Zauważyłem w wielu przepisach błędną formę rzeczownika POR. Chciałbym tylko przypomnieć, że istnieje TEN POR i kroimy PORA, a nie jak to często widzę w przepisach "kroimy porę". Co prawda istnieje rzeczownik PORA, ale jest to pora dnia i odmienia się inaczej niż używane w kuchni warzywo.
Może te błędy językowe wynikają z różnic regionalnych? Jak się u Was mówi? Kroi się "pora" czy "porę"?
Akurat to w Polsce nie ma takich regionalizmow , czyli pokroimy pora we wlasciwej porze, a nawet przyszla pora na pora i z tym porem to nie damy sobie rady w tych porach. Niestety, pory to trudne zwierze!
Czasem też pora, z porów wyskoczyć
Wszak nie jest wygodnie do alkowy,
W porach chłopu wkroczyć,
Szybciej do amorów wówczas jest gotowy.
P.S.
Piszesz, droga Igo:
"Niestety, pory to trudne zwierzę!"
Nie bardzo (Wierz mi) ja w to wierzę.
Raczej to w porach , siedzi trudne zwierzę.
Jak o porach jest mowa
To przyszła mi myśl słodka
Może by tak zapytać profesora Miodka?
On wie chyba najlepiej, że w kulinarnych sporach
Nie jest ważne, czy por to, czy nieszczęsna pora
Ja Wam radzę Żarłoczki tu na naszych forach
I nie ważne, czyśmy w spódniczkach,
Czy w wspomnianych porach
By urzywać w kuchni tam gdzie trzeba PORA
Bo co o nam przyjdzie z poprawności języka?
Gdy dodamy, nie tam gdzie trzeba, owego skurczybyka
SUPER rymowańsko, no," kurczaczki", jak mawia pewien facio wTV1, ...masz zdolności ...
Oj, dotknięta została moja czuła struna. Nie jestem purystką językową, ale strasznie denerwuje mnie mówienie:
ten pomarańcz, zamiast ta pomarańcza;
ten winogron, zamiast to winogrono (chodzi o jedną małą kulkę), kiść to winogrona.
I kilka innych. I podejrzewam, że z regionalizmami to nie ma nic wspólnego, a raczej z niedbałością językową.
Jak choćby owo nieszczęsne "poszłem" brrrrr...
Lekki szlag mnie trafia ale forma"poszłem" ma być lub nawet już jest, uznana za dopuszczalną.
Jeśli poszedł blsko to mówi "poszłem", a jeśli daleko to "poszedłem". Tak mi to niedawno kolega wytłumaczył .
Użytkownik Janek napisał w wiadomości:
> Lekki szlag mnie trafia ale forma"poszłem" ma być lub nawet już
> jest, uznana za dopuszczalną.
Na szczęście nie była, nie jest i nie będzie. Spróbuj odmienić przez osoby:
ja poszłem
ty poszłeś
On ????? poszeł???
A co do wytykania błędów, to jeśli nie robimy osobistych wycieczek, a jak w tym wątku przypominamy o poprawności, myślę, że nie ma problemu. Nikt nie poczuje się urażony.
Por czy pora - wiemy przecież o co chodzi...
Mam wprawdzie bzika na punkcie błędów językowych polityków i ludzi TV, ale tutaj - dla mnie ważniejsze jest, CO się pisze, a nie JAK. Myślę, że tutaj nie powinniśmy wytykać błędów tego typu. Czy jeśli ktoś je rzeczywiście robi, to już nie powinien pisać na forum albo wstawiać świetnych przepisów? Takie moje skromne zdanie. Pozdrawiam!
Moim skromnym zdaniem, nie widzę w tym nic złego jeśli będziemy jako POLACY strać się o poprawnośćOJCZYSTEGO JĘZYKA, tak w piśmie jak i mowie.
Tłumaczenie się dawnym wyjazdem z kraju jest zwykłym "zwalaniem winy". Luckystar jest ponad ćwierć wieku poza krajem i jak mi wiadomo nie studiowała polonistyki.
A przy okazji:
Czasem niepoprawnie użyte słowo, lub napisana myśl powoduje niesnaski, nawet nieprawidłowo odczytane teksty powodują "zgrzyty" i obrażanie się.
Pozdrawiam
Nie zgadzam sie tak calkiem z toba (samoobrona).Nie miejac przez 20 lat stycznosci z polska pisownia , moga sie zdazyc bledy gramatyczne czy ortograficzne.Pisanie na innej klawiaturze tez nie ulatwia tej sprawy.Staram sie pisac poprawnie, bo wstydzilabym sie po kilkunastu latach polskiej szkoly zapomniec polskiego .Przepraszam za moje bledy.
Nie obraź się ale czy Twoje tłumaczenie :"...Nie miejac przez 20 lat stycznosci z polska pisownia , moga sie ...", nie jest jednak "zwalaniem problemu"(???!!!)...
Czy za granicą nie masz dostępu do: polskich książek, prasy, etc.etc. To nie czasy komuny, czy okres przedinternetowy ... mo, chyba że jesteś na terenach byłego Sov-Union.
Owszem błędy zawsze mogą się zdarzyć ale pewne zasady pisowni słownictwa, budowy zdań to przy czytaniu nawet brukowców w języku polskim, jest w jakimś stopniu "wspomożeniem języka polskiego", nie mówię o treści(!!!) zawartej wtych pismach.
Za błędy wcale nie musisz prepraszć, Kazdy z nas mieszkajacych w Kraju rozumie Wasze problemy wynikające z innej klawiatury,zdarzające się "byczki" ale ...bez przesady jeśli chodzi o pisownię.
Jeśli kochasz język Rodziców i Dziadków, to ...
Pozdrawiam
Janku, nie obrazam sie, nie mam o co, ale nie spotkalam sie tu jeszcze z polska gazeta w kiosku, albo z polska ksiazka w ksiegarni...
Jak juz wczesniej napisalam wstyd by mi bylo po tylu latach szkoly zapomniec polskiego, ale to nie ma nic wspolnego z miloscia do jezyka.
Zyjac w innym kraju jest dla mnie podstawa wladac tym jezykiem w mowie i pismie. Uwazam, ze w dzisiejszych czasach znajomosc jakichkolwiek jezykow bardzo ulatwia zycie.Mozesz nie wierzyc, albo mnie nie rozumiec, ale WZ jest to jedyny moj kontakt z polska pisownia (z mowa to juz wyglada inaczej).Czytam moje teksty bardzo uwaznie, ale "byki" czesto wpadna mi w oczy jak juz wiadomosc wyslana i nie ma jak poprawic... Nie chce tu "zwalac problemu", ale moze mnie chociaz troche zrozumiales.Pozdrawiam serdecznie.
Sanella, tak z czystej ciekawosci, to gdzie Ty mieszkasz, jesli moge zapytac??
Mieszkam w Niemczech.Po polsku napewno nigdy nie zapomne, ale mam w tej chwili malo stycznosci z polskim.Nie wiem jak ty (w USA?)ale dla mnie wazny jest jezyk niemiecki ( potrzebuje go na codzien) dlatego czytam i pisze w tym jezyku. Jak bym mieszkala w Chinach uczylabym sie wtedy po chinsku... Pozdrawiam z za oceanu.
Luckystar, czytajac twoj tekst zgadzam sie z toba w 100%.Podobnie mi szlo, moge powiedziec prawie tak samo(tylko 20 lat minelo)Nie mam trudnosci z pisownia polska, ale zdazaja mi sie bledy i nie mam nic przeciwko temu jak mnie ktos poprawi ( to samo jest z niemieckim ).Kazdy jezyk jest cenny i jestem z siebie dumna, ze moge sie plynnie w obu jezykach porozumiec. Znam pare osob ktore po polsku juz zapomnialy, a po niemiecku jeszcze nie umia...Co do emigracji to ja marze o Grecji!!! Pomarzyc mozna...Zycze wesolych swiat!
Grecja ... to i tak latwiej ;) mnie chodzi po glowie Tajlandia;)))
O, Tajlandia, to ty tak z jednego konca na drugi. Ja to wole po sasiedzku ( mam zawsze pelne gacie w samolocie).Chyba wszedzie fajnie gdzie nas nie ma.Ps. Mialysmy pisac o porze, poru...no naprawde nie wiem jak ma byc?!
Zupelnie sie zgadzam z Toba. Choc moze sie niektorzy oburza: kiedy zdecydowalam sie wyemigrowac wiedzialam, ze na poczatku bede sie musiala wziasc za niemiecki - taka prawda mimo korzeni moj niemiecki byl na poziomie poczatkowym. Prawie od poczatku mieszkam na prowincji w malej miejscowosci w ktorej nie kupisz ani polskiej gazety ani ksiazki nie mowiac juz o tym, ze i przez telewizje kablowa nie nadaja polskich programow. Telewizje kablowa mamy w czynszu i musimy za nia placic czy chcemy czy nie - nie widze wiec potrzeby zakladania satelity zreszta nasz wlasciciel domu nie wyrazil na to zgody. Ma do tego prawo jesli uwaza ze to nie pasuje do elewacji i po prostu mu przeszkadza. To byla jedna strona medalu na poczatku. Inna strona bylo to, ze widzialam co sie dzieje w rodzinach czy polskich czy tureckich w ktorych czyta i pisze sie tylko w jezyku ojczystym i taka tez telewizje oglada. Takie rodziny mieszkaja po dziesiat lat w Niemczech nie znajac jezyka! Dzieci albo ledwo koncza podstawowke albo czesto gesto (bo tak latwiej ) odsylane sa wrecz do szkol specialnych. Jaka maja szanse potem w zyciu zawodowym nie wymaga chyba wielu slow. Rodzice (szczegolnie jesli przyjechali do pracy w fabrykach i w nich dziesiad lat pracuja) znaja niemiecki w styli przynies, podaj, pozamiataj. Nie chodzi mi o generalizowanie lecz o wiekszosc mi znanych przypadkow.
Ja wrocilam do polskiego dopiero wtedy gdy mialam niemiecki na tyle opanowany ze moglam swobodnie czytac i rozmawiac. Nie znaczy to ze nie rozmawialam po polsku czy nie interesowalam sie ´Polska kiedy mialam okazje. Oczywiscie i w domu rozmawialam po polsku ale ten jezyk nie mial dla mnie priorytetu czasowo. I jeszcze jedno: nawet gdybym chciala nie bylo i nie jest mnie stac na polskie gazety. Sa w sasiednim miescie (40km) do kupienia ale trzy razy takie drogie jak w Polsce o ksiazkach nie wspomne. Czasem przywozilismy cos z Polski ale nie majac auta i to mialo swoje granice. Zreszta nie bywalismy w Polsce czesto- po prostu nie bylo nas na to stac szczegolnie ze musielismy zawsze podrozowac pociagiem badz autobusem. O tym, ze taka podroz wtedy z malutkimi dziecmi nie nalezala do przyjemnosci jesli miala byc w miare przystepnej cenie, nawet nie wspominam.
Nie pisze tego zeby sie tlumaczyc gdyz nie widze takiej potrzeby wiem jednak, ze nie tylko ja mialam akurat taka sytuacje i nie mialo to nic wspolnego z wygodnictwem czy szukaniem wymowek. Wybralismy takie a nie inne zycie i musielismy sie do niego dostosowac. Dzis rozmawiam swobodnie w obu jezykach i pisze w miare poprawnie ,choc po polsku robie bledy i jestem wdzieczna za ich korekture.
Oczywiście, że masz rację, żadna pora.
Mnie dodatkowo denerwuje jak ktoś mówi na zołędź - ŻOŁĄDŹ. Kiedyś mamusia w parku krzyczała do swojej malutkiej córeczki - "chodź zobacz jaki żołądź". Zresztą teraz na Polsacie leci Prosiaczek i przyjaciele i żołądź jako nazwa owocu dębu padła już ze 2 razy.
Niestety muszę Cię rozczarować bo właśnie ŻOŁĄDŹ to poprawna nazwa zarówno owocu dębu, jak i pewnego szczegółu anatomicznego. Tutaj można sprawdzić:
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=%BFo%B3%B1d%BC
Co prawda mówimy, że zbieramy ŻOŁĘDZIE, ale jak znaleźliśmy tylko jedną sztukę to okazuje się, że w ręku mamy ŻOŁĄDŹ.
no to zwracam honor - jak się okazuję trzymałyśmy w ręku żołądzie dużo częściej niż nam się mogłoby wydawać................
nie jesli kilka to byly to zoledzie a tylko jeden jedyny to zoladz wiec trzymalyscie zaladz lub zoledzie
..oczywiście,ze "pora" :) ..ale babcia czasami mowi "porę" ;)
Pod każdym niemal przepisem pojawia się komentarz na pewno zrobię,ale co drugi wpis ,to pisownia łączna..Na pewno piszemy osobno.Drugie słówko to powidła.Nie wiem dlaczego wiele osób pisze powidło.W języku polskim są te powidła.
Wzięło się to z powiedzenia "dżem, ,g**o, mydło i powidło", o sklepach wszystkomajacych w sprzedaży.
Moja droga, na początku niemal mojego żywota na WŻ, zostałem przez "inkwizycję" zmieszany za to nawoływanie z błotem , teraz mnie to ...wszystko jedno. Jeśli parę tysięcy nas tutaj nie wstydzi się błędów, a obraża o byle g*** nie mówiąc o tym ,że i za zwrócenie uwagi,na poprawną (chociaż w miarę!) polszczyznę, nawet w sposób kulturalny(!!!) to ja mam to w d...użym poważaniu. Miałem nawret kiedys propozycję pewną ale przemilczaną(!!!) przez Olimp, do dziś ten płomień wygasł już.
Może Tobie coś się uda ale jak znam rodaków na WŻ ... dostaniesz w dupę za ten post.
Pozdrawiam