Sa komisy a rzeczami uzywanymi, meblami , obrazami i innymi drobiazgami
Pytanie podchwytliwe...
Wciąż nasze społeczeństwo wstydzi się przyznać do wizyt w "takich" sklepach. To przecież wstyd, hańba! Dla najbiedniejszych!!!
No cóż. Ja mam odwagę. Otóż odwiedzam "takie" sklepy. I to dosyć często. Kupuję tam ubrania dla siebie, dla córki. Czasami coś dla męża. I szczerze mówiąc - wolę. Nie chodzi tu tylko o względy ekonomiczne. Ale też o jakość i o to, że moje dziecko nie jest ubrane tak jak piątka innych w piaskownicy. No i ja też mam na sobie coś szczególnego, czasami naprawdę dobrych marek.
Biżuterię również znajdowałam. Mam kilka pięknych, srebrnych wisiorów po 2 zł... Rzeczy do domu - nie widziałam, ale widywałam wózki, foteliki samochodowe, sprzęt do nurkowania. Standardowo torebki i torby.
Ja sobie jeszcze nigdy nie kupiłam nic w szmateksie. Dzieciom kilka ubrań kupiłam ale niewiele. Mąż ostatnio często kupuje w szmateksie bluzy bo jest niestandardowej budowy. W sklepie nigdy nie może na siebie kupić a w szmateksie dziwne ale znajdzie bez większych problemów. Biżuterii tam nie widziałam ale firanki, zasłony, obrusy, buty czy lalki lub pluszaki są.
W Szkocji sa to sklepy, gdzie dochod ze sprzedazy idzie np. na pomoc chorym na raka itp. Mozna w nich kupic ciuchy, buty, dodatki, a takze posciele, zaslony, nawet bielizne, ksiazki, zabawki i rzeczy kuchenne plus mnostwo bibelotow. Nie ma kupowania ''na wage' bo kazdy towar ma swoja cene. Przyznam, ze niekiedy nie sa to wcale takie male kwoty. NIkt nie traktuje takich sklepow jak lumpeksy, poza tym ciesza sie one duzym zainteresowaniem.
Oprocz tego sa sklepy, ktore skupuja uzywane meble czy sprzety rtv agd i potem po nizszej cenie sprzedaja. Sprzet jednak musi byc sprawny i nadawac sie do uzytku. Niekiedy trafiaja sie okazje, ze np. lodowke czy pralke mozna kupic z gwarancja.
To tak jak W USA. Ludzie, ktorzy odddaja tam rzeczy, dokonuja darowizny (donation) i moga to sobie odpisac od podatku. Rzecz moze byc nowa lub troche uzywana.
Jest tam praktycznie wszystko do urzadzenia domu: od mebli, poprzez przerozny sprzet (czasem nawet nieodpakowany z nowego pudelka), wszystko do kuchni czy jadalni az do bibelotow. Podlega to zmianom sezonowym, np. Swieta, itd. Sa tez ksiazki, filmy, muzyka, gry, zabawki. Sa obrusy, firanki, zaslony, posciel, itd. I oczywiscie odziez, obuwie, torebki, paski i bizuteria.
Rzeczy podzielone sa na grupy, np. swetry, spodniczki, itd. i kazda grupa ma swoja cene. Ceny sa niskie. Oprocz tego sa rzeczy nowo przybyle, ktore maja troszke wyzsza cene i dzial 'Vintage', czyli odziez z dawnych lat. Rzeczy do domu maja nalepki z cena w roznych kolorach i w kazdym tygodniu inny kolor jest o 50% tanszy. Oprocz tego sa 50% wyprzedaze posezonowe, np. po Wielkanocy, itd. oraz kilka dni w roku z taka wyprzedaza na wszystko w sklepie (np. w Nowy Rok). Dodatkowo mozna sie tam zapisac i zbierac punkty za zakupy.
Zakupione rzeczy mozna zwrocic z paragonem i nieodcieta plastikowa 'metka' w ciagu 2 tygodni, ale nie oddaja pieniedzy, tyko mozna poszukac innej rzeczy w tej cenie lub zostawic sobie ta kwote jako 'kredyt' na zakupy w innym terminie.
Sklepy te uzyskane dochody przeznaczaja na pomoc, glownie edukacje i zatrudnienie osob, ktorym ciezko jest znalezc prace, niepelnosprawne. itd.
Mnie cala idea tego typu sklepow bardzo sie podoba. Sa ludzie, ktorzy kupuja, a potem wyrzucaja mnostwo rzeczy. Dlaczego to marnowac? Ci, ktorzy tam kupuja, robia to z roznych pobudek, np. wiele osob szuka czegos niestandardowego, a zwykle sklepy oferuja rzeczy w bardzo podobnym stylu. Czesc osob kupuje tam, poniewaz np. mozna nabyc pojedyncze kieliszki, talerze, itd. zamiast kupowac cale serwisy. Sa tez pobudki ekonomiczne: ile dzieci w ubogich rodzinach marzy o grach, klockach, lalkach i innych. Tam mozna to nabyc po cenie minimalnej. Trzeba poswiecic troche czasu i sil na przejrzenie, ale mozna znalezc prawdziwe perelki w kazdym z dzialow.
Rozne jest podejscie do zakupow tam: sa osoby, ktore nie przekrocza nawet progu. Sa takie, ktore chodza tam regularnie. Ruch w tych sklepach jest duzy.
w niektórych tak
mnie najbardziej cieszą książki
za 1zł jestem wstanie nabyć książki anglojęzyczne, czasami wspaniałe perełki :)
Oczywiscie ze mozna..
Ja oprocz ciuchow -a mam ich z tego typu sklepow mnostwo (i jestem z nich dumna- nie chodze ubrana jak pol miasta, a czasami faktycznie zdaza sie perelki), kupilam troche firan, poduszek ozdobnych, i takie cos...
Pytam: po ile to??? A Pani mila..eeeeeeee, to zepsute,bez glowy, za 1 zl... 
nie wiedziala mila Pani, ze to taka ramka na zdjecia.. hehe
wzielam Najdrozszemu, bo on sie kiedys w silownie bawil.. ;)
Czasami mozna trafic fajne rzeczy....
A temat wcale nie drazliwy...
Pojecia nie macie kogo mozna w tych sklepach spotkac.. Jak to mowia: od pucybuta do miliardera :)))
Przez jakiś czas (kilka miesięcy), można było kupić w takim sklepie rozkompletowane planszówki. Za 2-3 zł, mimo, że wiodącej firmy i wysokiej jakości. Po skompletowaniu trafiały do naszej świetlicy. Niestety szybko się to skończyło.
Jedna z moich wychowanek paraduje od niedawna z piękną torbą Louis Vuitton.Kupiła ją za grosik w szmateksie.Oniemiałam.
Są sklepy ( coraz więcej), w kótrych sprzedaje się nowe rzeczy, które były na wystawach sklepowych np w Niemczech, albo w Angli i stąd noszą lekkie ślady uzytkowania. Są to nowe rzeczy, objęte conajmniej półroczną gwarancją.
Ceny są o jakies 40 % niższe.
Ja sobie umyśliłam barek z małą ( taką jakby hotelową) lodówką pod zabudowę. Umyśliłam sobie, zę chcę miec chłodne alkohole bez konieczności zagracania kuchennej lodówki. Taka lodóeka kosztuje jakies 600- 800 zł. Trochę dużo jak na fanaberię.
Taką lodówkę znalazłam za 190 zł. Nową- jeszcze z foliami, z gwarancją. Jedynym mankamentem było małe wgniecenie z boku.
W takich sklepach można kupić naprawdę wszystko- buty, które juz wyszły z mody, ale np nadadzą się do wychodzenia do ogródka i kosztują całe 5 zł. Oświetlenie do ogrodu, wyposażenie kuchni.
Jest taki sklep, do którego chętnie zaglądam- bo właściwie co dwa tygodnie jest coś nowego.
A poza tym- jest możliwość potargowania się- zwyczajnie, dla przyjemności ;) Luby kupował jakis sprzęt do auta, a ja dostałam chyba za 5 zł dekorator do ciast ;) - dorzuciałam jeszcze pierniki dla pana, który sprzedawał. Żeby krzywdy nie miał :)
Co do ciucholandów- jakbym miała wiecej czasu- to bardzo chętnie bym grzebała w tych wszystkich rzeczach ;)
Naprawdę można znaleźć cudeńka- firmówki, niekiedy jeszcze z metkami, za złotówkę...
Przypomina mi się jeszcze, zę w Tychach był taki ciucholand "Albert"- cos właśnie na zasadzie odsprzedawania zebranej odzieży z zyskiem przeznaczonym na cele charyatywne. Ale nie wiem, czy jeszcze jest.
I trcohę na podobnej zasadzie działała kiedyś stołówka w Zywcu- ludzie przychodzili na tanie, domowe obiadki i to co zapłacili- dawało strawę naprawde potrzebujacym i głodnym. Ale to już inna sprawa.
Powiedz mi, czy te sklepy, o ktorych piszesz na poczatku, maja jakas specjalna nazwe?
nie
nazywają się tak, jak nazwie je właściciel.
Moja znajoma pracowala kiedys (pare lat temu) w tutejszym "czerwonym krzyzu" i oni organizowali zbiorke (nowych) ubran ze sklepow. Byly to nadwyzki z danego sezonu, ktore nie udalo sie sklepowi sprzedac, a musial robic miejsce na nastepna kolekcje. Ubrania byly bardzo dobrej jakosci i jeszcze z metka i szly wlasnie do Polski. Nie wiem jak to wyglada dzisiaj.
O Jezu, jakie Panie "obrzydliwe", glownie chodzi, ze w ciucholandach rzeczy nabywamy z metkami, nieuzywane, bo nie wypada sie przyznac, ze cos
bylo z lekka uzywane, a jesli juz uzyte, to bron Boze, bo przeciez my ulanie, nie nabramy sie na stare innych uzywanie.
Nie wypada, po prostu nie wypada, bo przeciez kogutowi nie wypadlismy z tylu.
Bardziej wypada chinski koszmarek (zreszta te supernabywosci tez produkowane w Chinach, jak juz wszystko), za trzy zlote, ale taka nowka pochwalic sie mozna, a zdobycz za zlotowke jakas niewydarzona i tylko w ramach anegdoty ujdzie.
Panie i Panowie oglaszam, ze ja poluje, a wypolowalam ..... nie wstydze sie, nie namawiam, choc jak jestem w krajach anglosaskich, to poluje na te Charity shop jak zwariowana.
mam u siebie dwa "ciucholandy"i ubieram sie tam od dawna razem z dzieciakami na moja nakmlodsza sa takie ciuszki ze glowa boli a ceny do przyjecia w sklepie zas niekoniecznie...tez mam pare perelek w szafie i do tego poluje na uzywane rzeczy z allegro-za pare zlotych ubieramy sie od 3 lat-nie wstydze sie tego-w koncu placimy za to a nie kradniemy:))powodzenia wszystkim w szperaniu:))