Rok mi się zaczął fatalnie. Okazło się, tracę pracę. Mój mąż ma umowę do marca i boimy się czy umowa zostanie przedłużona. Czy to polityka prorodzinna tego kraju? Mam dwoje malutkich dzieci, trzy kierunki studiów, mój mąż dwa i okazuje się, że możemy nie mieć za co żyć! Zarabiamy mimo kwalifikacji grosze, jesteśmy w tym kraju niepotrzebni i nas nie szanują. Jesteśmy uczciwi i nie mamy "pleców" i to nasz największy problem! Muszę ponarzekać choć tu, bo inaczej będę kląć z bezsilności k... k... k...!!!
Piszę, bo niektórzy zaczęli się martwić, czy żyję. A więc wyjaśniam jak żyję ;)
Bardzoo poruszyła mnie Twoja wypowiedz, ale pamiętaj "wiedza jest pokarmem dla duszy..." i tylko niepewność stwarza warunki zmuszające człowieka do rozwinięcia własnych zdolności. Wiem, tym dzieci nie nakarmisz, ale widząc Twój usmiech wiem też, że jesteś w stanie zmienić wiele, mimo przeciwności!! Myśl pozytywnie, proszę, a wiem ,że sobie poradzisz!!!! Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!
Od wewnętrznego uczucia bezsiły mozna uciec dzieki działalności zawodowej lub przyjemności - uciekaj więc w swoje radości może co??...
Czytając Twoją wypowiedz poczułam się jakbyś pisała o mnie!
Mam podobna sytuacje jak ty...ja po studiach z dodatkowymi kwalifikacjami, obecnie w domu z maluszkiem(mam dwójkę dziciaków Magdę 5 lat i Łukaszka 6 miesięcy).Zaczynam pomału martwić sie naszym domowym budżetem i rozglądam sie za pracą...a tu wielkie rozczarowanie;(Jestesmy zwykłymi ludzmi, bez "pleców" jak to nazwałaś z rachunkami do zapłaty i zamartwiamy się czy będzie lepiej.
Co do polityki prorodzinnej..ostatnio usłyszalam że rodzina wielodzietna to taka co ma dwoje dzieci!!!
....i najlepszy jest ksiądz na kolędzie co stwierdził, że ma nas być 2 razy więcej;/
Czasami jest gorzej,żeby potem było lepiej. Sami siebie szanujcie nawzajem, a reszta to tylko dodatek. Wiem,że twoje serce przepełnia niepewnośc. Ale jak to mawia pewna mądra pani. Bóg dał dzieci to i da na dzieci.A może sami sobie zorganizujcie pracę. Bo lepiej zastanawiac się jak rozwiązac problem niz zadręczac się bezowocnie. Jesteście młodzi, wykształceni pełni energii i zapału. To już bardzo dużo. A ci na górze, mają naród w d...ie to nie od dziś wiadomo.
Tu mamy to samo, tylko jeszcze śmieszniej. Szkoda że to śmiech raczej przez łzy. Zasiłki dla dzieci zredukowali do połowy, podatki podnieśli, ceny poszybowały i nadal szybują niestety. Od stycznia za za usługi w biurokracji wzrozły o 250 procent. Idt idt. Wszystko dobrze,ale jak jakiś pacan mówi że tu na Islandii taki raj to ludzi dosłownie szlak trafia. Szkoda słów.
Kochana więcej wiary w swoje siły. Chciałabym Ci więcej pomóc.
Rośmieszyło mnie (przepraszam) to o zasiłkach. Ja mam trójkę dzieci i nie dostałam na nie grosza zasiłku, bo mamy prywatna firmę i nas (według naszego "ukochanego" państwa) stać na dzieci. Ale podatki i ZUS to spróbowalibyśmy nie zapłacić. Od razu pojawia się komornik, a jego nie obchodzi, czy są dzieci. Płacz i płać.
Nie ukrywajmy , od 1990 roku nie ma mowy o polityce prorodzinnej. Też nie dostałam grosza zasilku, nawet jak przez jakiś czas mąż nie mial pracy, bo niby średnia była za wysoka.
Tutaj dostają wszyscy. Wychodzą z założenia,że dziecko to dziecko i każdemu się należy. Jednym mniej drugim więcej. Tylko z powodów cięc połowę obcieli wszystkim.
Polityki prorodzinnej to u nas w kraju raczej nie ma, niestety....Mieszkam na Podkarpaciu, nie mam studiów co prawda, ale taka tępa też nie jestem, a znalezienie pracy dla kobiety graniczy tu z cudem. No chyba, że ktoś ma plecy. Czasem tak myślę, że chłop to zawsze pracę znajdzie, w najgorszym wypadku pójdzie na czarno na budowę i coś tam grosza zarobi, ale baba to ma u nas przerąbane. A baba z małymi dziećmi to już totalnie przegwizdane. Mój mąż jest tą całą sytuacją tak wkurzony, że gdybyśmy mieli jakikolwiek punkt zaczepienia za granicą, to już by nas tu nie było. Ale z dziećmi sprawa już taka różowa nie jest.
Ale, jak mawia mój brat, olać to wszystko, na co człowiek nie ma żadnego wpływu. Oby dzieci były zdrowe. A reszta? Alleluja i do przodu!!!!!!!
Ja też mieszkam od kilku lat na tym niszczęsnym Podkarpaciu- i o ile na początku było super i cudnie-wieś,wolność,wakacje cały rok- to teraz wylazło wszystko na wierzch!Jak chcesz mieć prace to tylko jesli masz kogoś w urzędzie,jak chcesz coś zzłatwić to tylko jak jestes "swój",ale jak byłam kiedyś z sąsiadką w Mops-ie i popatrzyłam jak panna w futerku z dwujką ładnie ubranych dzieci bierze "zapomogi" 1200zł to mnie zatkało!Sa tu takie skrajności ,że jeszcze nigdzie takich nie widziałam....prawie młodych tu nie ma-wszystko co może wyjeżdża za granicę...swojego "biznseu"mało kto jest w stanie podjąć się otworzyć ,bo Cię podatki zjedzą....a podobno najwięcej dzieci rodzi się na Podkarpaciu:-)
Jak słysze polityka prorodzinna to ogarnia mnie pusty smiech. Wczoraj przyszła do mnie sąsiadka z pitem do obliczenia, dziewczyna nie pracuje, ma dwoje dzieci.Zaliczka na podatek za cały rok niecały 1000, zwrot z podatku gdy żona nie pracuje 556,02zł , ulga podatkowa na 2 dzieci ponad 2000zł czyli mogła by otrzymać ponad 2500 zwrotu. Dziewczyna otrzyma zwrot w wysokości pobranej zaliczki, więc zastanawiam się dla kogo ta ulga prorodzinna?
Równiez uważam, że bez pleców nic sie nie załatwi, a na pewno nic konkretnego.Pozdrawiam i mam nadzieje,że szybko wyjdziesz na prostą.
Chcą zabrać rodzinom z jednym dzieckiem ulgę rodzinną. Nie każda rodzina z jednym dzieckiem ma luksusy. Często ich ledwie stac na to jedno dziecko. Znam wiele przypadków od siebie w pracy że za ten zwrot z US można było dziecko wyslać na wakacje.
Wiem, że rodzinom z jedznym dzieckiem tez jest ciezko, ja mam tylko dwoje dzieci długo je wychowywałam sama. Bardzo czesto słyszałam, że coś tam mi nie przysługuje bo mam tylko dwoje dzieci. Według mnie dziecko to jest dziecko i w ramach polityki prorodzinnej wszystkie dzieci powinny być tak samo traktowane.
Wielu ludzi majacych jedno czy dwoje dzieci pracuje za najniższą krajową pensję i poprostu nie ma szans aby z ulgi podatkowej skorzystać w pełnej wysokości.
Witaj Magdo.Przykro,że znależliście sie w takiej sytuacji,ale wierzę,że sobie poradzicie,bo jesteście młodzi,wykształceni,przedsiębiorczy.Ja miałam bardzo ciężki rok 2010,teraz jest lepiej.Sama wiesz,że nie u nas żadnej polityki prorodzinnej,to tylko same bzdety na papieprze.Jak to moze być,że bije sie na alarm,że przyrost naturalny maleje,skoro nie ma za co dzieci utrzymać i wykształcić.Nie tworzy się rodzicom miejsc pracy,nie dotuje w zanaczącej wysokości żłobków czy przedszkoli,winduje ceny leków itp.W Polsce zasiłek na dziecko to grosze,w Niemczech nawet 180 euro (na jedno dziecko),darmowe leki.Podobne ceny przedszkoli,ubranek,żywności dla maluchów.
Trzymam kciuki za to,aby Two mąż dostał przedłużenie umowy.Jeśli Ty nie dodstaniesz pracy w swoim zawodzie (no,nawet zawodach),na pewno znajdziesz inną.Szkoda tylko marnować tyle lat nauki i zdolnych,wykształconych ludzi spychać na boczny tor.Takie mamy państwo.Mam znajomą *(licencjat),która pracowała jako sprzataczka i cieszyła się,że w ogóle coś znalazła.Inna,po maturze,ledwie się dostała do ...zamiatania ulic,ale tylko na kilka miesięcy.Chore to wszystko.
Moja bratowa, która mieszka w Niemczech opowiada mi co jej przysługuje po urodzeniu dziecka i tak;
-do szpitala nie zabiera nic wszystko tam jest pampersy, ubranka, spiworek, kosmetyki do pielęgnacji noworodka a u nas to jak sie pakujesz to jedna torba dla dzidziusia a druga dla mamy;(
-ubranka--temat rzeka, dobrze że mam tam rodzine i zaopatruja mnie w ciuchy dla dzieciaków, rzeczy sa ładne a moja córka jest zawsze zachwycona jak dostaje paczkę z Niemiec( u nas cenny ubranek dla dzieci wedlug mnie sa dwa razy droższe)
-Leki i szczepionki sa za darmo lub za naprawde niewielkimą opłatą....a unas to same wiecie:(
-zasiłki(ja na dwoje dzieci dostaje 136zł-a moja bratowa 3 razy tyle)
Ja przed ciążą pracowałam na "czarno", poszlam sietam spytać czy są szanse abym teraz tam pracowala...to pani odpowiedziała" a gdzie ja się pcham do pracy z dwójką dzieci....a moja bratowa wróciła do pracy, chodzi w sobote i niedzielę bo tak jej szef zaproponowal bo wtedy brat ma wolne i może zająć sie dziećmi a pracują w jednej firmie...jak dla mnie szef na medal!:):):)
Więc czy u nas jest jakakolwiek polityka prorodzinna-odpowiadam że NIE!!! tak jak ktoś wcześniej napisał jest ona tylko na papierze a ty człowieczku sie martw o siebie sam!
Niedawno miałam gości z Niemiec i nie byłam w stanie im wytłumaczyć dlaczego nie dostaję pieniędzy za to,że opiekuję się chorymi rodzicami.Zona tego pana z Niemiec nie pracuje i opiekuje się nim (pan jest po wylewie), otrzymuje za to pieniądze.Dziecko tych państwa poszło bezpłatnie do przedszkola.
No właśnie,moja była szefowa również miała pieniądze za opiekę nad matką.Póżniej,gdy nie mogłą poświęcać jej wiele czasu,"opieka" przywoziła chorej obiady,a pielęgniarka robiła zastrzyki i wykonywała część zabiegów pielęgnacyjnych.To jest dbanie o obywatela od urodzin do śmierci.Nie powiem,że wszyscy mają dobrobyt,niektórzy też bardzo skromnie zyją,ale zawsze mogą liczyć na pomoc państwa.
Ciocia mojego męża opiekuję się swoja mamą tez po wylewie i w Niemczech dostaje za to wynagrodzenie...i jeszcze środki higieniczne, które przeznawane są z "góry" tzn pampersy dla dorosłych.
Może i Unia jedna ale każde panstwo ządzi po swojemu.
U nas zero pomocy, pielęgniarka z ośrodka może przyjechać co drugi dzień i tylko rano, sama musiałam robić tacie dwa razy dziennie zastrzyki domięśniowe, przeciwzakrzepowe, opatrunki też dwa razy dziennie do tego insulina i pomiar glukozy. Z pomocy pielęgniarki nie korzystałam bo nie było w takim układzie sensu.Srodki opatrunkowe pełnopłatne, rana przy cukrzycy nie goiła się prawie 3miesiące. Po mojej operacji bardzo duże cięcie 3 zmiany opatrunku kosztowały około 20 zł.
Pampersy refundowane dla niepełnosprawnego dziecka dopiero jak skończy 3lata.
Tak własnie w Polsce szanuje sie schorowanego starszego człowieka!!!... i nie tylko
Pracę znaleźć tak samo ciężko jak pracownika, szukam od połowy grudnia. Moje oczekiwania niewielkie, bo wykształcenie średnie w konkretnym zawodzie, wynagrodzenie w zależności od umiejętności, dla kogoś konkretnego ok. 4500 netto + 90m2 mieszkanie (wyposażone, z opłaconymi rachunkami w całości). I co? Chętnych brak, a jak się trafiają to zwyczajnie się nie nadają.
Acoz to za praca? czy ososba z 2 kierunkami studiow magisterskich i podyplomowych tez by sie nadawala ?czy tylko srednie jak kazdy pracodawca?!
To stanowisko dla pomocy technicznej, praca fizyczna.
W mojej firmie pracują dwie osoby z doktoratem w ręku, więc bez uszczypliwości proszę.
Skasuję swoje wypowiedzi z wygody, nie ma co wdawać się w zbędne dyskusje.
Napiszę tylko tak: ludzie kończą ileś kierunków studiów, które nie dają wiedzy praktycznej, miejsca w urzędach pozajmowane, a prywatne firmy liczą na prawdziwe kwalifikacje i doświadczenie.
Zamiast szukać pracy, staży czyli doświadczenia, inwestuje się często w zbędną wiedzę. Owszem, są zawody gdzie skończony kierunek studiów jest bardzo istotny, ale wiele osób kończy naukę z myślą, że już samo kształcenie było wielkim wysiłekiem, reszta się jakoś potoczy. Pracodawca oczywiście zapłaci za zdobywanie kwalifikacji.
To, że pracodawcy boją się zatrudniać z wykształceniem wyższym (chyba, że mówimy o posadkach państwowych, ale tam są inne zasady) - bzdura.
Masz wiele racji. Ale ja oprócz suchej wiedzy mam wiele do zaoferowania. Jestem łebska ;) Szkoda tylko, że straciłam tyle czasu na naukę. Mogłam szukać tak jak mówisz doświadczenia... tylko gdzie kiedy miałam zacząć, jak się uczyłam dziennie? Mogłam iść do technikum, potem na zaoczne - najlepiej prywatne, teraz miałabym większe pole do popisu. Wtedy gdy ja szłam do liceum do technikum szli uczniowie słabsi, dostałam się na dzienne - na zaoczne i prywatne szły osoby, które się nie dostały dziennie. Teraz się okazało, że oni są lepiej opłacani. Poza tym znam wielu, którzy zostali przyjęci bez kompetencji do pracy, bo znali szefa lub mieli inne plecy, a potem kończyli studia. Teraz są wykształconymi szefami ;) No cóż ja się nie potrafiłam tak znaleźć.
Pocieszę Cię, moja siostra dostała się do pracy na stanowisko na które aplikowało 460 osób (bez znajomości) - oczywiście w tej kwestii są tacy, którzy wiedzą lepiej.
Jeśli jesteś "łebska" :) to sobie poradzisz, w życiu każdego jest jakiś zakręt, sama taki miałam - przez 6 miesięcy żadnej pracy nie mogłam znaleźć. Sytuacja zmusiła mnie do kolejnej przeprowadzki, później jeszcze kolejnej i kolejnej:)
Może idąc na rozmowę kwalifikacyjną nie ujawniaj pełnego wykształcenia jeśli oczekiwania niewielkie? Praca na przeczekanie.
Mówisz, że do liceum i na dzienne szli ci lepsi uczniowie a do technikum ci gorsi. Powiem tak skończyłam liceum z czerwonym paskiem, złożyłam z własnego wyboru, ku niezadowoleniu rodziców papiery na studia zaoczne. Na podstawie świadectwa z liceum przeniesiono mnie na listę studentów chętnych na studia dzienne, egzaminy zdawałam z grupą studentów dziennych nie zaocznych (egzaminy dla ścisłości te same) zostałam przyjęta na studia dzienne mimo, że chciałam na zaoczne. Kosztowało mnie dużo wysiłku, żeby się na studia zaoczne przenieść, kilka wizyt u dziekana itd. Udało mi się. Pierwsze trzy lata moich studiów opłacałam z pracy w Mc Donald's. Po skończeniu pierwszego roku zaczęłam zaoczne technikum rachunkowe, żeby szybciej mieć zawód. W między czasie kur kadrowy itd... Na studiach było mi ciężko bo większość która ze mną studiowała była albo po technikach albo już pracowała, ja byłam zielona nie wiedziałam co to jest trzebież, klupa itd. Na moich studiach była zasada że pierwsza średni na roku nie płaci czesnego dwie kolejne płacą 50%, dodam, ze nie studiowałam na uczelni prywatnej, zresztą tego kierunku nawet nie było na uczelniach prywatnych. Jakoś udało mi się przez całe studia inżynierskie za studia nie płacić. W między czasie zmienić pracę, na lżejszą niż McD i gorzej płatną, staż miałam płatny jeszcze gorzej. Przez wiele lat pracy w LP słyszałam, od współpracowników jacy to studenci po zaocznych studiach są gorsi itd... pewnie byłam gorsza jeśli to mi pracodawca zlecał po ukończonym leśnictwie obsługę prawną nadleśnictwa z prowadzeniem 60 spraw zasiedzeniowych spornych w ciągu roku bez pomocy radcy prawnego no cóż... Nagroda jubileuszowa w firmie mi należała się po 15 latach pracy studentom dziennym po 10 bo im się wliczał okres studiów. Odejdę na emeryturę po 48 latach pracy zawodowej, studenci dzienni będą pracować o 5 lat krócej....
No ale cóż jak się jest z tych gorszych to się jest z tych gorszych...
Bardzo mi przykro z powodu sytuacji w jakiej się znalazłaś, mam nadzieję, że to wszytko się okaże przejściowe i za kilka dni będziemy czytać twój post o tym, że znalazłaś pracę a mężowi przedłużono umowę, tego Ci z całego serca życzę.
Proszę tylko Ciebie i innych dajcie już spokój z dzieleniem na gorsze i lepsze studia bo to może kogoś bardzo skrzywdzić.
Ale ja tak nie dzielę. Tylko życie dzieli i ówie jaka opinia jest... Ja ta nikogo za gorszego nie uważam. Mój mąż studiował zaocznie i też w McDonaldzie pracował :)
Kurcze coś mi się dzieje z "M" w klawiaturze, chyba moja córka tu działa :) Dzięki :)
Magda czy ja dobrze pamiętam, że Ty rysujesz? możesz podesłac jakiś maniar gdzie można Twoje prace zobaczyć?
Hmm... musiałaś mnie z kimś poylić. Owszem lubię rysować, ale dla siebie. Ja fotografuję :) A maluję też... ale to amatorszczyzna, choć miałam kiedyś wystawę prac i nawet na aukcji sie jakieś sprzedały.
Mam koleżankę dość prężnie wsółpracującą z różnymi wydawnictwami, czasem trzeba jakąś grafikę, rysunek do artykułu zrobić, bywają z tego pieniądze, parę osób już udało się "wypromować", myślę, że warto spróbowacć. Podeślę Ci na pw jej namiary, ja dzięki współpracy z nią mam piękny ekspews do kawy kupiony za sprzedane do jej wydawnictwa zdjęcia ;)
Dziękuję bardzo. Jak wiele pokładów dobra leży w ludziach... życie mnie cały czas zaskakuje!
hej, od rysowania to ja jestem :) Ale raczej nie o mnie myślałąś bo już dawno nic tu nie pokazywałam.
A co do polityki prorodzinnej to u nas niestety tylko hasło. Martwią się o malejący przyrost natuaralny ale nie robią nic aby rodzina mogła się utrzymać.
Ja np. w maju wracam do pracy po macierzyńskim i o nią się nie martwię. Problem jest z dzieciątkiem ponieważ nie mam jej z kim zostawić. Opiekunce musiałabym oddać 2/3 mojej pensji. Babcia daleko (mieszkam w Zabrzu a pracuję w Katowicach i tam też mam mamcię. Ale ja nie mieszkam w centrum Zabrza ani ona w centrum Katowic także dojazd wiąże się z jazdą 2 autobusami, czasem trzema i jest to trasa na półtorej godziny a jak transport nie podpasuje to na dwie). Żłobek, który mam na osiedlu przyjmuje dzieci od roczku. Inne państwowe są dalej i trzeba dojechac i mogłabym meć problem aby odebrać małą przed zamknięciem bo ten kokretny(najbliżej btylko jeden autobus) jest do 16. Pozostają prywatne, też z dojazdem, ale przynajmniej dłużej otwarte.
Do żłobka w Katowicach nie mam szans się dostać. Tak usłyszałam gdy próbowałam tam złożyć wniosek. Jest to coprawdaż podróż autobusem ale cóż zrobić.
Wkońcu staneło na tym, że mamcia będzie do Katowic przyjeżdżać i mi ją z p rzystanku odbieraći do Katowic po pracy przzywozić. Jest to rozwiążanie na lato a na jesień mam nadzieję, że dostanę się do żłobka na osiedlu. Niestety jest takie obłożenie, że nie wiem czy się uda a wtedy nie wiem co zrobimy.
W jednym żłobku jak pytałam to usłyszałam, że panie w pierwszym trymetrze ciąży wnioski składają.
Z chęcią zostałabym z mała w domu ale nie wyżyjemy z jednej pensji. Więc pytam gdzie jest ta polityka prorodzinna????
Polityki prorodinnej w tym kraju nie ma :(. Ja swoje dziecko chyba będę w jakimś nosidełku nosić ze sobą po szkółce :/, co zimą nie wiem...
Przytulam cię mocno..uwierz mi dacie radę wyjść z tej sytuacji.Nam nie układa się od prawie 3 lat.Przed urodzeniem synka oboje mieliśmy pracę,wychodziliśmy około 8000 na mies..to było piękne życie.Kiedy mały się urodził nie przedłużono mi umowy,potem mój mąż stracił pracę,potem znalazł coś ale znacznie mniej płatną i na życie nie starczało.Ja nie mogę iść do pracy bo nie mam z kim zostawić młodego.Zdecydowaliśmy że mój mąż wyjedzie do UK.Ma tam rodzinę.Jest tam już prawie rok a ja sama w Polsce.Jeśli dobrze pójdzie to w tym roku do niego dołączymy.Tam też nie jest łatwo ale na pewno łatwiej niż tutaj.Jak się uczciwie pracuje to przysługują zasiłki na dzieci,darmowe leki,przedszkole darmowe jest od 4 go roku życia więc mogę iść do pracy.Wolałabym żyć w Polsce gdyby tylko dano tutaj żyć a nie wegetować..Ja wierzę że nam się wreszcie ułoży i Wam tego życzę.Tak patrzę że ty też ze Śląska i nawet niedaleko ode mnie.
A jak dzieci się chowają? Macie siebie i dzieci to już bardzo dobrze. Ja jestem pewna,że los jest Ci przychylny tylko uwierz w siebie!!!!!!
Wg kuratorium jednym z warunków likwidacji szkoły jest zapwenienie nauczycielom pracy w innej szkole. Taka była raz wypowiedź w telewizji.
Nauczycielowi oczywiscie musza zapewnic zatrudnienie w innej szkole, ale jak dostanie tam umowe na rok i jej nie przedluza dalej to niby to jest wporzadku?
Telewizja na szczescie "zawsze prawde mowi"
Tak, tylko tej pracy nie ma. Alternatywą jest wypowiedzenie lub zgoda na pomniejszenie etatu.
Ty masz podobna sytuacje do mojej tylko ja nie mam dzieci i studiów i tak samo mąż.Oczywiście też nie mamy żadnych pleców,które by mogły nam załatwić jakąś posadkę.Mamy za to dwa kredyty które musielismy wziąść i teraz trzeba spłacać.Jesteśmy pracownikami fizycznymi i pensje sa marne ech co tu duzo mówić.Ciągle jakies podwyżki a pensje stoja w miejscu.
Może zabrzmieć to dziwnie ale bardzo często pracodawcy unikają ludzi wykształconych ponieważ obawiają się, że ci mogą przebić ich intelektem...Nie mówię, że nie warto się uczyć, chodzi mi raczej o mentalność w naszym polskim grajdołku.
Sama 13 lat temu zostałam sprowadzona na ziemię przez pewnego dyrektora banku na którego natknęłam się przypadkiem zanosząc CV (w dość małych mieścinach, wtedy zanosiło się podania do kadr, oczywiście na makulaturę). Pan Dyrektor powiedział, że woli zatrudnić kogoś ze średnim wykształceniem, bo taki nie zażąda od niego podwyżki ani awansu a ten z wyższym nawet jak na początku się nie deklaruje to póżniej się upomni.
Plecy i nepotyzm jest wszędzie. Wiem coś o tym bo mieszkam w prowincjonalnym mieście w Małopolsce i przestałm się łudzić, że znajdę tu pracę. W urzędach, przedszkolach itd wszyscy są jedną wielką rodziną. Ten jest wujkiem tamtego a tamten szwagrem tamtej itd.. Przebić się przez tą siatkę nie sposob.
Wiem, że przy tego typu kłopotach cięzko jest przyjąć do wiadomości, że inni mają jeszcze gorzej (bo nie można ukryć faktu, że niektórzy mają lepiej). Ja sobie tlumaczę to w ten sposób, że wszystko jest po coś. Jak np. straciłam pracę znalałam lepszą, "ukochana mamusia" wyrzuciała nas z mieszkania wzięliśmy kredyt i teraz mimo galopującego Franusia jestem panią w swoim malutkim mieszkanku a mojego nieobliczalnego Frania nie wymianiłabym za żadne skarby na pałac z mamusią.
Dzięki wszystkim za wsparcie! Macie racje, może i jakoś dam sobie radę... Choć trochę denerwuję się jak ktoś mówi "dasz sobie radę", bo to oznacza, że znów mam pod górkę, a ja bym chciała z górki. Jestem jak Syzyf... Jak już wciągnę ten kamień pod górę, to znów spada. Słowo "jakoś" też do mnie nie przemawia, bo kto chce żyć jakoś? Ja chcę żyć dobrze!! Usłyszałam, że jak nie daje tak rady to musze się przekwalifikować... po trzech kierunkach studiów, to niby po co je kończyłam, właśnie, żeby nie mieć problemu z pracą! Nie wiem też po co uczyliśmy się z mężem, bo tyle starań aby się dostać do dobrego liceum, albo na dzienne studia, a tu się okazuje, że można się nie uczyć, nie kończyć nic i zarabiać kokosy. Wystarczy kombinować. Wiele potrafię i wiele wiem, ale cały czas gdzieś mi mówią mało, albo za dużo - za wysokie kwalifikacje! Oby tylko dzieci były zdrowe. A tu jeszcze kłopoty z córką - terminy wizyt na NFZ na maj, więc prywatnie chodzimy. Marzę mieć mały domek i ciepłą posadkę, a nie szarpać się i wałęsać cały czas. Jakąś pracę znajdę. Choćby sprzątać ulicę pójdę. Ale nie o tym marzyłam i nie uczyłam się po to tyle lat...
Masz kwalifikacje, doświadczenie, nie szukaj "jakiejś" pracy, szukaj konkretnie. Jeśli ktoś nie wątpi w swoje umiejętności i wie czego oczekuje, dojdzie dokąd zechce.
Boję się tylko tego czasu pomiędzy... jak długo trwać będzie.
Magdo, przejrzałam Twoją stronę internetową.. Jestem pod wrazeniem tego, jak kreatywną jestes osobą, ile serca wkładasz w każda rzecz jaką się zajmujesz! Podejrzewam, że nie będziesz miała problemu ze znalezieniem zatrudnienia.. Takiego pracownika się ceni.. Nie myślałas o samozatrudnieniu? Robicie z mężem piękne zdjęcia- teraz jest popyt na takie usługi: sesje ślubne, ciążowe, dziecięce.. Trzymam kciuki, żeby życie Wam sie pięknie ułozyło! I daj znać, jak już odgonisz czarne chmury :)
Myślałam o swoim, ale nie wiem, z czym się "wbić". O zdjęciach też myślałam, o malowaniu obrazów, robieniu ciast i gotowaniu. Ale najbardziej chciałabym w kierunku biologii (biotechnologii)... no cóż. A jeśli chodzi o cenienie pracownika... Może ktoś w końcu mnie doceni. Mam raczej takie doświadczenie, że jedni dostają w firmie pracę, a inni płacę :)
Madziu trzymam kciuki :-) Na pocieszenie powiem, że ja po skończeniu studiów mgr i dyplomowych moja pierwsza praca to była infolinia :D bo po prostu ciężko było na coś lepszego, udało mi się awansować w tej samej firmie więc w gruncie rzeczy dobrze się wszystko skończyło.
Jeśli mogę coś zaproponować to rozglądajcie się za pracą poza krajem, ja mieszkam w norwegii i nie żałuję,
jest duża mozliwość zatrudnienia. nie będę sie rozpisywał na temat opieki socjalnej bo to była by długa lista.
pozdrawiam.
Madziu, chyba większość z nas wiedzie takie życie Syzyfa -ledwie się odbijesz -znów spadasz...
A polityka prorodzinna to żart:(
Mąż pracował w Niemczech przez rok, później musiał zjechać do Polski, dorabiał na czarno na budowie za 7 zł za godzine, a pensji wychodziło w sumie z wyliczonych godzin ok 700 zł.. Poszłam do GOPS-u, powiedziałam, że nie mam za co żyć, a okazało się, że nawet paru złotych rodzinnego nie dostanę, bo zarobki za zeszły rok były wysokie...:(
A ja walczę z myśłą o wyprowadzce do Niemiec:(
Ściskam mocno i trzymam kciuki, aby wszystko dobrze się ułożyło i żebyś nie musiała się martwić, żeby Ci starczyło do końca miesiąca, czy na leki dla dzieci..
Mojego męża też chcieli oszukać w firmie ale się nie dał. Od kilku lat ma umowe na czas nieokreslony. Ostatnio były zmiany formalne w firmie i wszystkim dali nowe umowy. Mąż wziął, podpisał. Za chwile czyta, a tam umowa na czas okreslony na 2 miesiące. Od razu to zglosił.Pracodawca powiedział, ze dla niego nic się nie zmieni ale mąż powiedzial, że jest to ważne by miał na nieokreślony. Pracodawca dał mu nową umowę na czas nieokreślony.