witam wszystkich. tak siędze sobie i szukam fajnych przepisów na WŻ bo niedługo mąż wraca z misji w afganistanie i pomyślałam sobie że może ktoś z was jest w podobnej sytuacji i też ma na misjii kogos z rodziny i tez tęskni i czeka na powrtót do domu.bo ja juz z dzieciakami nie możemy doczekać się JEGO powrotu do nas, a i ON biedny już tam dni odlicza do powrotu. oby szybko minęło.
Nie zaproponuje Tobie przepisu ale myślę że w takiej sytuacji nie jedzenie będzie się liczyć. Alejeśli chcesz coś przygotować co chyba najlepsze będzie jego ulubione danie. Nawet jeśli było by to najprostsze danie to za tym się chyba tęskni najbardziej za swoim ulubionym danie z BLISKIMI. :)
ella28 dagusia ma rację. Nie jedzenie będzie ważne, ale to, że będziecie razem. Jesteś dzielną babeczką i masz bardzo dzielnego męża. Pozdrawiam i życzę miłych chwil z mężem.
Właśnie koleżanki maja racje,mąż był zdala od żony tyle czasu to będzie chciał spędzic czas (jak najwięcej) z Tobą a nie będzie się objadał.Owszem jedzenie też,bo musi skosztowac domowego jadła ale to będzie na drugim planie.Pozdrawiam i życzę mocnych uścisków i duuużooo słodkich i gorących chwil.
Oj, dla takiego męża warto szukać przepisów, warto pichcić, oj warto!
Ja pochodze z Wybrzeża, więc wśród mojej rodziny, przyjacół i znajomych wielu jest marynarzy - choć to oczywiście nie to samo, to ich praca też wiąże się z rozstaniami i powrotami do rodziny. Mój mąż co prawda wczęsto wyjeżdża, ale na znacznie krócej, ale wciąż obserwuję kobiety, które zostaja na długi, długi czas bez swoich partnerów i wiem, jakie to trudne. Trzeba być tu, na miejscu, zadbać o wszystkie rodzinne sprawy, dla dzieci być i matką, i trochę ojcem i jednoczesnie radzić sobie z tęsknotą. Trzeba być na prawde dzielną kobietą.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo siły i wytrwałości
Podziwiam Ciebie i Twojego męża.Jesteście wyjątkowi!
Mozecie mnie nawet zlinczowac, ale ja tego faceta nie podziwiam a autorki postu po prostu mi zal. Tak sie sklada, ze ta WOJNA, to nie jest nasza wojna, uczestnictwo z niej - jak dla mnie nie jest zaszytem. Bo czym sie szczycic? Tym, ze naraza sie siebie na utrate zycia z najblizszych na tragedie koszmarna????? I niech mi nikt nie pitoli o misji szlachetnej - to wyprawa dla kasy, a skoro ktokolwiek nie szacuje potencjalnych strat - zdrowia fizycznego, zdrowia psychicznego (to akurat jest pewne), zycia i pozbawienia najblizszych siebie w razie ewentualnej smierci - to niech jedzie. Wolny wybor. Trzymam kciuki za szczesliwy powrot wszystkich - szkoda tylko, ze nie sledza co sie dzieje z tymi, ktorzy wojowali wczesniej.
Mariniku Kochany :)
Ja Cię na pewno nie bedę linczować, bo moje poglady sa identyczne.
Tylko ja bym wolała wyrażać je w osobnym wątku ...
Jednak ani żołnierze przebywający na tych misjach, ani ( tym bardziej) ich rodziny- nie sa odpowiedzialni za taki stan rzeczy. I nie oni sieją hipokryzję.
agik - odpowiedzialnosc polega wylacznie na tym, ze uczestnictwo w tych misjach nie jest przymusem. A to wg mnie dostateczny powod, zeby kazda ofiara takiej tragedii kandydowala do Nagrody Darwina.
Troszku inaczej myślę, ale naprawdę- w osobnym wątku...
A w ogóle znów zniknąłes... Dobrze, że już jesteś :)
niestety mówi się że to nie przymus ale w rzeczywistości jest inaczej. mój mąż był tak zwanym OCHOTNIKIEM Z PRZYMUSU, chcąc dalej pracować musiał poprostu pojechać, wierz mi ze wcale go tam nie ciągło
. A co do kasy to wybacz ale nalezy się żołnierzom którzy tam przebywaja należyte wynagrodzenie. Uważam że niestety nie masz racji. może co niektórzy jada zarobic poprostu kasę ale wiekszość żołnierzy niestety nie ma wyjścia taka jest prawda:( a nie pojechać i stracić pracę to nie problem tylko później z czego zyć?????
Co do sowiteg wynagrodzenia - to ocziwiste, nie ma co polemizowac. I jak wspomnialem - kazny SAM dokonuje wyboru. Moj poglad jest oczywiscie subiektywny, a NIKT i NIC by mnie nie zmusilo do takiego wyjazdu - takze grozba utraty pracy. Kto ma 2 rece do roboty - taka czy inna ale jesli chce - znajdzie. A coz znaczy potencjalna utrata pracy wobec potencjalnej utraty zycia - nieodwrcalnej i ostatecznej, skutkujacej na cale zycie malzonki i dzieci.
może i racja, ale u nas z praca różnie a państwowa dobra praca a mając na utrzymaniu 2 dzieci trzeba mysleć o ich przyszłości. Zgadzam się ze jest to ogromne ryzyko. wyłam cały rok przed wylotem i teraz cały czas w nerwach jestem. pocieszam sie tym ze siedzi na bazie i nie jeździ w patrole. z drugiej strony powiem tak mój mąż był od zawsze żołnierzem i jego bracia tez wyjeżdzali na misje tyle ze do KOSOWA a tam to raczej wczasy niz misja. mam nadzieje że to jego pierwsza i ostatnia misja. i że wróci cały i zdrowy. modlę się o to codziennie. a tak się mówi ze jak straci pracę to cos znajdzie. nie jest wcale tak łatwo o prace wiem bo siedział 2 lata bez pracy i wcale lekko nie było co z tego że starał się wszedzie załapać???a wyjazdy za chlebem w inne miejsca tez nie sa fajne.
Czy Twój mąż wraca już w środę? Co do gotowania to nie rób nic nowego tylko to co mąż najbardziej lubi i o czym będąc tam marzy.
Po pierwsze chcialam sie zgodzic z Marinikiem..
A do drugie..taka refleksja..
Czy jak ktos zostaje zawodowym zolnierzem, to mysli ze bedzie tylko szkolil mlodych w jednostce??
Jak ktos zostaje lekarzem-chirurgiem na przyklad, to z pelna swiadomoscia wyboru, wie ze predzej czy pozniej trafi na sale operacyjna i bedzie ratowal czyjes zycie.. To chyba z zonierzami jest tak samo??? Po to sa zolnierze, zeby walczyc na wojnie- fakt, to akurat nie nasza wojna, ale wiaza nas jakies uklady/ukladziki z sojusznikami i :my pomagamy im, a oni w razie koniecznosci pomoga nam...
Wiec moim zdaniem to jednak ich wybor...
Acha.. i zeby nie bylo- podziwiam zolnierzy (tak samo jak lekarzy czy policjantow), bo walcza w slusznej sprawie, narazajac swoje zdrowie i zycie, ratuja nas, nasze zdrowie, zycie i Bog wie co jeszcze....
Amen
Tu trochę inaczej :)) :
Podziwiam żołnierzy , bo muszą walczyć nawet w nie - słusznej sprawie , narażając swoje zdrowie i życie dla Bóg wie czego ( na pewno nie dla nas - w tym przypadku ) , współczuję rodzinom ... I cieszę się , gdy wracają ...
Co do sensu tej wojny i naszego w niej udziału to się z Tobą zgadzam. Niestety "ochotniczość" tu jet taka jak pisze autorka wątku.
Jak autorka nie chce więcej przeżywać tej traumy to po powrocie męża powinni pomyśleć na zmianą pracy i szukać dobrej nowej póki ma tą. Tylko tu chyba jest związany kontraktem. Jak się nie obrócisz to d..a zawsze z tyłu.
Ja myślę że takie wyjazdy to bardzo przykry obowiązek tej pracy i fakt ochotnicy wyginęli już dawno temu więc teraz są ochotnicy z musu. Ale bycie wojskowym to też i zalety. To przykre że mąż musi jechać tam gdzie wojna ale jesteśmy w nato i mamy wobec nich obowiązki które musimy spełnić, mimo że jest to bardzo przykry obowiązek. Każda wojna i każdy konflikt zbrojny jest złem i nie powinien mieć miejsca ale są, były i będą i każdy wstępując do wojska musi mieć świadomość że takie wyjazdy nie będą rzadkością. :(
Tylko nie wszyscy żołnierze mają wybór. Mój mąż jest kierowcą autobusu. Czasami wozi żołnierzy na poligon. Raz był świadkiem jak ktoś odebrał telefon i woła żołnierza z imienia i nazwiska i mówi, że jedzie do Afganistanu. Wyboru nie ma bo zrobił w wojsku prawo jazdy C na koszt wojska.
Dziewczyna steskniona za mężem postanowiła podzielić się swoim uczuuciem na forum.
Dlaczego nie założyć innego watku, w którym podyskutujemy sobie o wojnie i dobrowolnym czy tez nie w niej uczestnictwie?
Dlaczego wiele osób - choć nikt ich o to nie zapytał - formułuje swoje opinie i oceny na temat męża elli - wiem, wiem, powiedzcie, że moze nie na jego temat konkretnie, ale tak w ogóle. Jednak elli z pewnoscią jest przykro. Ona napisała jedynie, że czeka wraz z dziećmi na męża, była ciekawa czy jest jeszcze ktoś w takiej sytuacji. A tu tymczasem została niejako przymuszona do tłumaczenia się, obrony przed atakiem.... To nie nasza sprawa, gdzie pracuje jej mąż i ona nie pytała, co sądzimy o jego pracy. Dajcie więc spokój.
Czasami warto chwilę pomyśleć, zanim się zastuka w klawiaturę i wyłuszczy swoje moze najbardziej mądre i słuszne poglady
dziękuję ci KOCHANA!!!! właśnie mialam pisać że nie chciałam sie tłumaczyć z tego co mój mąż robi tylko chciałam się zorientować czy jest tu może jakaś żona żołnierz która czeka tak jak ja na szczęsliwy powrót męża do domku. niestety widze że niepotrzebnie poruszyłam ten temat!!!!! i to nie jest tak że wszyscy żołnierze jadą tam za kasą ale poprostu muszą jechać!!!!! i zostawiają rodziny w domu i nie wiedzą czy uda im sie do nich wrócić!!!!! trzeba tez to wziąść pod uwagę że niestety oni też tam sie boją o życie i o to zw w razie W riodziny zostają same
Najważniejsze, ze już zaraz bedziecie wszyscy razem!!!!!!!!!!!!!! To bedzie radość!
bardzo duza radość:) ciężka jest taka rozłąka i jeszcze w nerwach cały czas:) pozdrawiam
Dlaczego niepotrzebnie??? Nie masz obowiazku sie tlumaczyc z tego co robi twoj maz - to oczywiste - wyraznie napisalem - TWOJ/JEGO/WASZ wybor. Moja opinia nie dotyczy osobiscie Twojego meza, tylko problemu jako takiego, no, a sila rzeczy - skoro Twoj maz jest uczestnikiem tej wojny - wpasowuje sie w ramki mojej opinii na ten temat. I wcale nie twierdze, ze dla kazdego kasa jest PODSTAWA do podjecia decyzji o wyjezdzie, choc w moim przekonaiu - w wiekszosci przypadkow tak wlasnie jest.
Racja jest, ze specyficzny zawod zolnierza - to nie zabawa w wojsko jak to bywalo wczesniej, kiedy walka zbrojna byla pozorowana slepakami i poligonami.
Kazda smierc na tej prawdziwej wojnie jest tragedia, kazde kalectwo - to oczywiste. Czy uwazacie jednak - ze poruszanie tegoz problemu w osobnym watku mialoby inny wymiar? czy uwazacie, ze moje slowa to byla jakas osobista wycieczka do elli? czy ella tak uwaza? Jesli tak - to przepraszam. Nie zmienia to jednak wlasnie mojego podejcia do problemu - zapewniam was, ze majac na wzgledzie zagrozenia i sprzecznosc samej TEJ wojny z moim swiatopogladem (bo to wlasnie brutalna wojna a nie pokojowa misja ONZ), majac na wzgledzie konsekwencje dla mojej rodziny w przypadku bardzo prawdopodobnego zagrozenia smiercia czy kalectwem - nie dalbym sie ani dobrowolnie ani pod przymusme w to wciagnac - ale to tylko moje stanowisko - w koncu rzesza ludzi tam jedzie.
Jednakze - kiedy widze szlochalace wdowy - zadaje GLOSNO pytanie: kobieto - gdzie bylas kiedy twoj facet tam wyjezdzal?
gdzie byłam jak wyjeżdżał?????
niestety obok niego i podtrzymywałam go na duchu:( bo bał sie tego wyjazdu.(i płakałam razem z nim)
a co do wojny to zgadzam się ze to nie nasza wojna ale bycie żołnierzem do czegoś zobowiązuje.
mam nadzieję że wróci szczęśliwie cały i zdrowy i że była to jego pierwsza i ostatnia misja.
Jednakże - kiedy widze szlochające wdowy - zadaje GŁOŚNO pytanie: kobieto - gdzie byleś kiedy twój facet tam wyjezdzal?
Przepraszam ale czy uważasz że to kobiety wina że pozwoliła wyjechać?? Czy to kobieta zdecydowała o tym??? Łatwo oceniać trudniej zrozumieć.Myślę że mimo sprzeciwu wobec tej wojny w większoći żołnieżach jest jednak poczucie obowiązku - jestem żołnieżem i to jest mój obowiązek. Pewnie najłatwiej powiedzieć nie podoba mi się idę dalej i mam wszystko w nosie. w życiu nigdy nic nie jest dobre i złe, czarno białe. Życie to nie bajka i musimy ponosić konsekwencje swoich czynów, my i nasi bliscy. Ja podziwiam Elle za to że mimo że mąż wyjechał nie użaliła się na forum chce tylko przywitać męża jak najlepiej umie. Chce się cieszyć tym momentem i mam nadzieje że cokolwiek zrobi będzie to pyszne.
Rozkaz jest rozkazem i żołnierz musi go wykonać. Niektórzy może mają wybór ale większość to przymusowi ochotnicy. co by było gdyby wybuchła wojna i żołnierz powiedział ja nie będę walczył bo mam rodzinę. Ludzie mają różne zawody i też niebezpieczne. Gdyby nikt ich nie wykonywał to było by nieciekawie. Każdy zdaje sobie sprawę z ryzyka ale ma nadzieję, że jego to nie spotka.
uwazam, ze to powinna byc decyzja OBOJGA. W dodatku uwazam, ze to powinna byc decyzja na NIE. Zgadzam sie z toba co do jednego - trzeba ponosic konsekwencje swoich wyborow, a potencjalne konsekwencje wyboru na TAK mnie po prostu by za zadna cene nie zmusily do jej podjecia. a powitanie KROLEWSKIE byc powinno tak czy inaczej.
Ellu, napisz, jakie menu planujesz w rezultacie na powrót męża
no co do menu dla męża to napewno pierogi, krokieciki, i serniczki bo za tym najbardziej mu się tęskni.a przepisów szukam bo napewno zjedzie mi się familia(teściowa, szwagrowie z zonami, wujki, ciotki, i moi rodzice i rodzenstwo) witać mojego męża, więc musze jakąś imprezkę zrobić.
Elu ja Ci polecam kurczaka w cieście francuskim , szybko się robi, można odgrzać w piekarniku, wystarczy do niego sałatka lub jakaś zielenina, jest dośc syty z uwagi na ser i ciasto francuskie. Ciasto kupisz w biedronce (ale pewnie dioskonale o tym wiesz).
:):):)
Może coś takiego na ciepło zamiast bigosu http://wielkiezarcie.com/recipe5770.html