Przeglądałam dziś strony i fora z przepisami dla niemowląt i doszłam do wniosku, że znakomita (ale czy napewno?) większość mam podaje swoim dzieciaczkom gotowe potrawy ze słoiczków...
I o tym właśnie słów kilka...
Mój mąż pracuje w niemieckiej masarni, która zaopatruje w mięso takie firmy jak McDonald, Aldic (wybaczcie, ale akurat nie znam pisowni), Kauffland, a także G. (sami się domyślcie, ale chodzi o lidera w dziedzinie słoiczków)
Najwięcej kontroli przeprowadza Aldic i Kauffland, bardzo często są również kontrole z McDonalda, który (co szalenie mnie zdziwiło) bardzo dba o jakość wykorzystywanych mięs. Zawodzi tu niestety G., który wszak powinien mieć najlepsze mięso z możliwych, bo dla maluszków... Tymczasem kontrole z G. są niesłychanie rzadkie, a mięso, które do nich trafia -najgorsze, a co za tym idzie najtańsze. Dla przykładu: mięso, które upadnie na podłogę -kupuje G., mięso z oznakami choroby -kupuje G., wszelkie odpadki odrzucone przez pozostałe firmy -kupuje G.
Oberwało mi się, że gotuję mojej małej swojską marchewkę (nienawożoną), bo w ziemi są wszelkie szkodliwe substancje i że słoiczkowa jest zdrowsza, tylko kto mnie zapewni, że na tych "super ekologicznych" plantacjach, kontrole są surowe, tak jak być powinny?
Większość ludzi na wsiach karmi swoje zwierzęta paszą i ok. Może to nie jest tak zdrowe, jak mięso zwierząt karmionych np zbożem, czy ziemniakami, ale sama wkładam mięso do garnka, wiem, że jest świeże i napewno zdrowsze od tego pakowanego do słoiczków G.
A skąd pozytywne opinie różnych instytów? Wolę przemilczeć, bo są to jużjedynie moje domysły...:(
Ugotowanie zupki nie odbywa się kosztem wielkiej ilości czasu, czy pieniędzy więc nie oszczędzajmy na jedzeniu maluszków:)
Znam takiego jednego dostawce dla jednej z firm, która robi takie właśnie słoiczki dla maluszków. Znany jest z tego, że pakuje masakryczne ilości nawozów do wszystkiego co posadzi, a potem na słowo, że to jest ekologiczna żywność (bo niby z terenów nieskażonych), firma (G!) kupuje od niego te warzywa i przetwarza na "zdrowe i przebadane" jedzonko dla maluszków.
Ja nie wiem jak oni to badają....każdej wiosny i lata nad tymi polami jest siwo od oprysków (wiem, bo mam te pola pod nosem), a mimo to przechodzą one wszelkie "skomplikowane" testy.
I taka firma wciska nam kit, że to jest zdrowsze od tej mojej marchewki z robaczkiem i dziurką, bo pochodzi ze skażonej gleby..
Mam juz ponad 40 lat, na koncie dwoje dzieci-doroslych i nigdy nie przyszlo by mi do glowy karmic je gotowym jedzeniem ze sloiczkow. Mimo ze mieszkam za granica i wybor byl zawsze ogromny. Dzisiaj wszystko jest skazone, bo kwasne deszcze padaja wszedzie, mimo to jestem za codziennym gotowaniem dla maluchow. To naprawde nie zajmuje wiele czasu. A lepiej jest wiedziec co podaje sie wlasnemu dziecku. Nie trzeba wierzyc wszystkiemu co pisze sie na sloiczkach. Ja osobiscie wierze w to co widze...smacznego!
Popieram w całej rozciągłości. Pomimo, że jestem młodą mamą, nie dawałam dziecku gotowców ze słoika, codziennie sama gotowałam świeżą zupkę (warzywa od teściowej z ogródka, hodowane bez żadnej chemii). Czasami kupowałam gotowe deserki owocowe, ale nie częściej niż 1 w tygodniu.
Masz rację Dajanko ztym gotowaniem dla maluszków, nie ma jak jedzenie gotowane domku:-)) Mój starszy synek, jadł słoiczkowe jedzenie (oczywiście nie tylko) i widziałam po nim, ze np. miał problemy z gryzieniem. Te papki naprawdę nie służą prawidłowemu rozwojowi uzębienia. Młodszy natomiast od 3 miesiąca jak próbował naszego jedzenia (oczywiście mniej doprawionego i solonego), to na słoiczki nie chciał nawet spojrzeć. Kiedyś wybierając się w podróż kupiłam jeden tak na wszelki wypadek i później nie chcąc by się zmarnował, próbowałm mu podać to jedzonko. No i na próbach się skończyło:-)) Młody, dzięki temu jest mniej wybredny, niż starszy, bardziej ciekawy nowych potraw. Chociaż mślę, że starszy też wyszedł już na prostą:-)) od jakiegoś roku je właściwie wszystko. Wszystkim powtarzam, ze zrobiłam krzywdę mu tymi słoiczkami i ukręciłam bicz na siebie;-))
Ja tam też sama gotowałam moje dziecko także jest wielkim smakoszem obecnie, zresztą on je raz dziennie przez cały dzień :P Gdy przychodzi pora obiadku to on już czeka zniecierpliwiony. Ja też kupiłam raz słoiczek jak był malutki i niestety mdłe i niezbyt pachnące, bllee on nigdy nie chciał tego jeść. I rzeczywiście to wszystko jest w formie papki czy dla 4m-cznego czy też dla 8m-cznego, który już najcześciej ma jakieś tam ząbki. Choć w niektórych da się niby wyczuć pływające kawałki. fuuuujjjjjj
Pozdrawiam!
Ja także nie mam dobrego zdania na temat słoiczkowego jedzenia.Kiedyś tylko raz kupiłam taki słoiczek i po spróbowaniu tego już nawet nie pamiętam co to była za papka stwierdziłam że mi to nie smakuje więc dlaczego by to miało smakować mojemu dziecku nawet po doprawieniu.W latach wielkiego kryzysu udało mi się kupić paletę Bobo fruta po podaniu soczku dziecku wylądowaliśmy u lekarza z ostrym zatruciem soczek wylądował w śmietniku i przyrzekłam sobie nigdy więcej, a jednak znów się dałam skusić po 11latach na Kubusia nie wiem co oni do tego dodają bo moje dziecko które miało wtedy roczek przestało mi wogóle jeść po tygodniu podawania tego soku no i przestałam podawać go do picia po jakimś czasie wszystko wróciło do normy teraz kupuje soki podobne ale sporadycznie.Jako ciekawostke podam , że rodziłyśmy dzieci mniej więcej w tym samym czasie ja podawałam dziecku jedzenie które gotowalam dla mojej rodziny ona karmiła G.. i Kubusiami w tej chwili sytuacja wygląda tak że moja córcia nie ma problemu z jedzeniem a jej syn je tylko rosołek i to z wielkim problemem po prostu trzeba go prosić aby cokolwiek zjadł owoców warzyw wcale nie bierze do buzi a dzieci mają teraz po 12 lat .Jednak ja byłam w tej dobrej sytuacji że mieszkamy na wsi i bardzo dużo jedzenia pochodzi z mojego gospodarstwa warzywa i owoce zawsze mam ze swojego ogródka i staram się aby w tym wszystkim było jak najmniej chemi
I ja robię sama obiadki, natomiast słoiczki kupuję na wyjazd, choć niechętnie zjada. Ogródka z warzywami nie mam, ale zawsze od kogoś dostaniemy lub kupimy świeżą porcję warzywek. Sokowirówka też stoi na stole do codziennego użytku, robimy pyszne soczki jabłkowe i marchewkowe, na początek.
Wielka prawda, że dziecko, które je domowe obiadki, później zna więcej smaków, jest mało wybredne...
Jeżeli mamy chwilę, jesteśmy w domach, to ile to ugotować małą porcję zupki, nic pyszniejszego dla dzieciaczka...
Niestety nie każde dziecko chce jeść to co mama mu ugotuje, z reszta sama gotowanej marchewki nie znoszę a jeszcze bez soli... brrr. Czasem to nie lenistwo tylko jedyne rozwiązanie by wprowadzić coś innego niż mleko.
Moja córcia jadła słoiczki bo nic co sama robiłam nie chciała. Teraz jak już może jeść właściwie wszystko nie daje jej słoiczkowych potraw i zajada się tym co robię sama. Mi obiadki i deserki smakowały a poza tym ufałam, ze są i tak lepsze niż to co można kupić w sklepach... mięso w marketach jest fatalne, warzywa podobnie, nawet jeśli kupie coś na bazarze to tez nie mam żadnej gwarancji co w tym tak naprawdę siedzi. Dodam, że Gabrysia pięknie wszystko gryzie bo słoiczki były głównie obiadami. Producenci oszukują jak mogą wszystkich, nawet mamy maluszków i to jest przykre.
Chce napisac tylko pare slow uspokajajacych do mam zwolenniczek sloiczkow. Gotowe sloiczki jak i samo gotowane jedzenie maja swoje "za" i "przeciw", dyskusja w nieskonczonosc.
Moje dzieci wychowalam na sloiczkach, zaczynajac od sokow po obiady i desery. Nie pamietam jak dlugo podawalam sloiczki, ale jak dzieci umialy juz gryzc to gotowalam takie obiady, ze i one mogly z nami zjesc.Sloiczki polecil mi lekarz, bo skladniki sa dostosowane do wieku dzieca ( tzn.zoladek dziecka nie umie wszystko przetrawic, mimo,ze jedzenie jest spirowane) a takze przyprawy, a przede wszystkim sol nie sa potrzebne, moga zaszkodzic.
Nie wiem co to za firma G, moje dzieci jadly HIPP. Oto wyniki: syn ma 17 lat, wzrostu 189cm., jest zdrowy, nie ma nadwagi, dobrze sie uczy, zje WSZYSTKO co mu sie poda na talerz, nigdy przy jedzeniu nie marudzil, teraz bardzo lubi ostre przyprawy. Corka natomiast (13 lat, 170cm.) tez zdrowa ale marudzi przy stole, czym starsza tym gorzej, jak byla mniejsza nie bylo tak zle.
Niech kazdy sam zadecyduje co lepiej podawac swojemu dziecku..., ja z czystym sumieniem moge polecic sloiczki.
Nasz pediatra, choc jest nia pani w wieku zaawansowanym (lekarz prowadzacy marinika, jego corki, a teraz wnuka) jest osoba niezwykle aktywna zawodowo, ciagle podnoszaca swoje kwalifikacje, biegajaca po roznych konferencjach, sympozjach i racji swojej aktywnosci - takze uczestniczaca w gremiach lekarskich tworzonych dla roznych celow. Znajac system kontroli prowadzony w polskich firmach sloiczkujacych danka dla maluchow powiedziala, ze mozemy te sloiczki stosowac bez jakichkolwiek obaw. Mozliwosc naduzyc jest znacznie mniejsza niz w przypadku dan produkowanych we wlasnym zakresie. Czy ktos z nas jest w stanie sam wyprodukowac skladniki do przygotowywania posilkow we wlasnym zakresie? Mozna kupic swieze mieso, swieze owoce, swieze warzywa, ale nikt z nas nie wie czym faszerowane byly zwierzeta, z ktorych to swieze mieso pochodzi. Nikt nie oceni takze sposobu produkcji warzyw, owocow i wszystkich pozostalych skladnikow. Jedno pewne - te skladniki pochodza najczesniej z produkcji wlasnie, z produkcji prowadzonej na wielka skale, zatem - bez zachamowan co do stosowania srodkow ochrony roslin, srodkow zwiekszajacych plennosc, itede itepe.
I tu sie zgadzam zupelnie. Firma podana przez daneczke nie ma najlepszej opinni przynajmnien w Niemczech, co innego na przyklad Hipp. Ale Hipp jest drogi. Wszystko co zbyt tanie i produkowane na profit nie moze byc dobre. I tu nie ma znaczenia czy to sloiczek czy kupna marchewka.
Jalby to powiedzie:) nie chciałam wywołac takiej dyskusji:)
Chodziło mi tylko o to, że niestety nie można wierzyc we wszystkie te certyfikaty, zezwolenia itp...
I nie warto całkowicie opierac diety dzieciaczków na słoiczkach, tylko przynajmniej w miarę możliwości gotowac:)
Ale oczywiście szanuję zdanie innych:)
Pa.
Ja akurat jestem Pani bardzo wdzięczna za te informacje. tu mam tylko do wyboru dwie firmy proponujące gotowe jedzenie dla maluszków. Teraz sama gotuję Maksiowi zupki i oboje jesteśmy zadowoleni. Odnośnie tych wszystkich opinii i certyfikatów to ktoś mądry powiedział PAPIER WSZYSTKO PRZETRZYMA.
Głupoty piszesz. Te produkty dla dzieci sa badane, sa w 100% bezpieczne. Moja siostra pracuje w Instytucie Matki i Dziecka. Żywnośc dla niemowląt musi miec certyfikat tegoż instytutu. Możesz mi wierzyć, nie jest łatwo otrzymac taki certyfikat. Poza tym dwójka moich dzieci była żywiona jedzonkiem ze słoiczków, dzieci były zdrowei rozwijały sie prawidłowo. Gdyby było tak jak Ty piszesz, brudne mięso, odpadki itp. to niemowlęta masowo chorowałyby masowo. Maja delikatny ukłąd pokarmowy i każdą nieprawidłowość odchorują. Nie siej paniki moja droga, widać, że lubisz tego rodzaju "sensajce".
moja cala 3 trojka dzieci jadla to co gotowalam w domu i jest ok choc czasem siegalam po sloiczki ale raczej z owocami na wyjazdach nie mozna potepiac mam ktore karmia dzieci sloiczkami ani nie ma co zachwalac mam co karmia tylko soimi gotowanymi produktami-kazda mama kocha swoje dziecko i chce dla malucha jak najlepiej...ja gotowalam dla wszystkich a odbieralam czesc przed doprawieniem i podawalam w zaleznosci od wieku zmiksowane potem gniecione widelcem az w koncu normalnie teraz jedza wszystko choc do kazdej nowej potrawy musialam powoli przyzwyczajac wszystkim mamom zycze rozwagi i zdrowych i szczesliwych dzieci:))
Glupoty to ty piszerz,na ludzki rozum jak moze byc zdrowe jedzenie w sloiczkach.zdrowe to jest to co ugotujesz i zaraz zjesz,a nie konserwowane w sloiczku.
Chyba nie są konserwowane a pasteryzowane