Kochane mamy i tatusiowe poradźcie mi o jakiej porze wyjechać z dziećmi w pordróż (prawie 2 i 7 lat). Mamy do przejachania 600 km ze śląska nad morze. Mąż chce jechać po 24 bo ma nadzieje się wcześniej troche przespać a ja nie prowadzę. Ja myślałam żeby jechać ok 22. Przetrzymać dzieci wieczorem i niech śpią w aucie. Czeka nas 9-10 godzin jazdy. Najdłuższa trasa do tej pory miała jakieś 300 km i w większości mała spała mimo że jechaliśmy w środku dnia.
Boje się, że jak wyjedziemy później to zanim dotrzeby na miejsce koło południa dzieći dadzą nam od rana w kość.
Nie ma pojęcia co robić.Pomocy!!
Ja z dziećmi jeździłam wyłącznie w dzień. Ale zazwyczaj było to 300-400 kilosów.Mąż mimo,że zawodowy kierowca i normalnie od kierownicy tylko granat mógł go oderwać, wolał jeżdzić w dzień. I dzieci jakoś łatwiej znosiły podróż w ciągu dnia, i tak zaraz zasypiały w samochodzie.
pewnie ja tez wole jezdzic w dzien synek praktycznie zaraz zasypia niby w nocy jest spokojniej ale zawsze w dzien to w dzien w nocy tez mozna zasnoc za kołkiem
Zastanawialiśmy się nad jazdę w ciągu dnia ale kiedyś wracaliśmy od znajomych niby tylko godzinka jzdy ale było bardzo gorąco i jednogłośnie stwierdziliśmy, że 10 godzin w takich warunkach absolutnie odpada. Bałam się, że dzieci zasłabną a wyciągać przepocone maluchy z auta też bym się bała, ża zawieje..
Jak synek był mały jeżdziliśmy w nocy ,też ze śląska nad morze .Mały spał całą drogę i był spokój a mąż lubi nocne jazdy.
Myśmy zawsze jeżdzili ze Śląska nad morze w dzień. Wnuczek zawsze zasypiał a samochodzie.Po przebudzeniu oglądał krajobraz, bajki itd.Miłego urlopu życzę.:)
A ja mysle,ze lepiej przespac sie po drodze w jakims hotelu czy innym miejscu, bo mimo tego, ze Twoj maz jest wprawnym kierowca to zmiennika nie ma, a zasnac za kierownica jest bardzo latwo i szybko...No i przede wszystkim liczy sie bezpieczenstwo dzieci...
Ja z małymi dziećmi jeździłam tylko w dzień. Gdy córka miała 10miesięcy jechalismy 600km. Musisz tak utrafić z czasem by dzieci dużo czasu w czasie jazdy przespały. Musisz też przemysleć co i kiedy podasz do jedzenia. Chodzi o mniejsze dziecko. Wtedy żadziej bedziecie musieli robic przerwy.
Ja jechałam z 2,5 letnim synkiem w nocy (też ze śląska). Wyjazd ok. 22, Mąż prowadził prawie całą drogę, ale ok 5 rano nastała "szara godzina" i musieliśmy się zmienić za kierownicą. Wprawdzie mąż nie przysypiał ale był zmęczony bardzo - noc ma po prostu swoje prawa. Za to dziecko wspaniale zniosło drogę - przespało prawie całą noc. Wstawał tylko na postojach, coś przekąsił, napił się i zasypiał.
W następnym roku pojechaliśmy na dzień - korki, gorąco, dziecko marudziło. Najgorzej był jak chciał siusiu na autostradzie. Same nerwy!
Pomimo zmęczenia nocnego radzę wyjazd nocny. Nad ranem można zrobić dłuższy postój na stacji benzynowej, napić się kawy a nawet zdrzemnąć pół godzinki.
Ja jezdziłam z moja Olivką, (teraz ma prawie 6lat, a jeżdziłysmy od 4go miesiaca życia) do Monachium przynajmniej raz w miesiącu, zawsze pakowałam ja do samochodu ok 21-szej, a miałysmy do pokonania prawie 800km, mi ta trasa zajmuje ok 8-9godz., zapinałam ja z tyłu, tankowałam, pusciłam radio i w droge. Natomiast w najdłuzsza wycieczke samochodową zabrałam się z moją córeczką gdy miała 2,5roczku, pojechalam z nią do Włoch, do Lido di volano, od Cieszyna to ok 1250km, wyruszyłam o godz. 22-giej i własnie "przetrzymałam" ja zeby sie jej lepiej spało, a rano gdy stałysmy w upale w korku podałam jej połóweczke aviomarinu, działa uspakajająco i dziecko lepiej znosi podróż. Pozdrawiam i życze udanej podróży.
Ja tez jestem ze slaska wiec wiem co to podróz nad morze z dziecmi ...mam ich troje ....Wyjezdzamy na wieczór tak koło 21.oo ...dzieci w nocy spia mamy male 6 4 i 2 latka ......Droga w nocy spokojniesza i maz nie musi sie denerwowac bo co tu mówic małe dzieci nie usiedza w ciagu dnia ten najmniejsza jak sie rozkrzyczy ,zeby go uwolnic to koniec mój maz sie denerwuje ......i ciagle trzeba stawac.Wiadomo jak dzieci wieksze czyli maja tak 7 lat to mozna spokojnie jechac w dzien bo wtedy sa zainteresowane podróza ALE nie takie male brzdace.......chyba ,ze na jakims relanium ha ha ha ha .......Pozdrawiam i zycze udanych wakacji i spokojnej podrózy...
Dzięki, aviomarin już kupiłam i miałam właśnie się pytac ile dać. Myślę , że mniejsze jak pół będzie dobrze. Też dam rano, bardziej na uspokojenie bo moje nie z tych co haftują :) na szczęście.
Jeżeli chodzi o uspokojenie to może kupisz melised w syropku. Nie stosowałam na podróż ale jak dzieci w domu spały bardzo niespokojnie. Płakały bo chyba coś złego im się śniło to podawałam i byłam zadowolona z efektu.
Moje dzieci już są odchowane,ale wcześniej zawsze jeździliśmy w dzień. A podróżowanie zaczynaliśmy w ich wczesnym wieku. Z synem nie było najmniejszych problemów - wystarczyło przekręcić kluczyk w stacyjce i on już spał.
Z córka było gorzej - nie znosiła podróżowania, choroba lokomocyjna w wersji wymiotnej wyszła jej jak miała ponad dwa lata (wcześniej sie darła w samochodzie z powodu dyskomfortu). Potem sprawę załatwiał aviomarin. Fakt- że oszczędności (aby dziecko nie spało i nie było kołowate) kończyły sie praniem samiochodu. Testowanie czy choroba się skończyła oraz czy inne środki nie usypiające działają miało podobny efekt.
Teraz po aviomarinie śpi jakieś 15-30 minut (a potem pyta czy daleko jeszcze co jakieś 15-20 minut).
Moja siostra ze swoją małą (teraz ma 6 miesiecy) jeździ na noc- wymęczą ją porządnie - aby całą drogę przespała - inaczej, jak pozwolą jej się w domu przespać mają koncert.
Jeżeli jedziemy w trasę w granicach 1000 km wyjeżdżamy pomiędzy 1 a 3 w nocy (zależy ile kilosów chcemy zrobić). Kilka godzin snu załapane w domu, a na 12 w południe sie jest już na miejscu. Dzieciaki są kołowate, że momentalnie w samochodzie zasypiają.
Ale musisz sama wypróbować jak wolisz - jeżeli jesteście nocnymi stworzeniami i jazda nocą kierowcy nie przeszkadza warto w ten spoób próbować. Jeżeli jednak macie przysypiać po drodze - to lepiej jechać w dzień - a w zasadzie nad ranem
Moim zdaniem najlepsza godziną na dlugą jadę jest 2, 4 rano.Mąż ewentualnie zdąży sie jeszcze przespać, dzieciaki w samochodzie przespia 4 do 6 godzin, a potem będzie spokojnie można dojechać, jakies śniadanko, postój na rozprostowanie kości i tp.Mam dzieciaki w wieku 3 i 5 lat, młodszego wynosze na śpiąco, a starsza może sie na chwile obudzić.Uważam ,że 22 lub 24 godz. to za wcześnie,mąz bedzie bardziej zmęczony,rano czlowiek jest bardziej rześki.Jazda w środku dnia odpada, to męczarnia,dzieci może przespia sie z godzinkę, a 8 godzin nudów to stosunkowo za długo.Twoje 2-letnie dziecko spokojnie będzie spalo w samochodzie , a starszy tak czy owak da radę.
My też ze Śląska. Mój mąż też był zwolennikiem nocnej jazdy do czasu aż prawie by usnął za kierownicą. Nagle zorientował się, że jest już na lewym pasie i mało brakowało. Od tego czasu podróż zwykle zaczynamy o 3 lub 4 rano i jesteśmy nad morzem koło południa.
3-4 rano to chyba bardzo dobry pomysł. O tej godzinie dzieci powinny jeszcze zasnąć w samochodzie. Kryzys ze spaniem dla dorosłych powinien już minąć. Do południa nie powinno być jeszcze chyba za gorąco.
To my też tak wyruszamy zawsze -około 4 lub 5 nad ranem, ostatnio i w Kołobrzegu byliśmy po 8 godz. Zmęczenie przychodzi dopiero wieczorem. Fakt,że trzeba przerwać sen, krótko się śpi, ale dzieci zasypiają ponownie w aucie,a mąż mój o tej godzinie przyzwyczajony do wstawania. Uważamy,że 5 rano to też najlepszy czas na jazdę dla kierowców -o tej porze jest mały ruch na drogach,prawie żaden.
Z zapakowaniem się też nie mamy żadnych problemów....kombi wszystko zmieści....
To szczęśliwej drogi, bezpiecznego powrotu do domu!!!!
My byliśmy nad morzem dwa lata temu. Moje dzieciaczki były w podobnym wieku co Twoje 3 i 7 lat. Też mieliśmy do pokonania sporo kilometrów, bo jesteśmy z Lublina. Wyjechaliśmy o 3 w nocy, bo mąż stwierdził, że w nocy lepiej. Mały ruch na drodze, chłodniej dzieciaczki będą spały i szybciej zleci im droga. Jechaliśmy przez Warszawę, także w sam raz Warszawkę pokonaliśmy bez trudu, ludziska jeszcze spały . Także nie zmarnowaliśmy czasu na stanie w korkach. Wieczorem do spania ubrałam dzieci w ubrania, w których miały jechac, małego na śpiąco zanieśliśmy do samochodu i spał sobie smacznie aż do 9 rano, starszy spał równeż, także nie było żadnych problemów. A później to już jakoś zleciało. Korki zaczęły się dopiero w Gdańsku, jak ludziska powstawali. Gorzej było z drogą powrotną, bo wracaliśmy w dzień. Dzieciaczki narzekały, że gorąco, że im się nudzi i wogóle miały już dosyć! Zresztą my też!. Wszędzie kork, korki, korki... Zeby wyjechać z Władysławowa i przejechać 30 km zajęło nam 1,5 godziny, a później znowu przed każdą większą miejscowością i miastem korki. Masakra. Droga powrotna wydłużyła nam się o jakieś 4 godziny.Także ja jestem jak najbardziej za podróżą w nocy. Mniej męczące dla dzieci i dla dorosłych również. No i nie marnuje się czasu na stanie w korkach, a to wielki plus, zwłaszcza jak jest upał.
Życzę udanego wypoczynki i szerokiej, spokojnej drogi! No i przede wszystkim wspaniałej słonecznej pogody. Pozdrawiam.
Dzięki. Chyba faktycznie zostawie mężowi decyzje, jak będzie chciał jechać po północy to położe male spać w ciuchach i potem się przeniesie tylko. W sumie jak maluch będą spać wieczorem to spokojniej się zapakujemy do auta. Ale będzie jazda z pakowaniem
. Już widzę minę męża jak zaczne te bety znośić do przedpokoju i jego hasła "Samochód nie kondom nie rozciągnie się!".
Mamy corse ale trzeba zabrać wózek, łóżeczko, turystyczne... Ojjojoj
Co proszę...? Corsę ..?o matko to jak wy sie chcecie zapakować? My mamy forda galaxy i chcemy na wakacje wziąść dwa łóżczka i podwójny wózek o ciuchach dla pieciorga nie wspomnę. Mąż chciał kupić bagażnik dachowy ale wyjmiemy jedno siedzenie z tyłu i może się jakoś zabierzemy
Wiesz ciągle słyszę jak mój małżonek za dziecka jeździł z rodzicami i siostrą do zakopanego na wczasy maluchem I SIĘ POMIEŚCILI, więc nawet nie próbuje narzekać :D
Myśmy jeździli maluchem - z dwójką małych dzieci i wózkiem. Jakoś nie wspominam tego źle.
potem jak mieliśmy Tico - wszystko sie mieściło na tylniej szybie...o co by nie spytał - gdzie jest upakowane - na tylniej szybie. Strasznie pojemne to było miejsce...
Tak, tylko mała dygresja, które dzieci jeździły dawniej w fotlikach. Pewnie jeszcze obok torby i bagaż na siedzeniu i dzieci się wykładały na tylniej kanapie i spały a torby pod nogi. Spróbujcie dziś wsadzić dwa foteliki do malucha.... a ja muszę jeszcze ''poddupnik'' dla trzeciego...
Moje dzieci zawsze jeździły w fotelikach. No zawsze przesada - bo na pierwsze dwa miesiące kiedyś nie przewidywano fotelika i dziecko woziło się w gondoli od wózka. A od trzeciego miesiąca już w foteliku.
Dziecko młodsze w gondoli, ja obok, aby w razie czego nakarmić, syn z przodu (w foteliku), bagaże gdzie sie da i koła od wózka na dachu...Potem młodsze na przednim, starsze z tyłu ze mną - i tak jeździliśmy ponad rok.
Fakt, że w maluchu trzeci fotelik (czy nawet siedzisko) nie ma szans się zmieścić.
Ale pomijając transport dzieci - myśmy maluchem przywieźli spanie - takiego rozkładanego podłogowca, składanego na trzy - na dachu bez bagażnika z Warszawy z Ikei (ponad 100 km)...W pewny momencie ładunek zaczął nam się zsuwać - obwiązaliśmy go sznurkami - trzymaliśmy je w środku...Łózko służyło nam kilkanaście lat...
Moje też zawsze jeździły w fotelikach, nawet jak urodziłam to przy wyjściu ze szpitala maleństwo musiało być pozapinane w foteliku, inaczej nie wypuściliby nas.
Chodzi mi raczej o jakieś piętnaście lat wstecz, pamietam jak moja siostra urodziła dziecko, to w beciku ze szpitala odbierali. A nikt wtedy nie słyszał o fotelikach i dzieci jeździły ,,luzem".
Tu sie nie zgodzę.Moja córka jeździła w gondoli,a mając 3 miesiące już w foteliku samochodowym a ma lat 16.
Rowniez sie zgadzam z Bea ,moja corka w tym roku rowniez skonczy 16lat i sie jezdzilo z fotelikami,a nawet pare lat wczesniej.
A bo ja z małej miejscowości pochodzę, a tam sto lat za murzynami....
Tu gdzie mieszkam to mała dziura. Może faktycznie z tego powodu nie było kubełkowych gondoli - bo fotelik kupilismy dopiero u mojej mamy, jak Marcin miał dwa miesiące - taki z pozycją regulowaną prawie do leżącej - wtedy to był cud techniki - hehehe.
Dzieci potem zawsze jeździły w fotelikach - ludzie miejscowi patrzyli na nas jak na wariatów - tutaj mało kto przypinał i przypina dzieci.
jeżeli wożę cudze dzieci - nie mają one odruchu zapinania pasów - a ja nie ruszę dopóki któreś dziecko nie ma zapiętego pasa.
Ja trochę nie na temat
Zastanawialiście się nad jazdą przez Niemcy?
Wskakujecie na autostradę- do Świecka w Polsce, potem niemiecką autostradą przez Berlin, w Kołabaskowie z powrotem do Polski, przez Szczecin... W km - troszkę dalej, ale w ciągu 4, 5 godziny jestesce w Szczecinie. Jesli wybieracie się gdzies na zachodnie wybrzeże- to oszczędzicie kilka godzin, bo jedziecie cały czas autostradą, problem korków odpada. Wystarczy wyjechac wczesnym rankiem, a na obiad juz jesteście na miejscu.
Tak myśleliśmy o tym. Nie wiem jeszcze jak pojedziemy. Nasza Corsa to nie jest jakiś szybki wóz (do tego będzie napakowana) więc nie wiem czy ma sens bo i tak nie przyciśniemy dużo ale się zastanawiamy jak lepiej.
Tu nawet nie chodzi o prędkość jazdy, bo wiadomo, ze z małymi dziecmi mąż nie będzie robił za Hołowczyca ;)
Bardziej chodzi o prostą drogę, bez świateł, bez przebudów- które dają się we znaki nawet, jeśli się jedzie w nocy.
Z drugiej strony, jazda autostradą jest nudnawa...
Ja tam bym wolała autostradą.... mimo wszystko szybciej, wygodniej i bezpieczniej.
Pozdrawiam i życzę dobrej podrózy i wspaniałego urlopu :)
Agik na niemieckich autostradach tez sa przebudowy,korzystamy z tych autostrad codziennie,w ubiegla niedziele jechalismy do Saarbrücken i trafilismy na dwie takie wieksze ,ktore tez ruch hamuja.Ale fakt ,ze szybciej sie jest poruszac na takich drogach niz w Polsce na zwyklych.