Jak dodawałem ten wątek coś się zchrzaniło... Może któryś z Moderatorów usunie to co jest nadmiarowe?
Całkowita zmiana nastroju...
........................................
Zwykły dzień... zwykłe popołudnie... jak zwykle "brzęczy" telewizor... jak zwykle przeglądam prasę... młodzi jak zwykle w zasięgu oczu i uszu... i jak zwykle latem, reklamy telewizyjne zdominowane przez napoje chłodzące i lody...
przez ekran telewizora "przetacza" się następująca scena: chłopak.... dziewczyna... wieczór... plaża... namiętne pocałunki... narastające podniecenie.... zachęta w jej oczach... on podrywa się i biegnie do poblskiego automatu wrzutowego... grzebie w kieszeni.... ma jedną monetę... patrzy w bok... drugi automat, a w nim lody Magnum... chwila wahania.... i jest..... z rozkoszą jakiej nie dałaby mu ponętna koleżanka zatapia zęby słodkim, zimnym MAGNUM...
Nie muszę patrzeć na ekran.... widziałem to już tyle razy... ale Mały patrzy... patrzy i kombinuje... kombinuje i patrzy... jeszcze nie wiem co mnie czeka, ale nieuchronne nadchodzi:
- Tatoo.... - przeciągnięte ooo świadczy o powadze przemyśleń Małego - Nie kumam tej reklamy!
No to sobie poczytałem! Znam Małego i wiem, że: ZACZĘŁO SIĘ!!! no dobra.... do boju Polsko! flaga na maszt! sprawdzę najpierw na ile mocno jest zaintrygowany...
- A co tu kumać? - nie odrywam się od gazety, choć już nie czytam - Chłopak kupił sobie loda.
Czekam.... teraz albo odpuści i popłynie w innym kierunku albo jak żarłacz, który poczuł krew, rzuci się na ofiarę...
- No to wiem.... ale co było w tym drugim automacie???
No tak.... jest w dobrej formie... zaatakował mocno i energicznie... żadne tam podchody... od razu z grubej rury... Podejmę jeszcze jedną próbę obrony.... może uda się opędzić trudnym słowem...
- W drugim automacie??? Nooo.... jak to co...? środki antykoncepcyjne - z nonszalancją w głosie próbuję uniknąć ataku
Na dźwięk ostatniego słowa widzę kątem oka jak Duży przestaje wodzić wzrokiem po przeglądanym czasopiśmie... a Mały brnie dalej...
- AntyCooo?! Co to jest????????
Składam powoli gazetę... Już nie ma wyjścia... jestem w narożniku... nie mogę już uciekać...
- Mały, antykoncepcja to takie różne środki i metody, które służą temu, aby kobieta nie zaszła w ciążę.
Duży usiłuje sprawiać wrażenie, że temat go w ogóle nie interesuje...
- Ahaaa.... - chce uśpić moją czujność Mały - To są jakieś tabletki?
nooo... niezły atak... ale mam wprawę w tych potyczkach z Małym....
- Różne są środki antykoncepcyjne. Są tabletki, maście, kremy i wiele innych... To nie były tabletki.
Ale skontrowałem.... sam jestem z siebie dumny... a co?.... nie ma tak łatwo kawa na ławę....
- A co to jest?
- Prezerwatywa
nooo... masz.... kolejne trudne słowo.... rzuciłem mu je na pożarcie, ale minął je i zaatakował z flanki...
- A jak to działa?
O cholera.... trafił mnie!!!.... co to był za atak..... "oddychaj, oddychaj" powtarzam sobie w myślach... "Gdzie są sekundanci???!!! do jasnej Anieli!!!!"... "Sędzia!!!!!!!!!!!"... "czy ja mógłbym prosić o czas?"
muszę być twardy....
- Mały... zacznijmy od początku... - zyskuję na czasie - Jak już wiesz, żeby się urodziło dziecko potrzebny jest Facet i Facetka....
- No niekoniecznie....
"cooo? ktoś mu puszczał Sexmisję?"
- Jak nie koniecznie? - czyżby to był ten moment kiedy syn uczy ojca?
- No bo to nie musi być jej mąż....
Haaa.... pogubił się w tym ataku...
- Mały, słuchaj mnie uważnie - odzyskuję pewność siebie - Nie mówię że mąż i żona tylko Facet i Facetka? TAK?
- Tak
- No... - panuję nad sytuacją, albo tak mi się zdaje - Więc... jakby to powiedzieć... Facetka nosi w sobie takie małe jajeczko, z którego może rozwinąć się dziecko....
- Tatoooo.... - przerwał mi brutalnie - Ty mnie coś kitujesz!... Ja jestem ssakiem i nie wyklułem się z żadnego jajeczka.
- Synek!... Jajeczko!!!!! Nie jajko!!! Nie żółtko, białko i skorupka tylko taki mikroskopijny kawalątek tkanki, który ktoś nie wiedzieć czemu nazwał jajeczkiem!!!!!!! TAK???!!!
- Tak...
Duży tłumi uśmiech... nadal odgrywając rolę niezainteresowanego...
- Więc samo jajeczko nie wystarczy!...
Duży nie podnosząc głowy zaczyna mruczeć:
- No oczywiście że nie wystarczy bo nie jest zapłodnione. Dopiero gdy dotrze do niego jeden z miliardów plemników i się połączy, następuje zapłodnienie i ciąża.
"Aaaaaaaaaaa.... dwóch na jednego???????? to nie fair.... Sędzia!!!!!!!!!!!!!!" - myślę masując obolałą szczękę, która z hukiem przydzwoniła o podłogę
- No właśnie jak to Twój brat powiedział - sapię wyrównując oddech - A prezerwatywa nie dopuszcza plemnika Faceta do jajeczka Facetki!!!
- A kiedy on jej tego plemnika daje???
- No jak się kochają i uprawiają seks to wtedy.
chwila ciszy nie zwiastuje oczekiwanej przerwy...
- Tatooo... - usta wykrzywia grymas niesmaku - Czy Ty chcesz mi przez to powiedzieć, że uprawiałeś z mamą SEKS????????!!!!!!!
- Synek... Nie byłoby Ciebie ani Dużego gdybyśmy tego nie robili!!!! Nie rozumiem w czy problem????
- No jak to??? Przecież seks jest zły!!!
"czy ja mam jakiś wpływ na wychowanie tego dziecka????"
- Mały!!! Kto Ci takich głupot naopowiadał???? Zacznijmy od początku... Słowo "sex" oznacza płeć po łacinie.
- Po angielsku też - dorzucił nadal niezainteresowany Duży
- Właśnie... i... - kontynuowałem - potocznie przyjęło się że wszystkie sprawy dotyczące tego co łączy i różni płcie, określa się mianem seksu. W płci nie ma nic złego!!!! Natomiast jeżeli chodzi o to czy uprawianie seksu jest złe to jest tak jak już Ci kiedyś mówiłem... Każda czynność robiona bez rozumu i serca będzie zła! Jeśli ktoś nie myśli lub ma złe intencje to krzywdę zrobi nawet zwykłymi czynnościami. Rozumiesz?
- Noooo...
Odsapnąłem wykorzystując jego chwilowe zamyślenie...
- Tatoooo... A czy to oznacza? - obrzydzenie zaczęło wykrzywiać mu usta - Że jak ja będę dorosły to będę MUSIAŁ uprawiać seks???????
Akcent na słowo "musiał" mało mnie nie powalił... no.... poczułem się pewniej...
- Mały, niewiele mogę Ci zagwarantować, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę Cię zapewnić, że żadna kobieta nie zmusi Cię do uprawiania seksu... Z równie dużym prawdopodobieństwem mogę Ci powiedzieć, że przyjdzie taki moment w Twoim życiu, kiedy będziesz bardzo tego chciał.
- Nie sądzę... - obrzydzenie nie ustępowało
- W ciągu kilkunastu najbliższych lat w Twoim organizmie i w Twojej psychice zajdzie mnóstwo zmian... Zmian, które spowodują, iż będzie sprawiało Ci przyjemność przebywanie blisko ukochanej osoby... rozmowa z nią.... jej dotyk... jej zapach...
- A po co ja mam ją wąchać?????? - patrzył na mnie jak na kogoś kto codziennie na obiad zjada małego pekińczyka - Przecież wiem jak ludzie pachną i to nie jest nic miłego. Szczególnie jak im z buzi pachnie!!!
Nie no ludzie trzymajcie mnie....!!! Muszę coś z tym zrobić...... Mam!
- Małyyyyy..... - przerwałem mu podstępnie - Kumasz już tę reklamę?
- No.... w sumie.... taaak....
GONG!!!!!!!!!!!!!! Wygrałem!!!!!!!!
- W takim razie na temat zapachu kobiety chętnie z Tobą porozmawiam za kilka lat........
A teraz dajcie mi tutaj tego kto wymyślił tę reklamę......................
Ale sie uśmiałam czytając Twój tekst. Ala Makota przy nim wysiada.
Podziwiam Cię za odwagę w wyjaśnianiu tych trudnych problemów.
Dobrze, że moje dzieci nie zadają jeszcze takich pytań tak szczegółowo.
Dla 8 letniej Marty "bzykanie" polega na....całowaniu się. I na razie niech tak zostanie, nie będę jej uświadamiać.
Kiedyś sobie wymyśliłem, że żadne pytanie nie może pozostać bez odpowiedzi... i tak nawiasem mówiąc młodzi to często wykorzystują bo im wmówiłem, że mają pytać tak długo aż nie będą usatysfakcjonowani odpowiedzią... problemy nie są trudne... to chyba tylko taki stereotypowy pogląd... są trudniejsze do wyjaśnienia kwestie... wytłumacz maluchowi co to jest prąd elektryczny i jak działa nie zaprzęgając w to krasnoludków :o)
Tekst wspaniały,żałuję,że nie miałam go/ a własciwie moj facet ha ha ale mąż/ kilka lat wcześniej, pewnie byłoby mu dużo łatwiej, też miał 2 nieletnich płci męskiej do wyjasniania /różniaca 2,5 roku/.
Kiedyś, gdy starszy miał 6 lat wyjeżdżałam z młodym, dałam Bartkowi./czytał już gazety w tym wieku biegle/ książeczkę do dzisiaj pamiętam tytuł Jak zdrowy i cały przyszedłem na świat,nakazałam ojcu dziecięcia porozmawiać na temat książeczki....
Przyjechałam i pytam ha ha odpowiedz mąz dostał jak w tym dowcipie dosłownie: przeczytałeś? pogadamy? przeczytałem ja juz to wiem a Tatus co chce wiedzieć.....
Też już niestety kiedyś jechałam z młodym /6lat/pociagiem do Krakowa w przedziale pełno ludzi, młody czyta głośno dowcipy a kolejny był taki: Pisze żołnierz do dziewczyny:przyjadę jak będe mógł, ona mu odpisuje:przyjeżdżaj na pewno bedziesz mógł, moje dziecie głośno pyta :mamuś rozumiesz /wszyscy zamilkli i czekaja, ja:rozumiem.. dizcie to mi wytłumacz...napiecie wzrosło........i tu bys mi sie przydał
Wczoraj Młody przypominał sobie swoje pierwsze randki takie w wieku 10 lat /ha ha nawet buzi nie było/, dzisiaj rozpoczął już swoją pierwszą poważną pracę a kilka dni temu podarował Ani pierścionek zaręczynowy
.
Scena z pełnym przedziałem kolejowym przypomniała mi pewne jesienne popołudnie... tramwaj linii 7... jedziemy z Małym z przedszkola... ludzi pełen wagon.... każdy pogrążony w swoich myślach ściska swój kawałek rury, odruchowo łapiąc równowagę... miarowe tudu... tudu... tudu... sprzyja zastanowieniu się co było w pracy, co będzie w domu... nagle przez stukot kół tramwaju przebija głos mojego młodszego syna:
- Tataaaaaa....
Zerknąłem w dół i zobaczyłem jak palcem wskazującym pokazuje na swoje krocze...
- A Piotrek (kolega z przedszkola) powiedział, że my tu mamy jaja!!!
Tramwaj ożył...
- No to mamy te jaja czy nieeeee????
- Synek nie teraz - wyszeptałem - zaraz porozmawiamy....
- Ale Ty mi tylko powiedz czy mamy jaja czy nie!!!
.........................
Ludziska mieli ubaw a ja tłumaczyłem:
- Mały, każdą rzecz jaka jest na tym świecie można opisać i nazwać na wiele różnych sposobów... używając różnych słów.... nie wszystkie wymyślone i używane przez ludzi nazwy są fajne.... i to określenie jąder należy do mniej fajnych.
U nas specjalistą od tekstów jest Marcin.
Czechy restauracja - zamówienie - smażony ser z frytkami. Kelnerka przynosi danie, piękne przybrane sałatkami. Nasz dziecko wrzask na całą salę, prawie z płaczem - ale ja tego nie zamawiałem. Jakos dał się uciszyć- warzywa zjedliśmy my dorośli.
Babcia zamówiła Mszę za wnuka z okazji 2 urodzin. Było to wieczorem - na dworze już ciemno, w kosćiele też - światła jeszcze nie popalone. Marcin w płacz, on dalej nie pójdzie, bo tam strasznie. Myślałam, że ze wstydu się spalę - taka przykrość dla babci. ale dał sie przekonać...
Pierwsza wizyta w kinie - pytanie dziecka na całą salę po zgaszeniu świateł -czy tu jest polsat?
A Nieletnia l.3 ma własna koncepcję , którą przedstawiła przy okazji narodzin Malutkiej.
-Mamuniu , a teraz Ania to była u Ciebie w brzuszku ?
-Tak, kochanie .
- A wcześniej ja byłam u Ciebie w brzuszku ?
-Tak, kochanie .
Omawiałysmy problem juz wcześniej - doprawdy nie sposób było nie zauważyć mojego brzucha... W tym momencie pytania zawsze konczyły się , lecz tym razem Nieletnia wytoczyła cieższe działa :
- A gdzie ja byłam wcześniej , zanim ja zamieszkałam u Ciebie w brzuszku ?
No właśnie , gdzie??? Już próbowałam klarownie przedstawić teorię bytu i cudu stworzenia , najlepiej w jednym zdaniu , gdy Nieletnia sama znalazła jakze zadowalające obydwie strony rozwiązanie :
-Ja ci powiem Mamuniu , ja wczesniej byłam w brzuszku u Tatusia !
I trudno nie przyznać jej racji....
Świetne!!!!!!! Cudne!!!!! Przypomina mi się dawny Przekrój z działem "Satyra w krótkich majteczkach", w którym takich perełek było kilka w tygodniu
Satyra w krótkich majteczkach była chyba w "Kobiecie i życie" - (chyba, że dział otakiej samej nazwie) - czytałam jako pierwsze
Masz rację Ekkore! W domu były zawsze oba pisma i mi się pokiełbasiło
no to mam jeszcze cos dla Ciebie Jarekb:
Moj syn w wieku okolo lat siedmiu. Siedzialam sobie jak i Ty wlasnie czytajac gazete i rozkoszujac sie kawa gdy nagle... Lup! Drzwi od lazienki trzasnely - moj syn wbiegl do pokoju z wyraznie zaniepokojonym wyrazem twarzy. Spojrzalam probujac ocenic sytuacje (w ulamku sekundy oczywiscie): "zerwal spluczke? Ma rozwolnienie? przytrzasnal sobie palce czyms tam???. Ale nie... nie ryczy glosem lwa, lzy tez nie ciekna...Zmierza prosto i zdecydowanie w moja strone z...wlasnym interesem w raczce!
Nastepna mysl: Boli go cos?
Nie musialam dlugo czekac:
-Mama ja mam pytanie
-tak slucham . Co sie stalo, boli cie cos synku? - spytalam wyrozumiale patrzac na nietypowa "golosc" syna
-Niee - odparl on niecierpliwie
No to nie tak zle - pomyslalam - chory nie jest...
-Mama po co mam te kulki?
-jakie kulki? Spytalam wytrzasnieta z kontekstu
- no te tu -odrzekl niecierpliwie - potrzasajac wymownie przyrodzeniem.
-A tee ...kulki odparlam kombinujac odpowiedz o kwiatkach i pszczolkach... (No nie wez sie w garsc nie probuj dziecku gliny wciskac!)
-No mama po co?
-No... potrzebujesz ich by z chlopca w odpowiednim czasie wyrosnac na mezczyzne...
-Ale jak??
-No tak: te kulki zwane jadrami produkuja rownierz hormony.
-A co tio sa te hor cos tam?
-Trudno wytlumaczyc. czym tak dokladnie sa te hormony. Wiesz, co one tak dzialaja jak zegar. Znasz sie przecierz juz na czasie nie?
-No pewnie!
- Wiec wiesz gdy spojrzysz na zegar czy jest rano czy poludnie czy wieczor nie?
-No tak - odparl przestepujac z nogi na noge
-Te homony to taki zegar dla twego ciala. Pilnuja zebys rosl i dojrzewal i stopniowo jak przyjdzie czas wyrosl na mezczyzne. Najpierw urosniesz Ty potem twoj glos stanie sie grubszy i wyrosna ci wlosy na ciele i wasy...
-Ale tobie - spojrzal sie na mnie badawczo - wasy nie rosna...
-No nie, one rosna tylko chlopakom i mezczyzna..
- Acha, to tylko po to trzeba miec te kulki?
- No nie, jak juz calkiem dorosniesz i bedziesz chcial miec moze dzieci to w tych kulkach ppowstaje wtedy takie nasienie ktore jest bardzo do tego potrzebne
- No dobra... a jakbym tak mial tylko jedna kulke?
-No wtedy tez powstana w niej hormony i nasienie tak ze i wtedy mozna stac sie mezczyzna i miec dzieci...
- Ach tak...-odparl chowajac z wyrazna ulga swoje skarby- no ale jak bym tak ich nie mial wcale?
- No wtedy sprawa jest powazna. Co prawda urosniesz tez ale twoj glos pozostanie jaki jest, nie bedziesz mogl miec dzieci, wasy ci nie urosna i wlosy na...
Nie skonczylam... Syn oswiadczyl nagle i zdecydowanie wybiegajac z pokoju:
- No to siasiad z dolu nie ma wcale tych kulek...
Jak to sasiad? pomyslalam zglupiala - Ojciec czterech corek??
-A czemu myslisz ze sasiad ? zawolalam za synem.
- Mama - odparl zagladajac przez drzwi do pokoju z politowaniem w oczach zreszta dla mnie - Mama, przecierz on jest lysy!
Lup drzwi trzasly!
No to masz babo placek...
Doskonałe!!! :o))))))))))))))
Moi znacznie niżsi ode mnie koledzy katowali mnie zawsze "regułą dwóch metrów"... Ja będę teraz miał podręczną broń na łysych... Dzięki!!!
Użytkownik jarekb napisał w wiadomości:
> Doskonałe!!! :o))))))))))))))Moi znacznie niżsi ode mnie koledzy katowali mnie
> zawsze "regułą dwóch metrów"... Ja będę teraz miał podręczną broń na
> łysych... Dzięki!!!
nie ma za co Ja tez sie wtedy usmialam po cichu jak glupia. Pozdrawiam! Swoja droga - mierze tylko poltora metra czyli... gdyby sie kiedys nasze drogi skrzyzowaly nic jak w paragraf bys sie musial zgiac...
no- teraz to Cie walne !!!!!!!
vide - moj profil
Marinik, Nie irytuj się... nie wiem co gorsze dla faceta, łysina nawet z interpretacją syna Doroty, czy reguła dwóch metrów dla kogoś kto ma 188cm wzrostu :o(
:)))) Jarku - to raczej ot taka sobie przekora niż irytacja. Nie mam kompleksu w związku z moją łysiną.
A kogo tak marynik? Przecie nie mnie.... A swoja droga pasuje ci ta lysina do gebuchy. Pozdrawiam serdecznie!
Użytkownik marinik napisał w wiadomości:
> no- teraz to Cie walne !!!!!!!vide - moj profil
Wasze opowiadania na temat płciowości dały mi do myślenia.
zaczęłam wspominać jak to było - przecież dwoje różnopłciowych, śpiących w jednym pokoju, przez długi czas kąpiących się razem (potem za często trzeba było ratować łazienkę przed potopem, gdy siostra uciekała z wanny z piskiem, a brat za nią wylewał wiaderko wody).
Marcin od najmłodszych lat (odkąd zaczął mówić) na zadawane pytanie udzielał sam sobie odpowiedzi. Na pytanie skąd on to wie - odpowiadał a bo ja tak sobie wiem i już.
Po przywiezieniu Marty ze szpitala od razu zauważył różnicę między chłopcem a dziewczynką. Oczywiscie pytał się dlaczego dziewcynki nie mają siusiaczka. Nim zdążyłam sformułować jakąś oględną odpowiedź, nie za szczegółową jak na umysł 2,5 latka moje dziecko odpowiedzaiło sobie samo - już wiem - dziewczynki mają siusiaczki do środka. I to mu wystarczyło. Do tej pory nie pytał.
A Marta - od początku widziała różnice i nigdy jej to nie zastanawiało.
U nas, jak Marcin miał jakieś dwa lata, coś broił - mąż się go spytał czy ma wszystkich w domu (czy ma wszystkie klepki w głowie). Dziecko poważnie odpowiedziało, że nie. No to kogo Ci brakuje - siostrzyczki. I urodziła się siostrzyczka - wtedy wymarzona, teraz najgorsza pod słońcem (ale jak za długo jej nie ma to smutno, bo nie ma się z kim kłócić).
Oj Jarek poprawiłeś mi humor na resztę dnia, dobrze, że moja Emilka jest jeszcze mała i jak narazie informacja, że była w mamy brzuszku zdecydowanie wystarcza. pozdrawiam