Witam,
Mam takie pytanko, ponieważ te wszystkie przepisy są takie cudowne, apetyczne i zachęcające proszę powiedzcie mi jakie macie sposoby na to by podczas świąt spróbować każdej potrawy, ale nie przesadzić i nie pochłaniać jej w gigantycznych ilościach, a jeśli już to jak sobie z tym radzicie?
Powiem Ci z ręką na sercu , że np. ja nie jem wszystkiego. Za śledziami nie przepadam więc odpuszczam. W moim barszczu, którego leję odrobinę pływają dwa uszka. Czasami robię zupę grzybową z kaszą perłową, to również leję odrobinkę. Pieroga jem jednego lub dwa (w zależności od wielkości). Zawsze zostawiam sobie miejsce na smażonego karpia, bo bardzo lubię. Potem jest dłuuuuuga przerwa i jak jest ochota, to próbuję ryby w galarecie. Znów jest to dosłownie odrobina. Rybę po grecku czasami jem ale zazwyczaj odpuszczam, bo sama ją robię i zawsze mam zapas w lodówce. Sięgam po nią przez pozostałe dwa dni świąt, pychota :-) Pozostaje sałatka jarzynowa. Nakładam pół łyżki (od zupy) żeby spróbować. Tym sposobem nie czuję się objedzona. Tak sobie myślę, że gdybym miała to poukładać na jednym talerzu, to ilościowo wyszła by z tego porcja obiadowa. Dzięki temu po dłuższej przerwie sięgam po jakiś kawałek ciasta - najczęściej sernik. No i już mamy całą kolację. A! Pieczywa praktycznie nie jem, ewentualnie pół kromki. Więcej grzechów nie pamiętam
To tak jak ja. Malutkie ilości. Chleba wcale lub minimalnie. Pierogi 1-2 szt. Ryby pół kawałka. Uszka 2 szt i odrobina barszczu. Tak samo pozostałe potrawy. U mnie była taka tradycja że chociaż skosztować trzeba wszystko. Dzieci też tak uczę i jak nie chcą to jeden kęs od kogoś wezmą lub podziela się miedzy sobą. Piszę oczywiście o Wigilii i nie ma u mnie 12 potraw. Mam to szczęście, że sama przygotowuje wieczerzę więc jest to co ja i większość lubi.
As przestań głupoty pisać, jeżeli to prawda, to czemu Twój mąż i córka wyglądają jak pączki w maśle?:)
Prawdę napisałam. Nie piszę głupot. O ostatniej części zdania się nie wypowiem bo to jest personalna wycieczką do mojej rodziny i jest nie miła z Twojej strony.
Jaka personalna wycieczka? zapytałam tylko,Ty też często piszesz to co myślisz,więc o co chodzi.?Nie chciałam Cię absolutnie urazić i napisałam o tych pączkach żartobliwie.
Dopisano 13-12-09 23:09:55:
Mój mąż i starszy syn też wyglądają jak pączki w maśle, ale jak mają apetyt, to niech jedzą:)Pączek w maśle? To komplement. Ja niedawno wyglądałem jak pączek w smalcu...i co ? Odchudziłem się. Puszystość to stan przemijający a brak taktu niestety nie przemija nigdy ..
Pączek w maśle? To komplement. Ja niedawno wyglądałem jak pączek w
smalcu...i co ? Odchudziłem się. Puszystość to stan przemijający a brak
taktu niestety nie przemija nigdy ..
Ja w Wigilię jem normalnie (jak co dzień). Natomiast w święta się ograniczam i wszystkiego jem tylko połowę. Pół kaczki, pół indyka i pół świnki...
To tak jak u nas i do tego dużo wina i piwa
Ja w Wigilię jem normalnie (jak co dzień). Natomiast w święta się
ograniczam i wszystkiego jem tylko połowę. Pół kaczki, pół
indyka i pół świnki...
Poważnie po pół ? Gdzie Ci się to wszystko mieści ;P
Ja szykuję dużo potraw na wigilię,próbujemy wszystkiego po trochu.
Jak co roku nażrę sie jak prosię do granic możliwości. Kooocham to!
No ja też jem co che i kiedy chce, a po nowym roku .... zumba. Nie mam wyrzutów sumienia. Lubie swoje święta!!!!
Jak co roku nażrę sie jak prosię do granic możliwości. Kooocham to!
Mam tak samo :)Tak jak u większości, wszystkiego po troszku. W pierwszy dzień Świąt zjadamy to co zostało od Wigilii, nigdy nie gotuję w ten dzień :)
To jak - przez całe święta jecie tylko karpia i pierogi? A gdzie mięcho?
To jak - przez całe święta jecie tylko karpia i pierogi? A gdzie
mięcho?
Święta to dwa dni, ja piszę o obiedzie w pierwszym dniu, w drugim już jemy" mięcho"
A ja bym chciała najeść się tak porządnie, do syta tych wszystkich smakołyków, ale nie mogę. Kapusta kiszona mnie uczula (zawiera histaminę). Nie jem smażonego bo mam chory żołądek. Jedyne co próbuję to ryba w galarecie,barszcz czerwony, pierogi z kaszą i odgobina kuti bo strasznie uwielbiam. I to jest całe moje świąteczne menu
Od paru lat Wigilię spędzamy u teściowej (z różnych względów). Różne potrawy mogę sobie darować ale karpiem w galarecie objadam się jak pół bahusowego prosiaka! Kocham rybę w galarecie!!! Jest dla mnie kwintesencją menu wigilijnego.
Od wielu lat spędzamy święta u Teściowej ( bardzo fajna babka ) Zawsze aby dzieci ( czyli my hehehe ) i wnuczki ,zapamiętały ten szczególny czas (wigilię ) babcia kombinuje i wymyśla nowe rzeczy na wigilię .
Zazwyczaj są to pierogi z różnymi farszami ( od 3 do nawet 8 z zeszłym roku )I weź tu człowieku nie spróbuj !
Poza tym są rybki ( kilka rodzajów ) i postny barszczyk na swoim zakwasie ,kapusta wigilijna z olejem lnianym ,i z grochem (prze smaczna ale raz na rok wystarczy )I te uszka lepione samodzielnie :) Krokieciki na cieniutkich naleśniczkach -poezja .
My sobie nie żałujemy w wigilię ,bo to wszystko takie smaczna i robione z doświadczeniem i sercem .
Ale za to w 2 dzień hmmmm już stopujemy :) A po świętach do sylwestra to już w ogóle prawie tylko herbata z suchym chlebem bo kreacje trzeba założyć (jakąś)
Życzę Wam wszystkiego Naj i abyśmy nie dały się zwariować jeszcze przed świętami :)
jem wszystko po kolei, w małych ilościach. Za każdym razem jak chcę sięgnąć po dokładkę tłumaczę sobie, że jak się przejjem to już nie spróbuję reszty :) Ale za zazwyczaj i tak po świętach mam ze 2 kg więcej
Oprócz śledzi , próbuję wszystkiego po trochu, śledzie odpuszczam ,bo zawsze jakoś z miesiąc wcześniej nas naleci , robię i jemy do obrzydzenia
W wigilię jem wszystkiego po troszeczku tzn. jednego pieroga, ze 3 uszka z odrobiną barszczu, pół śledzika, łyżeczkę klusek z makiem, malutką filiżaneczkę barszczu z kaszy jaglanej,jednego racuszka, pół kromki chleba, jeden kawałek karpia i 2 szklaneczki kompotu z suszu a i tak od stołu ledwo wstaję
Ja się nie zastanawiam. Podstawą są uszka i pierogi z barszczem. Ja zadowalam się stosunkowo małą porcją (ale na pewno nie 2-3 sztukami, nie po to cały rok czekałam), chłopaki z dokładkami (potem jeszcze w święta jako obiad jest barszcz z uszkami).
Reszta jest już symbolicznie, ryby staram się przygotowywać w małych kawałkach, żeby można było popróbować - a nie utknąć nad dużym kawałkiem i powiedzieć pas.
Na sałatkę zazwyczaj brakuje już miejsca.
Obżarstwo w święta mi nie przeszkadza, wolę to nawet - bo to zamknięty czasookres. Zrobione, zjedzone - można czekać na następne święta. Chyba tylko raz w życiu, dawno temu, przejadłam się na Wielkanoc.
Nie lubię natomiast - jak potem zostaje i trzeba wszystko dojadać, gdy już jedzenie tak nie cieszy, a wyrzucić szkoda.
To ja tylko jako ciekawostkę dorzucę, że parę lat temu chwilę przed Wigilią Małżowinek Mój przywlekł od swej mamusi rotawirusy (czyli sraczkę popularną). W związku z tym nikt do nas w Święta nie przyszedł, my do nikogo nie poszliśmy a okoliczne gawrony to chyba jeszcze tydzień po Świętach sr*ły makiem! :)
Skąd wiesz, że akurat od mamusi?:):)
Bo jak poszedł do mamusi, to mamusia już miała. :) A powiadałam "NIE IDŹ".
To szybko złapał :)Paskudne te wirusy.
To ja tylko jako ciekawostkę dorzucę, że parę lat temu chwilę przed
Wigilią Małżowinek Mój przywlekł od swej mamusi rotawirusy (czyli
sraczkę popularną). W związku z tym nikt do nas w Święta nie przyszedł,
my do nikogo nie poszliśmy a okoliczne gawrony to chyba jeszcze tydzień po
Świętach sr*ły makiem! :)