Witam cieplo, tak czytam z pasja te wszytskie prezpisy i cale mnostwo mi sie podoba! Jedno tylko jest nieco alarmujace ze jest tak wiele przepisow gdzie pieczarka i ser sa nierozlaczne. Mozna calkiem oryginalna potrawe tym zabic bo za chwile zacznie przypominac kazda inna z serem i pieczarkami. sa przeciez inne grzyby, jesli juz musza byc w potrawie, a ser tylko wlazi w tylek;-)
Chodzi mi o to,ze ser i pieczarki maja dominujacy smak i szkoda,bo kazdej oryginalnej potrawie nadaja ten sam smak co kazdej innej nieoryginalnej. czyli wszytsko sprowadza sie do zapiekanki z serem i pieczarka.
Gusta nie podlegają dyskusji - dotyczy to wszelkich składników wykorzystywanych w kuchni.
Ja lubię pieczarki - zresztą to jedyne dostępne dla mnie grzyby. Nie zbieram (mam uraz z dzieciństwa, gdy ojciec, zapalony grzybiarz ciągał 6-letnie dziecię po kilka godzin po lesie), nie kupuję - jakoś nie mam zaufania do innych zbieraczy. Jedyne, które wykorzystuję to te od teściowej - na pewno sprawdzone, nie otruje jedynaka - ale nie ma ich za wiele.
Swojego czasu dodawłam je do każdej potrawy mięsnej (doskonale mi się komponowały ze wszystkimi gulaszowatymi) - po pewnym czasie mój mąż ogłosił bunt - i dosyć długi czas obywaliśmy się bez pieczarek. I nawet udało mi się opzwyczaić....już ich tak nie potrzebuję. A zapiekanki serowo - pieczarkowe, mimo ogromu przepisów, nie są aż tak często na moim stole, mimo, że je bardzo lubię
Ojej, ja też byłam ciągana po 6 godzin na grzyby. Uwielbiałam to i żaden uraz mi nie pozostał. Wstawało się rano, w nocy w zasadzie, bo o czwartej, a we wrześniu o tej porze jest ciemno jak w komórce u dziadka Witka, który oszczędza na żarówkach.
Pakowało się kanapki, termosy z kawą i herbatą, brało kosze i wiadra z nożykami do cięcia, kalosze do siaty, chlebak na drobiazgi i w drogę, bo autokar już pewnie podjeżdża na umówiony parking.
Zwykle był rzeczywiście, czasem trzeba było nieco poczekać wraz z innymi grzybiarzami zakładu pracy mamy.
Jedziemy. Po drodze powolutku robi się jasno. Podrygując na sprężynujących siedzeniach, usiłujemy napić się z plastikowego kubeczka. Trzeba siorbać.
Po półtorej godzinie jazdy kierowca wysypywał nas w kaszubskich kniejach. I na wyścigi, kto pierwszy po w kupie rosnące prawdziwki, czerone kozaki, śliskie maślaki w młodniakach wsypujących igły za kołnierz (tego jednego nie lubiłam, wpychania się między drapiące gałęzie, do dziś nie znoszę). Po rydze kapiące mlekiem i wysokie dumne kanie na kotlety. Małe brązowe łebki podgrzybków do marynaty i większe do suszenia. Kapcie brało się tylko w latach grzybowej posuchy, a te nieczęsto się zdarzały.
Koło 10 była przerwa koło autokaru na przebranie grzybów, zjedzenie wiecznego jajka na twardo i chlapiącego sokiem pomidora. Co starsi zaglądali w termosy, w których nie zawsze sama kawa albo chińskich ziół ciągnione treści dawały aromat.
Zaraz potem warczał silnik i komplet grzybiarzy w kaloszach, a często i w fartuchach, z wiadrami, do których jeden drugiemu co i rusz zazdrośnie spoglądał, pyrkotała z 15 kilometrów dalej, w nowe miejsce.
I oględziny przez szybkę. Tu nie, bo już autokar stoi. Tam jeszcze gorzej, bo jeden stoi, a drugi właśnie odjeżdża. Poszukiwania najlepszego miejsca na zbiory.
I powtórka z rozrywki.
A na koniec, koło 16 po południu zdejmowanie kaloszy, wyciąganie z włosów igieł i obowiązkowy postój przy kajpie oferującej strudzonym podróżnikom a to piwo, a to obiadek, a to jeszcze co inszego. I takim oto sposobem mijał dzień cały.
Bardzo lubiłam te wyprawy.
Użytkownik Wkn napisał w wiadomości:
> Ojej, ja też byłam ciągana po 6 godzin na grzyby. Uwielbiałam to i żaden uraz
> mi nie pozostał. Wstawało się rano, w nocy w zasadzie, bo o czwartej, a we
> wrześniu o tej porze jest ciemno jak w komórce u dziadka Witka,
> który oszczędza na żarówkach.Pakowało się kanapki, termosy z
> kawą i herbatą, brało kosze i wiadra z nożykami do cięcia, kalosze do siaty,
> chlebak na drobiazgi i w drogę, bo autokar już pewnie podjeżdża na
> umówiony parking.Zwykle był rzeczywiście, czasem trzeba było nieco
> poczekać wraz z innymi grzybiarzami zakładu pracy mamy.Jedziemy. Po drodze
> powolutku robi się jasno. Podrygując na sprężynujących siedzeniach, usiłujemy
> napić się z plastikowego kubeczka. Trzeba siorbać.Po półtorej godzinie
> jazdy kierowca wysypywał nas w kaszubskich kniejach. I na wyścigi, kto
> pierwszy po w kupie rosnące prawdziwki, czerone kozaki, śliskie maślaki w
> młodniakach wsypujących igły za kołnierz (tego jednego nie lubiłam, wpychania
Super. Ja co roku,akurat zawsze w telewizji lecial Sopot,wiec siedziala cala rodzina,obierala grzyby i ogladala. Ale to bylo dawno temu. Teraz gdzie mieszkam mozna dostac importowane z calego swiata - co zapragnie dusza. Tylko borowikow mi brakuje. Za totrufle - mniam
> się między drapiące gałęzie, do dziś nie znoszę). Po rydze kapiące mlekiem i
> wysokie dumne kanie na kotlety. Małe brązowe łebki podgrzybków do
> marynaty i większe do suszenia. Kapcie brało się tylko w latach grzybowej
> posuchy, a te nieczęsto się zdarzały.Koło 10 była przerwa koło autokaru na
> przebranie grzybów, zjedzenie wiecznego jajka na twardo i chlapiącego
> sokiem pomidora. Co starsi zaglądali w termosy, w których nie zawsze
> sama kawa albo chińskich ziół ciągnione treści dawały aromat.Zaraz
> potem warczał silnik i komplet grzybiarzy w kaloszach, a często i w
> fartuchach, z wiadrami, do których jeden drugiemu co i rusz zazdrośnie
> spoglądał, pyrkotała z 15 kilometrów dalej, w nowe miejsce. I oględziny
> przez szybkę. Tu nie, bo już autokar stoi. Tam jeszcze gorzej, bo jeden stoi,
> a drugi właśnie odjeżdża. Poszukiwania najlepszego miejsca na zbiory.I
> powtórka z rozrywki.A na koniec, koło 16 po południu zdejmowanie
> kaloszy, wyciąganie z włosów igieł i obowiązkowy postój przy
> kajpie oferującej strudzonym podróżnikom a to piwo, a to obiadek, a to
> jeszcze co inszego. I takim oto sposobem mijał dzień cały.Bardzo lubiłam te
> wyprawy.
Tyle, że u mnie nie było żadnego autokaru - wyjście z domu - i za kilkanaście minut w lesie. I wyjście w zupełnym innym końcu Bydgoszczy - to miasto położone w lesie, w którą stronę by nie poszedł to i tak dojdzie do lasu (teraz już może mniej). Nie było rywalizacji - choć może i tata próbował - ale co zrobić ze znudzoną i zmęczoną 6-latką
O Boże! Wystraszyłam się czytajac Twój post. Już myslałam, że będzie to krucjata zbliżona do tej sławetnej z majonezem. A tak na temat: absolutnie nie przeszkadza mi połączenie pieczarki-ser, choć ja łączę pieczarki zwykle z cebulką. To po raz, a po dwa - nie uwazam, żeby ser z pieczarką cokolwiek zabijał. Jeśli ktoś nie lubi tego połaczenia, nie musi go stosowac - obowiazkowe to nie jest.
To tak jak i z papryką. Przez przypadek byłam dzisiaj w Bistro i naszedł mnie smaczek na lazanię. Okazało się , że jadłam paprykarz.
Lubię paprykę i trawię . Dziś jednak dostałam do niej wstrętu po tej tzw. lazani. Zostałam wyleczona z zachcianek.
Papryka dominuje w potrawach i to zwłaszcza w takich w jakich jej nie oczekujemy. Wiemy co chcemy zjeść, ale nie wiemy co dostaniemy.
Użytkownik crisen napisał w wiadomości:
> To tak jak i z papryką. Przez przypadek byłam dzisiaj w Bistro i naszedł mnie
> smaczek na lazanię. Okazało się , że jadłam paprykarz.Lubię paprykę i trawię .
> Dziś jednak dostałam do niej wstrętu po tej tzw. lazani. Zostałam wyleczona z
> zachcianek.
> Papryka dominuje w potrawach i to zwłaszcza w takich w jakich jej nie
> oczekujemy. Wiemy co chcemy zjeść, ale nie wiemy co dostaniemy.
Wiesz rozumiesz mnie. Spedzam nieco czasu na podrozach i degustuja obcokrajowa kuchnie namietnie:-) I tak czasem mysle ze jest tyle swietnych polskich dan bez tego przezemnie omawianego zestawu ze szkoda ze ludzie zapominaja. jakby bali sie przypraw, ktorych nie znaja, ekperymentowania - a tak, bo jesli ktos sie udziala na takich kuchciarskim serwisie to masz czas i ochote na eksperymenty. Wiec po co ten ser i pieczarki;-) Ser jest cool, ale nie taki tam zwykly na okraglo. Jesr plesniowy w potrawach, jest cheddar no i mozna sie obyc bez sera - tylko zdrowiej:-)
skorzystaj z kuchni czeskiej - dopiero wtedy zrozumiesz co to wszędobylski serrrrr...U nas naprawdę nie ma go aż tak dużo.
Tyle, że większość serów jest modyfikowana pod polskie smaki (inaczej by się nie sprzedały - to pewne - mam znajomego, który pracuje w firmie serowarskiej - globalnym koncernie swiatowym - sery dla polski smakują inaczj niż na eksport) - więc wrażenie, że ciągle to samo - pod tym względem jesteśmy stali w uczuciach...
Jeśłi ktoś nie lubi sera czy pieczarek to ok-stosowac go nie musi.
Nie ulega jednak dyskusji, że żółty ser jest daleko lepiej przyswajalnym źródłem wapnia i białka dla organizmu niż mleko, twaróg, czy jogurty, a pieczarki (które jem od czasu do czasu;-) są bardziej lekkostrawne od np. podgrzybków, które uwielbiam w każdej postaci:-)
Użytkownik dajanka napisał w wiadomości:
> Jeśłi ktoś nie lubi sera czy pieczarek to ok-stosowac go nie musi.Nie ulega
> jednak dyskusji, że żółty ser jest daleko lepiej przyswajalnym
> źródłem wapnia i białka dla organizmu niż mleko, twaróg, czy
> jogurty, a pieczarki (które jem od czasu do czasu;-) są bardziej
> lekkostrawne od np. podgrzybków, które uwielbiam w każdej
> postaci:-)
no tak ale chodzi o oryginalnosc. Poza tym pieczarka jest ok, bez sera hahaha. A ser stopiony w potrawach - zapomnij o wlasciwoscich odywczych i uwazaj na zadek
JA gdzie tylko mogę dodaję czosnek i pieprz. Dużo pieprzu.
Szczerze powiem ze ja bardzo lubie dania ktorym towarzysza pieczarki i ser, jesli korzystam z cudzych przepisow to pieczarek daje wiecej niz w przepisie. Ale to jest taka moja malutka slabosc, grzyby lubie pod kazda postacia, moge je zbierac bez ustanku i jesc, jesc i jeszcze raz jesc :)
Bardzo lubię takie połączenie :)
Tyle, ze ze względu na to, ze luby na pieczarki nie może patrzeć ( jest chyba jedyną osobą, która znam, która nie lubi pieczarek)- to jem coś takiego góra dwa razy w roku...
Mysle, ze mnogość przepisów w takim połaczeniu to wynik tego, ze pieczarki z serem są po prostu pyszne.
Natomiast zgadzam się z Tobą co do jednego- przepisy coraz bardziej się ujednolicają, coraz bardziej zanika chęc do szukania własnych interesujących połaczeń, "nowych" zastosowań do znanych juz potraw.
Tez mi szkoda, że właściwie jedynym znanym grzybem na świecie staje się pieczarka...
Faktycznie temat podobny do " majonez- gate" :) Może dlatego, ze gotowanie coraz bardziej przypomina : otwórz dwie torebeczki z proszkiem, otwórz dwa słoiki z konserwowanymi warzywami, dodaj majonez, posyp serem i zapiecz...
A posypanie kotleta smazonymi pieczarkami nie uczyni z niego nowatorskiego dania, i nie uczyni zgrzebnego gotowania arcydziełem sztuki kulinarnej- choć to jest na pewno smaczne danie.
Fajny temat :)
Pozdrawiam serdecznie
Użytkownik agik napisał w wiadomości:
> Bardzo lubię takie połączenie :)Tyle, ze ze względu na to, ze luby na
> pieczarki nie może patrzeć ( jest chyba jedyną osobą, która znam,
> która nie lubi pieczarek)- to jem coś takiego góra dwa razy w
> roku...Mysle, ze mnogość przepisów w takim połaczeniu to wynik tego, ze
> pieczarki z serem są po prostu pyszne.Natomiast zgadzam się z Tobą co do
> jednego- przepisy coraz bardziej się ujednolicają, coraz bardziej zanika chęc
> do szukania własnych interesujących połaczeń, "nowych" zastosowań do znanych
> juz potraw.Tez mi szkoda, że właściwie jedynym znanym grzybem na świecie staje
> się pieczarka...Faktycznie temat podobny do " majonez- gate" :) Może
> dlatego, ze gotowanie coraz bardziej przypomina : otwórz dwie
> torebeczki z proszkiem, otwórz dwa słoiki z konserwowanymi warzywami,
> dodaj majonez, posyp serem i zapiecz... A posypanie kotleta
> smazonymi pieczarkami nie uczyni z niego nowatorskiego dania, i nie
> uczyni zgrzebnego gotowania arcydziełem sztuki kulinarnej- choć to jest
> na pewno smaczne danie.
> Fajny temat :)
> Pozdrawiam serdecznie
Bardzo mi sie podoba - otworz sloik, zmieszaj, posyp serem, dodaj majonez i zapiecz hahah Wlasnie takie wrazenie odebralam - i juz nie tylko na innych portalach o kuchni polskiej ale teraz to i chinska czy arabska to ser i pieczarki
Sorry, ze tak nie na temat...
Widzę Futrzaku, że jesteś zalogowana od wczoraj...
Chciałam tylko powiedzieć, ze masz możliwość odpowiadania uzywając przycisku "odpowiedz", a nie tylko przycisku "odpowiedz cytując"
Na tym forum masz możliwość odpowiedzenia konkretnie każdej jednej osobie i korzystanie z opcji cytowania bardzo zaciemnia obraz Twojej wypowiedzi.
Tylko mi się nie spłosz... jest dobrze :)
choć byłoby lepiej czytać wyłacznie Twoją odpowiedź...
Pozdrawiam i cieszę się, ze jesteś :)
no oki. Nie mam pojecia co tutaj i jak hahah dopiero sie ucze. ja i spoloszyc? Kochanienka,ja stara kobita po przejsciach
Zgadzam sie z futrzakiem, mnie taka kompozycja smakowa nie za bardzo odpowiada, niemniej jest to kompozycja niebywale przyjazna
dla zagonionionej matki, bo moje dzieci przepadaly za kolankami w sosie pieczarkowym, a jeszcze jak te kolanka posypane zoltym serem i zapieczone, to dopiero byla uczta. Dzieci z owych smakow juz wyrosly, ja jestem zapalona grzybiarka (lesna), zas pieczarki smakuja mi wylacznie w wersji à la slimaki.
Ale w sprawie gustow kulinarnych dyskutowac nie mozna, mozna w sprawie kunsztu, ale zauwazylam, ze tez trudno, bo wiele osob myli
kunszt kulinarny li tylko ze smakiem.
Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy, i pieczarkowcow i lesnikow.