I przyszła…. I w bieli jest cała
że prawie jej dziś nie poznałam
i niby co roku ta sama
lecz teraz jest jakby… zadbana.
I patrzę nieśmiało w jej stronę
i widzę jak wkłada koronę
jak drzewa otula zmęczone
wyciąga dłoń bladą w mą stronę.
I boso, chodź marzną mi stopy
(robiłam już większe głupoty)
podążam nieśmiało w jej stronę
i czuje pragnienie szalone.
Zapomnieć, zachwycić się chwilą
chodź często te chwile się mylą
mieszają się w głowie obrazy
lecz nic się nie zdarza dwa razy.