Najcudowniejszy weekend juz minal :((( Tyle radosci, tyle "gru, gru", tyle smiechu, caluskow. Tyle przyjemnosci i do tego przepiekna , letnia pogoda. Zasluzylam na takie dary od nieba???
Malo zdjec, bo ciagle bylam w ruchu: to Alvinka nakarmic, przebierac , wypiescic, wycalowac, utulic , isc na spacer, to przygotowac posilki dla kochanych:)
Sobota rano: sniadanie dla Evy, Björna i ja z Mama, jak oni jedli, to ja zlapalam Avinka w swoje rece i zdazylam wypic kawe i zjesc jajko,,,,
O godzinie 9-ej Eva pojechala do Sztokholmu na "wazne" spotkanie:)
Luz, tylko ja i Alvinek, spacer z pieskami, cudowna pogoda,cieplutko.
Syn dzwoni, sa w drodze,oki , przygotowania do pierwszej biesiady, Alvinek spi slodko w wuzku pod jablonia.
Przyjechali, caluski, usciski, radosc nie z tej ziemi, stol na tarasie nakryty, czym chata bogata, hihi, najedli sie jak baki:)
Pare godzin tylko ja i Alvin, reszta zajela sie relaksem .
Godzina pozna, cieplutki wieczor, na tarasie przy swiecach siedzenie, jedzenie, piwo, wino, (woda dla mnie), opowiadanie, smiechy i ten moj ukochany wnuczek siedzacy pierwszy raz w krzesle zakupionym dla niego niedawno:)
Co wlasciwie czlowiek potrzebuje do szczescia? Jednego malucha, zyjaca Mame, dzieci chcace przyjechac ze stolicy i z innego miasta i przyjaciol ,,,, bylam w osmym niebie:)))
Niedziela, sniadanie w jadalni, bo chlod jesienny sie czulo. Corka wrocila ze stolicy, zaraz sie wziela za porzadki w domu, bo ja bylam zajeta Alvinkiem:)
Niesmowita ta moja Eva, naczynia zniknely ze stolu, zmywarka w ruchu, jadalnia wysprzatana, a ja z Alvinkiem sie buszowalam w sloneczku:))))
Niemyslcie, ze inni sie lenili, nie, nie,,,syn Allan, jego dziewczyna Lina, Janek, Pawel porobili co trzeba bylo w domu, elektryka ( Janek i Pawel), komputer w goscinnym pokoju naprawiony (syn). Mamusi gobelin w sypialni zawieszony :Lina i syn,,,,bardzo duzo zrobione:)
No i obiad przed odjazdem , to ja zrobilam, znowu taka radosc 8 osob + malutki, siedzial dzielnie przy stole i dostal tylko troche ziemniaka (odrobina masla) wychodowanego przez babcie:)
Syn i reszta pojechali do stolicy,
Corka, wysprzatala, naczynia w mig zniknely, a ja jeszcze chwile mialam z Alvinem,,,,i tylko caluski w powietrzu wyslalam w okno znikajacego w droge samochodu,,,,,:)