Wrzesień! Zaczynamy powakacyjny i pourlopowy rozdział
Ten miesiąc też jest piękny, bo jeszcze ciepły a jednocześnie dający wytchnienie. Powoli można zacząć się przygotowywać do jesieni widząc, że dni są co raz krótsze. Ale to wcale nie musi nas smucić, bo zaczynają się kolory, wszelkie rudości, żółcienie i brązy pomieszane z wysłużoną zielenią.
Będzie pięknie! Mamy też pełnię późnego, owocowego sezonu – gruszki, śliwki, winogrona, jabłka… Kto lubi świeczkowy nastrój, może już zacząć szukać nowych zapachów albo wyciągać te schowane, zeszłoroczne. Niech ocieplają wieczorem wnętrze robiąc klimat przytulności i ciepła. No i czas na
jesienne dania – u mnie, to pasztet z selera i inne warzywne dobroci. Kto ma „rękę” do szarlotki ten z pewnością będzie piekł nie jeden raz. Może taką z cynamonem albo z żurawiną? Aż mi zapachniało
Niech ten wrzesień będzie dla nas łaskawy, niech da tyle radosnej werwy, żebyśmy byli zdrowi i pełni energii na nadchodzące zmiany pogody.
Dzbanek kawy i herbaty czeka więc wpadajcie. A jak macie ciasto, to „podrzućcie” trochę do Kawiarenki, bo u mnie z pieczeniem to słabo
W tym miesiącu ubieram Kawiarenkę w odcienie fioletu - niech zagoszczą wrzosy!
Ps. Fotka z internetu.
Pobudka! Kawa czeka!
Dopisano 2024-9-1 10:46:55:
Taka mała refleksja. Rzuciła mi się w oczy liczba wyświetleń naszej Kawiarenki i na ten moment jest to 107 odsłon. Z racji, że dopiero są tylko dwa wpisy, to już wiadomo, że realnie było tu aż tyle osób. Jakie to zaskakujące zważywszy na fakt, że w Kawiarence jest nas garstka
Witaj Smakosiu ,jakie przeurocze powitanie Masz rację ,wrzesień jest piękny i nie taki gorący, choć dziś u nas ma być upalnie. Póki co u nas 18 stopni.
Pytasz o ciasto? Ależ proszę bardzo, niosę ostatnie 2 kawałki szarlotki którą wczoraj upiekłam. Do Twojej smakowitej kawki w sam raz Zostało tylko co widać. Mężowski nie mógł się opanować tak mu smakowała
Poza tym ciężko uwierzyć, że już wrzesień, ależ ten czas leci. Ani się obejrzymy a będziemy przygotowywać się do Świąt. Póki co jeszcze raz serdecznie witam wrześniową Gospodynię i nasze wspaniałe Koleżanki
Ło matko! Jak ja uwielbiam takie szarlotki i ta kruszonka! Ech! Umówmy się, że każdy zagarnie trochę łyżką, to starczy dla wszystkich
To i ja dotarłam do fioletowej kawiarenki.
Uwielbiam wrzosy w naturze.
Poranna kawa u psa wypita, w nowym psim kubku.
Byliśmy w hobby lobby wczoraj. Po coś co kosztowało 6 dolarów (mezowskie do modeli). A wyszliśmy z kolejnymi dwoma rachunkami.
Kupiliśmy fajne jeepowe gadżety, do mezowskiego samochodu, ja nie mam niczego na swoim, żadnych naklejek.
Plus dwie czapki dla niego - zimowa, wreszcie duża (z jeepem) oraz z daszkiem.
Wszystko było na przecenie.
Jak płaciliśmy to wpadła mi w oko jesienna wyprzedaż- 40 %. Za dwa tygodnie idę na urodziny do koleżanki, która nie chce prezentów. To kupiłam jej dwie miseczki słoneczniki, napełnię czymś słodkim i owocami oraz kubek z dynią. Naczynia będą dla niej, hehehe.
A jak wyszliśmy do dotarło do mnie, że to będą podwójne urodziny. I jak jednej to i drugiej coś trzeba.
Wrócę za tydzień.
Mamy złe wieści z Polski.
Teść w szpitalu. Dwa razy zemdlał (w dwa dni), raz odmówił szpitala, za drugim, wczoraj go zabrali, na nawadnianie.
Ośrodek nie ma klimy, a upały dla starszych ludzi są straszne. Szczególnie, gdy nie piją, bo nie pamiętają o tym.
Zaraz jadę do domu, może mąż wie coś więcej.
A druga to fakt, że kuzyn męża ma raka.
Takiego samego jak jego ojciec.
Wizyta na państwową służbę zdrowia na kwiecień przyszłego roku, prywatnie dwa miesiące.
Jak już będzie miał szczegółowe wyniki, może przez onkologię będzie szybciej.
Bo na razie to jest z poziomu lekarza ogólnego i próby umówienia specjalisty z dziedziny, ale nie onkologa.
Witam w prawdziwie jesiennej kawiarence. Jesieni nie lubię /żeby nie powiedzieć, że nie znoszę/, ale kolor fioletowy lubię, a wrzosy wprost uwielbiam, zatem postanowiłam nie układać się do zimowego snu i nie czekać na wiosnę, tylko wpaść.
Jak przystała na początek jesieni, przynoszę Wam do kawy ciasta, istny czar z jesiennego ogrodu, bo kruche nadziane owocami czyli gruszka, brzoskwinia, nektarynka i śliwki, a ponadto drożdżówki z musem jabłkowym. Jak szaleć to szaleć. Po kawałku wszystkiego też dla Smosi, reszta... kto szybszy....
U mnie dziś fajna pogoda, ciepło, ale słońce śpi gdzieś za chmurką i nie grzeje...
Trzymajcie się zdrowo.
Wiedziałam, że o ciasto na otwarcie nie muszę się martwić Ależ apetycznie wyglądają! Chwytam kawałek z owocami i zmykam
Oj, to sporo ciężkich informacji dostaliście. Na szczęście tato nawodniony i teraz jest szansa, że ktoś tam bardziej zwróci uwagę na to czy pije wodę. Omdlenia z pewnością były tym spowodowane.
Chyba nie bardzo. On nie jest pitny, tesciowa pilnowała, stawiała pod nos. Potem opiekunki.
Ale myślę, że ośrodek teraz zwróci uwagę, mam nadzieję.
Dobrze, że te upały trochę słabną (patrzyłam na pogodę), noce będą chłodniejsze.
Właśnie to napisałam - opiekunki mają sygnał, że podopieczny potrzebuje więcej uwagi w tym temacie. Często się słyszy, że starsze osoby faktycznie zapominają, że trzeba pić. Jakby zanikała taka potrzeba, nie czują pragnienia czy co...?
No na tym polega problem, że nie odczuwają pragnienia, stąd mało piją. To widać, że ja chyba nie jestem tak stara jakby wskazywał mój pesel, bo mam pragnienie i piję, choć też chyba za mało, bo lekarz zaleca mi wypijać 2-2,5 l z uwagi na kreatyninę, a ja chyba aż tyle nie wypijam. Piję tyle, na ile mam ochotę czy muszę popijając swoje "deserki".
Ja myślę, że skoro składamy się z wody, z wiekiem zasuszamy się, jakoś tak automatycznie mniej pijemy.
Ja nigdy nie miałam problemu, zawsze dużo piłam.
Ale wraz z menopauza nie mogę w siebie zmieścić na luzie więcej niż litr w przeciętny dzień.
Przestałam pić herbaty, żeby mieć więcej miejsca na wodę.
I im starsi jesteśmy, tym mniej wody potrzebujemy wlewac w siebie. Jak się nie kontrolujemy, pijemy mniej, nie zauważając tego. W sytuacjach normalnych. W przypadku upałów, gdy wszystko paruje i wypaca się powstają braki.
To taka moja teoria, nie poparta badaniami żadnymi.
Oczywiście, to wynika z logiki - moim zdaniem jest tak, jak piszesz.
Mam też swoja teorię, że jeśli chodzi o płyny, to herbata też się do nich zalicza. Niektórzy mówią, że ona wysusza. ja jednak twierdzę, że to zależy od tego jaką mocną się parzy. Są też herbaty ziołowe, owocowe itp. Ja praktycznie nie piję niczego zimnego, bo nie lubię. Za wyjątkiem wina Nawet w upały piję gorącą herbatę z cytryną.
Przecież kiedyś nie piło się wody, była dla konia czy krowy.
Do śniadania herbata, po kawa, na obiad kompot, na wieczór herbata. Gdzieś pomiędzy ciasto i kawa kolejna.
Ja wielkim fanem herbaty nie jestem. Mogę wypić, ale mogę też żyć bez. Wolę wodę do popijania, bo jest bez smaku, nie zmienia smaku jedzenia. Dlatego zrezygnowałam z herbaty, żeby mi więcej wody weszło.
Witam poniedziałkowo
Poranek chłodny i rześki więc bez długiego rękawa nie da się wyjść, ale popołudniu ma być 26 stopni więc póki co lato trwa.
Tydzień zaczyna mi się dość intensywnie i taki będzie do samego końca czyli do piątku. Nawet trochę stresujący, bo jest zaplanowana kontrolna wizyta lekarska.
Obiad na dzisiaj mam więc gotowania nie będzie. Jutro zaś odwiedziny u rodziców więc będzie mamina pomidorowa
Dobrego startu w nowy tydzień
Witam. Pogoda dziś też fajna, słońce nie grzeje na maksa, ale już jutro znowu u mnie prognozują ponad 30... Lato w tym roku oszalało i nie pamięta, że już nadszedł jego kres, że pani jesień już stoi u drzwi.
Smakosiu, nie stresuj się na zapas, nie warto. Ja miałam taki sierpień, badania, czekanie, rozmyślanie i stres.... no i okazało się, że niepotrzebnie, że wszystko dobrze. Tak też będzie u Ciebie.
Brakuje mi wpisu Smosi, nawet ciasto specjalnie dla Niej zarezerwowane Jej nie skusiło... może lody należy przynieść? ale ja nie umiem ich robić....
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Jak lody, to trzeba się uśmiechnąć do Ekkore. Chyba, że mogą być Carte D'Or o smaku słonego karmelu, bo akurat mam w zamrażarce Aż dziwne, że przez weekend nie wyjadłam No jak nie ja.
Na lody oczywiście zapraszam.
Poniedziałek. U mnie święto, a ja do pracy. Na szczęście na 9, co może oznaczać, że długo posiedzę. Zobaczymy.
Od psa się wyprowadziłam, śniadanie zjadłam w domu.
Bentley nie bardzo chce jeść ostatnimi czasy.
Wczoraj nagotowałam mu mięsa z ryżem, więcej ryżu niż mięsa, bo mi się sypnelo za dużo. Mięso z opcji resztki surowe z dzielenia, z napisem do zmielenia, o które bardzo trudno, zawsze sobie leży w zamrażalniku. Trochę marchewki, byłby groszek, ale nie miałam, muszę zapisać na listę. Mam kukurydzę, ale nie wiem czy psom wolno.
U niego pierwszą porcję domieszałam suchej karmy, jadł aż mu się uszy trzęsły. Jak pakowałam do woreczków, to jeszcze dwie dokładki, bo tak patrzył...
Rano, wymieszane z karmą też zjadł w kilka minut.
Wiem, że głodny nie będzie.
Lody wyglądają super. Mężowski je uwielbia ,całe lato dzień w dzień zajada ,ale mówi,że ma dość chemii i żeby się dowiedzieć o dobrej maszynce do lodów,bo co swoje to swoje. Jesteś zadowolona ze swojej machiny? Jak się nazywa i czy długo schodzi z pracą nad nimi?
Witam wtorkowo
Kolejny rześki poranek z temperaturą 14 stopni. Na popołudnie natura zaplanowała 32 stopnie. Nooo lekko nie będzie, bo dziś jadę z mamą do chirurga ortopedy i mamy do wyboru zatłoczoną, starą zastępczą komunikację, albo na piechotę (niewykonalne, bo daleko).
Wczoraj wyjadłam resztę fasoli z cukinią i pomidorami. Ależ to pyszny zestaw. Ciągle myślę o zrobieniu jakiejś pasty warzywnej i na myśleniu się kończy W głowie mam pomysły co z czym i jakoś tak...albo zapominam, że miałam się za to zabrać, albo brakuje czasu. Wy też tak macie, że ciągle gdzieś gonicie, że dzień za dniem ucieka jak szalony?
Czasami "zachłannie" chciałbym zrobić wszystko jednego dnia i wtedy się okazuje, że tak naprawdę, to kwestia organizacji. Wystarczy nie zaglądać do internetu, skrócić rozmowy telefoniczne do minimum i już jest ciut "luźniej".
Jeszcze tydzień w pracy i relaks
Dobrego dnia
Ja też tak mam. O tym co miałam zrobić, przypominam sobie wieczorem albo kolejnego dnia.
A wcześniej siedzę i myślę, że było coś do zrobienia.
Miałam upiec chleb i ziarniaczki, ale nie udało się. Ale czuję się usprawiedliwiona, bo były wyjazdy do psa.
No i byliśmy w kinie. Na filmie Reagan.
Bardzo fajny, o 40 prezydencie Stanów Zjednoczonych.
Trzeba będzie zacząć się uczyć niedługo.
W pracy przygotowują się na dzidziusia, wszystko wyciągają ze strychu. Do terminu miesiąc. I myślą o kolejnym, taki rzutem na taśmę wiekową.
I brzuch jej objechał.
Więc może się wydarzyć każdego dnia.
Ale niech czeka do 15, żebym mogła jechać z mężem na koniec października. Bo wtedy wpasuję się w jej macierzyński- który jest urlopem bezpłatnym, założyła sobie 6 tygodni. Nie chcę tego przeciągać.
Dzisiaj zaczyna się szkoła, dzień orientacyjny dla rodziców i dzieci, na który ja idę zamiast nich.
Bo ona w pracy, a on przygotowuje się do jutrzejszego egzaminu specjalizacyjnego.
Od jutra regularny dzień.
O jej, ale tam u Ciebie dużo się dzieje. W zasadzie jak tak czytam, to poniekąd czuje się, że Ty masz dwa życia. Jedno własne a drugie ich. Twoja praca jest częściowo "wtłoczona" w Twoją codzienność. Z pewnością nie jest to łatwe.
Ja mam służbowe życie, z małą przerwą na własne... ale też dzieciaki są częścią tego prywatnego, takie wypożyczone wnuki.
Część własnych spraw mogę załatwić w pracy, zabierając bandę ze sobą.
Najbardziej zmęczona jestem brakiem wolności, choć często w pracy mam więcej czasu na nic niż w domu. Ale to nie dom, ciągły stand-by.
Witam po przerwie
Nie zachodziłam bo musiałam pomóc koleżance. Całe 2 dni to zajęło i jeszcze dziś muszę do niej jechać. Muszę nie muszę,ale właściwie nie ma nikogo na kogo może polegać,a sprawy do tego stopnia trudne które nie mogły dłużej zwlekać.
Dlatego wpadam tylko na kawę i uciekam. Odezwę się może później. Pozdrawiam
Goplano, jaki z Ciebie "dobry duszek". Koleżanka ma dużo szczęścia, że ma Ciebie obok siebie. Jest szansa, że sytuacja się zmieni, że niedługo nie będzie potrzebowała Twojej pomocy?
Mam nadzieję,że tak choć na dzień dzisiejszy się na to nie zanosi. Oby jak najszybciej się to wyklarowało.
Witam środowo
Ale wczoraj miałam intensywny dzień. Nic to, bo baaardzo pozytywnie zakończony. Byłam z mamą u chirurga ortopedy. Zdecydował, że trzeba zrobić mały zabieg. Musiałyśmy kupić lek w zastrzyku i wrócić do gabinetu na 19-tą. Czemu o tym piszę? Piszę, bo muszę pochwalić, że czasami w naszej służbie zdrowia można być miło zaskoczonym. Lekarz życzliwy, profesjonalny i pełen kultury. Fajnie jest czasami móc powiedzieć coś dobrego o leczeniu na NFZ
Dziś po pracy małe plany, bez większych wyzwań więc na spokojnie.
Za tydzień o tej godzinie będę już w drodze - jupi!!!!!
Tym samym pomyślałam, że nie będę już myślała o zakupach. Czas zacząć wyjadać z lodówki to, co mam. Jak są warzywa, ser, jajka, to ja już nic nie potrzebuję.
Poranek ciut cieplejszy dzisiaj, bo 20 stopni. Popołudniu znowu 32. W moim rejonie lekkie ochłodzenie w sobotę.
Dobrego, spokojnego dnia
Dobrze mieć taką dobrą duszę w pobliżu, która pomoże ogarnąć życie. Goplano trzymam kciuki za pomyślne ułożenie wszystkiego, a przynajmniej takie na miarę możliwości, gdy już nie da się inaczej.
U mnie ochłodzenie. Znaczy 27 stopni w dzień. Wczoraj rano to nawet żałowałam, że nie mam swetra. W dzień niby ciepło, ale zimny wiatr.
Jesień idzie, nie ma na to rady. Chyba, że to tylko złudzenie.
Witam czwartkowo
Pobudka! Kawa czeka!
Dziś wpadam na krótko. W pracy mam zaplanowaną kontrolę. Popołudniu do rodziców wiec powrót do domu wieczorem. Szybko zleci ten dzionek.
Niech będzie dla nas miły
Wczoraj miałam krótszy dzień w pracy, miło było wrócić do domu o normalnej porze.
Ochlodzilo się znacznie, a będzie jeszcze chłodniej na chwilę. Może nie do końca w dzień, bo te 27 stopni zapewnione (co i tak jest dużo chłodniej). Ale rano ma być 11. Brrrr.
Moje dwa persimony ciągle na drzewie, ale powoli zmieniają kolor. Boję się je zerwać, bo jakby miały nie dojrzeć, bo za wcześnie. Szkoda by było, bo to pierwsze.
Wypatrzyłam też jeszcze jedną figę, pewnie dzisiaj będzie gotowa do zerwania.
Ale, że na resztkach innej siedziały żuki figowe, to pewnie one pierwsze będą do konsumpcji.
A może pokażesz nam swoje persimony? Podziel się
Witam w czwartek
Już 5 września,ależ czas biegnie. Pogoda u nas dalej upalna,jak w środku lata. Ciekawe ile jeszcze tak potrwa,ale dzięki temu zaoszczędzi się na opale,bo przecież różnie bywa. Cieszmy się latem póki jest.
Wczoraj wieczorem córka wyciągnęła mnie do kina na "Maryja,matka ludzkości. To film dokument o Matce Bożej z Guadalupe. Piękny był,miejscami się wzruszyłam. A dziś pojechałyśmy do Żarek ,odwiedziłyśmy Sanktuarium w Leśniowie,pospacerowałyśmy ,byłyśmy na pstrągu z lokalnych źródeł. Fajnie było ,bo tak spokojnie,nie ma ludzi,a przynajmniej nie wiele. Potrzebne mi było takie oderwanie od codzienności,a że córka ma kilka dni urlopu to tym bardziej.
To na razie tyle Pozdrawiam Was
Ojej! Jak fajnie, że tak miło spędziłaś dzień. Dobra z Ciebie dusza więc czasami powinnaś poczuć jakąś nagrodę.
Ale mi zrobiłaś smaka na taką rybę
Dziękuję A rybkę polecam. Dawno nie jadłam pstrąga a to przecież bardzo smaczna ryba. W dzieciństwie ulubionym był tęczowy. Oczywiście Tato złowił
Pstrąga czasami kupujemy w Lidlu i jemy takiego z piekarnika. No ale nie ma to jak ryba świeżo złowiona Jako, że niedługo wyjeżdżamy, to już ostrzę zęby na takie dobroci
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jeszcze parę godzin i można będzie zacząć weekend. Tak naprawdę będę się nim cieszyć jak tylko wyjdę z przychodni odhaczając kontrolną wizytę i kiedy już będę miała informacje o wynikach. Obstawiam, że wszystko jest dobrze, skoro nikt do mnie nie zadzwonił przez 6 miesięcy. Tak, czy siak zawsze jest lęk, bo nigdy nie mam pewności, że wyniki są na pewno przeglądane.
Zakupów już nie będę robić. Trzeba wyjadać to, co jest w lodówce.
Po pracy idę do fryzjera podciąć włosy. Co prawda dopiero minęły trzy tygodnie, ale muszę je ogarnąć na wyjazd, bo trochę mnie nie będzie.
No nic, ogarniam papiery na biurku i o 8-ej wychodzę.
Dobrego dnia
Uwielbiam pstrągi. I trocie, to ta sama rodzina. W każdej postaci kulinarnej. Wedzone, na parze, z grilla, piekarnika.
Na drugim miejscu są wszelkie okoniowate.
Wczoraj znowu krótszy (czyli normalny dla wszystkich innych) dzień w pracy.
Fajnie było przyjść wcześniej do domu.
Oby dzisiaj zrobili mi taką samą niespodziankę.
Mąż się robi służbowy światowiec, najpierw Kanada, a krótko potem znowu Norwegia.
Na jutro zaplanowane zakupy, trzeba uzupełnić zapasy tzw chemii gospodarczej, nowa oferta obnizkowa jest.
Uffff! Jaka ulga Wizyta lekarska za mną. Mam za sobą aż 5 badań i wszystkie w normie. Jeszcze ostatnie (marker) dziś zaliczyłam. oddałam krew i gdyby coś panią doktor zaniepokoiło, to zadzwoni. Jestem dobrej myśli więc głęboko odetchnęłam. Teraz mogę zacząć się cieszyć weekendem a jeszcze mocniej nadchodzącym urlopem
Jupi! Jupi! Jupi!
Czy widzicie jak podskakuję? Aż się zgrzałam
Widzę,widzę Twoje podskoki,aż miło patrzeć jak się cieszysz, a ja cieszę się razem z Tobą
Widzimy, widzimy... cieszę się i przytulasy ślę. Możesz spokojnie jechać na urlop.
Witam sobotnio
Zasnęłam wczoraj zaraz po 21-ej. Jeszcze po pracy miałam gościa i jakoś ścięło mnie po tym emocjonalnym dniu.
Poranek na spokojnie więc teraz kawa Czujecie aromat? Świeżo mielona. Czestujcie się.
Dziś na obiad przychodzi siostra mojego taty więc muszę się przygotować i wiadomo jak dzionek leci, ale jutro planuje dzień tylko dla siebie. Muszę przed wyjazdem ogarnąć parę rzeczy.
Na dziś i jutro zapowiadają wysokie temperatury a od poniedziałku będzie bardziej deszczowo. Hm... myślę czy nie zabrać się w niedzielę za trawę...? Ciągle jest co robić.
Dopijam kawę i biorę się za przygotowywanie obiadu.
Dobrego dnia
I wreszcie sobota.
Prawie 7 a na dworze ciemno.
Pada. Ale deszcz potrzebny.
Zaraz śniadanie i w drogę, na zakupy, trzeba uzupełnić zapasy wszelkie.
Listy zrobione.
Poza tym to co zawsze.
Mój kolega ze studiów pojechał/poleciał do Palmiru, na wyprawę rowerową. Pisał na FB, że bardzo ciężko się jedzie. Ale widoki piękne, fajnie pooglądać zdjęcia.
Jak zmęczenie opadnie, błoto obeschnie, zostaną piękne wspomnienia.
U nas by się wreszcie deszcz przydał, bo póki co upał ponad 30 stopniowy.
Wczoraj po południu byłam na pogrzebie Cioci Ireny (+88) to omal nie zemdlałam, tak mi się nagle słabo zrobiło. Najpewniej to efekt połączenia intensywnego zapachu kwiatów z upałem. W każdym bądź razie dobrze ,że siedziałam w ławce ,bo mogło być różnie. Dawno się tak nie czułam. Poza tym ksiądz strasznie dużo mówił i niekoniecznie na temat. Zamiast godziny msza potrwała 40 minut dłużej. Widziałam po żałobnikach ,że też byli delikatnie mówiąc ''zmęczeni''. Mowa o polityce była krótko mówiąc nie na miejscu. Dopiero w drodze na cmentarz było ''normalnie'' jak na pogrzeb przystało.
Aż się wierzyć nie chce, że ksiądz przy takich okolicznościach, jak pogrzeb pozwala sobie na polityczne wycieczki. Nawet mnie to zdenerwowało. Zazwyczaj nie polotykujemy w Kawiarence, ale tym razem muszę... W moim odczuciu Kościół nie powinien się mieszać do polityki. Każdy ma swój rozum i nie potrzebuje "mentorzenia" w tym temacie. A już na pewno nie na pogrzebie.
Współczuję, że mieliście doświadczyć tego w tak trudnym dniu.
Dobrze, że to tylko w kaplicy słabo się poczułaś a potem minęło.
88 lat ..w sumie, to jeszcze mogłaby ciocia pożyć, ale może teraz jest szczęśliwsza...?
Ano pozwolił sobie..dodał ,że jest taka okazja,że tyle nas tutaj,w innych okolicznościach nie jest to możliwe...itp itd,a ludzie coraz bardziej szerzyli wzrok ze zdziwienia... Wychodzi na to,że do tej parafii uczęszcza wyjątkowo mało wiernych i w sumie nie ma się co dziwić...
Witam niedzielowo
Dziś dzionek mam już tylko dla siebie. Po pierwsze długo spałam, jak na mnie więc w nocy odpoczęłam. Poranna kawa zrobiona i smakuje wybornie
Wczoraj, jak mój gość pojechał do domu szybko poszłam zgrabić liście i skosić trawę. Przy okazji ogarnęłam część ogródka u mojej ulubionej sąsiadki (starsza pani). Ucieszyła się więc ja byłam jeszcze bardziej ucieszona. Po powrocie byłam tak zakurzona, że aż zaczęłam się śmiać stojąc pod prysznicem, bo szara woda płynęła nieustająco. Bardzo sucha ziemia, ale od jutra zaczynają się deszcze. Musiałam skosić przed wyjazdem, bo potem bym sobie nie dała rady z taką wysoką trawą.
Dziś w planach szykowanie ciuchów na wyjazd i farbowanie włosów. Muszę też zrobić jakąś kartkę z rozpiską, co trzeba zapakować na ostatnią chwilę.
W poniedziałek i wtorek jeszcze jestem w pracy i niby popołudniu będzie jeszcze czas na różne rzeczy, ale ja nie lubię tak na ostatnią chwilę - wtedy się zaczynam denerwować.
Wczoraj kolega podesłał mi link do bardzo starego, czeskiego filmu, który jest dostępny w odcinkach na YouTube. Pamiętacie film "Kobieta za ladą"? To był super serial, zabawny i życiowy. Polecam wrócić do niego. Oglądnęłam wieczorem pierwszy odcinek z dużą przyjemnością
Dobrego dnia
https://youtu.be/SZViAPfIddo?si=8ct2UJk4WCBVf4G5
I już niedziela, jutro do pracy.
Otworzyłam kotom drzwi na taras, myśląc o kawie na zewnątrz. Ale zasypało zimno w nogi, 15 stopni.
Po wczorajszych 20 o tej porze, to zimno. Kolejne dni jeszcze zimniejsze poranki.
Powiem, że nie lubię politykowania w kościele. Owszem ksiądz ma prawo głosu, ale moim zdaniem jakakolwiek instytucja, urząd, zakład pracy powinny być wolne od odgórnej agitacji. Przypominać o głosowaniu i owszem, ale nie polecać kandydata.
Takie jest moje zdanie.
Kobietę za lada pamiętam- żena za pultem.
My teraz oglądamy filmy z lat 90, dawno się tak nie śmiałam, w nowych filmach nie ma tego polotu.
Dzisiaj ważny dzień. Składamy aplikację o obywatelstwo, zobaczymy czy skończymy, czy nie potrzeba innych, więcej dokumentów niż posiadamy.
A potem tylko czekać. Może być szybko, może być długo.
Nasz znajomy złożył na poczatku lipca, a w zeszłym tygodniu już miał egzamin, teraz czeka na wyznaczenie terminu na uroczyste nadanie.
Przynoszę Wam ziarniaczki, wczoraj upiekłam.
Super proste w wykonaniu, a jakie dobre.
Dodałam przepis, ale ja go nie widzę na pierwszej stronie, powiedzcie czy jest widoczny.
I jeszcze gofry, wersja na odgrzewanie.
Poszłam po miętę, a wypatrzyłam jeszcze figę, ostatnia opóźniona jakaś. Nawet eco system jej nie ruszył, pewnie nie spodziewał się.
Z jabłkiem, serem pleśniowym camembert, miętą i figą
Twoje kanapki wyglądają jak wzorcowe. Zdjęcia niczym z książki kulinarnej. Ja jednak się nie skuszę, bo dla mnie ser pleśniowy, to coś, czego nie da się jeść. Mam ogólnie "problem" z takimi miękkimi serami i bynajmniej nie chodzi o to, że w niektórych widoczna jest pleśń. Nie lubię tego smaku. Ten typ tak ma
Jak to gusta się różnią ,ja z kolei bardzo lubię ser pleśniowy, czy to na kanapkach czy w sosie a nawet opiekany
Witam poniedziałkowo
Ale mam dzisiaj "kocioł" od rana. Co chwilę coś. Nawet śniadanie jadłam o 12-ej, bo nie było kiedy. Teraz wreszcie chwila oddechu i czas na Kawiarenkę.
Zrobiłam herbatę z sokiem z dzikiej róży i z cytryną. Częstujcie się
Rano szłam bez parasola, ale teraz tak się rozpadało, że powrót już nie będzie taki komfortowy. Nic to, przyroda potrzebuje wytchnienia. Ptaki pewnie się cieszą. Dobrze, że w sobotę skosiłam trawę.
Już od tygodnia praktycznie nie robię zakupów a nie jestem w stanie wyjeść tego, co mam w lodówce. Niby jest niedużo a i tak jakoś końca nie widać. Przez upały nie chciało mi się jeść. Na dziś mam ziemniaki ugotowane w sobotę więc je podsmażę na patelni a do tego surówka z buraczków, bo też mi została.
A co tam u Was po weekendzie?
Dobrego dnia
Każdy z nas ma swoje lubię i nie lubię. Przez to powstają nowe połączenia smakowe, wariacje na temat. To wyeliminujemy, to dodamy, zawsze coś innego.
Nowy tydzień rozpoczęty. Ciągle w oczekiwaniuna baby. Są spakowani, przygotowani tym razem.
Wczoraj był rosół.
A dziś od rana gotowałam coq au vine, czyli kurczaka w winie.
Bo zamiast rozmrozic palki, wyjelam udziec bez kości.
Ja planowałam zrobić kiedyś tam to danie. Nawet bardziej na zasadzie może tak, a może mimo wszystko nie.
Los zdecydował, po kościele jechaliśmy po potrzebne, brakujące składniki.
Nastawiłam rano w wolnowarze, ma 6 godzin, zaraz podjedziemy wyłączyć, żeby nie trzymało na podtrzymaniu do wieczora. Będzie na jutro, bo zalecają jeść kolejnego dnia. Zobaczymy czy jednorazowo, czy do powtórek.
Dzisiaj pomidorówka porosolowa, na życzenie męża. Dawno nie było, bo nie przepadam. Wolałabym czosneczkowa, ale córka zabrała dwa słoiki, byłoby za mało. A tak pasata zrobiła ilość. Zrobiłam wczoraj, dzisiaj tylko podgrzać.
Witam wtorkowo
Dziś odliczam godziny do urlopu. Jeszcze siedem Jupi!!!
Pracy będę miała sporo i niewykluczone małe zamieszanie, ale jak człowiek wie, że przed nim 3 tygodnie luzu, to wszystko wydaje się "drobiazgiem".
Wczoraj spakowałam walizkę w 90% i pozostaje dopakowanie kosmetyczki. Wyjeżdżam rano. Wybaczcie, że będę bywać rzadko. Oczywiście postaram się czasami zaglądnąć i przesłać fotkę. Najpierw będę w Dusseldorfie a od niedzieli na Krecie. Jej, jak ja się cieszę
Od wczoraj deszczowa aura, ale dziś rano szło się całkiem przyjemnie. Chodniki przez noc wyschły. Oj, żeby tylko jutro rano nie padało.
Dobrego dnia
Ja sobie doczytałam 7 dni, a nie godzin.
A to już jutro...
Mały będzie chory. Albo już jest.
Wczoraj nie chciał nic jeść od rana, co w myślach prorokowałam - oj będzie chory, za dwa, trzy dni.
Cały dzień, gdzieś do 5 był normalny, bawił się. Może zmęczony bardziej, ale po weekendzie, gdy oni nie pilnują spania (trudno się dziwić, mają dwa dni, tyle do zrobienia, weekend zawsze jest za krótki). Jeszcze na skrzypcach bym nie powiedziała, bo przewijałam go tam.
I po skrzypcach Małej, jak pojechaliśmy na balet, to jakbym pieca dotykała. 20 minut.
Wcześniej mógł mieć niską temperaturę, nie do wyczucia.
Jak pojechałam ją odebrać po balecie, to nie chciał wyjść z samochodu.
Mierzyłam temperaturę- tym bezdotykowym termometrem, realna jest niższa zazwyczaj, ponad 40 stopni.
Tak mi szkoda malucha.
Ale to może oznaczać poród na już, jeżeli to jakiś wirus i ona złapie. Bo zazwyczaj na samej końcówce jakakolwiek infekcja przyspiesza.
Ja sama wyszłam z patologii, początek 9 miesiąca, mąż zapomniał butów, po śniegu w kapciach, chora następnego dnia, a w zasadzie trzeciego, bo po północy już było, wody odeszły, wróciłam na porodówkę i uwinelam się w mniej niż pół godziny od przyjęcia do szpitala (już będąc na górze)
Witam w czwartek
Wpadam na chwilę ,żeby się przywitać ,bo coś ostatnio tak cichutko tutaj. Pozdrawiam i herbatką ze świeżą miętą częstuję.
U mnie tylko wyjazdy. Już mnie to zaczyna nużyć,bo same urzędowe i niekoniecznie w mojej sprawie. No ale cóż,czasem tak trzeba.
Napiszcie co tam u Was
Hej hej w czwartek.
Mam długi tydzień w pracy, wczoraj 13 godzin. W domu zjadłam (odgrzane) i spać.
Mały już nie miał gorączki, ale był marudny piekielnie. Bo temperaturowe znieczulenie opadło, a siły do końca nie wróciły.
Za to Mała się szykuje do chorowania- dokładnie takie same objawy, może jeszcze bez temperatury wysokiej, choć stan podgorączkowy wczoraj był.
Ale jutro nieoczekiwane wolne. Oj przyda się bardzo.
A w sobotę babskie imprezowanie.
Witajcie jeszcze ciągle czwartków
Wieczór z mężem, który właśnie robi przelewy więc ja czem prędzej pognałam do Was.
Pogoda tutaj taka, że się wychodzić nie chce. Wzięłam zbyt letnie ciuchy. Tym sposobem zostałam w domu. Ogarniam kąty i ugotowałam obiad. Może jutro więcej się poszwędam
Pozdrawiam i zmykam, bo lód w drynku się topi
Dobrej nocy
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Kiedy się jest na urlopie, to określenie , że jest koniec tygodnia nie brzmi już tak ekscytująco
Za oknem przebłyski słońca, ale zimno, że hej! No normalnie jesień na całego. W tej chwili jest 7 stopni a odczuwalnie 5, br!
Poranek mam spokojny i z kawą. Połówek zaraz wychodzi do pracy. W planach spokojnie śniadanie, potem się ogarnę i poczekam aż podniesienie się temperatura żeby trochę wyjść do ludzi Wczoraj byłam jedynie w spożywczym po zakupy na obiad.
Dziś wieczorem może spakujemy rzeczy na podróż żeby jutro mieć luzik, ale czas pokaże. Mamy go całkiem sporo, bo lot jest o 21-ej.
Jak jest tak chłodno, to nie chce mi się nigdzie wychodzić. Czemu głupia nie wzięłam jakiejś ciepłej kurtki? Jeansowa katana, to bardziej ozdóbka. A ja przecież taki zmarzluch jestem.
Dobra! Koniec marudzenia, biorę się za śniadanie. Czeka żytnia bułka, pomidor i awokado.
Dobrego dnia
Smakosiu przyjemnego leniuchowania dzisiaj i wspaniałego wypoczynku, tam gruba kurtka nie będzie potrzebna.
Ja delektuję się dzisiejszym wolnym. Było mi bardzo potrzebne.
Rozmroziłam gotowe do pieczenia mięso na pasztet, tylko do foremek, po południu upiekę. I ciasteczka kawowe na jutrzejsze babskie posiedzenie.
Wczoraj się zrobiłam.
Miałam w ręku kupony zniżkowe, na jutrzejsze zakupy, to pamiętałam. I gdzieś je odłożyłam, żeby Mały nie podarł (wczoraj zajechałam z nim do domu).
Co się naszukalismy. Wszystko, nawet kosz na śmieci, choć nie wrzucam papieru do regularnych. Nie ma.
W końcu stwierdziliśmy, no nic trudno, miało nie być.
I wtedy włożyłam rękę głębiej w półkę. I się znalazło. Także jutro jedziemy.
U mnie leje. Co wcale nie oznacza, że chłodniej.
Zawsze się śmiejemy, że można zaoszczędzić na wodzie. Namydlić się i na zewnątrz, ciepły deszcz pada.
Korzystając z wolnego pojechałam połazić po sklepach.
Jeżeli pojadę z mężem na te jego tygodniowe posiedzenie komisji energetycznej, to trzeba się jakoś ubrać.
Generalnie sukienkę bym wyjela z szafy, tam ich nikt nie widział jeszcze. Ale butów nie mam na taką okazję, tylko baleriny, a tu przydałoby się podwyższenie. Znaczy mam sandały, ale na koniec października może być już chłodno.
Powitalny drink (z jedzeniem) jest w hotelu, ale uroczysta kolacja socjalizująca w ogrodzie botanicznym, cały będzie dla nas.
Wróciłam do domu z sukienką, która aż błagała, aby ją kupić i trzema parami butów, dwie z wyprzedaży, w cenie niższej niż klapki plażowe.
Jestem bardzo zadowolona.
Kawałek mnie w sukience. W ciemnozielonym kolorze
Gratuluję zakupów i figury. Klepsydra jak ta lała