Kochani, potrzebuję Waszej pomocy. Mój narzeczony oświadczył mi, że w Jego pracy jest zwyczaj dawania po kawałku (1 porcja) ciasta przed ślubem - no zupełnie normalne - tylko tam jest ok 150 pracowników, więc szukam przepisów na ciasta, które mogę upiec wcześniej, czyli bez kremów, śmietan. I jeszcze pytanie ile blach takich z piekarnika muszę upiec na tyle ludzi? Życzę miłego dnia.
Długo świeże to takie ciasta jak: miodownik, piernik, jogurtowe, marchewkowe, a najpodzielniejsze to muffinki lub babeczki. A co do pytania odnośnie ilości blach, to poradzą osoby, które tutaj WZ-cie njalepiej orientują się w tej kwestii. :)
Takie muffinki to może być niezły pomysł, bo wystarczy jedna, pięknie przyozdobiona na osobę i nie musisz się martwić liczeniem ilości.
Muffinki to dobry pomysł - podoba mi się :)
Bardzo kosztowny zwyczaj panuje w pracy.Chyba nalezy liczyć 10 dag na osobę, ale to moja sugestia.
Myślę, że pomysł z muffinkami byłby najlepszy. Na pewno masz wypróbowany jakiś ulubiony przepis, a jeśli nie to znajdziesz w necie coś ciekawego. Można kupić jakieś ozdobne papilotki, ładnie udekorować i problem z głowy. Odpada też problem z talerzykami, łyżeczkami itd. Możesz najwyżej zainwestować w małe ozdobne lub białe serwetki papierowe.
Ja przy takich ilościach babeczek do pieczenia pożyczam foremki do nich od kilku znajomych i wtedy pieczenie idzie "maszynowo", szybko i sprawnie. Jedne są napełniane, drugie się pieką a trzecie studzą.
Jeśli wpiszesz w wyszukiwarkę google hasło "muffinki ślubne" znajdziesz dużo grafik z pomysłami jak je udekorować, od bardzo wyszukanych po klasyczną elegancję.
Ewa, dziwię się, że narzeczony obarcza Cie taką pracą. Ciasto dla 150 osób to pieką kucharki na wesele. Nie dałabym się tak wykorzystać, bo nie gniewaj się , ale oświadczenie narzeczonego, że on potrzebuje tak niestety odbieram. A może zamówi gdzieś np. drożdżowe kołacze weselne, najlepiej pieczone w piecu chlebowym? Pozdrawiam
Jestem tego samego zdania, co Ty Olek:) Jakby pracował z 400 osobami, to by Ewa musiała piec 400 porcji, szok! Powinien sam zamówić w cukierni, 150 ciastek, a nie dziewczynę przed ślubem, jeszcze obarczać, taką pracą.Jakby mnie mój mąż przed ślubem , dał takie zlecenie, to mocno bym się zastanowiła, czy mam w ogóle za niego wyjść
Spokojnie, drogie Panie - sama się na to pisałam. Mój narzeczony raczej mnie odbarcza niż dokłada nowych obowiązków.
na 150 osób wyjdzie Ci lekko 8-9 blaszek ciasta(26/40cm)-licząc z blachy ok.do 20 porcji.....na Twoim miejscu bym się nie podejmowała,to też Twój ślub....będziesz miała całą masę drobnych i ważnych rzeczy do zrobienia przed ślubem,żeby jeszcze piec tyle ciast do firmy przyszłego męża.....powinnaś wypocząć i ślicznie wyglądać,a nie zarzynać się piekąc ciasta-to moje zdanie... Jak już tak bardzo chcesz piec-machnij muffinki jak radziły Dziewczyny.....udekoruj kremem i jakąś pierdułką z np.gotowych dekoracji czekoladowych.....
Dobrze, że nie ma zwyczaju częstowania każdego po kielichu
jak nie,jak tak :) w zakładach,w których pracowałam każdy kto się chajtał-stawiał wódkę weselną-my za to składalismy się na jakiś super prezent ślubny
A ja myślałam, że takich komunistycznych zwyczajów, już nie ma:) Moja córka nam oświadczyła, że jak kiedyś będzie wychodzić za mąż, to nie chce wesela, tylko obiad dla rodziców, chrzestnych i świadków:)
Ja miałam właśnie taki ślub. Bez chrzestnych i 3/4 rodziców co prawda, ale wesele... nie, nigdy.
Teraz i ja tak uważam, najlepiej obiad dla bliskich, mniejsze koszt, a młodzi w to miejsce sobie gdzieś wyjadą, albo coś kupią.
ja też...z tym że ja mam 5 rodzeństwa,każdy z Połówkiem/Połówką i dziećmi,chrzestna jedna,Mamy sztuk dwie,dziadek i świadkowie i zrobiło się przeszło dwadzieścia parę osób.....wszystko sami szykowalismy,dom mamy duży....sama piekłam,wiązankę ślubną też sama robiłam :)
szczerze? to głupotą dla mnie było wydawanie kupy szmalu na imprezę dla znajomych i jakiejś piątej wody po kisielu-mam na myśli dalszą rodzinę....
My jeszcze składaliśmy się na imieniny :) po 20zł chyba rocznie, a że było nas 20 to każdy dostawał przyjemną imieninową kopertę. Wódka weselna oczywiście po pracy, imieninowe ciacho obowiązkowo na przerwie.
I nikt się ciachem nie pobrudzi, najwyżej obleje
Mój mąż też nosił ciasto i wódkę do pracy jak braliśmy ślub. Ciasto miał zamówione w cukierni kołocz śląski i myślę, że to najlepsze rozwiązanie. Kołocz się nie psuje, a każdy coś lubi (sernik, makowiec, jabłecznik).
Mąż w zamian za kołocz dostał od kolegów z pracy pieniążki (taki był u nich zwyczaj).
Na Śląsku kołocz roznosi się przecież też sąsiadom, mąż całe dwie klatki "musiał oblecieć" :) Niektórzy w zamian dawali pieniążki, inni prezenty. Taki w sumie miły zwyczaj. Ręczniki i pościel się przydała :D i na długo jeszcze starczy.
http://www.jastrzebianie.pl/czytelnia/publicystyka/historia-tradycja-jastrzebie/item/1339-ko%C5%82ocz-i-czepiec-czyli-o-%C5%9Bl%C4%85skich-zwyczajach-weselnych
Wręczyłabym chłopu kilka adresów cukierni i po kłopocie :) a gdyby nie pomogło... oj zastanowiłabym się porządnie, co mnie czeka po ślubie... bo może ma bardzo liczną rodzinę? :)
Ja na sląsku mieszkam, tez miałam kołacz do pracy mojej i męża , wodkę i kawę, na kazdą zmianę , dla sasiadów kołacz, prezenty od nich mamy do dzisiaj.Z zaproszeniami do rodziny tez jechalismy z kołaczem.Taki mamy zwyczaj, choc tesciowa krzywo zaglądała ,dalismy rade.Niech narzeczony sam zamówi w dobrej piekarni czy cukierni , nie daj się wykorzystywać, co będzie pozniej, hehe:)
Ale mój narzeczony mnie do niczego nie zmusza...
Ech, ja to źle napisałam i każdy źle odebrał to co napisałam. Mój narzeczony na pewno nie chce robić mi kłopotu - jest kochany i to dzięki Niemu niektóre codzienne obowiązki nie są męką.
Na Śląsku jest taki zwyczaj apropo dawania ciasta - ja do siebie do pracy też chcę dać ciasto z tym, że na 12 osób. :P
Nie każdy źle odebrał ;)
Znam zwyczaj, dawaliśmy ciasto :)
u nas daje się po weselu, a nie przed wiec bierze się to pod uwagę planując ilość ciast na wesele by została odpowiednia ilość
Nie tylko na śląsku jest zwyczaj przynoszenia ciasta do pracy. Ja mieszkam w wielkopolsce i też cisto do pracy zanosiłam tak jak mój mąż. Do tego jeszcze alkohol.
Myślę, że to zależy od miejsca pracy i stosunków panujących między pracownikami.
A co do tego, że podjęłaś się pieczenia to też nic dziwnego, skoro to lubisz i masz w tym wprawę to czemu nie. I śmieszą mnie trochę wpisy że przed slubem to tyle do zrobienia jest, że nie będziesz miała czasu.
To nie te czasy, że para młoda tydzień przed weselem musiała ubierać sale, robić zakupy kucharzą itd.
Zazwyczaj wszystko zamawia się dużo wcześniej, od sali po kwiaty. Sukienkę szytą jak i zamówioną odbiera się na ostatni moment i tak naprawdę to pannie młodej to tylko to zostaje jeśli resztę sobiewczesniej odpowiednio zorganizowała.
Ja na swoje wesele piekłam ciasta, nie wszystkie ale kilka, i dla mnie była to najlepsza terapia na stresa czy wszystko się uda. A resztę placków upiekły mi pieczące ciotki i kuzynki, każda po jednej blaszce.
Wszystkiego dobrego i szczęścia na* po ślubie*.
Też piekłam, a rano przed samym ślubem obrałam jeszcze cały wor ziemniaków, bo w tamtych czasach wesele przygotowywało się samemu, a ja niestety nie miałam rodziny do pomocy.Potem szybki fryzjer i makijaż, w którym pomogła mi druhna i tyle.Wesele się odbyło ,wszyscy dobrze się bawili, a my już ponad 20 lat razem, choć nie było czekoladowych fontann i łabędzi pływających w szampanie, ale też wielkich długów, które musielibyśmy spłacać przez 5 czy 10 lat.Dlatego jestem za skromnymi uroczystościami.
Też będziemy mieć skromny ślub i wesele. Nie chcemy się zadłużać, tak, żeby nie na minus zacząć wspólne życie. Nie chcieliśmy też pomocy finansowej rodziców, ponieważ pomagali nam całe życie i są kochani.
Ewo może i źle Cię troszkę zrozumiano, ale Wszyscy murem za Tobą!!! Więc wszystko raczej pozytywnie...hi hi. Ja bym tych Muffin się trzymała. Pozdrawiam.