No wlasnie jak w temacie...
Potrzebuje Waszych wskazowek i przemyslen na ten temat.
Jak ladujecie swoje baterie po ciezkim dniu lub tygodniu. Czy macie codzienne rytualy, ktore pozwalaja wam dobrze przezyc caly tydzien itd.
Ja ze swojej stroyn pozwole sobie dokonac stwierdzenia, ze jak sie przegrzeje akumulator, to i ciezko go z powrotem naladowac. Jak sie w tedy najlepiej podratowac?
Polecam kąpiel w pachnącej pianie łącznie z leżeniem i wąchaniem wonnych kadzidełek przy blasku świec Balsam ,dobre perfumy..Zwiewny szlafroczek,nóżka na nóżkę.lampka dobrego winka ,kawka,ciasteczko /jasne,że kupne z dobrej cukierni ,wszak mamy wypocząć/ na pięknie nakrytym stoliku z wazonem pachnących róż. Dobry kolorowy magazyn. Ładujemy akumulatory w anielskm spokoju myśląc tylko i wyłącznie o samych cudownych chwilach.Wyobrażając sobie ,że jesteśmy na wczasach np. na Majorce.
Życzę miłego wypoczynku i pełnego akumulatora.
Wanne trzeba jeszcze miec:)) Ja posiadam tylko prysznic, to moze sobie w brodziku klapne i powizualizuje, ze to whirpool? :)
Gdy jestem w domu mam czesto zapalona lampke z olekjami eterycznymi, stosuje aromaterapie juz od lat do wlasnego uzytku, dodaje do kosmetykow i mydel ktore robie:)
Wino zdecydowanie mi szkodzi, najgorzej czuje sie po czerwonym!
Balsam i perfumy naleza do codziennego standardu, szlafroczek z rana i owszem:)
Nie wiem czemu, ale nie chce mi sie ostatnimi czasy czytac kolorowych magazynow, kiedys Zwierciadlo i Twoj Styl byly moimi ulubionymi pismami babskim.
To mi chyba zostalo myslec o cudownych chwilach:)
Szkoda,że nie masz wanny.Kosmetyki to wiadomo,że cały czas. Nie mogłam ich jednak tutaj pominąć.
Robisz mydełka ale super. Uwielbiam dobre mydła. No cóż łono natury zostaje ,oddychać jej zapachami kiedy jeszcze mamy cieplutko i zielono.
I marzenia . .....Pozdrawiam.
crisen, z tym prysznicem to byla zla wiadomosc. Dobra wiadomosc to, ze od 1 sierpnia bede miala wanne, bo sie przeprowadzam))))
Gratuluję. No to pewnie z wanny nie wyjdziesz. Ale sobie użyjesz. Od 1 ale chyba chciałaś napisać września nie sierpnia no ...chyba ,że na drugi rok.
Wlasnie mnie przylapas na tym, ze mysle po niemiecku a pisze po polsku. Taki fenomen, gdy sie w 99% mowi w innym jezyku niz ojczystym na co dzien! Pomyslalam "september" (wrzesien) i napisalam sierpien (cos na "S") a mialam na mysli wrzesien oczywiscie:)
Podłączam się pod prostownik:)))
Albo to zabrzmiało dwuznacznie, albo to ja mam jakies kosmate myśli...
Rozumiem, ze stawiasz sie do dyspozycji:))))))))))))))))))))
Tak, to zdecydowanie niezawodny sposob hehehe:)
Najlepiej ładuje mi się baterie w iglastym lesie. Może sobie lekko siąpić albo swiecić piękne słońce. Pogoda wogóle mi nie przeszkadza. Zapach igliwia i dźwięki lasu działają na mnie jak balsam. Oprócz lasu hamuję też nad wodą. Może to być spacer brzegiem morza z Jelitkowa do orłowskiego klifu i spowrotem. Może to bys siedzenie na pomoście lub w łódce nad jeziorem. Woda fajnie uspokaja myśli a szum fal łagodzi napięcia i wycisza :) No i jeszcze wyjazd za miasto, gdzieś na wieś z dala od wielkomiejskiego szumu.
Oprócz natury ładuję akumulatory w kuchni. Lubię gotować, piec i przetwarzać bo to mnie relaksuje i sprawia mi frajdę.
A kiedy życie mnie wybitnie gniecie i uwiera to zgodnie z zasadą Feng Shui robię generalne porządki. Sprzątając swoje otoczenie porządkujesz przestrzeń wokół siebie. Pozbywam się zbędnych rzeczy, porządkuję szafki, układam na półkach, pucuję kąty.
Jeszcze pomaga ukochany facet u boku i butelka dobrego wina. I film, który podoba się obojgu.
Może też być kąpiel z olejkiem lawendowym :)
My naprawde mamy cos wspolnego:) Lasy iglaste, morze i kuchnia. Tak, zdecydowanie trafilas!
No i pan Kazik hahaha:)))
Nie mowiac o Trzech Krzyzach:)
Ja nic specjalnego nie robię. Śpię w nocy i tyle. Jak stanę rano jestem wypoczęta.
O tak mialam do jakis dwoch lat wstecz...Albo sie starzeje, albo za duzo stresu mam na co dzien, bo to nie wystarcza juz, hm.
Przypomniałam sobie. Dla odprężenia najlepszy jest seks.Pomaga na wszystko
Dozo smiechu Madziu:))) i to mi pomaga , siły wracają i czuję się odpręzona:))
Tak, duzo serdecznego i beztroskiego smiechu, najlepiej w dobrym gronie. Fakt:)
dla mnie duże znaczenie ma odżywianie, regularne, zdrowe posiłki, plus słodycze w rozsądnej ilości i nie ma problemów z brakiem energii
jeśli omijam posiłki, zazwyczaj kończy się to zmęczeniem i przejadaniem się później
Ja w zwiazku z tym rowniez probuje, codziennie kazdego dnia od poczatku zaczynac projekt "dobre odzywianie". Bo jestem z natury okropnym lakomczuchem:) Ciekawego dlaczego znalazlam sie na WZ hehehe:)
Dla mnie z rozniastych rzeczy, ktore wyprobowalam, najlepsza jest kuchnia 5 przemian. Duzo zachodu przy gotowaniu, ale wspaniale efekty. Najlepiej sie czuje po takich zrownowazonych posilkach.
Dla mnie najlepsze lekarstwo na moje "przegrzanie" to spacer po lesie...a jeśli są grzyby to i mam korzyści z tego spaceru:)
Nie wchodzi w rachubę czy iglasty czy liściasty,aby 2 pieski u nogi i "poszwendać" się.Wyciszam się wtedy,ewentualnie uspakajam skołatane nerwy,przemyślę wiele spraw,albo nie myślę o niczym po prostu czerpiąc pozytywną energię lasu.
W zimie ewentualnie zjeżdżanie z Młodymi z górki w lesie na worku z sianem:))))))))
P>S>i wysłuchanie tekstów teściowej"że jak małe dziecko na sanaki chodzę:))))))
Ewentualnie lampka wina lub kilkuletniej nalewki w towarzystwie menża:))))
Jednym słowem -tani i ciekawy ralaks,jaki lubię:)
Ja tez uwazam, ze to co najprostsze i w tym sensie najtansze jest najlepsze, jezeli chodzi o dobre samopoczucie. Swieze powietrze i smiech jest za darmo:)
Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, jeszcze jakieś 5 lat temu, najlepiej ładowałam się, paradoskalnie- w dyskotece- potrzebowałam bardzo głośnej muzyki, tłumu, gwaru i dobrego drinka...
Dzisiaj najbardziej uspokaja mnie morze........ zapach lasu............ najlepiej tego nad morzem......... i ciepły piasek pod stopami..........
Ale... ponieważ do morza mam jakieś 600 km ;/ kiedy jest mi naprawdę żle- biorrę pachnącą kąpiel, nie z gazetami , ale z książką - i to może być "Całe zdanie nieboszczyka" albo "wszystko czerwone" Chmielewskiej- albo jakakolwiek inna Jej książka- bo to mnie zawsze odpręża :)))))))
A kiedy dopada mnie absolutna ogromna chandra- sprzątam!!! i to tak.. o jesoooooo.. wszystko co mi wpadnie w ręce furga aż miło :) I po takim "seansie furgania" jestem zmęczona i szczęśliwa.. I naładowana..pozytywnie :))))))
A możesz przyjechać do mnie - rozładować się tam całkowicie?
Sprzątanie to rzecz, której nienawidzę - wprowadza chaos, zmęczenie, zniechęcenie...
Dobrze mieć męża, który ogarnia całość.
Myslalam,myslalam i wymyslilam,ze wszystkie wasze pomysly moglabym rowniez podpasowac pod siebie.Jednak czasami,bardzo duza frajde sprawiam mi kupienie sobie jakiegos fajnego ciuszka,wizyta u fryzjera czy wyjscie gdzies na kolacje.Od czasu do czasu,jak maz pracuje dluzej i wraca dosc pozno,biore dzieci i jade do jakiegos centum handlowego,lazimy sobie,ogladamy wystawy,dla dzieci zawsze cos ciekawego sie rowniez znajdzie,najczesciej taka eskapada konczy sie "obiadkiem" w Macdonald. Takie male a cieszy i jeszcze na dodatek poprawia humor.
Mnie ani mojego męża nie cieszy wydawanie pieniędzy. Po zakupach to mam doła a nie dobry humor. Tak samo oglądanie.To lubię robić ale jak zobaczę ile te ładne ciuchy kosztują to żadna przyjemność. Nie raz zastanawiamy się, jak można dla poprawy nastroju iść na zakupy. Na nas to działa dołująco.
To chyba zalezy w jakim kraju mieszkamy....kurcze,pzykro mi ,As.
dzisiaj mi nie pomogła ani kąpiel ani chmielewska :(
nawet posprzątać nie mogłam..bo po dwóch tygodniach urlopu, (spedzonego w domu! ) mam w miarę porządek.
No rzeczywiscie masz problem:) Moze przejdz sie do sasiadow, co bym im cos posprzatac?
Ja nie będę oryginalna...
1 uwielbiam sobotnie poranki, kiedy nie muszę iść do pracy. Kawa, niespieszna prasówka, kąpiel, zakupy na pobliskim targu ( latem), obmyślanie planu dnia, kiedy się wydaje, że jest tak wielki ogrom czasu...
2. Gotowanie- najlepiej dużo i na zaś. I najlepiej coś nowego. A jeszcze lepiej- jak coś sama wymyślę.
3. Konfiturki
4. Seks
5. Spacery po lesie i po łąkach, zbieranie kwiatków, patyków, jezyn, malin, kamyków. Najlepiej jak jest w miarę ciepło i nie mokro, zeby można było uskuteczniać punkt 4 :)
6. Gruntowne sprzątanie. Własnie po takowym jestem ;))) umyłam okna w 4 pomieszczeniach, wymyłam wszystkie drzwi, lampy, lustra, wypastowałam 70 m kw podłóg, umyłam wszystkie powierzchnie pionowe, wykrochmaliłam i wyprasowałam wszystkie zasłony i firany... czuje się spełniona :D ( tylko czemu mnie tak w krzyżu boli...)
agik:)
W zwiazku z pkt. 2 i 6 oraz Twojego ostatniego wpisu w Czesiowym watku o tanim gotowaniu...
Zostan moja zona!!!
:)))
Przyszlo mi do glowy, ze doskonale mozna podladowac baterie uskuteczniajac swoje pasje. Dla mnie pasja jest taniec i robienie mydel.
Rowniez uprawianie jakiegokolwiek sportu pomaga sie "zresetowac":) Plywanie jest super!
I rower :)
No i seks...
Jeszcze mi się przypomniało, że kiedyś mnie relaksowały wszelkie prace ręczne ( Jarek ;)) bez skojarzeń, proszę)
Lubiłam malowac na płótnie, pociełam mamie wszyskie rodowe prześcieradła, sama sobie robiłam bleitramy; lubiłam rysować ołówkiem, lubiłam wyszywać, i w ogóle szyć, lubiłam układać kwiaty, robic biżuterię. Ale odkąd to się stało moją pracą, to już mnie nie relaksuje tylko dołuje.
a to nie dobrze, ze Cie doluje...Chodzi o to, ze wykonujac swoje prace musisz zapewnic sobie egzystencje?
Co z ta zona, ja powaznie pytam. Nie olewac prosze!!!
Chodzi o to, że muszę robić to, co ktoś zechce ode mnie kupić, a czasem ( często) to są takie pokraki, że ta zgoda na aż taką komercję to zwykłe dawanie dupy...
A poza tym tak dużo tego wszystkiego przez moje ręce przeszło, że mi się już znudziło.
Ale ostatnio byliśmy u mojej kuzynki, którą kiedyś zauroczył magiczny sklepik z akcesoriami do wykonywania witraży. I sobie spełniła swoje marzenie- zorganizowała sobie pracownię witraży. To dopiero frajda.
A odnośnie drugiego pytania ;))
Chyba formalne przeszkody na razie są, co?
Poza tym- jestem za.
agik, nie moge sobie wyobrazic, ze ludzie lubia nieladne, pokraczne rzeczy! Mozesz mi je pokazac, masz jakies fotki?
Co do drugiego, fakt, ze jestes za, juz sam fakt jest dla mnie ogromnym komplementem:)
Moze komune jakas zalozymy?
Lubego tez bierzemy :)
To razem jest nas na razie czworo :) To trochę mało na komunę... a dobra, nie kończę :D
Zdjecia to mam same ładne :P
To chyba nie o to chodzi, że ludzie lubią nieładne rzeczy, tylko, ze mają takie akurat poczucie tego, co jest ładne.
A zresztą nie wiem. Może się wcale nie zastanawiają, tylko patrzą- 20 zł-> to tanio-> to kupuję.
Jak będziesz gotować to ja z rodzinką też się dołączę. Oczywiście nie na sępa tylko dorzucę się do produktów:P Tylko czy masz odpowiednio duże mieszkanie bo ja i mąż jesteśmy seksoholikami więc potrzebujemy prywatności:D
as, chcialam Was do komuny przyjac, tylko ostatnie zdanie mnie zdeczko zszokowalo:))))
chcialam Cie namowic na wstawienie ladnych zdjec. Tylko, ze chyba po ostatnim watku dot. kasowania ich, sie nie zdecydujesz:) ?
Dzisiaj dorzucam- wycieczka rowerowa!!
Wybrałam się dzisiaj na rowerze, na "zaprzyjażnioną" ławeczkę.. Z książką..Chmielewska oczywiście:)) Najpierw byłam sama..A potem już z Najdroższym zjeździliśmy całe miasto (mamy cudne ścieżki rowerowe, w całym mieście) i pół lasu :)))))))))))
Zdecydowanie naładowałam baterie....!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Fajnie:) To podladuj mnie troche na odleglosc:)
Madaleno mnie się wydaje, że z ludzmi to nie jest tak chop siup wsadzisz do ładowarki i jest.
O swoje samopoczucie trzeba dbać każdego dnia.
Noc. Dla mnie dobry sen to połowa sukcesu nie za póżno nie za wcześne.
Ranek. Jak wstaje to na tyle wcześnie abym spokojnie bez stresu mgła poświęcić 20 min na spokojne obudzenie się i wypicie kawy.
Popołudnie lubię sobie kupić jakiś bukiet kwiatów. Wstawiam je później do wazonu i jak patrze na nie to micha mi się śmieje od ucha do ucha. Oczywiście nie codziennie :):) Lubię sobie zerwac kwaty. Ostatnio jak byłam na Słowacji zerwałam sobie takie długie Osty. Zasuszyłam, dziś udało mi się kupić Wielki Tani wazon. Wsadzilam Osty i pełnia szczęścia. Teraz patrze na nie i zastanawiam się czy aby na pewno mi się podobają, czy może zafarbować je jakimiś farbkami. Hmm.. Dla mnie myślenie o takich pierdołach to relax.
W chwilach totalnego stresu. Wywóz do lasu i chodzenie po ekstremalym terenie bogatym w jeżyny,pajęczyny,strome zbocza po których trzeba się wspiąc. Jak się tak na wspinam, znajdę po drodze jeszcze jakieś grzyby to jestem cała happy. Do tego wizyta u mojego fryzjera, ktorego kocham bardzo za to, że jest. Jak od niego wracam to micha mi się cieszy od ucha do ucha i do tego zawsze mam jakąś fajną fryzurę.
aggusiu, ciesze sie, ze wpadlas sie podzielic:) Juz myslalam, ze Tobie tylko te bobry w glowie hehehe:))))))
Mnie relaksujące chwile rozładowują na amen - nie lubię bezsensownego siedzenia - na kanapie, w wannie, na ławce - nosi mnie wtedy. Uwielbiam czytać - ale czytanie jakos nie podchodzi mi pod relaksacyjne siedzenie. Po prostu jest i nie ma wpływu na odprężenie.
Najlepiej moje akumulatory ładuja się, gdy wszystko się wali, jest 1000 spraw do zrobienia w jednej minucie - wtedy świat robi się uporządkowany, wszystko powoli zaczyna pasować.