Czy da się przeżyć miesiąc za 400zł??? Moja koleżanka twierdzi, że można. Mają jedno dziecko, czteroletnią córkę,obiady jada w przedszkolu, ale po przyjściu do domu jeszcze zjada jakiś ciepły posiłek, podwieczorek i kolację. Koleżanka jest bardzo zaradna, sama robi w domu wszystko, piecze chleb,robi przetwory,sama szyje itp.Jestem pełna podziwu i szacunku dla jej gospodarności i pracowitości, jednak wydaje mi się, że za sumę 400zł ciężko byłoby mi przeżyć. Tzn.koleżanka tyle wydaje na jedzenie, inne zakupy typu środki czystości, ciuchy itp. są poza tą kwotą. Jak myślicie,dałoby się????
Sądzę, że zadanie jest wykonalne (biorąc pod uwagę małe dziecko). Tylko jakim kosztem i jakiej jakości będą zjedzone produkty?
Ja na dwie osoby miesięcznie wydaję około 500 zł, z tym, że przeważnie goruję obiad dwudaniowy, bo mój facet jednym się nie naje. :( Myślę, że dałoby radę zejść do 400 zł, tym bardziej, że piwnica jest pełna przetworów. Może Tobie się uda.
Skoro jest taka zaradna,to daje radę.Też nieraz nie miałam wiecej (lub niewiele więcej),na trzy dorosłe osoby.
Mąż zainstalował program do wydatków, kazdy jeden zakup wpisujemy do niego i w lutym wydałam 706,17 na 2 dorosłe osoby jedno dziecko 9 lat (duzo je) i jedno dziecko 2 lata.
Jak nazywa się ten program?? Napewno by mi się przydał
Program nazywam sie KOCICASH-budżet domowy.
To ja wydaję na samo jedzenie bez chemi dla mnie i dwuletniego syna 150 zł na tydzień ale nie mam nic swojego wszystko kupuję.Zakupów nie robię w najdroższych sklepach tylko w biedronie i patrzę gdzie co taniej.Gotuję na dwa dni i nie jest to jakieś wykwintne jedzenie.Normalne,przeciętne.Sądzę że jak się ma coś swojego warzywa,owoce,jakąś kurę,jajka to się da ale inaczej to bieda z nędzą.
jeśli tylko na samo jedzenie, to z pewnością da się
Ja gotuję na 2 dorosłe osoby i nastolatka. Kupuje, wiadomo " na promocjach" i na samo jedzenie wydaję 800zł. Nadmienię, że piekę ciasta na każdą sobotę, robię sałatkę, 3 razy w tygodniu obiad jest 2-daniowy , kupuję dużo soków i jogurtów.
ja bym nie potrafiła za tyle przeżyć, chyba niestety ;/ Zawsze jak pójdę do sklepu to bez względu na wszystko kupię kilka produktów niepotrzebnych, tzn zjadłoby się ale niekoniecznie, lista tu nic nie daje, i tak wychodzi baaaaardzo dużo kasy :-(
Ja napewno bym nie przeżyła,zakup jedzenia,chemii i kosmetyków oraz innych wcześniej nie zaplanowanych produktów jak leki zdecydowanie przekroczył by tę kwote.A gdzie drobniutkie przyjemności?
Ale to kwota jedynie na jedzenie. Nie wierzę, że można za to umrzeć z głodu ale też trudno mi sobie wyobrazić dobre jedzenie za 133zł/os miesięcznie.
Nas jest czwórka, dwoje dorosłych, dziewięciolatek(jutro konczy własnie,hehe) i 1,5 roczny szkrab. Wydaje o duzo więcej, chyba od jutra(bo nowy miesiąc) przelicze dokładniena na co ile wydajemy. Wiem ile wychodzi nam na rachunki, ale z reszta to róznie bywa(każdy ma swoją karte...). Za 400zł nie dałabym rady, przy szalejących cenach, odpada.Tzn. bardzo bym chciała życ za taką kwotę, ale nie odmawiac rodzienie wszystkiego.Wielki podziw dla takiej gospodyni, jak ona to robi-chętnie bym sie nauczyła :)
Pozdraiam:)
Chylę czoła przed takimi gospodyniami, które tak mało wydają na jedzonko. Ja niestety tak nie potrafię:( U mnie wychodzi o wiele więcej. Jest nas 5 osób dorosłych + 1 nastolatek (jedzący za tych 5) + 3-latek.
dopóki ja robiłam zakupy to na samo jedzenie dawałam radę w takiej kwocie się zmieścić (wszystkie wydatki wpisywałam do arkusza aby je kontrolować).
Tylko że my nie jemy dużo, obiadki jednodaniowe i przykładowo z pół kilograma mięsa mielonego mam obiad na 2-3 dni.
Teraz gdy mąż robi zakupy (siedzę w domciu na macierzyńskim) to kwota ta wzrosła, ale nie wiem o ile. Mężuś kupuje dużo rzeczy, których na liście nie było.
Jak trzeba zacisnąć pasa to pewnie się da. Też miałam takie okresy. Ostatnio jak mąż wyjechał na koncie zostało mi 100 zł. Przed wyjazdem zrobiliśmy zakupy podstawowych produktów - za ok 100 zł ( mleko, mąka, cukier, makaron, chlebek, ziemniaczki, jabłka, ryż, żółty ser itp ). Dziewczynki większość tego czasu nie chodziły do przedszkola więc na jedzonko szło trochę więcej niż zwykle. Na śniadanka zazwyczaj płatki z mlekiem, czasem jakaś kanapka. Na obiady mięsko, które miałam zamrożone i czekało na okazję, raz jajka sadzone, raz ryż z jabłkami, zupka na dwa dni - włoszczyznę dokupiłam, reszta w domu była. Dogadzałam trochę dzieciom - a to gofry, a to biszkopcik z jabłuszkami ( tylko jajek musiałam dokupić). Z tych pieniędzy, które miałam niewiele wydałam , głównie na dziecięce fanaberie. Było nas troje , ja i córki, przez kilka dni był też syn, a i koleżankę jak przyszła też nie raz obiadkiem poczęstowałam. Da się więc ale bardzo skromnie
Ja na mnie i synka 600 czyli 150 na tydz i nie ma w tym nic wielkiego.Na same owoce i warzywa idzie nam 20 zł na tydz.więc za 100 nie dałabym rady a w cztery osoby to chyba wegetacja.Wiem jak żyje moja teściowa z teściem za 400 zł na mies na życie..parówki,najtańsza margaryna,dżem,zupa na najtańszych porcjach rosołowych na trzy dni,najtańsza wędlina.Jak długo tak można żyć..Poza tym w przetwory robione w domu też trzeba włożyć żeby później mieć.Gdyby jeszcze był mój mąż to 1000 zł na mies na jedzenie jak nic bo lubi zjeść.Na sam chleb 5 zł dziennie powiedzmy 25 zł tygodniowo.
Wszystko można, ja znam 4 osobową rodzinę, która przeznacza na jedzenie prawie 200 zł na miesiąc. Tylko jak zajrzysz do ich lodówki to ochyda, sama chemia w jedzeniu. Tanie oranżady, pseudo wędliny za 4 zł za kilogram- a w nich 5% mięsa. Uważam, że jak ktoś chce jeść dobrze, to 400 zł nie wystarczy, ale oczywiście to jest tlyko moja opinia. Nie kupiłabym wędliny za 15 zł za kilo, bo to nie jest wędlina. Niestety dobra żywność kosztuje i to sporo, ale wiem, ze nie każdego stać i muszą jeść to co jest najtańsze. Jest to nie fair, ale takie życie.
Myśle, że dało by się pod warunkiem, że co drugi dzień jadało by się u teściów lub rodziców :) a te 400 zł wydać tylko na takie produkty jak ziemniaki, mąka czy chleb. Pozatym jeżeli ktoś jeszcze mieszka na wsi gdzie ma swoje jajka, czy mięso to myślę, że jest to do zrobienia.
Nie zgodzę się z Tobą.Nigdy nie jadałam u rodziców czy teściów,pomijając odwiedziny "gościnne",niezbyt częste,ale sobie radziłam,choć nie będę udawać,że było łatwo.
Chyba dobrze zrozumiałam,że pani domu robi sama przetwory (i nie tylko).Być może mieszlka na wsi lub ma działkę i dobrze z niej korzysta.
Moja znajoma do niedawna z dochodów ok.2000 zł.utrzymywała całą rodzinę -konkretnie,mieszkanie w mieście,czyli wszystkie wydatki na niego i cztery dorosłe osoby.Jest zaradna,z tych,co przeszli wiele i nie wydadzą grosza na zbędne rzeczy.