Dzięki innemu forum znalazłam to.
http://www.forum.niebieskalinia.pl/viewtopic.php?t=974&postdays=0&postorder=asc&start=0
Żałuję, że nie znałam tego przedtem, że myślalam, że problem mnie nie dotyczy. :(
Mam nadzieję, że może ten wątek pomoże chociaż jednej osobie, która tej pomocy bardzo potrzebuje. Życie z przemocowcem w rodzinie jest koszmarem (wiele cech dotyczy również do kobiet-przemocowców).
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i wspierają nadal.
Przemoc w rodzinie nadal jest tematem tabu,problemem "czterech ścian"...Pomimo wszelkich kampanii reklamawowych ukazujących,że taki problem naprawdę istnieje i jak należy sobie z nim radzic(gdzie się kierowac po pomoc) odsetek osób zgłaszających przemoc i głośno o tym mówiących nieznacznie się powiększył.W dużej mierze zakończenie gehenny jaką serwuje nam przemoc w rodzinie zależy od postawy kobiety a dopiero od rodziny czy reszty społeczeństwa bo cóż z tego,że ktoś zgłosi że w danej rodzinie dzieje coś niedobrego jak kobieta wszystkiemu zaprzeczy.Przede wszystkim należy stawiac na "edukację" maltretowanych kobiet(jak ich dzieci),że tak nie można życ,że kat będzie ukarany a im (czyli ofiarom)należy się godne życie.Należy również pamiętac,że istnieje nie tylko przemoc fizyczna ale i psychiczna i jedna i druga jest godna potępienia i ukarania.Jest jeszcze jeden problem,problem kobiet które dają na takie zachowania przyzwolenie-bo mi się należało bo czegoś tam nie zrobiłam.Przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otwiera jak coś takiego widzę,jak można dac się tak poniżac.Z przemocą trzeba walczyc i niszczyc ją w samym zarodku.Życzę wytrwałości wszystkim maltretowanym i przede wszystkim odwagi!!!!!!!!!!!!!!
Trochę się z tobą nie zgodzę , to nie jest tak ,że kobiety się godzą na przemoc fizyczną czy psychiczną , chyba nikomu się to nie podoba być tak traktowanym i z doświadczenia wiem ,że robią tak żeby mieć spokój , a często jest tak ,że po jakielkowiek interwencji jest tylko jeszcze gorzej i niektóre kobiety tego nie wtrzymują i godzą się właśnie na to wszystko , smutne ale prawdziwe .
Asti Kochana, kazda kobieta katowana fizycznie, albo psychicznie zgadza sie na takie traktowanie dobrowolnie, jezeli nie podejmuje kroku na zmiane sytuacji. Obojetnie, czy zgadza sie na takie traktowanie w imie spokoju w domu (jakiego spokoju????), w imie ochrony i dobra dzieci (dzieci najbardziej cierpia), w imie strachu przed samotnoscia (bo jak dam sobie rade), w imie "milosci" ( moja milosc zmieni jego zachowanie).
Niestety, jak raz pozwolilas jemu zostac ofiara, to on nigdy nie zmieni swojego zachowania. Bedzie manipulowal Toba obiecujac zmiane, mowiac, jak bardzo Cie kocha. Bedzie Ci mowil, ze bez Ciebie jego zycie sie skonczy. Oczywiscie, ze sie skonczy , dopuki nie znajdzie nastepnej ofiary.
Zawsze po pierwszym uniesieniu reki partnera trzeba uciekac od osobnika gdzie pieprz rosnie, zawsze.
W normalnym, zdrowym zwiazku nie istnieje mozliwosc jakiejkolwiek przemocy ( fizycznej albo psychicznej) ze strony partnera.
Sciskam cieplo:)
to wszystko prawda co piszesz tineczko ale w praktyce....los jakoś tak zawsze się wywinie,że ...ech nie wiem co napisać . Patrzyłam jako dziecko na takie traktowanie mojej mamy przez ojca i nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego od niego nie odeszła ..zawsze mówiła to nie jest takie proste . Teraz kiedy ojciec nie zyje mogłoby się zdawać ,że odetchnęła i jest spokojna , ale tak nie jest , dlaczego ??? nie wiem .
Kochana, to jest wynikiem wspoluzaleznienia, Twoja Mama nie znala innego zycia, nie chciala. Dokladnie tak samo jest w przypadkach alkoholizmu. Partner alkoholika bedzie przezywal wielka pustke w swoim zyciu, jak alkoholik przestanie pic. Bo kim ma sie teraz zajmowac, biadolic,,,,
Masz rację . Mój ojciec idealny w pracy , miły dla znajomych a w domu.... wkurza mnie znieczulica ludzka . Kiedyś dzielnicowy robił wywiad z naszymi sąsiadami , pytał jaka jest u nas sytuacja czy coś słyszą ?. Nikt , nikt nawet słowa złego nie powiedział . A często słyszałam ,, szkoda tych dzieciaczków i tej biednej kobiety ,, normalnie krew mnie zalewa .
Tineczko, ja bym tak nie uogulaniała. Partner alkoholika, gdy ten przestaje pić czuje przede wszystkim ogromną ulgę. Wtedy możesz zobaczyć na jego twarzy, że rysy łagodnieją, że zaczyna się uśmiechać, wyczajnie odpoczywa, ale... Już na zawsze pozostaje lęk - jak długo będzie dobrze, kiedy nastąpi ten moment powrotu do nałogu, czy już widać te pierwsze symptomy "głodu"...? Te wszystkie niepokoje rzeźbią każdego dnia, tygodnia, miesiąca i rok po roku charakter partnera alkoholika. Nawet jeśli alkoholik odejdzie, umrze, to lęki pozostaną. Być może będą uśpione, ale takiej osobie trudno jest się zmienić. Zmęczenie takim życiem odciska swoje piętno. Dlatego myślę, że nie chodzi tutaj tylko o to, że partner czuje pustkę, bo nie będzie miał się kim zajmować. Może tak być, ale moim zdaniem częściej jest to efekt "smutku", który narastał każdego dnia przez wiele lat i zakorzenił się głęboko, błęboko...
Hejka Smakosiu!
Zaden "normalny" czlowiek nie zgodzi sie na wieloletnie wspolzycie z alkoholikiem. To nie jest zycie, to jest gehenna. U nas leczeniem tej choroby jest poddawana cala rodzina razem z alkoholikiem.
Nie bardzo wesoly jest fakt, ze partnerzy alkoholikow, przemocowcow, wybieraja w nastepnym zwiazku partnerow z tymi samymi problemami. Juz wiadomo jest , ze jest to wynikiem gleboko zakorzenionego wspoluzaleznienia i tylko psychoterapia moze zmienic nastepny , dobry wybor partnera "ofiary".
Wszystkie badania wykazuja, ze molestowane dziecko ma 90% szans zostac molestowiczem w doroslym wieku. Dokladnie tak samo jest z dziecmi alkoholikow, dziecmi bedacymi swiadkami fizycznej, psychicznej przemocy w rodzinnym domu. Jest to wytlumaczone przyzwyczajeniem sie do sytuacji, brakiem poczucia wlasnej wartosci, brakiem mozliwosci wyboru normalnego dziecinstwa........
Tak, oczywiscie, ze "smutek" siedzi gleboko, w duszy, tylko dlaczego ktos sobie pozwolil na dlugie zycie w degeneracyjnym zwiazku?
Tineczko choc zgadzam sie z Toba w 99% to jednak nie w jednym. Nie zawsze wyzwolenie sie z toksycznego zwiazku to tylko sila woli, nie zawsze tzw Wspoluzaleznienie wystepuje li tylko u ludzi "nie-normalnych". Wiele zalezy rowniez od okolicznosci zewnetrznych.
Prosty przyklad: Dlaczego tak drastycznie w ostatnich dziesiecioleciach wzrosla liczba rozwodow? Dlatego, ze kobiety maja w ogole mozliwosc i warunki odejc. Wskaznik wzrostu rozwodow zwiekszyl se nie tylko z powodu psychicznego "wyzwoleniem" kobiet ale przede wszystkim wzrosl w krajak ktore zapewniaja kobiecie odpowiednie wyksztalcenie, ew. przekwalifikowanie zapewniajace warunki na utrzymanie, zamieszkanie z dala od nekajacego partnera.
Nie wiem czy w Polsce sytuacja mieszkaniowa i sytuacja na rynku pracy jest taka sama jak w Szwecji jak i warunki pomocy socjalnej. Do tego dochodzi druk spoleczenstwa rozny w roznych krajach.
Tak, zgadzam sie z Toba. W spoleczenstwach gleboko fanatyckich religijnie istnieje jeszcze aspekt wiary. W krajach katolickich rozwod jest grzechem, w krajach muzulmanskich nie do pomyslenia - kobieta zostanie zabita...itd. W Somalii wycina sie dziewczynkom clitoris, zeby nigdy nie zaznaly orgazmu......
Myslalam jednak, ze w Polsce juz zmienil sie poglad na rozwody, ze Polska dba o swoje kobiety, ze spoleczenstwo daje potrzebujacym pomoc.
W koncu mamy rok 2009, nie zyjemy w sredniowieczu.
W Szwecji kobieta i dzieci z "niezdrowych" rodzin, dostaja pomoc na zmiane tozsamosci, ukryty adres zamieszkania i oczywiscie pomoc finansowa. Ale i tutaj sa wypadki zabicia kobiet, ktore wierzyly, ze maz sie zmieni i pozostaly z nim , dla dobra dzieci, ze strachu przed samotnoscia.......
Kotuniu, nie rozumiem co to jest: "do tego dochodzi druk spoleczenstwa rozny w roznych krajach" ?
Tineczko toz pomieszalam jezyki (ja zawsze mowie ze WZ to wieza Babel) mialo byc nacisk - przepraszam. I teras jak mysle to nie tylko o kraj ale i o srodowisko chodzi. Srodowiska wiejskie(na calym swiecie ) sa bardziej tradycionalistyczne niz w duzych miastach.
Ha, ja tez czasami pisze po szwedzku, przekonana, ze to polskie slowo:))
Racja, na wsiach zyje sie bardziej blisko siebie. Ludzie wiedza prawie wszystko o wszystkich.
Rozmawialam na temat bitych kobiet z sasiadka urodzona w naszej wsi. Kiedys, bardzo dawno temu , mieszkalo malzenstwo w sasiednim domu. W lecie (okna otwarte) slyszeli sasiedzi krzyki dzieci i zony. Ktoregos razu nie wytrzymali sasiedni panowie. Zaprosili bijacego na lowienie ryb. Pojechal z nimi ( panow 7 sztuk) , zatrzymali samochody w glebokim lesie. Wyciagneli apsztyfikanta i tak go nalali, nakopali, ze ledwo przezyl. Zostawili go w lesie i powiedzieli, ze jak jeszcze raz zobacza jego zone z sincami, uslysza placz jego dzieci, to nastepnym razem utopia go w jeziorze!
Jak myslisz, czy on jeszcze raz kogos uderzyl? Zyli w spokoju nastepne lata do jego smierci. Czasami jest rowniez potrzebna odwaga cywilna otoczenia, stanac w obronie, pokazac, ze takie zachowanie jest nie do przyjecia.
Oczywiscie podalas piekny przyklad. Niestety czesciej spotykam taki: co komu do tego jak kobyla nie jego, Czesciej spotykam sie raczej z postawa "Pani a co ja sie bede wtracac zreszta mnie tez maz bijal i zyje, a co ja wiem czy on nie ma powodu byc zazdrosny.A jak sie wtrace to jeszcze mi przylozy " Co ma swoje podstawy.
Wziawszy pod uwage wspoluzaleznienie koniec Twojej pieknej historii moglby byc w wiekszosci taki:
Maz sam albo zona na jego nakaz podala by sasiadow do sadu za pobicie i sasiedzi powedrowaliby za kratki gdyz panstwo nie uznaje samosadu, i ingerowanie fizyczne dopuszczone jest tylko wtedy gdy jest zagrozenie zycia wlasnego badz cudzego. Po prostu: Gdyby go ktos odciagnal i unieszkodliwil ,do momentu przybycia policji, w momencie bicia dziecka czy zony byloby to pojscie na pomoc. gdyby z nerwow uderzyl by go do tego w twarz czy inna czesc ciala zostalby oskarzony o pobicie. Sasiedzi z Twej opowiesci dowiedziono by jeszcze dzialania z premedytycja co zaostrzyloby wyrok.
Niestety tineczko w dzisiejszych czasach Twoja historia skonczylaby sie zle dla sasiadow.
Widzisz Dorotko, oni to tak fajnie zalatwili: gleboki las, zadnych swiadkow a facet posral sie w majtki ze strachu. Nie przyznal sie zonie nigdy co go spotkalo w czasie lowienia ryb z sasiadami....hihihi
No , pewnie, ze dzisiaj nikt nie ma odwagi cywilnej i woli zamknac oczy!
Wlasnie mialam sasiada na kawie i opowiedzial mi o jednym mlodziencu terroryzujacym sasiadow swoja nieodpowiedzialna jazda samochodem, zwlaszcza zima. Leif (dunczyk) malo nie zostal zabity pewnego ranka na spacerze z pieskiem. W koncie oka zobaczyl co sie stanie i rzucil sie w zaspe sniegu razem z pieskiem. Dzieki tej szybkiej reakcji uratowal swoje i psie zycie. Samochod mlodzienca wpadl w poslizg i wyladowal na drzewie obok Leifa. Mlodzieniec uciekl do domu. Leif dostal szalu , pobiegl za mlodziencem , zlapal go za gnaty i powiedzial: "jak jeszcze raz zobacze ciebie gnojku za kierownica samochodu szalejacego na drodze, to cie zabije wlasnymi rekami",,,,No i pomoglo, po latach szalenstwa za kierownica, zagrozeniem dzieciom chodzacym do szkoly, ludziom spacerujacym z pieskami, mlodzieniec wreszcie zrozumial i sie uspokoil. Mieszka 2 domy ode mnie i widze jak wolno wyjezdza z posiadlosci do glownej drogi.
Leif dokonal zmiany zachowania mlodzienca, czego policja nie mogla dokonac przez lata.
Fajna ta moja wioska, czuje, ze zawsze ktos stanie w obronie pokrzywdzonych i ludzie maja tutaj cywilna odwage:)
W sąsiedniej miejscowość i koło mnie mieszkała kobieta, której mąż był strasznie o nią zazdrosny. Pracował za granicą a jak wracał to były awantury i bicie. Któregoś dnia kobieta nie wytrzymała i poszła złożyć zawiadomienie do prokuratury. Została z tamtą przepędzona bo chce rozbić rodzinę i skrzywdzić dzieci. W te wakacje mąż zabił ją betonowym bloczkiem a sam popełnił samobójstwo. 3 dzieci zostało bez rodziców. Mój mąż znał tą kobietę bo kiedyś z nią robił kurs i kobieta była ok.
Bardzo smutne,
Jedyny wniosek: uciekac jak najdalej od takiego zwiazku i ratowac dzieci przed koszmarem poki sie da!
Tineczko wez jedno pod uwage w Twych osadach - trzeba miec GDZIE uciekac. Trzeba miec pomoc z zewnatrz czego ta kobieta z przykladu AS nie miala.
Dorotko, oczywiscie, ze potrzebna jest pomoc ze strony spoleczenstwa albo rodziny, znajomych. Jednak my nie wiemy, czy ta kobieta taka opcje brala wogole pod uwage, to znaczy : czy ona kiedykolwiek pomyslala, ze moze przeplacic zyciem swoje malzenstwo?
A czy myslisz ze nie? To po co poszla do tej prokuratury? Moim zdaniem chyba wlasnie dlatego ze stalo sie dla niej jasnym w jakim niebezpieczenstwie jest. Pomoc przyjaciol czy rodziny to jedno- czasem rodziny nie ma albo i rodzine i przyjazn zniczczyla i odepchnela zazdrosc meza. Osoby zyjace w przemocy czesto rtraca wszystkie inne kontakty socialne z roznych powodow zwiazanych z sytuacja w ktorej sie znajduja.
Tu powinno przede wszystkim pomagac panstwo co, jak przeczytalismy, nie stalo sie.: ani nie skierowano jej do domu dla ofiar przemocy (nawet nie wiem czy takie w Polsce sa a jesli to czy sa wszedzie dostepne) ani nie zapewniono innej pomocy wysylajac ja " w imie dobra dzieci" z powrotem do meza. Czy myslisz, ze osoba zdespewrowana i zdecydowana oraz MAJACA srodki na utrzymanie wrocilaby do domu ktory dzieli z takim mezem?
Tego napewno nie wiemy, sa kobiety, ktore zwracaja sie do wladz, zeby prawie natychmiast wycofac oskarzenie.......
Powiem Ci tylko, ze ja nie bylabym ani minuty z mezczyzna mnie bijacym, albo bijacym moje dzieci. Jak bym nie miala innego wyjscia, to bym go po prostu zabila. Wierz mi , ze pisze to na serio, bo lepsza zyjaca matka, nawet w wiezieniu, niz zabita. Ta przykladowa 3-ka dzieci zostala sierotami.
Tak oczywiscie sa i takie kobiety ale i one czynia to przewaznie dlatego, ze uwazaja iz nie maja innego wyjscia.
Tineczko ja Cie rozumiem...ale wez pod uwage to, ze nie kazdy ma tyle sily co Ty. Na przyklad dla mnie nie byloby alternatywy moje dzieci w domu dziecka... tak jak by i nie bylo alternatywy w zostaniu i czekanuiu na to az moje dziecko broniac mnie zabije ojca - bo i takie przypadki sie zdarzaja niestety.
Nie bylam nigdy, na szczescie, az w takiej sytuacji. I wydaje mi sie ze tu nie ma recepty 100- procentowej dla kazdego i w kazdych warunkach odpowiedniej. Niestety smutne ale prawdziwe. Najlepszym wyjciem jst zostawic takiego partnera i uciekac gdzie pieprz rosnie. Ale naprawde nie wiem czy ZAWSZE jest ono mozliwe i wykonalne - i to jest dla mnie bardzo smutne
Ha, to sobie porozmawialysmy, dziekuje:)
Rozumiemy sie doskonale i szukamy rozwiazan. Kazda propozycja jest lepsza niz bezrada. Nikomu nie kaze zabijac i osierocic dzieci. Sa jednak u nas znane wypadki tego typu i kobiety nawet nie siedzialy w wiezieniu. Mialy udowodnione lata terroru domowego i zwolnione z odpowiedzialnosci za czyn w rozpaczy.
Ide kosic trawe, pogadamy potem?
Buziaczki!
Niestety w Polsce więzienia są pełne kobiet, które "odpłaciły" mężom za lata przemocy. O ile w przypadku tzw. afektu potwierdzonego przez biegłych, albo ewidentnej samoobrony i przypadkowej śmierci mężczyzny, o tyle kobiety, które zabijają na zasadzie: jeszcze raz mnie uderzy to go zabiję - są sądzona jak zabójczynie z premedytacją. Taka jest praktyka sądów. Na wolnosci pozostają dzieci, czesto w en sposób praktycznie osierocone, trafiające do domow dziecka, w najlepszym wypadku pod opiekę rodzin zastępczych. Powoli to się zmienia i kładzie się nacisk na wyroki w zawieszeniu dla takich kobiet, ponieważ chociaż zaplanowały morderstwo, nie zrobiły by tego nigdy, gdyby lata przemocy nie pozostawiły ich w przekonaniu, że to jedyna droga. Albo nikt im nie powiedział, ze można inaczej.
Pamiętacie, ja też mieszkałam na wsi, tu policjant był kolegą mojego exa i razem po pracy pili, to przepraszam do kogo miałam się zwrócić z interwencją? Wytykanie palcami, świadomość bezradności, bez pracy, bez własnych pieniędzy, latami sprowadzanie do roli ubezwłasnowolnionej służącej domowej i seksualnej - to swoiste pranie mózgu.
Ja sama, chociaż wykształcona, niby mądra i samodzielna, przypłaciłam to wszystko depresją, poczuciem niższej wartości i chorobami somatycznymi ze stresu. A co ma powiedzieć prosta dziewczyna, po zawodówce, która nie zna innego życia jak to w popegeerowskiej wsi? Tak żyli jej rodzice i tak żyje ona.
Nam ludziom obracającym się po wielkim świecie, wyedukowanym, z w miarę normalnymi domami rodzinnymi, czasami trudno jest zrozumieć postawy takich kobiet. Ale one są czasami jak Afrykańczyk, który nie wie co to śnieg, a nawet jeśli o nim słyszał nie potrafi go sobie wyobrazić.
Dostęp do internetu nie jest tak powszechny jak się pozornie wydaje, a jeśli jest to takie kobiety, albo nie mają do niego dostępu, albo nie wiedzą jak szukać, bo nie wiedzą czego szukać. I to nie są skrajne przypadki! Co z tego, że wiekszość ludzi ma w domach kino domowe, LCD, mp4 i inne nowoczesne urządzenia, jak to i tak nie idzie z nowoczesnością myślenia.
Bywa i tak, że kobieta przejdzie całą drogę do uwolnienia się od przemocowca. I ludzie nie powiedzą, że on poszedł siedzieć bo źle robił, tylko, że ONA wsadziła go za kraty - jest rożnica w wydźwięku, prawda? A czasami taki facet wychodzi po roku, dwóch i gdzie wraca? Do tej samej wsi, do tego samego domu, do tej samej rodziny, bo niby dokąd ma wrócić? I wraca zmieniony. Teraz wie, jak bić i nie zostawiać śladów.
Póki nie zmieni się przekonanie ludzi, że nie ma usprawiedliwienia dla przemocy w każdej postaci, póty będą takie przypadki.
Jak udalo Ci sie uwolnic od niego mimo wszystko? Mimo prania mozgu, bezradnosci i braku pracy? Ktos Ci pomogl? Jesli mozesz, napisz o tym. Mysle, ze mogloby to bardzo pomoc wielu kobietom, dac wskazowke, kierunek dzialania i myslenia.
Duniaszko, jak dzisiaj sie czujesz??? Ciagle o Tobie mysle i dzisiaj znalazlam wyjscie dla Ciebie na szczescie:)
http://www.youtube.com/watch?v=OP81EcclVBU
Trzymaj sie Kochana, sciskam cieplutko:)
Swieta prawda ,trzeba miec gdzie uciekac.........teraz kobiety maja wieksze mozliwosci zeby uwolnic sie od domowych tyranow, sek w tym ze sie boja,wola ciepiec niz zabrac dzieci i uciec od pana i wladcy.Wystarczy wyjechac do wiekszego miasta ,zglosic sie do odpowiedniej instytucji i na pewno nie zostanie taka matka z dziecmi bez pomocy.Gdy bylam mala a moja mama chodzila do pracy ,zajmowala sie mna sasiadka mojej mamy,bardzo dobra i kochana kobieta,miala sama piecioro dzieci,wiec bawilam sie z nimi. Miala bardzo kulturalnego meza ktory sam pracowal na cala swoja rodzine,mala bylam to nie rozumialam jaki byl naprawde.W miare jak roslam i bywalam u nich w domu,bo zaprzyjaznilam sie z sasiadki dziecmi,poznalam prawdziwe oblicze tego czlowieka.Troche tez podsluchalam jak sasiadka rozmawiala z moja mama i sie zalila ,ze nie daje jej nawet grosza,sam robil zakupy,sam kupowal wszystko dzieciom,ona nie dostawala grosza ,jej obowiazkiem bylo sprzatanie ,gotwanie i zajmowanie sie dziecmi.Do pracy nie mogla isc bo sie bala, miala zakaz pracowac,nie raz jak nie wiedzial ,szla pracowac do ludzi w pole ,zeby miec pare groszy dla siebie.Przy obcych odzywal sie do niej tak jakby byli zaraz po slubie,ale jak nikt nie slyszal ! dostawala tyle wulgarnych slow ze az wstyd cos takiego pisac.Nie bil jej,nigdy nie miala zadnego siniaka ,znalazl lepszy sposob na nia ,miala piekne dlugie wlosy,zawsze zaplatala sobie w dwa warkocze a potem spinala taka korone z tych wlosow,wiec lapal ja za wlosy i ciagal po podlodze.Moja mam namawiala ja zeby zabrala dzieci i wyjechala do siostry , siostra chciala jej pomoc oferowala jej swoj dom! ale nie wiem co w nim widziala ze nie posluchala,zostala z nim do samej smierci.Pozniej zachorowala na serce,zmarla,a pan maz chociaz jest juz stary ale wyglada jak paczek w masle! zyje sobie sam w domu,ma na dochodne mlodsza pania,bardzo cwana ,ktora przychodzi tylko dla jego duzej emerytury ,a on jej nie zaluje !daje ile chce . Wlasnej zonie, ktora dziada kochala,urodzila mu dzieci byla mu za sluzaca zalowal kazdej zlotowki! i jak tu jest sprawiedliwosc?Czy kobiety sa az tak zakochane w swoich oprawcach? nie moge tego zrozumiec.
Zakochane? Nie wiem, czasem tak ale to juz zakrawa wtedy na zwiazek sadystyczno-masochistyczny.W Twojej historii wyglada raczej na to ze wystapilo psychicznie uzaleznione. Po prostu bunt przeciw niegodnemu traktowaniu trwa tylko do czasu. Jesli przemocowcowi uda sie partnera "zlamac" przestaje sie on bronic chcac miec juz tylko "swiety spokoj". Czesto aranzuje sie wtedy z takim przemocowcem i tworzy sie syndrom srtokholmski. Tak uzaleznione osoby nie sa po prostu w stanie uciec i pozostawic partnera. Momo roznych propozycji czy okazji nie sa w stanie tychze wykorzystac. Tak jakby byly na nie slepe i gluche. To jest bardzo trudne do zrozumienia. Co ciekawe takie uzaleznienie wystepuje nawet czesciej w zwiazkach gdzie osoba nekana nekana i manipulowana jest bardziej psychicznie niz fizycznie.
Duniaszko, wspieramy Cie do konca:)
Jak sie czujesz Kochana?
Buziaczki sle:)
Nie wiem czy leki pomagają czy nie. :( Mam 1-2 dni w miarę względne, wtedy udaje mi się zrobić zaległe rzeczy, mam energię, nie czuję się zmęczona. Najgorzej, że wyglądam nienajlepiej. I w pracy to zauważyli. :( oczy zaczerwienione od płaczu podkrążone mocno oczy wykończone niedosypianiem (budze się wielokrotnie w nocy). Chciałam iść do okulisty, ale do końca roku NIE MA wolnych miejsc z NFZ. Będę musiała sięgnać do oszczędności i pójść prywatnie. Wizta to od 80 do 100 zł, ale niejednakowa zawartość usługi. A ja mam specyficzną wadę i już na samym początku jestem skazana na droższe badania.Same okulary dla mnie w najtańszej, a co za tym idzie i najmniej wygodnej i ładnej wersji kosztują 200 zł za jedno szkło. A chyba zrozumiałe, że nie chce nosić denek od kufli. :( Dofinansowanie do szkieł z NFZ to ok. 20 zł za szkło. A pracodawca ma niby sfinansować szkła korekcyjne, ale przepraszam, kto odważył się prosić swojego pracodawce o szkła tym bardziej, że tyle kosztują? Takie rzeczy tylko w instytucjach publicznych. Albo zakładach pracy chronionej.
No nic nie chciałam narzekać. Dołuje mnie to jeszcze bardziej.
W Szczecinie też prywatna wizyta u okulisty kosztuje od 70 do 100 zł.
U nas ( w Rybniku) okulista kosztuje 40 zł ( podstawowe badanie) 60 zł ( pełne badanie, z mierzeniem ciśnienia w oku i innymi), bardziej specjalistyczne- to nie wiem...
Ale to mała róznica... wkurzające jest to, zę mimo odpowadzania składek, jak chcesz iść do jakiegokolwiek lekarza- wszyscy wyciągają ręce po kasiurka...
Duniaszko
Jesteś bardzo dzielna!
Bardzo mocno w to wierzę, ze jaszcze tylko jeden ( może dwa) zakręty- i juz będzie wszsytko złe w tyle...
Bardzo mocno w to wierzę, zę włozona praca - w zdrowienie, w budowanie prawidłowego własnego obrazu - MUSI przynieśc efekty!!! MUSI!!!
Moze trzeba będzie zacisnąć zęby, jeszcze TROCHĘ przetrzymac, ale ani przez chwilę nie wątpie, ze przjedziesz przez to... i wyjdziesz "żelazna" i nie draśnięta...Mocniejsza i jeszcze piękniejsza...( w sensie wnętrza).
Podniesiesz się NA PEWNO!
Tylko jeszcze troszkę!
Jestem, jakby co....
A zresztą...
Masz wszystko co trzeba- serce na właściwym miejscu, rozum, a nade wszystko WOLĘ.... Tylko jeszcze troszkę...
....
Duniaszko, Agik napisała to tak, że...zabrakło mi powietrza.
Jestem pewna, że te Jej słowa mówią już wszystko - "tylko jeszcze troszeczkę..."
Ja też jestem, jakby co...
Przypomiało mi sie jeszcze coś...
Wiem, ze to niekomfortowe pokazywac zapuchnięte oczy i odpowiadać na pytania w stylu: 'czy na pewno wszystkow porzadku u ciebie", w momencie kiedy ostatnią rzeczą, o jakiej chcesz opowiadać- to jest Twoje samopoczucie...
Zmarażasz łyżeczkę ( koniecznie musi byc srebrna, inna wyrwie Ci skórę na powiece), przykłądasz do spuchniętych powiek... I już możesz iść... nikt nie pyta... Wypróbowałam....
To są te sposoby, dzieki którym mozesz zachować coś dla siebie...
Wypróbowałam coś jeszcze- nie warto tego długo zachowywać dla siebie...
I tych chwil... nie warto pieścić w sobie...
Tak tylko napisałam.............
ściskam
Prosze, narzekaj, to jest Twoj wentyl tutaj!
Sciskam cieplutko:)
Ciesze sie, ze forum o jedzeniu moze sluzyc do czego wiecej...
Ciekawa moim zdaniem dyskusja o pomaganiu bitym kobietom.
Ciekawa i zarazem bardzo smutna,,,,,,
Wiem, ze sa różne,czasem okropnie trudne sytuacje zw. z przemocą w rodzinie.ale zawsze jest jakieś wyjście. W polskich realiach pierwsze to obdukcja-czasem to pomaga.Potem oficjalne zgłoszenie na policję. Najtrudniej gdy sa dzieci- one cierpia okropnie.A i kazda matka mysli bardziej o nich. Nigdy nie byłam przedmiotem pzemocy więc trudno mi radzic. wiem jedno- mnie mógłby ktoś sponiewierać tylko raz. Nigdy bym juz komus takiemu nie uwierzyła.Po prostu odeszłabym.Wiem jednak, ze sa różne warunki, dzieci itp.Siostrę mojej koleżanki próbował kiedyś (raz) pobic maz.Pożałował.Wpadła w furię. Rozwalila mu pół chałupy na łbie.Potem go wygnała i tyle.Wszyscy znajomi skrzyknelismy sie, zaangażowalismy znajomych prawników= rozwód( z jego winy) i fora ze dwora.
Natychmiast zamienila mieszkania i wyniosła sie.On wrócil do mamusi.Potem próbował ja przebłagac, ale była nieugięta.Miała jednak wsparcie w rodzinie i nas.Mieli córkę. Wychowaywała ja sama, potem znalazła sobie kogoś innego. Obie sa szczęśliwymi kobietami.
Tego życze i tobie- nie wolno poddawać się w podobnych sytuacjach.
Ja staram sie po prostu unkać sytuacji zagrożenia.Nie zawsze jednak człowiek wszystko przewidzi.Ale co nas nie zabije to nas wzmocni- pamiętajcie o tym dziewczyny.
Ja wyroslam w rodzinie przemocowcow... wiem co to znaczy nieprzespane noce w oczekiwaniu na krzyki, rzucanie przedmiotami, rekoczyny...wieczny strach i niepokoj, niepewnosc....agresja taty odbila sie na mamie, a ta znowu na nas dzieciach...byla tez ingerencja policji....moj tato uzywal przemocy dopoki nie zauwazyl, ze syn go przerosl...tylko silny charakter moze przetrwac takie dziecinstwo, a to i tak z uszczerbkiem na zdrowiu....mnie ojciec nigdy nie dotknal, ale wiedzial, ze ma przed soba silniejsza osobowosc...ja sie go nigdy nie balam....
dziewczyny, badzcie silne! i walczcie!
Aniu, przykro mi to czytac, bardzo przykro!
Kobiety musza wziasc wladze we wlasne rece i nigdy nie dopuscic przemocowca do krzywdzenia rodziny. Nawet jak dziecko nie boji sie przemocowca, to rany pozostana, do konca zycia, niestety.
Czyli zawsze jest wyjscie z takiej sytuacji. Dla dobra dzieci, dla wlasnego bezpieczenstwa, nie wolno dopuscic przemocowca do terroryzowania.
Duniasza, a jak moznaby by CI pozaslownie przyjsc z pomoca? Jak dajesz sobie sprawe w materii? Nie chodzi tylko o to jak sobie dajesz materialnie, ale czy w razie czego masz gdzie mieszkac? Czy rodzina za Toba, czy przeciwko?
Czy masz jakiegos sprzymierzenca w niedoli?
Czy kochasz jeszce Oprawce i masz nadzieje, ze sie zmieni? I ile malych z Toba?
Nie bede teorytyzowac ani pisac, ze nie wolno tak dalej, pomoge Ci jak tylko moge, nawet w tym moim kiepskim stanie zdrowia pomoge Ci. Pisz na moje gg. A i nie miej mi za zle, ze nie odzywam sie natychmiast, niestety czasem szpital, zamiast dwoch dni przetrzymuje mnie z piec, ostatnio jeszcze z lekka dluzej.
Ale pomoge Ci jak moge i umiem.
Widzisz jaki uzbrojony sztab za TOBA,,,, Z cala pewnoscia sztab sie przylaczy. Sciskam Cie w imieniu wlasnym i wsystkich innych.
Kokliko na całe szczęście ja mam już wszystko poza sobą, ale bardzo się wzruszyłam po przeczytaniu Twojego postu. Bardzo Ci dziękuję. Ja już w miarę stanęłam na nogi i jakoś sobie radzę. Mnie nie pomogła rodzina, a przyjaciele. Również wiele osób tu na WŻ. Piegusowa wysłała mi ciasto - pyszny piernik na Święta kiedy było bardzo ciężko i mieszkałam już z Synem sama (wyjechałam 300 km od dotychczasowego miejsca) i nie miałam prawie nic. Nawet kołdrę, poduszki pościel dostarczyli mi Przyjaciele. I trochę innych rzeczy rodzina.
Rodzina była przeciw moim decyzjom, w każdym razie nie rozumieli i uważali że w głowie mi się po przewracało. Moja wina była w tym, że przemoc w domu ukrywałam, bo się wstydziłam. Więc kiedy szala się przechyliła, było już wielkie bum.
Z czasem przyznali mi rację. I dziwili się, że tak długo wytrzymałam.
Teraz założyłam taki wątek, by osoby, które nie wiedzą, bądź nie rozpoznają przemocy w swojej rodzinie, uciekały z takie związku jak najszybciej. Bo konsekwencje są o wiele bardziej bolesne niż tylko ból siniaków. A przemoc psychiczna też jest przemocą tylko nie zostawia śladów na ciele.
Jeśli masz ochotę zajrzyj do moich wątków z ostatnich miesięcy. Opowiedziałam trochę o sobie i mojej walce.
Pozdrawiam i bardzo dziękuję, psychiczne wspracie jest dla mnie bardzo ważne. Szczególnie teraz.