Spadło cisnienie..wiem, bo trąbią o tym od kilku dni...ale dziś chyba przechodzę samą siebie....osiagnięcie na półmetek dnia jest takie:
- z samego rana wyszłam do sklepu po 3 rzeczy.....dwie kupilam, co miało być trzecie do tej chwili nie moge sobie przypomnieć...
- w dwóch sklepach usilnie próbowałam zapłacić dowodem osobistym
- dziecku do śniadania podałam kawę, którą zaparzyłam dla ojca....chyba nie muszę dodawać, ze nie była to zbożówka....
- na obiad w planach była ryba...nawet została już wstępnie podszykowana....ale czekam na sygnał "mamo jeść" bo dziecię chore więc jakoś bardziej liczę się z jej apetytem...no i doczekałam się...młoda głodna, ja do kuchni, uszykowałam, podstawiłam po nos i mówię: tylko proszę jedz żeby znów nie wystygło....młoda patrzy na mnie jakoś dziwnie, ja gonitwa myśli w głowie :Boże, znów coś odwaliłam? patrzę na talerz a tam dwie kanapki z serem....
A do końca dnia jeszcze daleko....
Tylko nie radźcie mi: lepiej już nic nie rób....bo ja niskociśnieniowiec z natury wiec jesli się położe bezczynnie moge czasem umrzeć :D
W ramach podnoszenia sobie ciśnienia (kawy nie pijam) wypucowałam klatke schodową i chałupkę..nawet firany pozmieniałam i wyprałam :D jak tak dalej pójdzie to za godzinę juz nie będzie czego sprzątac i chyba tylko porzadki u sąsiadów mnie uratują :D
A jak u Was mija dzień? :)
Dorocia !
Dotarłam do celu ...Odcinek specjalny 80km na trzypasmowej autostradzie pokonałam w ciągu 2.50 godz . To był mój etap specjalny. I jak tu polubić zimę ? . Zaraz szykuję się do obiadu a raczej obiad mi szykują . Później tradycyjnie pączusie Zosi i torcik Mariteresy ..
Pod powiekami ... piasek ale jestem tak zmęczona ,że nie dam rady zasnąć , no to trochę innym pomarudzę .. raz na jakiś czas tak mam))
Ja w przeciwienstwie do Ciebie uwielbiam niskie cisnienie i czuje sie jak ryba wwodzie.Gory moglabym przenosic. Ale jak jest wysokie to robie dokladnie takie babole jak TY :)
Witam.Znam ten ;ból; ja i bez niskiego ciśnienia robie takie rzeczy że włos się jeży.Najwięcej wpadek mam przy zakupach.potrafię kupując produkty na gołąbki nie kupić kapusty itp.Niekiedy pisze sobie na kartce co mam kupić,ale ostatecznie do niej nie zaglądam ,bo przeciesz wiem co mam kupić.I tym sposobem muszę sie obyć w domu bez np.gąbek do mycia naczyń, soli i jakikś innych ,drobnych rzeczy .A .do sklepu daleko .Dzisiaj to tylko zalałam sobie kawe zimną wodą ,bo zapomniałam właczyć czajnik i myślałam że już się wyłaczył.Ale masz racje ,dzień się jeszcze nie skończył.I mam nadzieje ,że się nie pogniewasz ,ponieważ czytając Twój post ,trochę się pośmiałam.Pozdrawiam .
też mam z siebie niezły ubaw....szczególnie, że na codzień jestem raczej nieźle zorganizowana...
To jesteś zdolniacha . Szczęśliwie nie odreagowuję spadku ciśnienia, ale niekiedy walę podobne gafy, szczególnie wtedy, kiedy zamiast sobie wszystko w głowie poukładać, robię wsio na łapu-capu. I najlepiej jak w międzyczasie odbiorę ileś tam telefonów ;)
U mnie czuć wiosnę w powietrzu-choć to pewnie tylko moje odczucie. Słonko, bez śniegu, +2 st.C i świergot wróbli...To chyba zaraz wiosna będzie, no nie?
A gdybyś się nudziła, to teleportuj się do mnie- mam akurat mały remont w domu- każda para rąk do sprzątania się przyda. Pozdrawiam z Kaszub .
Też mam niskie ciśnienie. Dziś sobie nawet zmierzyłam i 90 na 45. Zastanawiam się czy jeszcze żyję. , Poza tym źle spałam i teraz padam na nos, a mam mnóstwo roboty, bo pękła rura w łazience i ......no wiadomo, dobrze, że mąż w domu to raz dwa się z tym uporał, ale adrenalina była, tylko to ciśnienie coś kiepsko. Polecam zieloną herbatę, ponoć pomaga. Trzymaj się!
Nie wiem, czy zielona herbata pomaga przy niskim ciśnieniu, ale wiem, że ...piję ją od zawsze i faktycznie nie odreagowuję spadku ciśnienia. Może faktycznie coś w tym jest :)
to ja wsadzę swoje 3 grosze. Ja z natury zawsze mam niskie ciśnienie. Szczególnie to odczuwam podczas upałów. Jeden z lekarzy poradził mi kiedyś bardzo prosty sposób na poranną nieprzytomność umysłową. Odkręcić kran z bardzo zimną woda i przemyć ja twarz parę razy. Na mnie to działa, nie wiem czy jak placebo, ale działa.
Dłuuuuuugi dzień:)
Wczoraj około 20.30 postanowiłam zrobić kawę, taka pyszna, bo dawno nie piłam... no ale ekspres słabo mleko ubija, cóż wołam M. na ratunek. M. igłę w dłoń chwycił niczym rycerz miecz i dawaj! udrażnia przewód. Igła utkęła. I druga też, która na dokładkę się złamała. M. przeprasza, ja tłumaczę, że zapas igieł nie jest niewyczerpalny i rechoczę. Ekspres zepsuty, diagnoza padła. Chłop ręce załamuje a ja nadal wierzę, że cóż to dla niego. Po kilku godzinach wiercenia?!, piłowania??!!, złorzeczenia przybywa mój lśniący ekspres działając idealnie albo i lepiej! No to kawa i ciasteczko, moje ulubione. i jeszcze kawa i ciasteczko, ale która to godzina??? Oj, wcześnie jeszcze,obejrzyjmy "Herkulesa"! A teraz co? "Strażnik"! (Herbatkę, Skarbie? A są jeszcze ciasteczka???) "Uprowadzona 3"? Pewnie! Kochany to ja jeszcze nadrobię i "Kapitana Amerykę 2" obejrzę, bo przespałam ostatnio, ale w międzyczasie pójdę i skończę ten chleb na zakwasie, bo już 8h minęło. I jeszcze bułki na śniadanie... A o której idziemy na zakupy? O 8.30, no to za parę minut. Na obiad mielone i fasolka, tak. Ale śnieg pada, nic to, idziemy! Co to dla nas 3 km przez góry, sercu dobrze zrobi spacer. Zakupy zakupami ale zamiast mielonych, to za dużo pracy... niech będzie pizza. A ta moja zawiść i pazerność szepczą od wczoraj zrób TAKIE tiramisu, że to, które zrobiła M. przestanie być idealne, niech klasyka zblednie!!! No i jest. dwie warstwy czekoladowego biszkoptu nasączonego kawą i kawowym likierem, ciasteczka do tiramisu nasączone sokiem ugotowanym z malin i cukru oraz czerwonym szampanem, leka masa nie tylko z jaj i mascarpone ale z dodatkiem śmietanki i żelatyny... NO CUDO!!! W międzyczasie dopracowałam przepis na ciasto na pizzę, upiekłam 6 duuuzych sztuk, gdzieś pomiędzy tym wszystkim dwa chleby pszenne na żytnim zakwasie i bułki drożdżowe. Odmroziłam też sernik dzieciakom, bo mogłyby być po MOIM tiramisu zbyt szczęśliwe. :D (oryginalnie tiramisu alkoholu w składzie nie ma!!!) No i M. kable wymienia, bo nie mamy telewizorni, a dzieci jakis film muszą obejrzeć, pół chaty rozwalone, kilometry kolorowych kabli wszędzie. A mi się nasuwa tylko pytanie... co dziś oglądamy??? :D
Dłuuuuuugi dzień:) Wczoraj około 20.30 postanowiłam
zrobić kawę, taka pyszna, bo dawno nie piłam... no ale ekspres słabo mleko
ubija, cóż wołam M. na ratunek. M. igłę w dłoń chwycił niczym
rycerz miecz i dawaj! udrażnia przewód. Igła utkęła. I druga też,
która na dokładkę się złamała. M. przeprasza, ja tłumaczę, że
zapas igieł nie jest niewyczerpalny i rechoczę. Ekspres zepsuty, diagnoza
padła. Chłop ręce załamuje a ja nadal wierzę, że cóż to dla
niego. Po kilku godzinach wiercenia?!, piłowania??!!, złorzeczenia przybywa
mój lśniący ekspres działając idealnie albo i lepiej! No to kawa i
ciasteczko, moje ulubione. i jeszcze kawa i ciasteczko, ale która to
godzina??? Oj, wcześnie jeszcze,obejrzyjmy "Herkulesa"! A teraz co?
"Strażnik"! (Herbatkę, Skarbie? A są jeszcze ciasteczka???) "Uprowadzona
3"? Pewnie! Kochany to ja jeszcze nadrobię i "Kapitana Amerykę 2" obejrzę,
bo przespałam ostatnio, ale w międzyczasie pójdę i skończę ten
chleb na zakwasie, bo już 8h minęło. I jeszcze bułki na śniadanie... A o
której idziemy na zakupy? O 8.30, no to za parę minut. Na obiad
mielone i fasolka, tak. Ale śnieg pada, nic to, idziemy! Co to dla nas 3 km
przez góry, sercu dobrze zrobi spacer. Zakupy zakupami ale zamiast
mielonych, to za dużo pracy... niech będzie pizza. A ta moja zawiść i
pazerność szepczą od wczoraj zrób TAKIE tiramisu, że to,
które zrobiła M. przestanie być idealne, niech klasyka zblednie!!! No
i jest. dwie warstwy czekoladowego biszkoptu nasączonego kawą i kawowym
likierem, ciasteczka do tiramisu nasączone sokiem ugotowanym z malin i cukru
oraz czerwonym szampanem, leka masa nie tylko z jaj i mascarpone ale z
dodatkiem śmietanki i żelatyny... NO CUDO!!! W międzyczasie dopracowałam
przepis na ciasto na pizzę, upiekłam 6 duuuzych sztuk, gdzieś pomiędzy tym
wszystkim dwa chleby pszenne na żytnim zakwasie i bułki drożdżowe.
Odmroziłam też sernik dzieciakom, bo mogłyby być po MOIM tiramisu zbyt
szczęśliwe. :D (oryginalnie tiramisu alkoholu w składzie nie ma!!!) No i M.
kable wymienia, bo nie mamy telewizorni, a dzieci jakis film muszą obejrzeć,
pół chaty rozwalone, kilometry kolorowych kabli wszędzie. A mi się
nasuwa tylko pytanie... co dziś oglądamy??? :D
Naprawdę, w moim oryginalnym przepisie tiramisu ma ZAWSZE amaretto lub<szczerze mówiąc jeszcze lepiej> żubrówkę.
W oryginalnym-oryginalnym alkoholu brak. Slowo, slowo!!! 3 tygodnie szukalismy klasyki gatunku.
W oryginalnym-oryginalnym alkoholu brak. Slowo, slowo!!! 3 tygodnie szukalismy
klasyki gatunku.
jak sie zrobię to wpadnę na razie to siedzę tak ja mnie Pan Bóg stworzył worki pod oczami mam po nie przespanej nocy po brodę
Witam, wróciłam z nocnej zmiany ,miałam nie spać ,bo szkoda dnia ,nie dałam rady nastawiłam budzik na 12 o 9 rano obudziła mnie wiartarka u sąsiadów i potworny ból głowy załadowałam się prochami położyłam się jeszcze ,przeszło ''bolenie ''kawa ,wstawiłam mięso do chleba nie wiem ile je gotowałam ,albo będzie surowe ,albo prze gotowane i twarde jak diabli Trzeci dzień jem bigos chyba puszczę pawia .miałam upieczony biszkopt zrobiłam krem budyniowy przesłodzony żle go przekroiłam wycięłam prawie dziurę na wylot .Jak ja lubię niskie ciśnienie i 2 godziny spania po nocnej zmianie ,a wywaliłam ekspres do kawy taki zwykły przelewowy konstrukcja zbyt skomplikowana .Włożenie dzbanka pod skraplacz wody była dla mnie nie do przebrnięcia po nocy ,lub przed pierwszą zmianą średnio dwa razy w tygodniu kawa lała się na blat i ściekała po meblach na podłogę .Czemu to wszystko takie trudne ??????
U mnie dzisiaj ciśnienie pikuje, po ostatnim dołowaniu. Kawa niewiele dała, poza tym wyszła 'staremu' troszkę słaba. Nie chce mi się nawet palcem ruszyć, a tu tyle roboty ... Pomogłoby czerwone, dobre wino, ale tego akurat brak, jeżeli ktoś z tym barometrem nic nie zrobi, to i kawy mi zabraknie. Ale już wiem, wpadnę do sąsiadów, już od dawna zapraszają, tylko wypadałoby pójść z ciastem ... No błędne koło, chyba coś upiekę na szybko, rozruszam kości i może wtedy wróci chęć do życia, a co najważniejsze - do pracy! Że też muszę mieszkać na nizinie, z moim zawsze niskim ciśnieniem, to podwójny dołek, a dodając uzależnienie od spania, to już padaka (no istna śpiąca, niestety nie królewna - raczej niedźwiedzica).
To już nic więcej nie dopiszę, idę na drugą kawę. Miłego dnia i tygodnia życzę, czekając na lepszą aurę. :))
Nic nie mów - zaczyna trochę iść w górę. :)
Do mnie apogeum doszło dopiero dzisiaj. Tylko tyle i aż tyle.
Nie jestem niskociśnieniowcem.
Ale dzisiaj to koszmar.
Z rana prawie władowałam się pod samochód (znaczy wymusiłam pierwszeństwo) - za co zostałam otrąbiona, całkiem słusznie zresztą. Najśmieszniejsze, że ja się zatrzymałam, aby zobaczyć czy coś nie jedzie - tylko chyba nie zobaczyłam.
Potem poparzyłam się kawą - dosyć skutecznie. Pozostały mi lekko wypukłe w pięknym karminowym odcieniu usta (o bólu nie będę mówić). Nalałam sobie kawy do kubka termicznego - i sprawdzałam czy dzyndzek jest w pozycji zamknięte - poprzez napicie się wrzątku...
Zresztą chyba nie tylko ja mam problemy z koncentracją - bo ludziska jeżdżą jak potrzaskani dzisiaj, dużo wolniej, mniej bezpiecznie.