Mój znajomy - rodowity Rumun - zachwycał sie fasolką po bretońsku i czymś, co w mojej rodzinie nazywamy żurem ( zakwas z mąki owsianej z otrębami+ rosół +mąka+ czosnek+ wiejska kiełbasa, polane stopioną słoninką ze skwarkami); po jego wizycie został nam przepis na pastę z kalafiora (ugotować, rozetrzeć na purre, posolić, dodać zmiażdżony czosnek i odrobinę majonezu lub musztardy), którą się smaruje grube plastry pomidora.
Bardzo ciekawa ta pasta z kalafiora.
Czasami gotuje kalafior, robię z niego purre z dodatkiem koperku i służy mi do obiadu zamiast ziemniaków.
Ale do pomidorów? bardzo ciekawe, trzeba wypróbować.
Oczywiście zapomniałam, że u mnie żurek z białą kiełbasą też był...hihihi
Brazylijczycy używają dużo czosnku i kazda potrawa, która zawierała czosnek, bardzo smakowała.
Misiapysia, Ty popros tego Twojego znajomego o przepis na "zakuske" albo paste z baklazana... oh to jest pycha. Pracowalam kiedys z Rumunka i przynosila czasem. Z tego co pamietam zakuska to mieszanina warzyw, Oni to robia w sloiki jako przetwory na zime, ale tez jedza normalnie tuz po przygotowaniu.
Luckystar, masz to w moich przepisach pod nazwa "kawior z baklazana". Pycha!!!!
Mari, dziekuje serdecznie. To walasnie to !!!!!1 super:)))
Użytkownik luckystar napisał w wiadomości:
> Mari, dziekuje serdecznie. To walasnie to !!!!!1 super:)))
Pewnie dzisiaj też kupię tę fioletową gruszkę ;)
Bahus
fioletowa gruszka!!!!!!!!!!!!!!!!!! ale mnie rozbawiles Bahus
Chec kosztowania innych potraw zalezy od charakteru danej osoby i jego filozofii na zycie...sa osoby ktore jedza przez cale zycie tylko trzy dania i nie tykaja nigdy niczego innego...ja mam wielu przyjaciol wlochow, rumonow, filipinczykow. Niektorzy chetnie probuja nowosci, ale wiekszosci z nich nie smakuja polskie "kwasy" zadne kiszone potrawy, typu bigos, kapusta, ogorki z wyjatkiem rumonow bo ich kuchnia to troche taka mieszanka naszej z wloska. Widzialam jak kisza papryke nadziewana kapusta w beczkach, nam by to pewnie smakowalo.
Wlosi ogolnie nie jadaja na kwasno wiec nie sa entuzjastami, sprobuja dla grzecznosci i tyle. ja po wielu latach wloskiej kuchni przyznam sie szczerze ze nie trawie juz wiele polskich potraw, w szczegolnosci naszych wedlin, ktore odbijaja sie przez 3 dni. sorry jesli ktos sie poczuje urazony, ale gusta sa gusta.
W Brazylii panuje przekonanie , że najlepsze wedliny to niemieckie.(Niemcy dużo produktów tam eksportuja).
Jednak gdy moi goście spróbowali polskich wedlin - zmienili zdanie.
Najbardziej smakowała im na gorąco kiełbasa czosnkowa.
Niektore Polskie kiełbasy tez mi sie odbijają hihihi
Dziwi mnie, ze niemieckie wedliny maja taka dobra renome za granica... Kazdy ich rodzaj smakuje dla mnie tak samo :-/
Aniu,kiszona papryka nadziewana kapustą jako dodatek do drugiego dania jest pycha:) mam przepis i jak mnie czasami wena najdzie to robie w słoikach na zimę.
Co do naszych wędlin,przypomniala mi sie historia jak do sąsiadów przyjechał z Italii pracodawca ich siostry. Trafil akurat dzień czy dwa po swiniobiciu.Wszystkie wedliny swieżutkie wisiały na drążkach w spiżarce i tak pachniały,że aż w nosie wierciło. Oczywiście czym chata bogata gospodarze ugościli zagranicznego gościa, a swojską kiełbasą tak się zachwycił, że aż się pochorował z przejedzenia:))
Teraz kiedy ktoś jedzie na urlp do Polski to ma nakazane od niego przywieźć swojskiej kiełbasy tylko "molto":)))
Rosjanie zachwycali sie nasza zwykla mizeria!
Niemcy wcinali wszystko "jak leci" az im sie uszy trzesly.
Anglikom nie specjalnie zasmakowal bigos, ale czerwona kapusta z rodzynkami i cynamonem ich zachwycila.
Mozesz podac przepis na ta czerwona kapuste z rodzynkami :)
http://wielkiezarcie.com/przepis123.html
Jest to przepis WKN, ale w trakcie przygotowan musialam zrobic pare rzeczy po swojemu - mozna przeczytac w komentarzach. Za rada miaow kombinowalam tez z cynamonem. Wyszlo niezle :-)
Gdy dwa lata temu, gosciła u mnie owa Brazylijka, podalam do obiadu mizerie ze smietaną "kesemką".
Dopytywała później - co to za pyszny krem dodałam do tych ogórków?
No coż, to kokliko prosiła mnie o jakieś refleksje po pobycie u mnie gosci z Brazylii.
A że ja mam refleksje kulinarne....to chyba zrozumiałe, bo są (moim zdaniem) ciekawe.
Chyba nie zrozumiałam aluzji kokliko...zdarza się....
pozdrawiam żarłoczków...jasia
Jasiu skarbie, kokliko sie pewnie jeszcze nie natknela na Twoj watek, albo nie ma czasu. Wiesz Ona jest nocny marek ;) to daj Jej troche czasu, na pewno to wpadnie :))
Kokliko, przepraszam, że tak"przywołałam cie do tablicy", ale byłam ciekawa, twojego komentarza,
a jestem osoba raczej malo cierpliwą.
Hm, mówisz, że moi goście byli otwarci kulinarnie. I masz rację, to osoby dużo podrożujące po świecie i nie z jednego pieca chleb jadły.
Z drugiej strony, to moja przyszła rodzina....i byli ciekawi naszych specjałów.
Inna sprawa, że smakowało, a dowodem na to są dobierane dokładki hihihi.
Powiem jeszcze, że bardzo smakował chleb razowy, chociaż z przyczyn , że tak powiem gastrycznych, radziłam umiar.
Syn mowil, że u nich chleb jest taki nijaki, chociaż dobrał sobie dwa gatunki, które mu smakują.
O kuchni brazylijskiej powiem więcej jak tam pojadę, teraz mogę tylko powiedzieć w kontekście produktów u nas stosowanych.
Jak już wcześniej mowiłam, każda potrawa była szczegółowo komentowana, pod wzgledem uzytych produktów i sposobu wykonania.
No i komentarze typu : tego u nas nie ma, unas tak sie tego nie robi itd.
Szczególnie interesowało ich przyrzadzanie wolowiny ( zrazy zawijane), bo wszystkie składniki mozna tam dostać oprócz ogorka kiszonego, ktorego mozna zastąpić konserwowym.
Jeszcze dodam, że do każdego obiadu musiało być czerwone wino, ale to nie był mój pomysł.
Ja owszem piję czerwone wino (tylko wino i tylko czerwone), ale raczej do kolacji niz do obiadu. Wogole w dzień alkoholu nie pijam.
Ale oni mają takie przyzwyczajenie jak Francuzi hihihi.
pozdrawiam jasia
Ja gosciłam kiedyś Kolumbijczyka. Czymkolwiek poczestowany, mówił: dizękuję, było pyszne. Na propozycję dokładki mówił- już nie zmieszczę. Kiedyś mu się "wyrwało", ze za cięzko jadamy i ze dziwne są te nasze przyjęcia, hi; ze u nich ludzie przy każdej okazji tańczą, a po zjedzeniu schabowego z kapustą jakoś nogi nie chcą się oderwać od podłoża, a tyłek od fotela ;)
Na propozycję, zeby coś ugotował ( z której się ewidentnie ucieszył) zrobił w parę minut jakieś danie z warzyw i makaronu :)
Moja kuzynka poślubiła obywatela Sierra Leone ( przy okazji - muzułmanina)- ta sama opinia- czemu tak ciezko jadacie? czemu tak mało jadacie ryb? czemu "psujecie" ryby smażąc je na oleju i obtaczając w bułce tartej?
Za to bardzo smakuja mu "kwaśne zupy"- zurek i barszczyk.
Miałam kiedyś niemały problem, jak ułozyć menu- zeby nie skazywac muzułmanina na jedzenie wieprzowiny, lubego na jedzenie drobiu i jeszcze w dodatku tak, zeby pokazać coś z kuchni polskiej. Zrobiłam barszczyk z uszkami z nadzieniem grzybowym, dorsza pod kołderką z sera i surówke z kiszonej kapusty- afrykańczyk nie protesował- powiedział- pyszne, barszczyku z uszkami zabrał sobie do domu na zaś ;), surówka z kapusty zdaje się nie rzuciła go na kolana.
Swojską kiełbasą muzułmanina nie czestowałam ;)
Ogólnie to wydaje mi się, ze potrawy z lesnych grzybów są "bezpieczne", atrakcyjne dla egzotycznych podniebień i mniej narażają na zarzut "cięzkiej" kuchni.
A tak już z innej beczki- jak to jest, ze nasza kuchnia uchodzi za zbyt cięzka, przeładowaną kaloriami i szkodliwymi tłuszczami, a Polacy zajmują chyba 3 miejsce w Europie, jesli chodzi o szczupłośc? ( nie mam źródła na poparcie tej wiesci- tak usłyszałam w telewizorze i dzielę się tym ;) )
Agik, sama po sobie widzę, że dzisiaj używam o wiele mniej tłuszczu niż kiedyś.
Jednak niestety jadamy zbyt dużo mięsa i to wieprzowiny.
Niemniej powiem ci, że jak mój syn zamieszkał w Brazylii i codziennie jadał różne kombinacje wołowiny , czarnej fasoli i ryżu,
to nieźle sobie przytył. Dlatego zaczął staranniej dobierać zestawy na lunch i uprawiać sport.
Jednak przecietny Brazylijczyk, ktory wcale nie jest gruby, bez dziennej porcji wolowiny i fasoli jest chory hihihi.
To chyba geny.
pozdrawiam jasia
No ja też używam mniej tłuszczu niż kiedyś- ale to z tego powodu, ze musiałam wywalić starą szafę- jakaś felerna była- co do niej wkładałam to wyciągałam mniejsze;), jakoś się to w szafie kurczyło, kupiłam nową szafę i zmiejszyłam ilość tłuszczu do potraw- i już się tak ubrania nie kurczą ;)
Za to mój luby to chyba ucielesnienie wszystkich "grzechów" polskiej kuchni- chleb smaruje tak grubo, ze ja tym obdzielę 4 kromki, do smażenia używa chyba 5- krotnie więcej tłuszczu niż inni, nie smażone mu nie smakuje, sosy zagęszcza tak, ze łyzka stoi ( dosłownie beton), warzywa- tylko gotowane, albo w occie. Nie jest co prawda gruby, ale też do sylwetki 14- latka mu daleko ;) za to cholesterol ma wysoki i nabyta cukrzycę. Jedno, co wydaje mi sie dobre- to, to, ze nie uznaje fast-foodów- ewentulanie może dosłownie raz do roku i to przy widmie omdlenia z głodu. Całe szczescie dotyczy to też frytek- jesli frytki- to tylko robione w domu. Stanowczo odmówiłam a jemui się nie chce.
Tezy, ze polska kuchnia jest najlepsza w świecie będzie bronił, jak cnoty, hi.
Iles- tam lat mieszkał w Niemczech i mówi, ze sporadycznie zjadł tam cos ze smakiem. I że jak chciał pojeść-to jechał do Polski.
Ale coś mi się spomniało- kuchnia polska to nie tylko wieprzowina i kapucha. To tez dziczyzna- bardzo chwalona w świecie. Ja co prawda nie gustuję, ale z innych powodów- sarenka ma takie ładne oczka i o wiele ładniejsza jest żywa niz w postaci gulaszu.
No to zdaje się, zjechalam z tematu. Wybacz Jasia :)
Piszecie duzo o Brazylii, wiec jak tu nie wspomniec o argentynskim miesie! To jest dopiero miesko! Oczywiscie wolowy befsztyk, gruby na 2 cm rzucony na goraca blache na kilka minut, na krwisto! Miesko samo sie rozplywa w ustach i jest tak smaczne ze nawet soli nie trzeba dodac. To samo jest z dunskim. Nie ma lepszego na swiecie
I tu mam drobne sastrzeżenie co do cytowanej listy Forbes. Co do umieszczenia na niej Irlandzczyków jako jednej z najszczupleszych nacjii w Europie.To nie możliwe żeby tak otyłą Irlandzką ulicę umieszcząć w czołowce najszczuplejszych europejskich narodów.Mieszkam tu i wychowuje tu dziecko od ponad 6 lat z trudem wpajam jej zasady zdrowego odrzywiania bo część klasa komentuje jej 'niezwykłe' drugie sniadania.
Mam wrażenie ze niesłusznie nasz zraz zawijany jest przez nas sanych traktowany troche po macoszemu.
Pizza wcale nie jest mniej kaloryczna a salami na niej dietetyczne.
I nie ceny Paliwa tylko te polskie sady pełne jabłonek i matki pakujące je dzieciom na drugieśniadanie, czereśnie ktore puszczaja sok już na Targowisku bo nie są tak chemicznie podrasowane jak te Kalifornijskie tu w Dublinie śmiejące sie do mnie z plastikowych opakowań.
Te targowiska w Poznaniu,Toruniu, NM nad / Pilicą u mojej babci w N Soli czy w Wąwolnicy słowem w Polsce, gdzie od gospodarza kupowane warzywa cudne, zapraszają do jedzenia
To co jest u nas to sezonowość produktów o której teraz corazczęsciej sie tu mówi.
My mamy sałatkę do drudiego dania a w słoju w kuchni świeżo zakiszone ogórki. (Mowię o Polsce nie mogę zakisioć ogórkow w Irlandii bo tu są tylko te długie węże ).
Częstym widokiem jest maluch chrupiący takie kwaśne cudo, tu ma on lizaka lub chipsy.
A otyłość Anerykańskiego społeczęnśtwa jest już zreszą szeroko znana skrajności od chorobliwie wychudłych niektórych gwiazd ekramiwych po otyłą ulice.
Trzy lata temu robiono badania porownawcze masy ciała kobiet w ciąży przychodzących na pierwszą wizytę do mojego szpitala i okazało się że przyszłe mamy w roku 1990 ważyły średnio o 10 kg mniej. To ta szczupła Irlandia. ( Szpital Położniczy w centrum Dublina)
Całe szczęście że tutejszy system zdrowotny zauważa problem i wprowadzane sa programy edukacyjne, moja córka właśnie ma teraz w szkole Foodoo dostaje jedno warzywa do drudiego śniadania jeśli je zje jest nagradzana przez nauczycielkię drobnym upominkiem.Dzieci prowadzą listę co ile i kiedy jest jedzone.
Przytoczę jeszcze jedeno zdarzenie które ostatnio miało miejsce w moim szpitalu(przepraszam ale cytuję to co dobrze wiem więc znowu coś z mojego podwórka) kiedy to jedna z polożnych miała wykład dla młodych mam (nastoletnich) na temat odrzywiania i okazalo się że po pokazaniu świeżego brokuła część z dziewcząt nie wiedziała co to jest. Wiem ze ten przykład jest troche marginalny ale jednak obrazuje sytuację w spoleczęństwie.
To co jemy i jak jemy świadczy o nas samych, dlatego uważam że niezmiernie ważna jest kultura gotowania i jedzenia. Zaczynając od naszych własnych kuchni i nnaszych rodzin.
Myślę że nasza kuchnia nie ustępuje innym kuchniom Europy czy też świata. To co jemy i jak jemy podyktowane jest tym gdzie mieszkamy a i historia nie pozostaje tu bez znaczenia.
Natomiast świadomość słabszych stron jest tylko zaletą, bo pozwala modyfikować i poprawiać tradycyjne przepisy.
Pozdrawiam wszystkich i idę gotować obiat na jutro w tym tygodniu mam 4 dyżury nocne a i moje ludki muszą coś jeść .
No to sie dopne .:-) Hmmm...Kuchnia niemiecka , przynajmniej tutaj gdzie ja mieszkam, jest podobna do polskiej wiec moj Luby nie ma szoku kulturowego probujaac czy przeze mnie wykonane, czy czy na urlopie w polsce jedzone potrawy. Prawie zawsze zje i pochwali - szczegolnie u mojej Mamy i wiekszosc mu smakuje sa jednak pewne rzeczy ktorych nie zje chetnie badz wcale. Czasem jest to tez polaczenie czegos co smakowo mu nie pasuje. Dodam, ze sam w sobie jest bardzo otwarty na rozne smaki i kuchnie swiata. Bardzo lubimy kuchnie indyjska, francuska, grecka czy wloska. Mamy kilka potraw z dawnej Jugoslawi w naszych zelaznych ulubionych. Ale do rzeczy.
Maz nie lubi polskiej kielbasy, prawie zadnej, nie zje i niemieckiej taniej bo to badziewie. W polskiej kielbasie nie tyle przeszkadza mu smak (bo w smku uwaza ze jest przecietna badz dobra ale konsystencja. Te spore kawalki tluszczu jakos mu nie wchodza, gdy jest zbyt czosnkowa albo jak juz kupilismy naprawde bardzo tlusta. W kabanosach na przyklad czesto spotykane chrzastki czy takie twarde kawalki,
Miesa mu smakuja wszystkie ale juz zestawienie schabowego z kapusta zasmazana to dla niego sakrileg. :-). Ziemniaki mu bardzo smakuja - sa lepsze w Polsce niz w Niemczech. Widocznie w Polsce hoduje sie jeszcze te starsze lepsze pdmiany. Golabki itp. je chetnie choc sa troche inaczej przyzadzane niz w Niemczech.
Lubi sorowki ale nie zawsze sosy do nich duzo slodsze niz niemieckie, wyjatek mizeria ze smietana, lubi sorowke z kapusty kiszonej choc wczesniej nie znal. marchewki na slodko i marchewki tartej surowej z jablkiem nie lubi w ogole.Ta z groszkiem lubi. No i klopot ma z zupami. Z natury nie przepada za zupami ale flaczki go obrzydzaja choc probowal i za zjadliwe uznal. Nie lubi zurku tu drazni go nie smak ale ten specyficzny zapach, barszcz zje jak musi ale kapusniak lubi. Nie lubi prawie zadnych pierogow no i nalesnikow szczegolnie z serem. To by bylo na tyle. Acha choc nie jest milosnikiem slodyczy bardzo lubi polskie ciasta szczegolnie przekladane badz torty czekoladowe i polskie prince polo.
To na tyle. No i polski chleb(ten bialy taki bolkowy) mu nie smakuje . Musze powiedziec , nawet ryzykujac ze sie ktos obrazi - dzisiejszy sredni polski chleb tez mi nie smakuje, W Niemczech w dobrych piekarniach sa chleby duzo smaczniejsze moim zdaniem. Choc taki jak kiedys w Polsce byl pamietam jako pyszny....A moze to nostalgia? A tesciu uwielbia slaskie krupnioki :-)
To może i ja się przyłączę do tematu. Jak pierwszy raz do nas przyjechali islandcy znajomi to nie mogli uwierzyć , że takie dobre rzeczy można w domu ugotować samemu. Jak jedli kopytka to się ptali co to za dziwna ryba? Do tej pory zawsze jak są święta są u mnie kochanymi gośćmi , którym smakuje moja polska kuchnia. Jak pracowałam w kuchni to zrobiłam im pampuchy, byli zachwyceni , a jak zrobiłam nasze polskie faworki to mieli zachwyt w oczach. Mąż mojej siostry Niemiec uwielbia, gołąbki, bigos , pyzy i kopytka. Ja mam mały dostęp teraz do polskich produktów, ale i tutejsze nie są złe ,są inne po prostu.
Czytajac wasze wypowiedzi i mieszkajac we Wloszech jestem po prostu szczesciara. Tu chleb jest sprzedawany na wage w kazdym supermarkecie, leza dziesiatki gatunkow bochenkow ogromnych jak na wsi w Polsce za dawnych czasow, 30cm srednicy, pszenne, zytnie, razowe, bez soli, z otrebami, z olejem, na mleku, z ziarnami, z oliwkami, miekkie, chrupiace, buleczki, pizza, do wyboru do koloru, naturalnie dojrzewajace te ponad 48 h, w piecach chlebowych, w piecach elektrycznych......moznaby dlugo tak kontynuowac....i najlepsze jest to ze jesli poprosisz o dwie kromki np. 20 deko to nikt krzywo nie spojrzy tylko ukroi. Wiekszosc wedlin krojona jest na prosbe i nikt nie kupuje wiecej niz 20 deko. Co najwazniejszze ich wedliny nie sa wedzone ( jak wiekszosc polskich)
A ja mam mieszane uczucia- bo z jednej strony akurat na naszym osiedlu działa piekarnia, w której można kupić przepyszny chleb- czasem aż mi... a moze nie powiem, hi,co mi się robi, jak widzę odskakujące pod nożem drobinki chleba... i chleb jest rumiany, ma duze pęcherzyki w środku, po 3 dniach jest nadal pyszny.
Ale ponieważ kilka mieisęcy w roku jestem "w Polsce"- to moge powiedzieć, ze chleb jest niedobry- bardzo rzadko zdarza się, zeby nam smakował.
Piszecie też o piekarniach przy marketach- ja mam wrażenie, zę to jest najgorszy chleb, jaki można kupić- jest świezy tylko kilka godzin- potem robi się z niego kamień, albo piasek.
Poniżej wypowiedziała się Anna- u nas też mozna kupić chleb na kromki- ja czasem tak robię- kupuję po 2-3 kromki z różnych gatunków ( a jest ich do wyboru może z 7- czyli nie aż tak dużo), no i druga prawda jest taka, ze to nie dotyczy wszystkich sklepów.
No i wędliny tez się kupuje na plasterki- to już właściwie w kazdym sklepie- nawet najmniejszym osiedlowym. Mlą też mięso na życzenie.
Chyba nie jest tak źle...
Nigdy się nie spodkałam by można było w Polsce w moim regionie kupić trochę chleba. Kiedyś udawało mi się ale tylko w jednym miejscu kupić pół chleba.
W każdych delikatesach Alma kupisz chleb na kromki.
I w niektórych sklepach ( chyba ) społem- np w Tychach. W niektórych wypasionych piekarniach.
Ja z kolei nigdy się nie spotkałam z tym, ze nie można w Polsce kupić połowki chleba- i to dotyczy chleba w całości i tego krojonego, zapakowanego w folię, ba nawet z raz, czy dwa zdarzyło mi się widzieć ćwiartki chleba do kupienia ...
A to będzie zbytnie natręctwo, jak spytam- skąd jesteś?
Podkarpacie. W mojej okolicy można owszem kupić pół lub ćwiartkę jednego gatunku chleba. Jest to duży bochenek chleba razowego pieczony na liściach kapusty. Dla nas pycha.
Agik piekarnia przy supermakecie to swietny pomysl. Chleb jest zawsze swiezy i w dodatku naprawde pyszny. U mnie w najblizszym markecie moge kupic wspaniale chleby wloskie, francuskie, greckie ... Uwielbiam chleb taki nazywa sie wiejski duzy bochenek okragly jak wieniec bo ma dziure w sroku. Chrupiaca skora i duze dziury w srodku to jedyny bialy chleb jaki czasem kupujemy, zwykle do makaronow i maczania w oliwie. Dla mnie kromka takiego chleba oliwa z oliwek z ziolami i czosnek to caly obiad:)) Wole to od wszelkich poledwic i schabowych.
No to ja mam całkiem inne wrazenie.
Owszem chleb pieczony w piekarni w supermarkecie jest często gorący- ale dla mnie niedobry. Mnie się wydaje, że oni- owszem pieką na miejscu, ale ciasto przychodzi surowe w plastikowych workach.
Ja preferuję nieduże piekarenki- gdzie, co prawda nie ma przeogromnego wyboru, ale za to kazdy wybór jest trafiony.
Przeraża mnie zawsze masowość.
Na naszym osiedlu działa od lat taka piekarnia. Luby kiedyś mówił, że nie wyobraża sobie wyprowadzić się stąd, no bo nie wyobraża sobie kupowania innego chleba. Ale okazało się, ze piekarnia "weszła na drogę dynamicznego rozwoju" ;) ( tak pisze w kazdej ich piekarni, powaga). Ich chleb mozna kupić na całym Górnym Śląsku- w kazdym markecie typu biedronka, netto- za malutkie pieniądze. Chyba na każdym targowisku mają swoją firmową budkę. I to już nie jest ten sam chleb, co kiedyś.
Możliwe- że podobnie jest z piekarniami przy marketach- cena pieczywa przez pół, a smak ( jak dla mnie)- na cztery.
Wygląda to tak: powiedzmy, że chleb "powszedni" (biały, z mieszanej mąki) kosztuje ok 3,5- we wspomnianej piekarni kosztuje 2,5, w markecie tez gdzieś tyle. To skąd ma być ta niska cena? Z wysokiej jakości składników? z pieczołowitego przygotowania? nie wierzę.
kiedy jest gorący- jest smaczny, ale to chyba dotyczy każdego jednego chleba. Czasem mi się zdaje, ze on natychmiast po ostygnięciu zamienia się w piasek.
W sobotę luby kupił chleb- jemy go do dzisiaj, bo ciągle jest smaczny i zjadliwy.
Agik, zdaje sie, ze w ogole nie mamy co porownywac, bo ja z tego co widzialam w Polsce nie porownalabym naszych supermarkietow do Waszych absolutnie. To sa dwie rozne sprawy, a wiec i piekarnie przymarkietowe prawdopodobnie tez. A gdybym nie lubila chleba z piekarni przymakietowej to mam w zasiegu 4 male piekarnie, uwazam, ze zawsze chleb pieczony i wyrabiany od A do Z na miejscu jest duzo lepszy od takiego kupionego w jakims sklepie do ktorego zostal dowieziony.
I o malo nie zapomnialam cena chleba w piekarni przymarkietowej jest duuuuzo wyzsza niz w sklepie i wyzsza niz w dzielnicowych malych piekarniach. Smak i jakosc chleba ida w tym wypadku w parze z cenami. to nie sa masowki, to jest duzy wybor ale w niewielkich ilosciach i o 16 mozesz juz nie dostac tego chleba ktory akurat chcesz.
;)
no to już się nie dziwię, ze raczej mijałysmy się w rozmowie ;)
Użytkownik luckystar napisał w wiadomości:
> Agik, zdaje sie, ze w ogole nie mamy co porownywac, bo ja z tego co widzialam
> w Polsce nie porownalabym naszych supermarkietow do Waszych absolutnie. To sa
> dwie rozne sprawy, a wiec i piekarnie przymarkietowe prawdopodobnie tez. A
> gdybym nie lubila chleba z piekarni przymakietowej to mam w zasiegu 4 male
> piekarnie, uwazam, ze zawsze chleb pieczony i wyrabiany od A do Z na miejscu
> jest duzo lepszy od takiego kupionego w jakims sklepie do ktorego zostal
> dowieziony.I o malo nie zapomnialam cena chleba w piekarni przymarkietowej
> jest duuuuzo wyzsza niz w sklepie i wyzsza niz w dzielnicowych malych
> piekarniach. Smak i jakosc chleba ida w tym wypadku w parze z cenami. to nie
> sa masowki, to jest duzy wybor ale w niewielkich ilosciach i o 16 mozesz juz
> nie dostac tego chleba ktory akurat chcesz.
No widzisz !!!!!! o 16 możesz już nie dostać.....a u nas można kupić całą dobę. Mogłaby się ta Hameryka czegoś od nas nauczyć...No tak ale tam kryzys goni kryzys. Mówię Ci Lucky, pakuj walizki i wracaj, tym bardziej, że te "Wasze" McDonaldy i inne "fast foody"zostały do Polski przywleczone....Można się czuć jak w NY, no i chleba nigdy nie brakuje...
Bahus
Bahusie, dziekuje za te szeroko rozpostarte ramiona, ale po glebokim namysle .... jednak nie skorzystam.:))))
Mojego męża szwagier jest Niemcem. Uważa, że najlepsze jest to co jest Niemieckie. Nie kupuje świadomie nic zagranicznego. Ma żonę Polkę więc czasem przyjeżdrzają do Polski i wtedy bardzo mu smakuje polska kuchnia. Przepada za pierogami ruskimi. Nie wiem co mu nie smakuje. Trochę dziwi mnie Twoja wypowiedź na temat ziemniaków. Ja uważam, że w Niemczech są lepsze. Jak ten Niemiec pierwszy raz jechał do Polski to zabrał ze sobą ziemniaki. Potem moja teściowa je sadziła w polu. Czasem od niej dostałam i były bardzo dobre. Jak mó mąż (wtedy jeszcze kawaler) pierwszy raz jechał do Niemiec to znajomego Niemca poczęstował kiszonymi ogórkami. Bardzo mu smakowały i prosił by jeszcze kiedyś mu przywieźć.
Ziemniaki w Polsce sa bardzo dobre, maja duzo skrobi i sa prawie slodkie. to samo jesli chodzi o czerwone buraki i marchewke. Tylko to w Polsce jest lepsze. Cala reszta zywnosci we wloszech smakuje lepiej....
Niestety rownie często spotykam się z podobną opinią Niemców na temat jedzenia - najlepsze to, co niemieckie... nasi znajomi często niby są zainteresowani tym jak to sie w Polsce jada, niby chcieliby polskich potraw popróbować,ąle gdy czasem rozmawiamy np. co zrobimy dzis na obiad, to już na sam nasz opis niektórych potraw robia bardzo brzydkie miny....co mnie osobicie bardzo razi.A gdy czasem podsunę im pod nos cos do spróbowania, by się przekonali,że to naprawdę dobre, to odwracają sie od talerza (np. na widok pięknego barszczu!) Za to w typowej chyba rodzinie gdzie często bywam, każda prawie potrawę, łącznie z zupami, zaczyna sie gotować od zasmażki!!!!Prawie jak w kabarecie OTTO, pamiętacie? I...zasmażka! I to jest dla nich pyszne jedzenie. A już najlepsza, często Świąteczną potrawą (przynajmniej tu gdzie my mieszkamy NRW) jest Kartoffelsalat z parówkami!!! Ale jak już tu ktoś wspomniał są gusty i guściki, a nawet Auguściki
Kordaszko, nie obraz sie, ale przeczytaj to co sama napisalas. To wlasnie dokladnie to co krytykujesz u innych. Polacy tez sie odwracaja z niesmakiem od przysmakow innych narodow, tylko jak zwykle lepiej widac cudze wady. Kazdy czlowiek jest przyzwyczajony do tego na czym sie wychowal. Ja sie wychowalam na bigosie, wiec jego zapach nigdy mnie nie bedzie razil, ale jesli mam byc szczera i bezstronna to bigos smierdzi. Galareta z nozek swinskich, dla nas pyszne a moj maz na sama mysl ma przedwczorajsze sniadanie w gardle. No tak to jest :)))
Oj, na wszelki wypadek jeszcze raz przeczytalam to, co wczesniej sama napisalam - zgodnie z zaleceniem...No,ale nie ma tam ani jednego zdania na ten temat, ze postępuje tak jak oni... ja zawsze dzielnie próbuję tego co oni gotuja i czym mnie częstują, niektóre dania nawet już sama przygotowuję, niektóre jadam tylko u nich - robiąc dobrą minę do złej gry ;) Ale jeszcze nigdy nie powiedziałam im "fuu... jak Wy to możecie jeść???" (by nie sprawić komuś przykrośći) Co im niezwykle gładko przechodzi przez usta. A tak w ogóle ja jestem wszystkożerna.... jest jedno na tym świecie czego nie przełknę - to masło!
Upsss wyszlo na to ze przeczytalam tendencyjnie - przepraszam:)
Ja jestem szczupła :P. Nie gotuję wcale potraw kuchni polskiej, a jeśli już, to przerabiam je na swoją modłę. Za to matka mojego faceta gotuje tradycyjnie. Nie byłabym w stanie włożyć tych potraw do ust. Ilość stosowanego tłuszczu jest dla mnie nie do przyjęcia, nawet tylko z organoleptycznego punktu widzenia.
Ja chciałam zapytać- moze wiecie? jada się jeszcze gdzies poza Polską podroby?
W Rzymie duzo...typowym rzymskim daniem sa flaki, watrobka wolowa jest dostepna normalnie na codzien, zadziej serce czy nerki, ale rowniez i te sa jadalne tutaj :)
We Francji tez sie jada, i flaki i cynadry, watrobke, serca. Natomiast plucka sa uznawane za kocie jedzenie. Ja pamietam , ze
w czasach mojego dziecinstwa jadalo sie zurek na pluckach. Ale chyba ta "delicja" juz poszla w zapomnienie.
Moj zagraniczny maz nigdy nie przepadal za polskim bigosem, w awaryjnych sytuacjach oczywiscie zjada, za kotletami schabowymi,
za kotletami mielonymi, za duszonymi zeberkami. Natomiast ubostwia zurek bialy, barszcz czerwony, flaczki z pulpetami, kopytka, surowke z kiszonej kapusty, kopytka z sosem grzybowym.
Moje dzieci zas (urodzone i wychowane poza Polska) ubostwiaja mielone z buraczkami, nie lubia polskich wedlin, twierdza, ze kazda
ma identyczny smak i aromat....?
Z zup polskich akceptuja radosnie jedynie szczawiowa i chlodnik.Zjedza oczywiscie wszystko czym zostana poczestowani, natomiast Syn Mlodszy nigdy i w zadnej sytuacji nie tknie podrobow.
Niestety (a moze i stety) wyrosli na srodziemnomorczykow, oliwa tak, smalec nie, ja uprawiam kuchie tak internacjonalna, ze mogliby sobie wybrac co tylko przyjdzie do glowy, przeciez blizsza mi polska kuchnia niz tex-mexy, a oni akurat wola chili i tacosy od plackow ziemniaczanych.
Mysle, ze intuicyjnie wybrali lepsza droge. Ja, dla zdrowia musze sobie pewnych rzeczy odmowic, a oni po prostu tego nie lubia.
Jutro robie za porada Jasi tluczone kartofelki na sposob brazylijski, znaczy z czosnkiem, nigdy mi ten czosnek nie przyszedl do glowy w zestawieniu z ziemniakami.
ja mam takie samo zdanie o polskich wedlinach jak Twoje dzieci ;)
No az nie moge uwierzyc???? :)))) ze Tobie nigdy nie przyszlo do glowy dac czosnek do ziemniakow:)))) Specjalista od ziemniakow u mnie jest Syn i On ponoc robi najlepsze ziemniaki tluczone, ja sie nie znam, bo nie przepadam za ziemniakami, ale faktycznie zlecenie ziemniakow na Thanksgiving zawsze daje Synowi. On tez piecze cala glowke czosnku tylko scina wierzch tak, ze zabki sa "otwarte" piecze to w folii alumninowej i potem wyciska taki czosnek do ziemniakow .... Sprobujcie mowie Wam - NIEBO w gebie. Oczywiscie ilosc czosnku zalezy od ilosci ziemniakow. Jak mam cala rodzine (wszyscy lubia ziemniaki) to gotujemy ok. 2kg ziemniakow i wtedy wlasnie Syn daje cala glowke czosnku. Robil tez ziemniaki z grzanem takim jak sei robi na Wielkanoc (charzan z jajkiem i smietanka) tez sa dobre, ziemniaki z serem parmesanem - nastepna pychota.
Te ziemniaki z czoskiem i swieżo zmielonym pieprzem - dodam, że kolorowym, zrobil mój syn.
Przyznam nigdy dotad takich ziemniaków nie jadłam i były pyszne.
A podałam je do kotletów schabowych, wspaniała kompozycja.
pozdrawiam jasia
Jak juz wczesniej pisalam w Brazylii do feijoady daje sie , oprócz mięsa, golonkę, ogony, glowiznę, ozory.
Jednak, czy jada sie tam podroby, typu serce, nerki, watrobka....zapytam jak syn wróci do Brazylii, po wojażach europejskich.
pozdro jasia
To teraz odpowiem, w Brazylii jada sie wszystkie podroby, drobiowe, wieprzowe i wołowe.
Z wołowiny je się wszystko , oprócz kopyt i rogów (nawet prącie) , ale nie w całej Brazylii.
pozdrawiam jasia
Uważam, że smaki i przysmaki każdy wynosi z domu, a dopiero później próbuje, eksperymentuje i tworzy nowe. Oczywiście "najgorsi" są tacy, którzy niczego nie chcą spróbować, bo z góry wiedzą, że niedobre. Ja sama mam rodzinę za granicą a też podrózowałam trochę i pracowałam za granicą. Moja rodzina przez kilka lat przyjeżdżając do Polski prawie pościła, bo niczego nie chciala jeść. Teraz sami gotują barszcz czerowny, bigos i wiele innych potraw, wykupując przy okazji wiele produktów w naszych sklepach. Ja pracując w hotelu za granicą sama nauczyłam się wielu potraw i stosuję je we własnym jadłospisie. Gdy jeżdżę na urlop zawsze próbuję specjały miejsowej kuchni. Oczywiście nie wszystko mi smakuje, ale najważniejsze jest pozytywne nastawienie. Współczuję ludziom, którzy jadąc na urlop np. do Grecji oczekują schabowego, ziemniaków i kapusty. Wielokrotnie byłam niestety świadkiem niezadowolenia z jedzenia i składania nawet reklamacji. Okazuje się, że nie tylko nasza kuchnia nie smakuje obcokrajowcom, ale i my nie chcemy poznać innych smaków. Dlatego kochani nie miejmy uprzedzeń i próbujmy, gotujmy, częstujmy!
Podpisuje sie recamy i nogoma :-). Ktos tu pisal o Niemcach, ze jedza tylko co niemieckie. Tak czasem jest ale nie tylko u Niemcow - to po prostu czeste u ludzi wychowanych na jednej kuchni, gdzie eksperymentow w kuchni nigdy nie bylo i jadlo sie to co w kolo Macieja bylo jakas tradycja, wszystko co inne to beee. Bez probowania i kosztowania. To samo czesto widze u Polakow w Niemczech niemieckie im nie smakuje (przyznam jak wszuedzie nie wszystko jest smaczne) a kupuja tez najtansze wiec nie moze smakowac juz z tej racji ze najtansze to nie ta jakosc, innych kuchni nie rusza bo chinska, tajlandzka i inna egzotyczna to bee. Kroluje tylko polskie jedzenie bo tak tylko zawsze jedli i jesc zamierzaja do smierci.Wolna wola ale nie wypada wtedy krytykowac Obcokrajowcow trzymajacych sie swojej kuchni jat tonacy brzytwy. Po prostu pierwsze preferencje smakowe wyrabia sie w dziecinstwie i jesli wtedy juz dominowala taka a nie inna kuchnia, taki a nie inny smak to bez wlasnej ciekawosci tak juz zostanie.
Jak bylam na Sri Lance mielismy przepyszne jedzenie i krajowe i internacjonalne. Wszyscy sie zajadali przewaznie wybierajac kuchnie lokalna. Tylko jedna para starszych Niemcow na wszystko krecila nosem wybierajac to co by i w domu zjedli. CO OCZYWISCIE smakowalo czesto o wiele gorzej jak specialy krajowe. Tak samo zachowywala sie CALA grupa Polakow z jakiejs firmy z Warszawy goszczaca tam w weekend. Mysleli ze nikt ich nie rozumie a mi uszy plonely od ich komentarzy na temat jedzenia, wystroju i ciemnooskorej obslugi. Hotel renomowany znany ze swej kúchni taki W bufecie taki wybor ze az zal bylo gdy sie czegos skosztowac nie dalo bo czlek sie juz najadl.
Ja wielu smakow nauczylam sie wlasnie przez probowanie bo wielu zeczy nie znalam przed moim wyjazdem z Polski. Lubie polska kuchnie ale i ja i moj Polowek jestesmy otwarci na kuchnie swiata i probujemy co sie da. Nie wszystko musi smakowac ale w nas jest ciekawosc kulinarna, ciekawosc innych kultur i ich zwyczajow.