To ma być wątek o kolekcjach :)
Luby mój to przypadek skrajny :) zbiera wszystko, a juz trzy sztuki z jakiegoś rodzaju stanowią zaczątek kolekcji.
Po kolei
Luby kolekcjonuje:
1 samowary
2 lampy naftowe
3 młynki do kawy
4 muszle
5 kamienie
6 gadżety w stylu sztuczna kupa, penis, pierdzące poduszki, sztuczne muchy i robaki, sztuczne cycki, atrapy palących się fajek i tym podobne
7 butelki o wymyślnych kształtach
8 stare klucze
9 dzwonki
10 monety
11 długopisy, mające jeszce inną funkcję niz pisanie- ma dlugopisy z funkcją nagrywania, rażace prądem, udające orgazm, pierdzące, długopisy z latarką, z gwizdkiem, z lupą, ze ściągą, z kalkulatorem, z grzebieniem i lusterkiem, grajace i jeszcze setki innych
12 syfony
13 karafki
Moje kolekcje wyglądają przy tym bardzo skromnie- zbieram tylko korki od wina i anioły.
Patrząc , jak mu płona policzki, kiedy zdobywa jakiś okaz do swojej kolekcji, myslę sobie, że to ładne i fajne.
Patrząc z takiego bardziej praktycznego punktu widzenia- to zaczyna juz być poważnie uciązliwe. Kazdy kawałek ściany jest już zajęty przez kolejne okazy...
Macie jakieś interesujące kolekcje?
Jakieś pomysły na eksponowanie ich?
U nas kolekcjonuje się figurki słoni ,ale tylko z traba w gorze:) oczywiscie maz zapalony wedkarz ,zbiera splawiki i blachy na spining,zebys zobaczyla ile tego ma ! szok , 4 kuferki stoja w piwnicy.![]()
Zapomnialam o Ani ,ona zbiera korale .
Na regale w duzym pokoju , fakt ze trzeba je myc od czasu do czasu ,ale warto bo sa ladne :)
No myć trzeba.
Ja wcale nie mam regałów w domu i jakiś czas temu powstał problem- gdzie to trzymać.
Na razie luby zrobił półki tak ok 40 cm od sufitu- na lampy, samowary, młynki, butelki.
Na monety i klucze wymyslił takie ramki.
Dzwonki będa zwisac z kratki na suficie.
Muszle i kamienie są w szklanych, zamykanych pojemnikach.
Problem jest z eksponowaniem długopisów. Kolekcja jest naprawdę imponująca, szkoda, zeby była zamknięta w jakims pudełku.
Te długopisy to może w jakieś oszkolonej łądnej gablotce wystawić?
he he he dobre....zbierac pieniadze tez bym chciala a i miejsce szybko by sie znalazlo...
mam pytanie...jak zbierasz te anegdoty? spisujesz je gdzies?
znam takiego jednego pana, ktrory codziennie rano od 40 lat zapisuje w zeszytach pogode...i ma wszystkie, ale ma duzy dom...
Szalona jestes! 56 to wcale nie taki duzy leb! ale sie usmialam!
Długopisy proponuję na jakimś stojaczku, statywie jak np. do probówek.
To jak taki cwany to niech zrobi lub zamówi sobie u stolarza.
Moje dzieciaki tez kolekcjonowały długopisy, eksponowały je na żyłce przeciągnietej wzdłuz półki-wisiały sobie jeden przy drugim, zawieszone za skuwki:)
W stole! sa takie stoly, ktore jako blat maja szybe, pod szyba gablotka, a w niej dlugopisy...kazdy zobaczy, ale nikt nie ruszy bez pozwolenia...i nic pradem nie kopnie ;)
U nas są to przede wszystkim kolekcje mojego męża, choć ja nie mam nic przeciwko i sama w tym uczestniczę. Jednak sama połowy "śmieci" nie zbierałabym
I tak zbieramy:
- szklanki, kufle, kieliszki do wina, wódek, nalewek - te pakowane w opakowania z danym trunkiem, jak i kupowane dla kształtów. Mamy szklanki do piwa z wkomponowaną piłką, kieliszki do śliwowicy - takie jakby ktoś na nich usiadł, kieliszki w kształcie mezurek laboratoryjnych. To kolekcja użytkowa - każdego "eksponatu" staramy się mieć po dwie sztuki
- podkładki do piwa - te są zabierane z knajp - tu kombinujemy skąd wziać klaser na nie - i powoli przymierzamy się do albumów na CD (tak najbardziej pasowne sie nam wydają)
- ciekawe butelki po trunkach - ta kolekcja zrobiła sie przez przypadek - trzymaliśmy dla koleżanki zielone butelki, ale jakoś nie widzieliśmy się przez dłuższy czas. I jej przeszło. Natomiast mój mąż w międzyczasie dostał "archiwalną" butelkę z okresu I wojny światowej. To te nasze zielone zostały, potem doszły kolejne
- pamiątkowe monety bite w zabytkowych miejscach
- pocztówki z miejsc, w których byliśmy
- ciekawe bilety wstępu - wśród nich jest nawet bilet do toalety w Jabloncu
Przewciwko tym kolekcjom nie mam nic, sama je lubię.
W domu jeszcze pętają się korki od wina - z ciekawymi sygnowaniami i cukry jednorazowe z całej Europy. Jakby było mało śmiecia...
Moje dziecko zbiera breloczki, statki w butelkach oraz podkowy. A dzisiaj dowiedział się, że zbiera dzwoneczki - właśnie dostał od babci, kjtórej się pomyliło - heheheh
Ja sama zupełnie przez przypadek mam kolekcję słoni - których nigdy nie zbierałam - ale kolekcja zrobił się sama. Co chwilę od znajomych dostawałam jednego, bo przeceiż zbieram - na szczęście wszystkie są małe. I tak sobie stoją, grmadząć kurz
A ja staram sie skompletowac wszystkie kubki Nescafe jakie byly do tej pory w promocji tej kawy. Strasznie opornie to idzie
bo wiele egzemplarzy jest nie do zdobycia. Na przyklad kolekcja 2002. Moze u kogos kurzy sie gdzies na polce jakis ciekawy
nescafowy kubek a wyrzucic szkoda? Chetnie kupie, ew.wymienie na cos innego.
OOO!!! :)
Widze, ze bratnia dusza lubego ;)
Ja też nie widziałam nic złego w tym kolekcjonowaniu, dopóki nie okazało się, ze to całkowicie się wymyka. W domu juz nie mam ani jednego kawałka wolnego miejsca. Lamp mi nie wolno dotknąć, bo istnieje uzasadniona obawa, że coś stłukę.
Jemu jakoś nie idzie porządkowanie swoich kolekcji. Cieszy się, jak ma coś nowego i to mi się wydaje fajne i miłe. Ale pomysłu jakiegoś, który by wprowadzał ład- brak.
A ja się czuję coraz bardziej przytłoczona chaosem i bałaganem.
Jakby co to mamy jeszcze stare maleńkie resoraki, jakieś srebrne zabytkowe pojazdy na podstawkach (to była kolekcja z czasów kryzysowych, gadżet do słodyczy lub czegoś innego) o wymiarach niewielkich, całą szufladę żołnierzyków...I niczego ruszyć nie wolno.
no to Ci współczuję, bo juz na początku tego wątku popadłam w osłupienie. I pierwsza myśl jaka mnie naszła to: "chyba by mnie potargało". Mozna mieć pasję, ale to, to już mania. Nie można żyć w rupieciarni. W tej sytuacji mój mąż dostałby ultimatum. Ale Ty chyba jesteś krócej po ślubie niż ja, bo w twoich wypowiedziach jest bardzo mało Ciebie , a dużo jego. Oczywiście mężczyzna musi miec jakieś pasje, a kolekcjonerstwo dopada ich bardzo często, jednak muszą być przy tym pewne zasady. A podstawowa zasada to: liczenie się z tym co Ty oczekujesz. A i nie jestem feministką.
Bardzo mnie zamuciło, to, co napisałaś...
Bo to chyba prawda.
Musze się temu przyjrzeć z bliższa...
(W ogóle nie jestem mężatką, ale od 15 lat razem mieszkamy...)
Właściwie to nie chodzi o to czy jestes mężatką czy nie. Jeśli jesteście ze sobą 15 lat to tak jakby małżeństwo tylko bez papierka. Sorry, nie chciałam Cię zasmucać, ale uderzyło mnie to, że w tym wszystkim Twój mężczyzna jakby trochę nie liczy się z Twoim zdaniem. I to mi sie nie podoba. Ale nie chcę Cię dołować. Faceci są tacy, że bez nich byłoby smutno, a z nimi czasem jest nie do wytrzymania. Ale pomyśl czy to nie Ty powinnas być ważniejsza w tym związku, a nie rupiecie.
ps. mój mąż zbiera zegarki![]()
na szczęście ogranicza sie do jednego pokoju, w którym ma to swoje hobby.
:)
Nie no...
bez przesady...:)
Chyba ja jestem ważniejsza.
Tylko to właściwie nie o to chodzi, bo nie sposób porównać mnie z kartonikiem po towarze ( przynajmniej na to fest liczę ;) )- tylko chodzi o to, zę bardzo trudno pogodzić jego upodobanie do zbieractwa, z moim - do wolnych przestrzeni i ładu.
I jak rozstrzygnąć- czyje upodobanie jest ważniejsze?
Mam się upierać- wynocha z badziewiem- BO JA TAK CHCĘ!! ?
Mnie się zdaje, ze nie mam prawa. Za to ( wydaje mi się) mam prawo egzekwować porządek. I to staram się robić. Mnie to nie interesuje ( niekontrolowane zbieractwo), ale też mi nie przeszkadza- dopóki jest uporządkowane, inteligentnie wyeksponowane, lub niekłopotliwie schowane.
myślę, że dasz sobie radę, bo jak widzę, kochasz swojego Lubego. i oto chodzi.
Niedawno byliśmy z mężem w moim rodzinnym domu. Postanowiłam zrobić porządki w swoim pokoju - w szafkach. Co niepotrzebne wyrzucić, resztę zostawić. On na widok sterty kartoników, pudełek popakowanych jedno w drugie, tylko popatrzył i stwierdził: to dlatego nie było miejsca w szafie. Kiedyś miałam skłonności do zbierania różnej wielkości pudełek, bo nigdy nie wiadomo kiedy się przyda np. do pakowania prezentu. Teraz na szczęście już tak nie mam... chociaż...
Kiedys jeszcze zbierałam pocztówki z kotami. Chyba z 70 będzie.
Ciekawie.
Ja w domu zawsze byłam chomikiem, bo zbierałam naprawdę różne rzeczy.
ja tez! mialam pocztowki z kotami i psami...i zwierzatka takie plastikowe lub gumowe...ale to za dziecka...puszki, kapsle i pudelka po papierosach...
O matulu, nie gniewaj sie agik, ale mnie az "wdryga" jak to czytam....
Ja staram sie niczego nie zbierac i gdy zauwazam, ze cos mi sie uzbiera, rozbrajam, ze tak powiem to zbiorowisko. Mam chyba genetyczne tendencje do zbieractwa, ale staram sie z tym walczyc. Po kilku przeprowadzkach, stwierdzilam, ze koniec z tymi dziesiatkami zbednych kartonow, w ktorych sa w zasdzie do niczego nie potrzebne rzeczy. Po literaturze kilku ksiazek z rodzaju feng shui i posprzatanie wg. ich zasad, zauwazylam, ze czuje sie lepiej. Teraz w nowym mieszkaniu rozkoszuje sie porzadkiem i duza przestrzenia. Jedno mi zostalo i chyba raczej sie z tego nie wyzwole, pasja do kupowania ksiazek, czesto "na pozniej" do przeczytania, bo z gory wiem, ze nie dam rady przeczytac, bo juz mam kilka w kolejce. Co ciekawsze kupuje w dwoch jezykach, zeby moj maz tez przeczytal, a ze uwazam, iz czytac z przyjemnoscia mozna tylko w jezyku ojczystym, to kupuje sobie po polsku. Czasami porownuje tlumaczenia ksiazek, no widzisz, juz sie w krecilam w opowíadanie o ksiazkach, a to przeciez nie na temat.
Dodam, ze zostawilam sobie kilka pamiatek, z ktorymi jestem zwiazana, a reszta rozdana lub wyrzucona.
Uwielbiam ladne przedmioty, ale za kazdym razem pytam sie siebie, zy mi tio potrzebne i stwierdzam w 99%, ze NIE. I smutna odchodze, ale z czasem stwierdzam, ze ten zakup nie mialby sensu.
A o co mam się gniewać?
Mnie samą wzdryga...
Pokazywali kiedyś w telewizorze taką babulkę, która przynosiła do domu wszystko- ten obraz mnie straszy... Tym bardziej, ze to nie jest takie nieprawdopodobne- bo luby juz tak zagracił garaż, piwnicę i inne wolne pomieszczenia, zę nawet palca nie dało się wcisnąć.
Parę lat temu przenosilismy pracownię w inne miejsce. Wszystkie niepotrzebne rzeczy daliśmy takiemu znajomemu- podjechał ciągnikiem z dużą przyczepą... Dwa razy obracał...
Ja czasem dostaję takiego w... wa, ze wszystko wyrzucam. Wtedy do mnie nie podchodzi, bo woli nie ryzykować- wszystko yno trzyscy i fiurga.
Ja mam swój blat roboczy- uporzadkowany i czysty, on ma swój- zagracony do granic wytrzymałości materiału- nic nie wyrzuci, nic nie odłozy na miejsce- po prostu przenosi się na mój i zabiera moje narzędzia. Niestety, ale warczeniem i zgrzytaniem zębów i ględzeniem, musze już coraz bardziej agresywnie bronić swojego terytorium...
Co z tego, że ma wypasione narzędzia ( kolejna kolekcja, o której zapomniałam) skoro jak coś potrzebuje- to nie może znaleźć w chaosie i bałaganie?
Małżowaty tak ma :))
Chomik - gadżeciaż - bałaganiarz ...
Czego nie zdążę wyrzucić , On upycha w dziwnych miejscach ...
Ale to bardzo w sumie słodkie jest : ostatnio znalazła się potworna bransoletka , którą mi kupił 7 lat temu ( od dziecka biednego ) gdzieś baaardzo daleko , a potem wstydził się mi ją dać ...
Na pewno jej nie włożę , ale milutko się zrobiło ...:)
Odnalazła się też fajka wodna , nigdy nie używana , i tytoń truskawkowy , oraz zupełnie obciachowy biały , skajowy kapelusz kowbojski ...:)
Słodkie jest czasem tylko.
Przeważnie jest męczące.
Nic nie wolno wyrzucić bez uzgodnienia. Dotyczy to równiez toreb foliowych a przede wszystkim - kartoników po towarze.
To jest moje prawdziwe utrapienie, bo puste kartoniki napełnione powietrzem zabierają przestrzeń skutecznie i bardzo szybko.
Naprawdę musi mi się przelać, zebym się odwazyła to wszystko uporządkować. A potem mam i tak wypominane- widzisz, trzeba było nie wyrzucać, teraz byłoby jak znalazł...
Przeprowadzka pracowni, o której wspominałam miała miejsce 4 lata temu. Do dziś słucham, co wtedy wyrzuciłam. Tata się tez już parę razy wkurzył i spalił dziadostwo- ogień taki zrobił, że straż miejsca przyjechała i mandat dostał...
A tak swoją drogą - śmiesznie było... ja z tatą ukradkowe spojrzenia i jak luby się odwrócił- myk do ognia ;)
A luby potem- gdzie jest to, albo tamto- a my z tatą niewinne minki- no jak to gdzie- przecież wywiozłeś już na nowe miejsce ;)
No ;))) , znam to :)
Do dziś mam wypominane , że wyrzuciłam archeologicznie cenne gacie w samoloty , które w mojej ocenie były jedynie gumką z majtającymi się skrawkami materiału ;))))
5 lat temu to było ...:)
Hi
ja wyrzuciłam swoje :D a i tak się zdenerwował, ze tak bez uzgodnienia szastam majątkiem ;), bo przecież jemu one były strasznie potrzebne i nie w celach sentymentalno- erotycznych, tylko z celu wycierania pistoletu klejowego, bo to taka dobra bawełna była...
Ale teraz juz ide w zaparte- jak coś wyrzucam, to się nie przyznaję, tylko mówię- poszukaj w swoim bałaganie...
;)))))
Gdybym nie wiedziała , że ich jest dwóch , to pomyślabym , że rozmawiamy o tej samie osobie ;))))
" Ubierz gacie ze ślubu ...
- Jakiego ślubu ?
- No , naszego ... Gdzie one są ?
- Wyszły już :)
- Jak mogłaś ... Gdzie ty masz serce ?
;)))
Teraz u nas też różne rzeczy giną w niewyjaśnionych okolicznościach :)
:)))))
Przywiązywanie się do starych rzeczy jest objawem Szkolnego Klubu Sportowego ??;))))))
Chyba jednak rozszyfruj ...:)
A ja słyszałam starość kochanie starość:) oczywiscie wcześniej znałam z ta panią lżejszych obyczajów w środku:)