Żadna ale to żadna z osób gotujących dla TV przed kamerą, w czasie filomwanie swoich czynności nie jest sobą. To nie jest tak, że pan czy pani "X" jest u siebie w domu i dzieli się z widzami własną wiedzą na żywo. To by nawet było dobrze, tylko tzw. komercja nigdy do tego nie dopuści. Każdy taki program musi najpierw zdobyć miejsce na antenie w konkretnej stacji. Jaka kasa potrafi się za tym kryć (?), wolę się tym nie zajmować. Program dodatkowo musi się cieszyć nie tylko oglądalnością (bo samo to jest "pikuś"), co jeszcze musi mieć tzw. "udział w rynku". Udział w rynku to jest takie przeliczenie, ile procent reklam idzie tym samym czasie na innych kanałach.
Prowadzący program ma przez sponsora narzucony scenariusz, najczęściej napisany przez kuchennych dyletantów. Telewizyjny kucharz wcale nie musi umieć gotowac. Ma mieć gadane aby przytrzymać widza przed odbiornikiem nawet samym kontaktem słuchowym.
W Polsce jest z tym cienko. bo gównie reklamuje się bzdurki od proszków do pieczenia po proszki do prania. Taka dyżurna sieczka i na tym nie da się dużo zarobić. TELEWIZJA KULINARNA NIE MA ZA ZADANIE PODAWANIA CIEKAWYCH ROZWIĄZAŃ. MA POMÓC SPRZEDAĆ "G" Z PÓŁEK SUPERMARKETÓW.
Myślicie, że mi przed kamerą pozwolono gotować tak jak należy? Musiałem albo robić to co mi kazano abo alternatywnie mogłem się wycofać.
Konfliktów było więcej niż porozumień.
A tak to ładnie wszystko wygląda jak siedzi się przed telewizorem. Choć, przyznam szczerze, nie wszystkich da się oglądać. To znaczy , że scenarzysta jest do luftu ? W większości tych programów, to rzuca się w oczy (i uszy) to, że jest to produkt li tylko reklamowy. Wieść gminna niesie że ponoć, co niektórzy prowadzący (szczególnie ten jeden, co tak lubi oblizywać palce i b. dużo gada), nie za bardzo mają pojęcie o gotowaniu.
Jeżeli trafiłby się kucharz tworzący niebiańskie dania ale nie umiałby o tym zajmująco odpowiadać przed kamerą to pruducent weźmie do tej roli nawet tresowanego pawiana i podłoży mu zsynchronizowany głos. Program kulinarny ma za zadanie PRZYKUĆ UWAGĘ telewidza. Związanie publicznośći ze sobą przez mnimumum 3 minuty uznane jest za pozytywną oglądalność! J.Olvier przykrywa potrawy na patelni gazetą, gdzie w farbie drukarskiej jest pełno trującego ołowiu. Szokuje bezmyślną prostotą. Dodaje ziół zerwanych z trawników w centrum miasta (znowu kłania się ołów ze spalin samochodowych) Za to jest spektakularny bo nie przejmuje się detalami w kuchni. Te jego programy to zasadniczo jest sieczka, która nie zmusza do myślenia, bo nie wszyscy w kuchni to lubią. Stoi po znakomitej stronie własnych rówieśników. Sprzedaje książki na tony, czego ja swoją nudną powagą i rzetelnością nie potrafię :-(
Czy to znaczy, że nas, którzy lubią tę Twoją "nudną ...rzetelność" jest tak mało?
Użytkownik lubczyk69 napisał w wiadomości:
> Sprzedaje książki na tony, czego ja swoją nudną powagą i rzetelnością nie potrafię :-(
No, akurat o nudną powagę, to ja Cię nie posądzam . Powiem więcej, ja jestem tego pewna, że nie zanudzasz poważnie .
A w swojej naiwności, to wierzyłam że już mamy benzynę bezołowiową
Lubczyku, rozumiem, że piszesz o naszych rodzimych, kulinarnych produkcjach? Bo jeśli o zagranicznych, to się nie zgodzę :P.
Ale jeśli o naszych, to niestety, muszę się z Tobą zgodzić. Nie wiem, czy pracujesz w mediach, ja pracowałam przez 5 lat w różnego rodzaju telewizjach, m.in. TVP i naoglądałam się na własne oczy "jak to się robi". Dziwi mnie jednak nieco to, co piszesz, bo:
programy np. Nigelli dobrze się "sprzedają" (jak sądzę), a ona przecież nie stosuje nachalnego product placement (w przeciwieństwie do polskich programów typu niegdysiejsza "Domowa kawiarenka" czy obecny "Słodki drań"). Dobrze gada i nieźle wygląda, toteż ludzie ją oglądają niezależnie od tego, że przy okazji umie (dobrze) gotować ;). Dlaczego na nasz grunt nie da się takiego formatu przeszczepić? Do producenci i sponsorzy od razu chcą mieć zysk zamiast poczekać, az ich program (i prowadzący) zdobędą pozycję na rynku, a potem będą już tylko odcinać kupony od sławy?
Bo z ludźmi jest tak jak z "łobuzami", którzy akurat znaleźli się na drzewie pełnym słodkich wiśni. Każdy drze jak najszybciej i najwięcej dla siebie. Nie oglądałem żadnego z programów Nigelli. Widziałem tylko kilka odcinków produkcji Olviera. Tu nie ma czasu na wychowanie sobie widza. Kawiarenkę zdjęto z anteny akurat wtedy kiedy zaczynała się ludziom podobać i zdobywać popularność. Ktoś chciał zdobyć miejsce na antenie dla swojego programu. Doszło do sprowokowanego nieporzumienienia na linii sponsor - Pol-SAT i było po balu. Mnie zwyczajnie idzie tu o to, że zachwycanie się (lub nie) osobą prowadzącego(cej) jest nieporozumieniem. Ktoś taki ma tu tyle do gadania w programie do zięć w odwiedzinach u teściowej :-)
...to jest dla mnie czysto ludzkie - patrzę kobietkę i słucham, jak głosem pełnym ochów! i achów! unosi się nad każdą swoją "potrawą"- i już wiem, ze za nią nie przepadam ! Mam prawo, jako widz ocenić, czy osoba prowadzącego wzbudziła moją sympatię, czy nie !
Tą niegdysiejszą ,,Domową kawiarenkę,, prowadził Lubczyk i szkoda,ze juz jej nie ma :(
A ja dopiero wczoraj skojarzyłam kim jest Lubczyk, jak pojawiły się życzenia powrotu do zdrowia...zerknęlam kim jest Lubczyk i zaniemówiłam...ale ja tu jestem od niedawna, więc chyba można mi taką gafę wybaczyć;)
Szkoda, szkoda że nie ma kawiarenki, byłam wierną fanką...ech!
Ja dopiero dzis , od kolezanki z wż-tu dowiedzialam sie kim jest lubczyk . Oglądałam kazdy odcinek ,,Domowej Kawiarenki,, , bardzo lubilam ten program i strasznie mi przykro ,ze juz go nie ma :(
Babsy, to co napisal Lubczyk dotyczy rowniez programow np. amerykanskich (nie wiem jak jest w Europie) bo takie sa prawa rynku. Pamietam kiedys ogladalam biografie znanego w Stanach kucharza Emeril Lagasse, ktorego bardzo zreszta lubie. I z biografi wynika jasno, ze Emeril nie mial zadnych szans na program telewizyjny, bo nie dal sie upchnac w ramkach scenariusza i tym sposobem "wylecial" z pierwszego programu w jakim mial sie ponoc lansowac. No nie pasowalo producentom i tyle. Na dzien dzisiejszy Emeril ma dwa stale, absolutnie wlasne programy, do ktorych doszedl przez inne odcinki w foodnetwork tv. A teraz juz Mu nie zalezy, zeby wystepowac w foodnetwork, bo tam lansuja ciagle nowe twarze i Emeril skupia sie na swoich programach, ma 4 super prosperujace restauracje (2 w New Orleans, 1 w Las Vegas i nie pamietam gdzie czwarta) ale to jest postac, ktora nie pasowala producentom. Kolejnym przykladem jest Paula Dean, ktora byla kiedys samotna matka z zamilowaniem do gotowania, zaczela od domokraznej sprzedazy kanapek i salatek na lunch. Potem otworzyla pierwsza wlasna lunchonette gdzies w Georgii i wreszcie ktos postanowil Ja wylansowac w tv. Te pierwsze programy Pauli mialy bardziej indywidualny charakter, a potem ktos zaproponowal Jej malutki epizod w filmie i Paula stala sie nagle z dnia na dzien gwiazda. Nawet Jej slub byl wydarzeniem telewizyjnym (!!!) paranoja. Obecne programy Pauli sa typowymi shows namierzonymi na duza kase i widownie, ale Paula tanczy dokladnie tak jak Jej graja. I ja to widze. Wyzej juz pisalam, ze jest to kobieta, ktora ma wspaniale przepisy, tylko jakos nie bardzo lubie Ja sluchac ze wzgeldu na ten mocny poludniowy akcent.
Wiec moja droga to nie tylko w Polsce, to na calym swiecie dzieje sie to samo. Tutaj kazdy kucharz ma swoje wlasnie gary do gotowania i to reklamuje, kostki knorra nie sa oplacalne bo ilez kosztuje kostka w porownaniu z patelnia??
Swiatem rzadzi pieniadz a nie .... nie bede konczyc, bo nie chce sie narazac;))
Użytkownik aloalo napisał w wiadomości:
> Tylko
> zachowanie gości konsumujących czasem mnie denerwowało
No, oni wcinali te pyszności, a nam tylko ślinka ciekła przed ekranem...bardzo, bardzo to denerwujące było!
Niestety, takimi prawami rządzi sie show business, czy jak kto woli "szołbiznes". O sprzedaż i oglądalność, choćby sieczki, ale przyciągajacej widza..Bo przecież nie "8 i 1/2" Felliniego jest na szczycie rankingu najlepiej zarabiających filmów, lecz produkcje typu "Titanic",czy "Spiderman"...Wszystkie te produkcje wzbogacają w jakiś sposób rynek, ale która z nich zostawi po sobie ślad w umysłach i sercach odbiorcy - to inny temet.Komercja to nieodrodne dziecko naszych czasów i nikt tego nie zmieni, możemy najwyżej wyłączyc TV, żeby sobie odpoczął, albo przełączyć na inny kanał z programem, który nam odpowiada. Ja tak właśnie robię...
Co do Twoich osobistych doświadczeń...chociaż załuję, że już nie oglądamy Ciebie w szklanym okienku, to może i lepiej, że już tam nie występujesz...Nie ma nic gorszego, niż robienie czegoś przeciw sobie !
Ja się tylko zastanawiam ,czy nie można wziąć sobie prowadzącego- agitatora danej marki (np. kucharz używający produktów jednej firmy), a przy okazji zrobić fajny program :)? Naprawdę zwisa mi, czy pan A. używa kostek Knorra, a pan B. produktów Gellwe. Wiem, że takie są prawa rynku. Jeśli panowie A. i B. będą fajnie gadali i fajnie gotowali, będę ich oglądać! Słowem, choćby A. Bourdain chodził w koszulce z napisem I love Knorr, to by mi to nie przeszkadzało. A u nas, w programie "Szefowie kuchni" mamy, co prawda, reklamę Marko, ale prowadzący są denni. Zatem nikt tego nie ogląda, zatem reklama nie dociera. Gdzie tu logika?Taki wylansowany Olivier (nota bene twarz jednego z bryt. supermarketów) to może napędzać klientelę, ale najpierw musiał gdzieś zaistnieć. W Polsce nikomu nie daje się szansy, choć koncerny mogłyby na tym skorzystać. Gdzie jest błąd w moim myśleniu ;>?
Kładąc "kosmaty" kułak na nagiej (znaczy nie-obrośnietej klacie) muszę się do czegoś przyznać. Gdy zaczynałem nakręcać pierwsze odcinki DK, pewien facet, którgo wówczas nie podejrzewałem o ogromne doświadczenie w tym temacie, szczerze doradzał mi abym na planie dawał z siebie więcej aktorstwa. Ja natomiast byłem zdania, że widz oczekuje poważnego podejścia do tematu a nie robienia z siebie pajaca przed kamerą. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, co wspomniany facet miał na myśli. > "Bądź rzeczowy" ale nie nudny. Do takiej "gry" trzeba wnosić nieco przemyconego kabaretu. Musi być zachowane wesołe żywe tempo, trzymające widza w napięciu, co obecnie niestety nie jest mocną stroną polskich scenarzystów, Wiem, że gdyby dzisiaj przyszło mi robić taki program jeszcze raz, to audycja zdobyłaby serca i żołądki wszystkich oglądających. Każdy kto czytał moją nową książkę mówi, że jest świetna. Tylko skoro tak jest, to czemu tak kiespsko się sprzedaje - jak twierdzi mój wydawca?
Cześć Lubczyku, kiedyś bardzo chętnie oglądałam Twoją kawiarenkę, pamiętam Ciebie i muszę powiedzieć , że nie było żadnej nudy, wręcz odwrotnie, potrafiłeś bardzo ciekawie prowadzić program. Co do książki to może to wydawca jest do d... a nie książka, może nie potrafi dobrze jej zareklamować, nie jestem fachowcem w tej materii ale zawsze "reklama dźwignią handlu" była i jest. Powodzenia i dużo zdrówka danka
Ojej, to ja też byłam w tej grupie niezbyt zorientowanych, kim jest Lubczyk.
Domową kawiarenkę oglądałam i była niezła. Zawsze fachowo i nieskomplikowanie, z dozą humoru.
Jak piszesz o tym, że od "kuchni" wyglądało to inaczej to tylko świadczy o tym, że mało jest prowadzących programy, którzy maja pełne pole do popisu. Kulinaria wydają się takim "bezpiecznym" tematem - jednak rządzą nim scenarzyści - nie kucharze czy pasjonaci.
U mnie w księgarni chyba jej nie ma, ale piszę chyba, bo pani sprawiała wrażenie nieobecnej. Myślę, że bedzie to wyrazem równiez innych pragnień, jeśli poproszę Cię o tytuł Twojej książki, zaraz Ci podskoczy sprzedaż :-).
Ładnie czytasz Wielkie Żarcie - cały miesiąc reklamowaliśmy książkę Lubczyka i nic nie zauważyłaś :(
Użytkownik Petra napisał w wiadomości:
> U mnie w księgarni chyba jej nie ma, ale piszę chyba, bo pani sprawiała
> wrażenie nieobecnej. Myślę, że bedzie to wyrazem równiez innych pragnień,
> jeśli poproszę Cię o tytuł Twojej książki, zaraz Ci podskoczy sprzedaż :-).
"o kremówce w Wadowicach i widelcu w butelce", Wydawnictwo Nowik Opole 2008. Dostępna w księgarniach sieci MATRAS. Miłej lektury.
A ja uważam, że rada tego "faceta" wcale nie była zła. Rzeczowego podejścia, IMO, widz oczekuje od programu... bo ja wiem.... medycznego. Lekarz opowiada o kuracji na raka. Trudno przy tym błaznować. Ale w programie kulinarnym- jak najbardziej! Czy ktoś widział kiedyś jakiś program czarnoskórego szefa kuchni Ainsley'a? Przeciez ten facet to chodzący dowcip- nieustannie szczerzy zęby, robi zamaszyste ruchy, obficie gestykuluje, opowiada anegdoty, tańczy wręcz po kuchni. Bardzo go lubię, bo wciąga do tej swojej zabawy! Dzięki temu lepiej potrafię sobie wyobrazić, jak smakują jego potrawy. Bo przecież prowadzący taki program ma bardzo trudne zadanie- musi opisać coś, czego widz organoleptycznie w tym samym momencie doświadczyć nie może. Nie czuje smaku ani zapachu, trzeba mu o nich opowiedzieć tak, żeby on zrozumiał i jeszcze chciał sam ugotować. Do tego trzeba talentu aktorskiego! W polskiej TV jest właśnie zdecydowanie ZA DUŻO "rzeczowych i poważnych" prowadzących, którzy są sztywni, nudni i nie da się ich oglądać ("Szefowie kuchni", "Atelier smaku", "Babeczki...").
Lubczyku, mam Twoja ksiazke i przyznaje, ze duzo z niej dowiaduje sie nowosci. Zaluje jednak, ze nie ma przykladowych przepisow. I jest jeszcze jedna rzecz, ktora powiem szczerze. Gdybym nie dostala tej ksiazki albo inaczej gdybym nie znala Ciebie z forum to trzymajac ta ksiazke w ksiegarni nie zakupilabym jej wlasnie z powodu braku przepisow jak i tego, ze jest niewygodna. Duzy margines zewnetrzny a wewnatrz cieniutki w zwiazku z czym trudno sie czyta. Z drugiej strony boje sie ja mocniej odgiac bo wtedy sie rozpadnie. Mam nadzieje, ze wiesz o czym mowie.
Użytkownik miauka napisał w wiadomości:
> Lubczyku, mam Twoja ksiazke i przyznaje, ze duzo z niej dowiaduje sie nowosci.
> Zaluje jednak, ze nie ma przykladowych przepisow. I jest jeszcze jedna rzecz,
> ktora powiem szczerze. Gdybym nie dostala tej ksiazki albo inaczej gdybym nie
> znala Ciebie z forum to trzymajac ta ksiazke w ksiegarni nie zakupilabym jej
> wlasnie z powodu braku przepisow jak i tego, ze jest niewygodna. Duzy margines
> zewnetrzny a wewnatrz cieniutki w zwiazku z czym trudno sie czyta. Z
> drugiej strony boje sie ja mocniej odgiac bo wtedy sie rozpadnie. Mam
> nadzieje, ze wiesz o czym mowie. Dostalam ja w prezencie od mamy i bardzo
> sie z tego ciesze :)Lubczyku a moze przyjechalbys sprobowac islandzkich smakow
> :)
Odpowiem Ci znanym powiedzeniem: "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi". Tutaj sama nasuwa się parafraza: "autor pisze a wydawca i drukarnia dokonują reszty".
Wydawca nie wyraził zgody na zamieszczenie przepisów. Zablokował też możliwość sztywnej okładki.
Na Islandię jest mi deczko za daleko, skoro chwilowo mam problemy przedostać się z łóżka szpitalnego na "porcelanę" :-)
Wlasnie to jest najbardziej niedorzeczne, bo skoro autor ma pomysl na ksiazke, to napewno ma pomysl tez na przepisy, ilustracje,okladke.... To ON powinien miec wybor jakie kolory, jakie rysunki, jaka czcionka... Patrzac na ksiazke, powinno sie widziec ''charakter'' autora a nie spojrzec i zastopowac, bo to nie autor tylko cala reszta, ktora ma niewiele, lub nic wspolnego z autorem :(
No to jednym slowem wydawca lekko schrzanil.
Użytkownik miauka napisał w wiadomości:
> No to jednym slowem wydawca lekko schrzanil. Zakupy robilam bardziej
> swiadomie o te kilka stron, ktore juz przeczytalam. Miedzy innymi ocet
> balsamiczny. :)A na Islandie to tylko chwilowo Ci daleko jest:)
Witam!
Nie czuję abym nawet lekko schrzanił. Książka jest wydana ładnie i raczej się nie rozpada chyba, że ktoś ma barbarzyńskie zwyczaje łamania książki... ale to jego problem. Nie wiem czy przeciętni czytelnicy zdają sobie sprawę jakie są koszty wydania książki. I jakie jest ryzyko wydania książki. Książka w oprawie twardej będzie droższa co najmniej o 5 zł. Więc jeśli tu kosztuje 19,90 w detalu to łatwo policzyć ile będzie kosztowała w oprawie twardej. A w takiej niskiej cenie i tak się nie sprzedaje. Nie wspominam o pozostałych kwestiach typu kolorowe ilustracje czy papier kredowy, które też dramatycznie podbijają cenę.
W odpowiedzi na zarzuty, że książki nie ma do kupienia w księgarniach ... no cóż... żaden producent nie zmusi sklepów by zakupiły jego towar. Jeśli nie na naszej stronie to książkę można kupić na allegro w bardzo dobrej cenie! Pozdrawiam wszystkich.
zawsze mozesz miec nocleg u mnie w drodze do miauki :):):):):)
Bodek, a jak miałem bilet do Ciebie/ oczywiście się zmarnował/ to nie proponowałeś przyjazdu. Buuuuuuuuuuuuuuu, przecież wszytskiego piwa bym Ci nie wypił.Wybiórczo zapraszasz.
nie mazac mi sie tu !!! :):):):):)
przeciez wiesz ze wolne lozko to ja w domu mam :)
hmmm z piwem to bym sie nie martwil :) hehe
Niestety nie mam mozliwosci ogladania polskiej telewizji i nie widzialam Twojego programu. Raz tylko zobaczylam na necie programy Malkowicza , takiego przez was ukochanego,,,,ziewalam:)
Najlepsze ksiazki kucharskie roku 2008 na swiecie wydala piekna szwedka, nazywa sie Monika Ahlberg.
Zdobyla zloty medal w Londynie w " The gourmand world coocbook awards", w klasie najwyzszej: "Best celebrity chefs cookbook in the world"
A jej programy telewizyjne polyka sie z taka przyjemnoscia,ze trudno opisac:) I zadnych reklam "knorru" , czy innych swinstw,,, wszystko od poczatku gotuje, buliony, sosy itd,,,,
To , co piszesz jest kompletna bzdura, wszystko zalezy od tego jaki masz status i moze w Polsce to tak jest, ze sponsorzy dyktuja, ale zaden powazny kucharz nie pozwoli sobie na takie traktowanie, chyba , ze jest nowiciuszem i bardzo chce byc "na tapecie".
Zaden kucharz na skale swiatowa nie pozwoli sobie na jakies reklamy produktow "bo musi"!!!!!!
oj tineczka tineczka... co ty w ogóle piszesz... a kto by lansował takiego kucharza za darmo, co? najpierw muszą być pieniądze na taki program.
gdzie musza byc pieniadze? najpierw ma byc kucharz, interesujacy, tak u nas jest.
Zgadzam sie z Tobą Lubczyku w kwestii sbraku swobody gospodarzy programów kulinarnych, sponsoringu i kasy. Jednak muszę o czymś powiedzieć. Telewizja to show. To coś, co ma bawić, interesować, następnie uczyć i pomagać. To przemysł rozrywkowy, więc wymaga się, że programy kulinarne też będą rozrywką.
Kłopot w tym, że realizatorzy oczekują, że cały ciężar rozrywki uniesie prowadzący i jego goście. A przecież to nie tak. Wydaje mi się, że brakuje u nas kreatywnych i naprawdę interesujących pomysłów na formułę, a potem na realizację.
ciemne studia, ponure, jakby kręcone u kogoś w ślepej kuchni. brakuje światła, koloru, blasku i życia - nie w osobach prezentujacych dania - ale we wszystkim dookoła. Niestety oprawa jest niezmiernie istotna. Widać to we wszystkich zagranicznych produkcjach odnoszących sukcesy - albo zaskakuje formuła, albo zadziwia perfekcja prezentacji dań, osoby która prowadzi program.
Naprawdę niewiele by trzeba bylo - dobre światło, ładne wnętrze - takie które chcielibyśmy oglądać, niekoniecznie takie, które mamy u siebie w kuchni. A jeżeli dodatkowo wszystko będzie ubrane w dobry scenariusz uwzględniający osobowość prowadzącego (a nie próbujący go w coś w pasować lub kompletnie oderwany od tejże osoby) to taki program z pewnością odniósłby sukces.
Jestem pewna Lubczyku, że gdybyś miał szczęście pracować z kreatywnymi osobami, a nie osobami usiłującymi zrobić "jakiśtam" program kulinarny, efekt byłby zupełnie inny.
Takim przykładem jest dla mnie JACQUES PEPIN z jego Szybką Kuchnią. Jest to Pan, który ze swoim bardzo spokojnym usposobieniem, nieco staroświeckim podejściem i drobiazgowością został pokazany fantastycznie, ciepło i przytulnie ale też nowocześnie i przejrzyście. Jego aż się chce oglądać. Podobnie stonowana, a przecież posiadające rzesze fanów jest Delia Smith - nikogo nie udaje, nie biegnie, nie sili się na nowoczesność - ale zrobiono wszystko, by podkreślić to jak jest fachowa, wiarygodna i jak kocha kuchnię. Życzyłabym sobie w Polsce podobnych realizacji, a nie tkwienia w latach 90-tych - i podejścia pt. byle byłoby gdzie gar postawić.
Ja akurat Pepina i D. Smith nie trawię... Podobnie jak Sophie Grigson, to chyba ten sam rodzaj prowadzących...I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ich programy były robione w latach 80.- te fryzury, wnętrza, stroje... Ale o gustach się nie dyskutuje. W telewizji jest tak, że jeśli prowadzący ma już jakąś rynkową pozycję, to nikt mu się za bardzo nie narzuca (np takiemu Wojewódzkiemu). No ale najpierw trzeba tę pozycję jakoś zdobyć. Wygląda to na błędne koło- nie zaistniejesz bez telewizji, ale jak nie jesteś kimś, to TV się tobą nie zainteresuje :/...Ergo, taki polski Jamie Olivier powinien najpierw przespać się z Dodą, albo zorganizować pokaz kulinarny nago. Chodzi mi o to, że najpierw powinny się nim zainteresować np. bulwarówki, a potem to już samo by poszło. Cała ta machina by go zassała. Coś jak Jolę Rutowicz... ;)
Anay, poruszylas bardzo wazna sprawe. I wiem, ze zaraz dostane po lapach za chwalenie amerykanskiej telewizji, ale niestety pozwole sobie bez wzgledu na skutki;) Ja wogole nie lubie telewizji i generalnie ogladam tylko przed pojsciem spac ok 1 godziny, czasem w weekend latam po tych setkach programow i zatrzymam sie na moment tu i owdzie i to wszystko. Jak bylam w Polsce to ze wzgledu glownie na pogode w ostatnim tygodniu ogladalam troche, bo Wspanialy tez chcial zobaczyc jakkolwiek nie rozumial...no cos tam sie domyslal z samego obrazu. Ale moje wrazenie jest takie, ze polska telewizja jest ogolnie jakas nienaturalnie sztywna, tutaj nawet wiadomosci sa przekazywane bez tego usztywnienia reporterow, ktore towarzyszy Polakom, pomijajac juz to przesadzone a, i e (brak polskich znakow) takie zupelnie nienaturalne, przeciez naprawde nikt tak nie mowi. Mialam wrazenie, ze kazdy czlowiek ktory jest przed kamera nawet profesjonalisci maja ogromna treme i koniecznie potrzebuja lyk wody. Widzialam kilka shows zrobionych dokladnie na modle amerykanska np. kto chce zostac miliionerem, taniec z gwiazdami itp. czy cos w tym stylu. I to nie jest to, te podrobki wygladaja naprawde zalosnie. I tak sie zastanawialam dlaczego Polacy tam w tej polskiej telewizji nie zrobia show, w ktorym sie beda czuli naturalnie? dlaczego zmuszaja sie do podrobek? Przeciez od wiekow wiadomo, ze podrobka nigdy nie dorowna oryginalowi, wiec na jasna cholere wydawac pieniadze na cos co i tak wyjdzie byle jak? Programow kulinarnych akurat nie widzialam, ale moge sie domyslac, ze to nie dotyczy tylko programow kulinarnych, ale generalnie mialam wrazenie sztucznosci....tylko nie bijcie. Napisalam to co czulam ogladajac i nie po to zeby krytykowac, ale dlatego, ze jest mi przykro, bo przeciez wiem, ze sa w Polsce uzdolnieni ludzie, dlaczego nie kreuja czegos polskiego zamiast sciagac od innych.
Kurakowa, nie bardzo rozumiem dlaczego moje okreslenie Cie ubodlo. Wiesz ja tam w telewizji nigdy nie pracowalam, nie znam sie na tych nomenklaturach, ale kto to jest producent? Polak? czy Amerykanin? No i kto kupuje licencje na te programy? kto podpisuje umowy? czy w Polsce Polacy juz nic nie maja do powiedzenia?
A "mala Moskwa" to jakis program w tv? bo slyszalam od znajomej, ze mozna sobie zamowic wlasnie jakis program tv rosyjskiej i jest ponoc fantastyczny wiec nie wiem, czy to jest wlasnie to?:))
A mogę być Don Kichotem 3? albo don kichotem honoris causa?