Jest na WZ tylu rodzicow doroslych dzieci...hm niech pomysle: Kazik, bahus, LAJAN, Luckystar, tineczka, Ave, makusia i pewnie jeszcze wielu wielu, tylko nie wylapalam jakos....
Powiedzcie kochani, jak reagujecie na to, gdy Wasze dzieci wyrzucaja Wam bledy sprzed lat?
Czy my dzieci mamy do tego prawo??
Mi sie dzisiaj ulalo i zamiast milego obiadu zrobila sie z dyskusji ostra dyskusja, a potem to juz prawie awantura. Mojemu Tacie dostalo sie ode mnie i choc uwazam, ze ogolnie to porzadny z niego facet, to aktualnie robi sobie ze swojego zycia pomnik i chyba zapomnial co czasami namotal...
Kazdy ma prawo do popelniania bledow...ale niektorzy wykasowali je ze swojej pamieci. To wlasnie chcialam mu przypomniec, ale on naprawde chyba wszytsko wykasowal, albo nie chce sie przyznac.
Czuje sie ze tak powiem nie bardzo, bo z jednej strony jestem zla na Tate, a z drugiej strony glupio mi, za to co mu powiedzialam.
Trudny temat, ciezko mi!!
Ja jestem dorosłą córką...niedorosłej matki. Moja mam często zachowuje się jak rozkapryszona małolata...ale ciekawe czy je będę lepsza za kilka lat :)
Grunt to mówić co leży na wątrobie na bieżąco....bo po czasie to już może być nieaktualne i "nie do przyjęcia"... niestety nie zawsze ma się odwagę mówić na bieżąco. Ja wolę ustapić niż widzieć krzywdę w mamy oczach :(
A Ty lubisz przyznawać się do własnych błędów? Chyba nie. To dlaczego dziwisz się rodzicom?
Ja od razu walę z grubej rury, że największy błąd popełniłem mówiąc *tak* w czasie ślubu, co kończy jakąkolwiek rozmowę.No. chyba, że ślubna rozpocznie swoją arię ....
lubić może nie lubię. Ale na ogół nie mam z tym problemu. Za to moja mama za nic nie pozwala sobie "zauważyć" że w czymś nie ma racji. Natychmiast awantura i "ja wiem, że jestem najgorsza".
Użytkownik anneau napisał w wiadomości:
> Natychmiast awantura i "ja wiem, że jestem najgorsza".
Jak bym swoją ślubną słyszał ... + "Poszukajcie sobie innej ... "
Ja sie przyznaje do bledow, to moja dewiza zyciowa, serio. Ale nie mam swoich dzieci i nie wiem jak to jest przyznac sie swoim dzieciom. Przyznac sie, a nie zmieniac bieg historii i zachowawac sie jakby sie wzorem ojca i meza bylo. Moj ojciec tez powiedzial kiedys, ze popelnil blad, ze ozenil sie z Mama. No dzieki za taka informacje, rzeczywiscie moge z niej uzytek zrobic. To przeciez boli mnie jako corke i moja siostre tez.
Trudne to jest , ale nie niemożliwe. Przyznanie się do swoich błędów przed dorosłymi dziećmi, szczególnie, gdy zwracamy im uwagę, że robią coś "nie tak ", jest dla nich więcej warte niż morały typu " za moich czasów ". Właśnie rodzice powinni pamiętać, że nie zawsze byli tacy " idealni ", za jakich chcieliby uchodzić.Piszę to jako matka dorosłych dzieci. Pozdrawiam buntujące się dzieci i ich "wzorowych " rodziców.
Starałem się przekazać moim dzieciom 2 dewizy życiowe:
1. Żyj i daj żyć innym.
2. Rób co chcesz, ale jeśli coś robisz to rób to dobrze.
A co do błędów, to co daje rozdrapywanie starych ran? Co zmieni fakt przyznania się do błedów sprzed 40 lat, gdy dzieci nawet w planie 10-letnim nie było?
Ale przyznaję się do aktualnie popełnianych błędów.
Miałam na myśli ewentualne błędy, które dzieci mogą pamiętać, nie ma idealnych rodziców, a przyznanie sie do czegoś daje chyba więcej młodemu człowiekowi do myślenia niż stawianie się na piedestale, szczególnie, jeżeli na ten piedestał nie bardzo się zasłużyło. Przyznanie się do błędów nie zawsze musi być rozdrapywaniem ran. Pozdrawiam !
mozna , czasem trzeba ale... wlasnie nie czekac az sie uleje . NIE w awnturze, NIE w obecnosci innych czlonkow rodziny. Takie trudne tematy powinno sie zalatwiac w cztery oczy na spokojnie. Inaczej bardzo latwo o to ze osoba krytykowana (niewazne czy jest doroslym dzieckiem czy rodzicem tegoz) jest badz czuje sie "zaszczuta" lub zmuszona do obrony ktora czesto objawia sie agresywnoscia a konczy wspolnym wypominaniem. Wypominaniem budujacym mur a nie most pomiedzy.
Maddaleno ja sama jako mloda dziewczyny uwazalam. ze bede na pewno lepszym Rodzicem niz moi. Oczywiscie wtedy gdy bylam na nich zla lub cos mi sie nie podobalo. Bylam swiecie przekonana, ze JA takich bledow nie zrobie... Dzis jestem matka dwojki doroslych dzieci i...niestety rowniez mi nie udalo sie byc zawsze idealna matka. Za niektore bledy dzis moge sobie sama nakopac do d..y :-) ale zrozumialam jedno. Nie da sie wychowac dzieci bezblednie, nie da se byc idealnym rodzicem. Mozna tylko starac sie swiadomie bledow nie popelniac.
Dlaczego Twoj Ojciec sie nie przyznaje? Byc moze tak mu latwiej, byc moze faktycznie spycha niemile do podswiadomosci aby jakos (moze i samemu przed soba ) zachowac wlasny wizerunek ojca jakim chcial byc. Nie wiem. Wiem tylko, ze ogolnie starszemu pokoleniu trudniej przytznac sie do bledow i pogodzic ich mozliwosc z tym czym chcialoby sie byc jako rodzic. Szczegolnie w wieku/w czasie w ktorym nie wynosi sie zadowolenia z pracy zawodowej, wlasnych osiagniec, czy szczesliwego zwaiazku. Wtedy prewaznie idealizuje sie przeszlosc...
To jest najgorsze co robisz waszym dzieciom, Twoj "blad" jest Twoim "bledem", co wasze dzieci moga na to poradzic????
Tez sie rozwiodlam z ojcem moich dzieci, ale nigdy nie powiedzialam zlego slowa na ich ojca. Dzieci maja prawo kochac matke i ojca, obojetnie co!!!!!
tez tak uwazam. Nie mam prawa jako rozwiedziona "jezdzic" wobecnosci dzieci na ich ojcu. Wypominac czegos tam w szczegolnosci negowac jego osobe bo taki i owaki. To ja popelniam blad wiazac sie z osoba ktora do mnie nie pasuje. Dla dziecka brzmi taka wymoe´wka jak "skoro zwiazek jest bledem to bledem jest i to co ze zwiazku powstalo a wiec samio dziecko" To boli nawet dorosle dzoeci. Zupelnie niepotrzebnie.
Dzieci z czasem same widza bledy czy wady rodzicow. Rozwiedzionych czy nie. Nie trzeby ich tym kluc w oczy w yrazajac sie zle o ich ojcu czy matce.
Maddalenko, bardzo trudny temat poruszylas. Mialam taka dyskusje z moim Ojcem jako dorosla corka. Moj Tatus podnosil na mnie i brata reke jak bylismy dziecmi. Absolutnie nie chcial sie do tego przyznac, zaprzeczal kompletnie. Nic nie pomoglo i zaczelam dowiadywac sie o Jego dziecinstwie, Tatus byl doslownie katowany przez dziadka, za byle co dzieci dziadka dostawaly biczem. Bardzo kochalam mojego Ojca, ale nie moglam zapomniec tego bicia w tylek, uderzenia w twarz, balam sie zawsze potwornie przemocy fizycznej. Musze wyjasnic, ze moj Ojciec nigdy nie byl pod wplywem alkoholu, On nie pil mocnych trunkow. Wyciagnelam wniosek, ze musze Mu wybaczyc, bo zal mi bylo patrzec na Tego Wspanialego Ojca ( od 14-go roku mojego zycia nigdy mnie juz nie skaral fizycznie) z jego czarnymi, dobrymi oczami.Zal mi bylo nie pamietac tych wszystkich lat w milosci, opiece , wspanialych wakacji, spiewania koled na glosy na Wigilie. Zal mi bylo najlepszego Dziadka na swiecie dla moich dzieci, za ktore oddal by zycie! Po prostu wybaczylam i kochalismy sie do Jego za wczesnej smierci. Mysle, ze wstyd i niemoc skasowania czynow zmusila Ojca do nie pamietania i zaprzeczania.
Tule Cie cieplutko!
Poruszylas bardzo wazny aspekt Tineczko. Kiedys przemoc fizyczna czy psychiczna wobec dzieci uwazana byla za normalny srodek wychowawczy. Rodzice bijacy sami byli bici w dziecinstwie. Karani o wele ostrzej. Nie mieli innych wzorcow,. Stad jak u Tineczki Ojciec karal ja "lagodnie" w stosunku do tego co sam doswiadczyl. Wojna pozmieniala ludzi tez czasem.Krolowal typ wychowaniamowiacy "ze dzieci nie wolno rozpieszczac", "jesli kochasz dziecko to nie zaluj kija", "jak teraz pozwolisz na sprzeciw to potem dziecko wejdzie ci na glowe i zejdzie na psy" itd. itp. takie pojecia byly kiedys duzo bardziej powszechnie akceptowane wrecz uwazane za pozadane. Dzis wiemy, ze bylo to blednem, ale wiekszosc rodzicow z tamtych czasow uwazala ze w ten sposob pomagaja dziecku, wychowuja je...Dzialala w najlepszej wierze bo jak sie mowilo - dupa to nie szklanka. Z drugiej strony na temat zdrowia psychicznego wlasnego badz dziecka nie rozmawiano. Ludzie wlekli ze soba traumy przez cale zycie. Zle metody wychowawcze przekazywano uz pokolenia na pokolenie. ...
Oczywiscie nie chodzi o przypadki wyjatkowego znecania sie ( one jednak byly, jako takie, roznie odczowane w roznych czasach i wtedy zawsze negowane) ale o akceptacja przemocy fizycznej jako "dobrej " metody wychowawczej.
Wlasnie Dorotko, kiedys. Dzisiaj juz wiemy, ze przemoc obojetnie w jakiej postaci, jest osobista porazka podnoszacego reke/glos! Mialam rowniez rozmowe z Mama na temat karania nas fizycznie w dziecinstwie, bo Ona byla przeciez i widziala. Dlaczego dopuszczala do tego? Nie umie odpowiedziec na to pytanie.
Ja postanowilam jako matka, ze NIKT nie dotknie moich dzieci w celu karania, ani reka, ani slowami. Chwala Bogu ich ojciec nie mial nigdy tego typu tendencji, sam nigdy nie dostal w "skore" w dziecinstwie.
Nie tak dawno moja Corka tez miala do mnie pretensje o to, ze zawsze chwalilam Ja za wszystko i mowilam, ze jestem dumna z Jej osiagniec. Zawsze mowilam Jej , ze jest madra, zdolna, piekna i wszystko potrafi. Wytlumaczyla mi, ze to bylo dla Niej ciezkim kamieniem do noszenia. Nie mogla sobie pozwolic na zadna porazke, bo postawilam ja na piedestale. A ja glupia, tak zawsze cieszylam sie z Jej sukcesow. Bardzo trudno jest byc dobrym i madrym rodzicem, bardzo trudno. Niestety czasu nie mozna cofnac i musze wierzyc, ze dzieci dadza sobie rade w zyciu, pomimo moich bledow wychowawczych.
Bardzo sie ciesze, ze wybaczylam mojemu Ojcu, ze zdazylam!
jasne, ja jakbym mojej kochanej Babci powiedziala ze kazdy klaps to cos zlego to....popatrzylaby na mnie jak na wariata i przestrzegla przed "rozpuszczeniem" grozacym moim dzieciom. Choc sama mnie najwyzej scierka pogonila. Moja mame jednak karala w dziecinstwie "laniem" uwazajac ze czyni tym cos dobrego...Dzis wemy ze to tylko bezsilnosc i brak innego konceptu a moze i wlasne traumy byly...
Moja Mama byla w stosunku do mnie mama nadopiekuncza. Ciagle mnie kontrolowala, pilnowala, przestrzegala, upominala. Tym bardziej z dzieckiem slabym i chorowitym bylam. Strasznie tego nie lubilam. Moje dzieci zachecalam do nowego, staralam sie im dac swobode.Dla mnie byly wspaniale madre, warte zaufania.. Ale co za duzo to niezdrowo. Corka mi kiedys powiedziala ze pewnie ona mnie nie interesuje...bo jej nie zabraniam "bo tak ma byc jak mama chce i basta", ze moje tlumaczenie dlaczego nie, ale na koncu zdanie "pomysl nad tym" zmuszalo ja do podjecia odpowiedzioalnosci a ona wolala bym to ja byla odpowiedzialna... :-). Wzielam sobie do serca i zrozumialam ze ani zbytnia kontrola ani zbytnia "wolnosc wyboru" nie poplacaja. Znalezc zloty srodek to jest dopiero sztuka :-))
Zloty srodek, jak znalesc??? Chyba dopiero wnuki moga skorzystac z "madrosci zyciowej" i doswiadczenia swoich dziadkow???
Tineczko dlatego bycie Dziadkiem, Babcia jest fajniejsze jeszcze niz bycie Rodzicem. Zaowazylas, ze Dziadkowie sa przewaznie "mdrzejsi" i bardziej wyluzowani od Rodzicow? Nawet porownujac zachowanie wlasnej osoby jako Rodzica do tez wlasnej jako Dziadka. :-) czy Babci. Dlatego taki wazny jest kontakt pokolen - Babcia , Dziadek moga wiele konfliktow Dziecko- Rodzic wyciszyc...Wiele rozterek i niepewnosci rozwiac. O ile potrafia zaakceptowac "pierwszenstwo" Rodzicow i ich prawo do wlasnych bledow i metod, reagujac tylko wtedy gdy to konieczne...Dyplomatycznie :-D
Ha, wlasnie dyplomacja, to gwiazda prowadzaca:)) Ile razy gryze sie w jezyk, bo cos bym inaczej zrobila....Ostatnio delikatnie zapytalam sie czy jest wazelina w domu Alvinka, bo mroz byl porzadny i ja bym wysmarowala mu buzie przed wyjsciem na zewnatrz, odpowiedz: nie potrzeba :((( Wrocil z nosem czerwonym jak u clowna i coz, pomyslalam sobie cichutko i przelknelam obawy o przemrozeniach skory i konsekwencji na przyszlosc. Teraz Cora mi powiedziala, ze smaruje malego przed wyjsciem na mroz:)
Maddaleno, to moja świeżo rozdrapana rana, którą pobuje zalepic kitem...
Nie mówie, za mam rację czy coś...
Ale spróbuję przedstawić ( w punktach) jaką droge przeszłam...
1. szok
2. nienawiść aż do bólu, pragnienie zemsty
3. pragnienie sprawiedliwości
4, ból okropny, aż do całkowitego znienawidzenia, karania siebie
5. wycofanie
6.próba obojetnosci
7. WYBACZENIE
Kazdy z tych pierwszych sześciu etapów był dla mnie prawdziwą torturą ( juz nigdy sobe tego nie zrobię!!! bo nie zasłuzyłam sobie niczym na to, zeby sobie to robić!!!) Mówię tylko i wyłacznie o swoim doswiadczeniu. I tylko o tym, co mi pomogło.
Ja znalazłam częścowy spokoj, kiedy powiedziałam sobie- wali mi to, juz nic nie mozesz mi zrobić, i-nie zapomniałam, ale moge z tym zyć. Z tym zaprzeczniem miłości, z ta niepewnością. I :Wybaczam, kocham tak czy siak. Teraz ty, Tato zrób z tym co uważasz....
Ciagle jeszcze dostaję w twarz, ale juz leciutko...no i umiem juz bardzo płakać... i ten pąłcz jest taki... oczyszczający. i umiem juz sama siebie przytulić. Tylko czasem jeszcze ta duza mnie jakos zostawia... ale juz umiem ja znaleźć i skroic tyłek, za to zostawianie i opuszczanie.
I bardzo bym chciała, zeby ktos mnie poprowadził, ktoś mądry, jak to jest ztym falowaniem nadziei i beznadziei, miłości i niemiłości...
Trochę mi ciemno...
Wierzę, ze sama tez znajdę drogę, ale trochę czasu mi juz szkoda....bo ten czas, to blizny całkiem realne, które sobie zrobiłam i choc smaruje maścią- to wyłazą pod opalona skórą, to ten czas, którego nie wykorzystałam a nikt mi nie odda. I juz nie chcę.
Ja i tata- to cąłkiem różne drogi- on niech wexmie swoje ( bo czemu ja??? ja mam swoje do niesienia), ja wezme swoje
ja i tak mam lepiej, jego mi zwyczajnie żal. Ja mam na tyle swiadomości, ze ( już) umiem poprosić- pomoż mi ( ktosiu), bo nie daję rady. On tej swiadomości nie ma. Nie lituję się. TYlko wspólczuję.
Tyle chyba
Nie wychowam taty, na kolanach przeszłam tą lekcję pokory. Chyba nie było warto.... ale to już w tyle.
Gdybym dziś była o nią ( o tą lekcję) mądrzejsza- tez bym szła? nie wiem.
Lepiej sie czuję- to wiem.
Blizna będzie. ale moze taka, zę dotknę, przypomnę sobie, jak bolało i usmiechnę się smutno? Tego też nie wiem...
dawno temu w "zwierciadle" był taki artykuł "blizna po ojcu", nie umiem go odszukać w necie...
chyba inny kaliber poruszyłam, co?
No to dalas popalic corcia:)))
Moja Mama miala takie tendencje do wybielania przeszlosci, oczywiscie swojej wlasnej:)) Im byla starsza tym wiecej bialych plam w zyciorysie.
Oczywiscie zaden z moich braci sie nigdy nie odwazyl, ale ja sie kiedys wkurzylam i przywolalam jej pamiec. W efekcie obrazila sie na mnie smiertelnie, na szczescie trwalo to obrazenie tylko 2 lata, a nie do faktycznej smierci.
To jest ta latwiejsza czesc;) czyli jak ja sama sie zachowalam jako dorosla corka.
Teraz przejde do tej trudniejszej;)))
Pamietam jak sie Potomek wyprowadzal pierwszy raz na swoje (bo on sie jakos pechowo kilka razy wyprowadzal i wracal jak bumerang) i ja z tej okazji zrobilam uroczysty obiad. Siedzielismy we dwoje i rozmawiali o zyciu, moim samotnym matkowaniu itp. Troche sie tlumaczylam, ze jako samotna matka nie bylam w stanie zapewnic mu tego wszystkiego co mieli rowiesnicy, zwlaszcza tutaj w Stanach, bo w Polsce to raczej mial czesto wiecej niz inne dzieci.
I jak tak rozmawialismy, to podszedl do mnie pocalowal mnie i powiedzial "zrobilas wszystko co moglas i nie wyobrazam sobie, zeby jakas inna kobieta bedac na Twoim miejscu mogla zrobic lepiej" Bardzo to bylo przyjemne, nie powiem i nawet mi sie lezka w oku zakrecila. Ale tez odpowiedzialam na to w nastepujacy mniej wiecej sposob:
Ciesze sie, ze tak myslisz, ale pamietaj, jak kiedys sie ozenisz i bedziesz mial wlasne dzieci, to z perspektywy czasu i wlansych doswiadczen jako rodzic zaczniesz widziec inaczej. Zaczniesz widziec bledy, ktore ja popelnilam, bo oczywiscie jak kazdy rodzic popelnilam wiele bledow. I chcialabym, zebys wiedzial, ze masz do tego prawo, masz prawo do oceniania mnie, oceniania moich decyzji i konkretnych czynow czy zachowan. Nie ma w tym nic zlego, to tylko swiadczy o tym, ze jako nowe pokolenie rozwijasz sie i idziesz do przodu. Wcale nie oczekuje i wrecz uwazam, ze byloby tragedia gdybys swoje wlasne dzieci wychowywal moimi metodami, zycie idzie do przodu i metody wychowawcze tez sie zmieniaja. Prosze cie tylko o jedno, zebys w momentach krytyki pamietal o tym, ze naprawde wszystko co zrobilam, robilam najlepiej jak sama umialam i dla twojego dobra.
Bo ja generalnie wychodze z zalozenia, ze dobry rodzic to wlasnie taki, ktory popelnia bledy, idealni rodzice uwazam szkodza dzieciom, moze nieswiadomie ale nie pozwalaja im sie rozwijac jako osobnym jednostkom, tylko ksztaltuja je na wlasny wzor i podobienstwo, a to zabija osobowosc.
Mam nadzieje, ze odpowiedzialam:))
Pięknie napisałaś Marylko i wspaniałe jest, gdy dzieci potrafia docenic rodzicow.
moja babcia rozwiodłą się kilka miesięcy po ślubie. Chodziło o to, że w "tamtych" czasach (tj. jakieś 60 lat temu) nie mogła znieść faktu iż jej mąż po ślubie ujawnił, że jest świadkiem Jehowy. A kiedy ich córka (moja mama) miała komunię to babcia jej dała wybór : "chcesz przyjęcie, czy żeby tatuś był"? Dziecko wybrało tatusia. No jak mozna kazaćtak wybierać? Nie wiem czy mama miała o to żal czy nie. Ale jak ja pytam czy aż tak by jej urągało: zrobićprzyjęcie razem z tatą babcia oburza się i mówi, że ona go nie chciała widzieć itp...Rodzice przyznając się do błędu pokazują dziecku, że nie są nieomylni nawet jako dorośli. Ja ciągle cierpię na syndrom, że jestem do niczego. Pamietam, jak dostałam 5 ze sprawdzianu mama zpaytała "a dlaczego nie 6?" =(
Jako dorosłe dziecko chciałabym przeprosin za złe rzeczy z mojego dzieciństwa,szczególnie właśnie od ojca,który wiele krzywd nam wyrządził, bo to wszystko co było,nadal we mnie siedzi i boli.Teraz jest bardzo starym człowiekiem,zmienił się na lepsze,jest dobrym dziadkiem,ojcem właściwie też.Ale cały czas gdzieś z tyłu głowy jest pamięć o tym co wyprawiał,niby nasze stosunki są dobre ale nie potrafię mu tak do końca wybaczyć,zapomnieć to już wogóle nie. Jeśliby przeprosił,myślę że oczyściłby tym samym atmosferę i może wybaczyłabym całkowicie.Mając na uwadze swoje doświadzenia z dzieciństwa, swoje dzieci przepraszam kiedy popełnię jakiś błąd, bo nie ma idealnych rodziców ani wogóle ludzi i niech dzieci wiedzą o tym.Chociaż mój mąż się temu dziwi,na co mu odpowiadam że im też należy się szacunek. A z wymazywaniem z pamięci błędów to prawda-czasem pytam Mamę czemu zrobiła to czy tamto albo co nią powodowło w jakieś sytuacji,a tu się okazuje że to mój wymysł tylko i nic takiego nie miało miejsca,czasem jeszcze na koniec się obraża bo wmawiam jej niestworzone rzeczy.Dlatego dla śwętego spokoju nie poruszam już tematów dawnieszych niż sprzed roku.
Aniu, WYBACZ sobie, ze nie umiesz wybaczyc calkowicie. Powiem Ci z wlasnego doswiadczenia, zadne dyskusje nie pomoga, ONI (rodzice) nie chca po prostu pamietac, wracac do niemilej przeszlosci. To jest ICH ochrona psychiczna, bo sie wstydza i nic juz nie moga zmienic, cofnac. Jak Twoj Ojciec sie zmienil , jest dobrym dziadkiem i lepszym Ojcem dla Ciebie, to juz zrobil wielki krok w swoim zyciu. Wybacz Mu za zycia, bo lzy i kwiaty na grobie potem ani Tobie ani Ojcu nie pomoga!
Dzieciom nalezy sie szacunek, tak, jak kazdej zyjacej istocie. Brawo Tobie, ze tak myslisz!!!!
Tineczko...chyba trafiłaś w samo sedno...oni "nie chcą pamiętać". I cóż...możemy albo wojować z tym i się gnieważ i żyć w ciągłym poczuciu krzywdy albo po prostu zaakceptować że sąjacy są. Przecież jacy by nie byli...kiedyś ich zabraknie. Mój tato też nie był "łatwym" człowiekiem. A jednak...mam do niego tyle samo żalu co i pretensji do samej siebie. Bo czy on kiedyś ode mnie usłyszał, że jest mi bliski. Nie przypominam sobie...natomiast to, jaka ja potrafiłam być podła...niestety tak :(
Aniu(?), sednem sprawy jest kochac teraz i tutaj, bo kiedys bedzie za pozno! Ja jestem szczesliwa, ze potrafilam Ojcu wybaczyc i mowilam do Niego Tatusiu caly czas do Jego niespodziewanej smierci. Zdazyl uslyszec nie raz, jak Go kocham i szanuje. Byl balsamem mojego doroslego zycia, najlepszym przyjacielem. Niezawodnym dziadkiem, uwielbianym przez wnuki. Co bym dzisiaj zrobila, jakby sumienie mnie gryzlo, ze nie umialam zapomniec i przebaczyc????
Stalabys sie zapewnie zgorzknialym czlowiekiem rozpamietujcym krzywdy i zale wyrzadzone . Znam takich ludzi. Bardzo sie potem meczy z ta "niewybaczona wina". Ich ciagle "strasza" w snach ci ludzie ktorym nie byli w stanie, nie bylo im dane wybaczyc a chocby pogodzic sie z osoba "winna" na lozu smierci.
Pewna Pani bardzo przez wlasny Matke skrzywdzona nie byla w stanie Jej nigdy wybaczyc. Do dzis w snach jest mala dziewczynka a Matka ta zla Macocha niemal. Pani ta bardzo sie meczy tymi snami i w ogole ta nieprzerobiona przeszloscia. Jej Matka juz sporo czasu temu zmarla i nie ma jak sie pogodzioc.Nawet mowi ze "na sadzie ostatecznym nie chce stac kolo mej Matki". Bardzo, bardzo to smutne jest....
Wlasnie, zgorzknialym czlowiekiem. Znam takich rowniez, nie maja latwego zycia. Najgorsze, ze sami sobie ten "krzyz" pozwolili wlozyc na grzbiet.
Bardzo smutne!
Dzięki Dziewczyny za te mądre słowa,może uda mi się wybaczyć,mieć ojca i nie stać się zgorzkniałą babą.Warto uczyć się na czyichś doświadczeniach,nie robić tych samych błedów,stare ale bardzo mądre powiedzenie
Bardzo madrze myslisz, uda sie! Ojca masz , szanse masz i tylko Ty decydujesz:)
Dziękuję Tineczko za mądre słowa.Masz racje że rozpamiętywanie dawnych krzywd nie doprowadzi do niczego.Muszę żyć teraźniejszością,nie sprawami sprzed ćwierćwiecza
Aniu, moje zycie nauczylo mnie "troche" i jeszcze caly czas mnie uczy :) Pokochaj Ojca, jakim jest teraz, pocaluj Go w policzek, przytul i powiedz te magiczne slowa: "ja Cie kocham Tato". Zareczam , ze kamien z serca Ci spadnie i nigdy Sobie nie wypomniesz, ze tego nie zrobilas. Wiesz , cos jest miedzy corka i ojcem, cos , czego nie da sie okreslic i trudno zrozumiec:)
Aniu, jako dorosla osoba, wiesz, ze nie masz wplywu na postepowanie obecne Twojego Taty. Tak samo jak, jako dziecko nie mialas wplywu na to co i jak robil w tamtym czasie. Mysle, ze najlepiej dla Ciebie samej, bedzie zamiast oczekiwac przeprosin, ktore moga nigdy nie nastapic, wybaczyc. Zapomniec nigdy nie zapomisz, ale wybaczyc mozesz. Nie jest to latwy proces, ale przy szczerych checiach mozna go osiagnac. Wybaczenie jest bardzo pomocne w takich sytuacjach i naprawde radzilabym, zebys sprobowala. Mozesz np. napisac list do Taty, list oskarzenie, list w ktorym wyrzucisz z siebie wszystko co masz mu do zarzucenia, jak juz bedziesz miala ten list gotowy, to go nie wysylaj, ale spal. Spal uroczyscie, cos jak ceremonia i w czasie tego palenia wyobraz sobie, ze te wszystkie rzeczy o kotrych napisalas oddalaja sie od Ciebie z dymem i zamieniaja w popiol przeszlosci.
To taki "oczyszczajacy" proces. Mysle, ze wtedy latwiej bedzie Ci nie poruszac pewnych tematow i nie "dla swietego spokoju" tylko dlatego, ze one juz nie beda w stanie Ciebie dotknac. Mam wrazenie, ze ciagle jeszcze patrzysz na swojego Tate oczami malej Ani, przytul ta Anie w sobie i powiedz jej, ze to wszystko co sie stalo w przeszlosci to nie jej wina.
Dorosla Ania moze sobie z tym poradzic, wierz mi, wiem co mowie.
Z drugiej strony, przeciez kochasz swojego Tate wiec staraj sie budowac dzis i przyszlosc na nowych zasadach, nie obciazonych wydarzeniami z przeszlosci. Warto, zlwaszcza, kiedy jeszcze nie jest za pozno.
Dziękuję Luckystar za radę z listem,na pewno tak zrobię.Może rzeczywiście takie fizyczne odcięcie się od przeszłości-spalenie listu,pomoże mi wybaczyć...
Ja moim rodzicom nie mam nic do zarzucenia.
Moja mama niem wygrałaby konkursu "na dobrą mame". Majac dwie córki ,młodsza była ta lepsza i dlatego robię wszystko, żeby żadne z moich dzieci nie poczuło sie gorsze!
Mamy troje dzieci i kochamy je jednakowo, wiem jak by tą starszą.
Przeczytałem Twoje"wezwanie", jak również po łebkach kilka postów. Przerwałem czytanie, bojąc się, że odpowiem sugerując się wypowiedziami innych.
Czy przyznaję się do błędów: tak, nawet do tych z mojego poprzedniego małażeństwa. Nie obwiniam mojej ex, po prostu , widocznie byłem złym mężem: stawialem zawsze rodzinę na pierwszym miejscu, tamta RODZINA była nna pierwszym miejscu, OBECNA Rodzina ... jest na pierwszym miejscu. Powiedziałem moim Córkom dlaczego rozwiedliśmy się w poprzednim małzeństwie, ale nie wszystko, nie uwierzyły by. Zona też nie znała całej prawdy Dowiedziały się wszystkie prawdy od Córki z poprzedniego małżeństwa. Mój Zięć szanuje bardziej moją Żonę aniżeli teściową ...mówi do mojej Żony "najlepsza teściowa", stosunki miedzy nami sa lepiej niż dobre. A było strasznie, dopóki właśnie ta Najstarsza nie dostała kopa od życia, uważając że ..ojciec się tylko przyp***a o wszystko, że ciągle coś chce od niej. Dziś już (właściwie od paru laty) inaczej patrzy na życie (ma43 lata) i chwała Bogu dobrego męża, wspaniałego 14 letniego już prawie syna. Wszyskim koleżankom mówi, że ma wspaniałego ojca (w dzieciństwie one właśnie zazdrościły Jej ojca, potem różnie to bywało ( bo nie znały prawdy, którą niedawno Córka im przekazała).
Tak jak w poprzednim "życiu" tak i w tym obecnym nie ukrywam niczego przed Córkami, ani swoich słabości ani "mocy", mówię o tym czego wymagam no i właśnie ...
Czy popełniłem w obecnej Rodzinie błędy(?) pewnie że tak. Czy starałem się je wyeliminować(?) TAK...Ale nie da rady zrobić tego gdy RODZICE NIE USTALĄ KIERUNKU DZIAŁANIA wobec dzieci i zwracają sobie uwagę przy dzieciach, a jeszcze do tego ... niepochlebnie wyrażają się jedno o drugim. Nawet potrafią odpuszczać dzieciom po to by "wygrywać" ich uczucia wobec siebie. Dzieci robią wówczas co chcą, grając na uczuciach rodziców, idzie gorzej nauka, a i w życiu popełnią wiele błędów. Nie ma więc mocnych gdy mówimy o wychowaniu dzieci. Rady wszystkie byłyby dobre, gdyby, właśnie GDYBY, można było zaprogramować dzieci. Zmusić do myślenia, gdyby dzici uwierzyły nam że mówiąc im cokolwiek opieramy sie NA WŁĄSNYCH DOŚWIADCZENIACH (ja przynajmniej tak robie, nie sięgam do powiedzeń"...bo inni, popatrz ... etc.etc.etc... , czy "... bo za moich czasów..." . Jedynym przykładem jest : ja swojej Mamie nigdy bym ...tak nie odpowiedział , ...nie musiała mnie dwa razy prosić (raz jeden to zrobiła,,,TYLKO JEDEN RAZ, ...poprosiła o herbatę., ja powioedziałem "zaraz"...Wstała sama zrobiła i mnie też. Była to NAJBARDZIEJ GORZKA i SŁONA (od moich łez) herbata w moim życiu.
Tyle moich wynurzeń. Czy trzymałem się tematu, nie wiem. Wiem tylko, że dopiero kiedyś, moje obie te "dorosłe doroślejące" Córki "dojrzeją", oby nie boleśnie.
Szczerze mowiac, to kazdy z nas popelnia i popelnil bledy w zyciu, tak w stosunku do wlasnych dzieci, jak i do rodzicow, jest to nieuniknione. Ja osobiscie przezylam dosc trudne dziecinstwo...tato pil i robil awantury z ingerencja milicji, rozlewem krwi itp itd. mama przez to miala ciezkie zycie i zrujnowane nerwy co oczywiscie odbilo sie na dzieciach, i na nas sie wyzywala, rowniez fizycznie. Teraz jestem dorosla i nigdy nic nikomu nie wypowiedzialam...a mialabym co...wydaje mi sie po prostu, ze to jest niepotrzebne...mam dobry kontakt z rodzicami, staram sie nie rozpamietywac starych ran, to rowniez jest niepotrzebne, do niczego nie prowadzi.
Aniu, tak! Nikt nie jest utopijnym Rodzicem i nikt nie jest cudownym dzieckiem. Na bledach uczymy sie cale zycie i chwala za te nauke:)
Widzisz, Ty umialas wybaczyc, nie wkladasz problemu do gardeoby, ale zdajesz sobie sprawe, ze przeszlosc, to bylo i nic tego nie zmieni. Rodzice maja najwieksza kare za swoje czyny. Bo , jak nie "zapomnieli", to musi ich dreczyc przeszlosc.
Tak trzymaj , zyj teraz i tutaj i badz szczesliwa , pomimo:)
Dziekuje Tineczko...rozpamietywanie przeszlosci nie ma sensu...nie mozna zyc spokojnie z uraza w sercu...pozdrawiam noworocznie :)))
Czytam Wasze wypowiedzi i jestem poruszona, bo sa szczere i otwarte, a nie latwo pisac o sobie w takich tematach raczej. Ja jeszcze na razie nie wiem o co samej mi chodzi, cos sie wylega moze z podswiadomosci? Tak jak mowie, moj Tato jest ogolnie dobrym czlowiekiem, tylko cos mi od jakiegos czasu nie pasuje do obrazka...To biale plamy o ktorych ktos wspominal, te stawianie pomnikow o ktorych ja pisalam.
Tato, halo, to Tobie ew. moznaby stawiac pomnik, nie rob tego sam!! Na razie nikt sie nie znalazl, kto by byl chetny do tego stawiania, nie tak szybko!
Po tej "intensywnej dyskusji" poszlam do lazienki i nieoczekiwanie cos mi sie poluzowalo juz sama nie wiem gdzie i poplynely lzy jak morze!!! Takze mysle, ze jakiegos balastu sie pozbylam, gdzies cos tam tkwilo, moze to ten kark, ktory mnie czesto boli? Mysle, ze do takiej konfrontacji musialo dojsc, predzej czy pozniej i mysle, ze moj Tato uslyszal wreszcie cos co go poruszylo i moze troche sie nad soba zastanowi.
Cieszę się, że się poluzowało... Ja ostatnio byłam jedną wielką fontanną i tez się lepiej czuję...
Mój się nie zastanowi, zawsze cały świat będzie winien, a on biedny bez sensu skrzywdzony- w tym wszystkim. Ja juz wiem, ze nic nie namacham szabelką...
A zresztą nawet mi się już nie chce.
Agik, Skarbie, nigdy nie mow nigdy. Nasze drogi zyciowe sa nieznane. Twoj Ojciec ma bardzo ciezko, ze samym soba.
Ty nie musisz dzwigac Jego ciezarow. Ty mozesz Siebie polubiec w kazdym calu. Dopusc do Siebie ciepla Agnieszke z gama wszystkich uczuc i mysli, przytul ja cieplutko do serca i usmiechnij sie. Zobacz w lustrze, jaka Ona fajna, jaka ladna, jaka wartosciowa ta dziewczyna/kobieta patrzaca na Ciebie z lustra!!!!
Agik kazdy z nas jest inny i kazdy odczuwa inaczej, inaczej tlumaczy emocje, jesli w ogole je sobie tlumaczy. Sa ludzie jak np. moj ojciec, ktory jestem pewna, ze nie mysli o wlasnych bledach z przeszlosci, o tym jak skrzywdzil mame i nas, jego problemem jest jego wlasna osoba. Tak postepowal zawsze jego ojciec, dla mojego dziadka nie liczyly sie dzieci, a mial ich szescioro. Wiem jednak, ze gdy potrzebuje pomocy, to ten moj tato "z bledami" nie odmowi mi nigdy i zawsze mnie poprze. Ma okropne wady, na ktore musimy przymkac oko, poniewaz ich nawet nie rozumie...jest osoba malo wrazliwa..nie mial go kto tej wrazliwosci nauczyc, nie mial przykladu w domu rodzinnym...Jak mialam 2 tygodnie zycia i mama nie miala pokarmu, tato poszedl do sklepu po mleko w proszku...wrocil po 3 dniach...bez mleka...nakarmila mnie sasiadka piersia, ktora miala male dziecko. Moja mama czesto to wspomina...i samo to wspominanie jest przykre. Powoli z biegiem lat czegos sie nauczyl...czasem zaskakuje czyms milym i nieoczekiwanym. Wiem jednak, ze na wiele nie mozna liczyc. Poznalam w zyciu duzo osob i nauczylam sie tego, ze kazdy z nas ma swoj osobisty sposob wartosci, wrazliwosci, inaczej odbiera bodzce zewnetrzne, nie kazdy rozumie czy chce rozumiec jakas sytuacje.
Maddalenko, placz Dziecko Kochane, wyplacz sie porzadnie. Potem pozbieraj sie do kupy i badz szczesliwa!
Piedestal pod Tata sam sie skruszy i On spadnie na tylek , zrozumie, a jak nie to nie Twoj bol!
Sciskam cie cieplutko piekna dziewczyno:)