Ostatnio kupiłam sweterek czarny w sklepie Orsay i wychodzą z niego cienki,białe nitki.Wygląda to niezbyt elegancko.Chciałabym go zareklamować lecz mam odcięte metki (bo gryzą w szyję) i nie wiem czy mi go przyjmą.Paragon oczywiście posiadam.Jak myślicie?
Dwa lata temu reklamowałam śliczną czarną bluzkę z Orsaya. Po drugim czy trzecim praniu materiał dosłownie rozlazł się, tworząc wyraźne prześwity. Metki oczywiście ciachnęłam, bo były wielkości chorągwi rycerskich pod Chocimiem.
Nie miałam żadnych problemów z reklamacją. Pokazałam paragon, opisałam wadę i otrzymałam zwrot gotówki (bluzki niestety w moim rozmiarze nie mieli, chociaż chętnie bym zaryzykowała drugą taką samą).
No właśnie wyciągnąłem ze skrzynki reklamówkę tej firmy adresowaną do żony. Pokazać czy wyrzucić?
Jak masz kasę na zbyciu, to pokaż :D
Ceny są niskie, jakość niezła w porównaniu do ceny. Lubię ich marynarki i koszule. Skoro jest adresowana to żona musi być członkiem klubu Orsay... jak nie pokażesz dostanie maila albo smsa z ofertą:) Co do reklamacji- nie miałam problemu.
pokazać często dają bony np z okazji urodzin o wartości 25 zł
jeżeli odcięłaś metki te wszywane w ciuch to na pewno nie przyjmą z powrotem. No bo pomyśl...kupiłabyś taki sweterek? ...
Reklamacja to nie zwrot. Nie kupiłabym, zresztą chyba nawet nie wolno sprzedawać ponownie reklamowanej- czyli z różnych przyczyn niezgodnych z umową- przedmiotów
no tak...masz rację. Reklamacja to nie zwrot. No to w takim razie sama jestem ciekawa czy się uda :)
Pokazać, pokazać...ale nie dawaj. Jak zaczną żonie błyszczeć oczy, to kto wie, może Ty też coś z tego będziesz miał...?
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.Jestem dobrej myśli,że reklamacja będzie uznana.Pozdrawiam.
Sweterek został przyjęty do reklamacji,na rozpatrzenie muszę czekać około dwóch tygodni.Pozdrawiam.
Cofam wszystko, co napisałam ostatnim razem o fmarce Orsay - nie zakupię u nich już żadnego towaru właśnie ze względu na stosunek do klienta oraz przebieg reklamacji towaru nabytego już z wadą.
Kupiłam tunikę bez przeceny - w momencie mierzenia w ciasnej i słabo oświetlonej przymierzalni nie zauważyłam dziury, która najprawdopodobniej ukrywała się pod dużym czipem przeciwkradzieżowym.
Pani czip odpięła, zapakowała bluzkę wraz z innymi elementami odzieży do reklamówki - nie przyszło mi do głowy, żeby wszystko wysypywać z powrotem na ladę i skrupulatnie fragment po fragmencie obmacywać i oglądać.
Następnego dnia rano usunęłam z metki przy kołnierzyki metkę z ceną i radośnie wbiłam się w tunikę.
Koniec radości - widzę dziurę z boku na dole :/
I teraz się zaczyna:
Tego samego dnia po południu proszę o wymianę towaru na niewadliwy i:
- pani odpowiada, że towar nie był wadliwy, bo ona dziury nie widziała, pakując bluzkę do siatki - obwieszcza, że wymieniłaby mi na bluzkę bez dziury, ale nie mają już mojego rozmiaru w jej sklepie, ani żadnym innym sklepie Orasy w Polsce - więc nie mogą sprowadzić (nowa kolekcja, rozmiar S - ciekawa teoria)
- na pytanie o inne możliwości wymiany towaru, pani ekspedientka nagle robi się niesympatyczna i odmawia przyjęcia reklamacji - powód: bo obcięłam netkę, a wolno składać reklamację tylko, jeśli ma metkę z ceną
- powołuję się na przepisy ochrony konsumentów, które przeczą jej słowom
- wyciąga formularz - mogę w nim napisać wyłącznie kiedy towar zakupiłam, kiedy zauważyłam wadę i gdzie się znajduje - nie mogę określić, czy proszę o naprawę, wymianę czy o zwrot gotówki
- po tygodniu przychodzi pisemnie odrzucenie reklamacji - powód: udzkodzenie jest mechaniczne, opinia rzeczoznawcy nie została dołączona - jeśli chcę, mogę na własny koszt powołać rzeczoznawcę (kolejna bzdura, ponieważ firma ma obowiązek przez pół roku przedstawić opinię rzeczoznawcy, dopiero po upływie tego czasu musi to zrobić klient na własny koszt.
Mogę iść do sądu konsumenckiego, ale sprawa jest trudna do udowodnienia.
Wniosek:
- noście dyktafony i nagrywajcie takie paranoiczne sytuacje w sklepie
- nie wierzcie naiwnie, że do reklamówki włożą Wam towar niewadliwy - niezaleznie od kolejki za Waszymi plecami - wysypujcie towar na ladę i oglądajcie szczegółowo
A sieci Orsay - ze względu na stosunek do stałego i wieloletniego klienta ZDECEDOWANIE NIE POLECAM
Wkn trudno mi uwierzyć w to co pisesz. Idź do rzecznika konsumenta w swoim mieście. jes to niedorzeczne nie ma takich praw że nie możesz odciąć metki od towaru. Wierutna bzdura nie daj się Wkn bo takim sposobem te firmy robia nas wszystkich w balona. Napisz maila do Orseya, że jako wieloletnia klienta zawiodłaś sie na nich i nie zamierzasz zostawić tej sprawy. Napisz im, że sprawą niedopuszczalną jest aby w obecnych czasach nowa bluzka uszkodzona mechanicznie przez klips była sprzedawana klientom.
Ja już trochę powalczyłam z takimi firmami w swoim życiu i jeszcze nigdy nie przegrałam. Mąz kupił kiedyś bardzo drogie buty które po miesiącu się rozleciały. Reklamowaliśmy je a pan rzeczoznawca ( który w istocie miał odebrane prawa rzeczoznawcy ) i nie miał prawa wydawać opinii. Napisał że mój mąz ma nieprawidłową stopę hehe he . W rezultacie napiśaliśmy do Ameryki siedziby firmy ze zdjęciami buta i opisując sytuację z prośbą o pomoc. Reklamacja została uznana i przyznany zwrot gotówki. Napisz jeszcze do Orseya do niemiec jak oni tutaj w Polsce traktuja klientów. Załącz fotkę uszkodzonej bluzki. To co się dzieje w Polsce z załatwieniem reklamacji to jakaś paranoja żaden kraj na świece nie traktuje tak klientów. firmy bazują na nieznajomści prawa klientów. Niedawno syn uszkodził sobie w robocie klocków broń. Prawdopodobnie to była jego wina. Rozpaczal bardzo. Napisaliśmy do Leggo że część została uszkodzona na marginesie mąż napisał, że od 25 lat nie zdarzyło mu się aby coś się w klockach tej firmy zepsuło. Zaraz dostaliśmy odpowiedż że przepraszają z zał. wykazem części. Częśc została w ciągu tygodnia wysłana. nikt nas nie pytał kiedy robot został zakupiony, Nie mogłam uwierzyć że nikt nie pytał o paragon itd.
W orseyu jakość ostatnio faktycznie jest do bani bo ja też kupiłam bluzke i rozleciała się sama. Ne reklamowałam bo akurat bardzo mi na nie zależało.
Wkn nie daj się i walcz o swoje prawa.
Niestety muszę potwierdzić fakt, że firma ORSAY ma gdzieś stałych klientów. 22 grudnia kupiłam u nich jeansy ze streczem - leżały super, były dopasowane i ogólnie wszystko o.k. Po pierwszym praniu i jednym dniu noszenia spodnie wisiały na mnie jakby były o numer lub dwa za duże. Poszłam więc 30 grudnia je reklamować. 5 stycznia dostałam listem decyzję odrzucającą reklamację. Poinformowano mnie, że|"każda tkanina ma zdolność - cechę do wydłużeń. zależne jest to od konstrukcji tkaniny i cech nitek, z których została wykonana. Nie ma ustalonych granic wydłużenia, więc nie można jednoznacznie określić czy jest to jeden rozmiar odpowiadający warunkom zakresu riozmiarowego. Wg firmy ORSAY zachowanie tkaniny artykułu zakupionego przeze mnie (jeansy) jest prawidłowe i nie można go zaliczyć do wady powstałej w procesie produkcji". Oczywiście mogę się od ich decyzji odwołać i powołać rzeczoznawcę. Po przedłożeniu pisemnej opinii rzeczoznawcy kwestionującej ich decyzję zrekompensują mi koszty związane z usługą rzeczoznawcy. Przy odbiorze odrzuconej reklamacji usłyszałam z ust kierowniczki sklepu, że przyczyną rozciągnięcia sie spodni jest zapewne użycie płynu zmiękczajacego w praniu, na co odpowiedziałam, że na metce nie ma żadnej informacji, że użycie takiego płynu jest niewskazane. Poza tym dowiedziałam się, że spodnie ze streczem powinnam kupować o rozmiar mniejsze, czyli takie w które ledwo się wcisne - jakoś wcześniej w zadnej rzeczy ze streczem nie stosowałam takiej praktyki i rzeczy sie nie rozciagały. Teraz została mi tylko federacja konsumentów i odwołanie oraz OMIJANIE SZEROKIM ŁUKIEM SKLEPU ORSAY !!!
sklepowa zawsze mi mówi że takie spodnie się rozciągnął po praniu ale nigdy mi się nie rozciągły jeszcze.
Orsay faktycznie ma jeansy o tendencji do rozciągania. Pamiętam takie, które kupiłam chyba ze 2 lata temu, biodrówki, w "pasie" rozciągały się tak, że ściągałam je z siebie nie rozpinając guzika ani zamka ;) Wkrótce po zakupie udało mi się w dodatku schudnąć o 1 rozmiar i spodnie poszły całkowicie w odstawkę, bez żalu bo ważniejsza była radość ze schudnięcia, z którą spodnie orsay nie miały nic wspólnego :D
Mi też nigdy się nie rozciągneły, chociaż 2lata temu dałam się namówić na mniejsze, potem przytyłam 10 dag i już w nie nie weszłam, płukanie w płynie nic im nie pomogła i tak są za ciasne.
Musisz mieć strasznie dokładną wagę
Właśnie miałam wczoraj spytać,czy aptekarską
Widze że wzbudziłam zainteresowanie .Trochę rozrywki wskazane
dobrze, że o tym piszesz. Następnym razem porządnie się zastanowię jak będę chciala coś kupić tej firmy. Ja kupilam jeansy latem ( ale nie ze streczu) sa wporządku całe lato w nich przechodziłam
W płynie zmiękczającym nie płuczemy rajstop, biustonoszy i wyrobów z lycrą, streczem- płyn zmiękczający niszczy te włókna, ale jeszcze nie słyszałam, żeby zadziałał tak po pierwszym płukaniu. Produkują buble, a potem muszą na coś zgonić.
Hm, jakby dobrze przejrzeć metki to 80% moich ciuchów zawiera lycrę/stretch/elastan i do każdego prania dodaję płyn zmiękczający, bo bez przesady na ile "kupek" można dzielić pranie, ale nie zauważyłam destrukcyjnego działania płynu... po prostu niektóre wyroby są słabej jakości i tym nawet obchodzenie się z nimi jak z jajkiem nie pomoże.
Ja też dodaje płyn prawie do każdego prania, ale rajstopy i biustonosze bez płynu zmiekczającego.
jedziemy z off topikiem :)
jestem zbyt wygodna, żeby prać rajstopy i biustonosze ręcznie, a że lubię ładną bieliznę i co rusz coś nowego mi się podoba to wymieniam, wymieniam ;)
pierwszy raz słysze. Wszystko co piore traktuje płynem zmiękczającym. Ten płyn działa jak balsam do włosów zmięcza ale nie rozciąga. Dla mnie to bzdury. Płyn zmięczający nie niszczy włókiem kto Wam takich głupot naopopowiadał Produkuja buble a póżniej wciskaja bzdury
tu w pewnym sensie miała rację szkoda tylko że powiedziała to dopiero w momencie reklamacji, od wielu lat handluję dżinsami i tu akurat się zgodzę, że spodnie te należy kupować lekko ciasne. Dzisiejsze tkaniny są tak plastyczne że rozciągają się już po dwóch trzech naciagnięciach tzn że wystarczy w nich trzy razy usiąść i już są rozciągnięte tyle, że nie powinny tracić swej elastyczności tzn wisieć, po praniu ponownie się ściągają i tak zachowują swoją plastyczność przez około 50 prań później należy je wymienić na nowe bo są mniej więcej o rozmiar większe niż to co napisane na metce czyli jeśli nie przytyłyśmy to będą o rozmiar za duże. Podobną zasadą kierujcie się jeśli kupujecie rzeczy używane.
Kupuje jeansy firmy big star. Niektóre spodnie typu strecz mam 12 lat.. Chodzę w nich często i prań zaliczyły pewnie więcej niż 50 rocznie. Spodnie rozciagają się trochę po praniu. Nigdy nie kupilam spodni rozmiar za małych. Nigdy tez spodnie mi się nie rozciągneły. Jak leżały te 12 lat temu tak leża nadal. Spodnie z kiepskiej jakości tkanin moga się rozciągnąc. Spodnie typu strecz to nic innego jak malutkie gumki wplecione w tkanine. Kiepskie gumki się rozciągną i przestają być elastyczne. Kiedyś kiedy tego typu spodnie wchodziły na polski rynek był problem z tym, że gumki wystawały z tkaniny, Fatalnie to wyglądało przy czarnych spodniach.
nie napisałam rozmiar za małych tylko lekko ciasnych, zresztą podczas noszenia rozpycha się nie tylko dżins ze streczem ale i ten czysto bawełniany i tak jak napisałam te przyzwoitej jakości po praniu wracają do swojego pierwotnego rozmiaru też mam w szafie dwie pary Big star-ów i zachowują się one dokładnie tak samo jak moje levisy, wranglery, Tommy Hilfiger, Guess, Prada czy kilka par zupełnie niefirmowych spodni. Bardziej rozciągają się spodnie noszone non-stop a nie na podmiankę podobnie zresztą jest z butami, swetrami czy bluzkami z dzianiny szczególnie tej bawełnianej bez lycry.
Moje spodnie też wytrzymują dłużej niż rok ale podejrzewam, że dlatego, że mam ich dość dużo
Jeśli masz spodnie sprzed dwunastu lat to się ciesz bo takiej jakośi się już nie produkuje bez względu jaka to firma lobby producenckie jest tak silne, że nikt dzisiaj się nie wyłamie i nie wytworzy produktu, który zbyt długo będzie się nadawał do użytku tyczy się to wszystkiego od przysłowiowej zapałki począwszy a na skompliowanej elektronice skończywszy (telewizor nie ma Ci już służyć 20 lat tylko około 5-8 lat)
Mam w swojej szafie trzy bluzki, które kupiłam w Norwegi gdy miałam 15-16 lat, dzisiaj mam 38 lat i gdybyś je zobaczyła to wogóle nie wyglądają na zniszczone choc noszę je dość często - tyle, że tak dobrej jakości włókna już się nie produkuje. Między innymi dlatego tak przyjął się styl vintage w pierwszej kolejności chodziło o jakość w drugiej o niepowtarzalny krój.
Niegdyś pika opatentowana przez lacoste, dziś tak popularnie stosowana przez wiele firm w koszulkach polo, dzisiaj jest już zdecydowanie gorszej jakości. Kiedyś polo lacoste wyrzucało się bo się porozciągały ściągacze na rękawach, dzisiaj bo pika zaczyna się przekręcać lub wybrzuszać na szwach bocznych.
jeśli masz spodnie sprzed dwunastu lat to się ciesz bo takiej jakośi się już nie produkuje bez względu jaka to firma lobby producenckie jest tak silne, że nikt dzisiaj się nie wyłamie i nie wytworzy produktu, który zbyt długo będzie się nadawał do użytku tyczy się to wszystkiego od przysłowiowej zapałki począwszy a na skompliowanej elektronice skończywszy (telewizor nie ma Ci już służyć 20 lat tylko około 5-8 lat)
masz racje tego pod uwagę nie wziełam :) Moje pierwsze spodnie typu strecz to były Mustangi najpierw czarne póżniej granatowe. Pracowałam cały miesiąc na wykopalistkach aby je sobie kupić. Co to były za spodnie o takiej jakości można pomarzyć. Właśnie dlatego, że ta jakość jest tak marna nie kupuje juz żadnych firmowych spodni typu levis, wrangler.
Nie jestem klientem tej firmy ale moja sąsiadka pewnie coś tam kupiła...Latem siedząc i relaksując się na balkonie niechcący usłyszałem słowa jakie fruwały pod adresem tej firmy z balkonu poniżej. Słów tych niestety nie przytoczę.
:))) Wyrzucić :)
chyba, że reklamują coś innego niż bluzki....te są jakości strasznej:)
Niestety Jarek już nie napisze, czy wyrzucił, och jejku :( Smutno mi się zrobiło, że już nie napisze.