma do tego prawo ale tego nie da się załatwić ze znieczuleniem, zawsze będzie to wiadomość, która przewróci jego emocje do góry nogami. Czy jednak można przestać kochać dziecko tak z dnia na dzień jeśli było się dla niego ojcem przez kilkanaście lat ? A syn ? Z pewnością będzie szok, bunt i chęć poznania prawdziwego ojca ale jak mądrze wychowany chłopiec, to z czasem sobie to wszystko poukłada . Przecież relacji ojcowsko-synowskich wypracowanych przez lata nie da się zburzyć ot, tak z dnia na dzień jedną nawet tak sensacyjną informacją.