Po wczorajszej rozmowie z koleżanką ( z województwa lódzkiego) zaciekawiły mnie tradycje wielkanocne. Dzieli nas niby tylko 70 km ale jak różne mamy tradycje. U nich zajączka dzieci szukają w niedzielny poranek wielkanocny , nasze dzieci ( mieszkam w Ostrowie wlkp) w wielki czwartek rano. Nasz zając kica wszędzie tym samym dzieci muszą się dobrze nabiegać i nagłowkowac, by znależć swój koszyczek. W piątek rano dostajemy natomiast w pupę witką baziową mówiąc Boże rany. Róznie tez wygląda zawartość koszyczka do święconki. W moim jest chlebek, baranek z masła, jajko, sol, pieprz, kawałek szynki, kiełbaska, jakieś pomarancze i słodkie zajączki. Oni maja podobnie oprócz baranka z masła, którego miejsce zajmuje majonez i zapałki, którymi zapalają świeczkę do świątecznego śniadania..( o zapalkach pierwsze słyszałam)
Jak macie ochote powspominać napiszcie jak u Was, w innych zakątkach kraju wygląda tradycja Wielkiego tygodnia?? Pozdrawiam.)
1. Nigdy nie było zająca
2. Święconka, wszystko co znajdzie się na stole po odrobinie + jajka, dla kazdego po jednym poświęconym.
3. nigdy nie było smagania rózgami.
Pewnie Cię zaskoczę, ale w moim domu rodzinnym (pochodzenie starszego pokolenia spod Warszawy) Zająca szukało się w... Wielką Sobotę. Przychodziło się po święceniu koszyczka, a babcia mówiła, żeby zajrzeć do kącików, bo chyba w czasie gdy było się w kościele, Zajączek coś zostawił.
u mnie tak samo bo ja ....tez z Ostrowa Wlkp. ;-))))))))))))))))))) pozdrawiam! :*
Na Podkarpaciu, skąd pochodzę, Rezurekcja jest w Niedzielę o 6 rano. W miasteczku w okolicach Krakowa, w którym teraz mieszkam ta Msza jest w Sobotę o 18.
Ja mieszkam na Podkarpaciu i u nas z rezurekcjąto jest zakręcone. Jest w Wielką Sobotę ogodz 20. Kto idzie wtedy nie musi iść już w Wielką Niedzielę. Ksiądz mówi, że wieczorem w sobotę jest najważniejsza. W Wielką Niedzielę o godz 6 jest msza z procesją rezurekcyjną.
Zająca całe szęście nigdy u nas nie było.
Okolice Olsztyna, warmińsko-mazurskie. Zajączek był zawsze w niedzielę po śniadaniu. W wiekszości święconek znjadują się umalowane jajka, kawałek kiełbasy, chleb i sól. Rzadko kto dodaje cos więcej, czasami chrzan lub jakąś małą słodką babkę. Skorupki ze święconego jajka palimy w piecu.
Ja też z warmińsko - mazurskiego U nas też zajączek przychodził w niedzielę po śniadaniu. Do święconka wkładamy chleb, jajka, cukrowego baranka, sól, pieprz, kiełbaskę i czasami słodkie czekoladowe jajeczka (ale to rzadko) a i kawałek babki jeszcze! Także niemal identycznie :)
Ja jestem prawie z Wrocławia. Zajączek przychodzi w nocy z Wielkiej soboty na Niedzielę Wielkanocną. Przynosi głównie słodycze i najwyżej jakiś drobiazg, zostawia to w koszyczku, który to koszyczek dziecko stawia wieczorem w Sobotę koło łóżka. Do koszyczka wkładamy: sól, baranka z cukru, masło, buraczki z chrzanem w kieliszku albo sam chrzan, kawałeczek kiełbasy, kawałeczek szynki ( bo ja nie jadam kiełbasy i dla mnie mama zawsze wkładała szynke żebym zjadła święconą wędlinę), mały kawałek chleba i babeczkę, no i oczywiście pisanki. Na śniadanie u moich rodziców nigdy nie było żurku. Jemy białą kiełbasę i jajka. Śniadanie zaczynamy od zjedzenia tego co jest poświęcone, każdy dostaje po małym kawałeczku, potem każdy je co chce z tego co na stole.
Ja też jestem z Dolnego Śląska,ale u nas zajączek nie przychodzi.W koszyczku dokładnie to co u Ciebie .Śniadanie zaczynamy od święconki no i żurek obowiązkowo, ale na obiad.
Jestem z łodzkiego i nigdy nie słyszałamo o majonezie i zapałkach w koszyczku wielkanocnym.
Najdziwniejszy zwyczaj, z którym się spotkałam to jedzenie świątecznego obiadu ze święconki w ... sobotę!! I to w woj. łódzkim u moich teściów....
Mieszkajac w Polsce woj.podkarpackie w koszyku znajdowaly sie; chleb,jajka,kielbasa,szynka,maslo,sol,pieprz,chrzan,slodkosci gdy wracalismy jako dzieciaki do domu z poswieconym koszykiem to babcia nakazywala z koszykiem do okola domu biegac 3 razy i dopiero wtedy otwierala drzwi ale koszyczek nie mogl powedrowac do domu tylko zostawal w przedpokoju i tam czekal do sniadanka. Moj maz pochodzi z malopolski i tam w koszyku nosili cwikle & ocet i zjadali wszystko co poswiecone po powrocie do domu w sobote.
Jesli chodzi o szukanie jajek to dopiero w usa poznalismy ta tradycje tutaj po sniadaniu rano dzieciaki szukaja jajek ( na ogol sa to plastikowe jajka naplenione slodkosciami i $) maja wielka frajde.
U mnie (świetokrzyskie) nigdy nie było "zajączka" a do koszyka wkładamy chleb, kiełbasę, chrzan, sól i pieprz, jajka, baranka cukrowego i ja teraz dzieciom do koszyka wkładam jakies jajeczka w czekoladzie czy zajączka.
Na sniadanie wielkanocne ( w niedziele) jemy zurek z białą kiełbasą i jajkiem. W tym roku jedlismy kolacje w sobote bo mąż szedł do pracy na 1 zmianę i nie chciałoby mi sie wstawać o 4 rano na śniadanie:P
I mamy jeszcze jeden zwyczaj tzw. Obchody. Chodzimy w sobotę po południu po kościołach a mamy ich 7 w małym mieście i odwiedzamy groby Pana Jezusa.
I u mnie w domu post się kończy w momencie przyjścia z kościoła z poświęconym koszyczkiem.
Podobnie jest w lubelskim, no ale to po sąsiedzku:) najbardziej żałuję "zajączka"
Nasze obie rodziny (męża i moja) pochodzą ze Wschodu, więc nie ma zbytniej różnicy w Wielkanocnych obrządkach
- koszyczek, a w nim jajka, kawał wędzonej kiełbasy, baranek z cukru, jajka gotowane w cebuli, jedno jajko obrane,sól i pieprz, kawalek chrzanu, chleb do ustrojenia barwinek, po święceniu sobotnim kończymy post
- śniadanie- w mojej rodzinie - biały barszcz, biała kiełbasa na ciepło, zimne mięsa, jajka, sos chrzanowy i ćwikła a u teściów- mięsa pokrojone i podgrzane na patelni wraz z tartym z koszyka świeżym chrzanem, jajka, biały barszcz
Brakuje mi znajomości tradycji Wielkanocnych Dolnoślązaków, niestety jak dotąd nie natknęłam się na informacje o Wielkoanocy jak wyglądała przed II wojną
to tytlko u mnie nie było zająca?
Widze że u dziewczyn z tego regionu co ja pochodze był (WM) ;]
Ja też nie wiem o co chodzi, a stuknęło mi 28 wiosen he he zawsze myślałam, że zajączka w Pl nie ma
Raz babcia kupiła nam jakieś zabawki
i powiedziała że to na zajączka,
ale jakoś nie przyjął się ten zwyczaj, więcej nie było czegoś takiego :)
Dużo świąt mamy jakoś mamy w roku i jeszcze zajączek ;-)
Każda okazja dobra zeby sprawić dzieciakom radość,
niezależnie jak to się nazwie :)
Wczoraj byliśmy na odpuście, moja mała nieźle się obłowiła he he no w końcu mała kobietka
zajac jest nie tylko dla dzieci...w pracy tez "zajac chodzi";-))) przychodzimy w Wielki Czwartek do pracy a tam...na kazdego biurku czekolada albo zajac z czekolady albo jedno i drugie. Klienci tez przychodza ze slodkosciami ;-)
Zajączek przynosi tylko drobne slodycze. Śmiejecie się ale nawet mój mąż w środę wieczorem poszukał mały koszyczek, napełnił go sianem i włożył pod łóżko ze swojej strony oczywiście... Najlepszy numer odstawił mój 12-letni syn. Szykując koszyszek włożył pod sianko ..........stary telefon komórkowy. Rano wstał i na hasło "szukamy zajączka" zadzwonił na swój nr schowany na spodzie koszyczka. A, ze zając był jakiś nieruchliwy i nie wyniósł koszyka poza dom...koszyk szybko się znalazł. Myślałam, ze padnę ze smiechu. Jednak zdecydowanie więcej frajdy mieliśmy, gdy dzieci były mniejsze...)
Witaj Ostrowianko!
Witaj Ostrowianko!
jeśli to do mnie to nie jestem Ostrowianką :)
W koszyczku: chleb, sól i pieprz, jajko, babka piaskowa, sucha kiełbaska, korzeń chrzanu. Zajączek wkłada prezenty we wcześniej uwite przez dzieci gniazdka z suchej trawy. Prezenty podrzuca po śniadaniu Wielkanocnym. Tak było u mojej babci, u mojej mamy i tak jest u nas. Ale skąd to się wzięło... nikt nie pamięta :)
U mnie (małopolska) nie ma i nigdy nie było zajączka,w koszyczku chleb,jajka,wedliny:szynka rózna,kiełbasa,głowizna wędzona,korzen chrzanu,sól,masło,czekoladowe zajace,barany,jajka,pomarancze,mała babeczka.Koszyczek przykryty serwetą i ozdobiony mirtem.Rano w sobotę jest poswiecenie ognia i z hubą okrąża się dom,gosporarstwo,kadzi sie tez domowników i częsc huby wrzuca sie pod blache(dawniej) teraz do pieca.W wieli piątek o godz 15 gdy Pan Jezus umarł wbija się w rogach pól krzyżyki zrobione z bazi z palmy.Sniasanie wielkanocne jest w niedzielę rano i je sie wszystkiego po trochę ze swięconych rzeczy a na pierwsze danie jest takze to co było poswiecone pokrojone w kostkę i zalane przegotowaną serwatką.Co do obchodów rezurekcyjnych to też wolałam jak rezurekcja była o 6 ranoo w niedzielę ale kilka lat temu to biskup zmienił i msza rezurekcyjna jest w sobotę wieczór o 20-tej.Dawniej jeszcze jak byłam dzieckiem to pamiętam że babcia mówiła że w Wielki piątek jej za młodu nigdy nie wolno było sie przeglądac w lustrze ani czesać.
Moi Rodzice pochodzą z Małopolski. I właśnie ostatnio, z rozdziawioną gębą, słuchałam opowiadań Tatki o wbijaniu krzyży w "stajania" ( o ile dobrze zapamiętałam) i o paleniu huby. A kuzynka, dzwoniąc z życzeniami świątecznymi, mówiła, że będą jeść serwatkę ze święconką....Szkoda, że mnie tam nie ma:(
Mieszkamy na Dolnym Śląsku, gdzie tradycje są ze wszystkich stron Polski. Do święcenia niesiemy chleb, kawałek szynki i kiełbasy, sól, jajko i korzeń chrzanu. Zajączka NIGDY nie było....
Oj tak,dokładnie tak jest i u nas,ciekawe skąd dokładnie pochodzą twoi rodzice?"Stajania"dobrze zapamiętałaś
Mamcia urodziła sie i wychowała koło Myślenic, Tatko koło Wadowic. Poznali się już na Dolnym Śląsku.
Pewną naleciłością po rodzicach jest to, że nie mowię, że idę na dwór, tylko "na pole"
Haha,masz rację z tym "na pole".Ja też tak mówię i raz kolezanka (z Wrocławia) pyta mnie o oduczanie psa sikania w domu wiec jej poleciłam częste wychodzenie z nim "na pole" a ta bidulka chodziła z nim hen,hen po polach bo myslala że o to mi chodziło;))
, dobre, dobre, uśmiałam się do łez...
Ja też pochodzę z małopolski. W sobotę do Kościoła chodzi się poświęcić Koszyczek z jajkami gotowanymi w łupinach cebuli (są brązowe) lub w młodym życie (są zielone), chlebkiem, szynką, swojską kiełbaską, sernikiem i babką, solą, chrzanem, masłem i barankiem wielkanocnym. Zjadamy to w niedzielny poranek i wtedy kończymy Wielki Post. Zajączka nigdy nie było i raczej się nie przyjmie.
A dodatkowo w małopolsce mamay miejscowość, która nazywa się Wielkanoc.
A w poniedziałek każdy musi zostać choć troszkę oblany wodą.
W Poznaniu w Wielką Sobotę wieczorem przed snem, dzieci przygotowane wcześniej koszyczki tzw. "gniazdka" ustawiają na parapecie okna. Rano szukają gniazdek dość przemyślnie ukrytych przez zająca aby było trudniej je znaleźć. Pamiętam jak kiedyś rodzice zrobili nam kawał i w nasze "gniazdka" przepięknie udekorowane i wyścielone "siankiem" z kolorowej bibułki włożyli po cukierku jajeczku w kolorze brązowym. Gnazdka zostały na parapecie. Po obowiązkowej, naszej w stosunku do rodziców "pobudce" (o szóstej rano) tato stwierdził, że byliśmy niegrzeczni i zajączek zamiast słodyczy zostawił w gniazdkach swoje bobki. Zając powiedział jednak tacie, że jak grzecznie pośpimy do godz 9 to podrzuci drugi raz. Oczywiście nie zmróżyliśmy oka do dziewiątej ale byliśmy bardzo cicho i rodzice się wyspali. . Oczywiście koszyczki (inne) były pochowane w sypialni u rodziców i po dziewiątej je znaleźliśmy.
Boże Rany (biją barany) było w moim dzieciństwie też znane choć obecnie już zwyczaj ten zaniknął. Było to oczywiście tylko symboliczne "bicie" witką koniecznie baziową.
W Poznaniu panuje również zwyczaj, że dorośli (najbliżsi sobie) obdarowywują się drobnymi prezentami tzw. "zającem". Coś w rodzaju "mikołaja" przed świętami bożonarodzeniowymi.
jestem z wybrzeża i zajączek był zawsze w niedzielę rano jak tylko się oczy otworzą, nie były to żadne koszyczki tylko paczuszka ze słodkościami coś w rodzaju rogu obfitości i trzeba jej było poszukać - w tym roku moja córka wpadła dodatkowo na pomysł aby zostawić w sobotę wieczorem zajączkowi marchewkę i szybko w nocy drukowałam życzenia od zajączka, marchewkę oczywiście schowałam, jakież było jej zdziwienie rano.
w koszyczku wielkanocnym jest chleb, masło, sól, jajka, wędlina, baranek, chrzan i ciasto - poświęcenie koszyczka kończy post a zjada się go tradycyjnie w niedzielę rano jako pierwszą potrawę później dopiero jje się wszystko inne na co ma się ochotę