Chcę zaproponować temat, który powstał w mojej głowie podczas czytania wywiadu z Maciejem Maleńczukiem.
Większość z nas zna Macieja Maleńczuka, jego charakterystyczny sposób bycia, bezpardonowość, prostolinijność i wszystko, co się z tym wiąże. Pomyślałam sobie, że w naszym "WŻ-owym" gronie też z pewnością są takie osoby. Jedni najpier mówią a potem myślą a jeszcze inni wyrzucają z siebie słowa i nigdy nie zastanawiają się nad nimi, bo są zwyczajnie zawsze przekonani o ich słuszności. No ale nie o tym chcę tu pisać.
We wspomnianym wywiadzie Maciej Maleńczuk opowiada o tym, że obserwując ludzi na wsi, gdzie kupił sobie dom stwierdził, iż musi się nauczyć od nich niemówienia wprost. Uznał to za swego rodzaju mądrość, która pozostawia rozmówcy pole do własnego myślenia, do własnego zdania. Cytuję: "Rzeczywiście, zawsze jasno mówiłem to, co myślałem. A ci ludzie mają swoją poezję, mówią dookoła. Według nich mówienie wprost jest oznaką niskiej inteligencji. I widzisz? Okazało się, że jestem głupi jak but. Bo czasami mądrze jest zamknąć gębę. A tej mądrości często mi brakuje."
Ciekawa jestem Waszych refleksji w tym temacie. Jednocześnie chcę prosić aby ten lużny wątek nie stał się okazją do "osobistych wycieczek" :-)
Smakosiu, myślę sobie, że umiejętne mówienie wprost jest zdecydowanie zaletą. Jednakże ludzie bardzo często mylą zwykłe mówienie wprost z chamstwem. Mówienie naokoło najczęściej prowadzi do nieporozumień i konfliktów.Ja, mieszkając na wsi wielokrotnie przekonałam się, że mimo wszystko nie mam co liczyć na domyślność rozmówcy.Nie będę podawała przykładów, bo można by je mnożyć,a nie o to tu chodzi. Jak we wszystkim trzeba tylko umieć zachować umiar i być taktownym. Ja bardzo lubię Pana Maleńczuka, ale myślę, że jemu w wypowiedziach często taktu brakowało właśnie.
Hmm Smakosiu fajny temat i nielatwy bo wprost to nie zaraz wprost. Moze byc prostackie, wrecz chamskie i nie na miejscu, moze tez oznaczac szczerosc niekoniecznie do bolu. Tak samo zas z mowieniem okretka moze byc "glupia dosrywka" moze byc delikatnym zwroceniem uwagi na cos tam.
Mialam kiedys znajomom ktora zawsze mowila co mysli i dumna z tego byla. kazdemu powiedziala ze jest glupi, czy gruby czy ma durnego meza albo niewychowane dziecko. Wprost bo "ona jest przeciez szczera" i "nie jest obludna" no bo "PRZECIEZ TO PRAWDA" Glosila ze swietym oburzeniewm.... Tymi swoimi ocenami chlastalo w prawo i lewo i dziwila sie bardzo, ze coraz mniej osob ja lubi wrecz unika, ze wlasna rodzina odsowa sie. Byla wrecz rozzalona.
Inna znajoma krecila jak kota ogonem wymyslajac eufemizmy, ze glowa boli. "Bo ona nie chce nikomu zrobic przykrosci". Przewaznie wiecej tym namieszala jak naprawila i dostala opinie osoby falszywej i nieszczerej.
Pewnie, jak zawsze sprawdza sie metoda zlotego srodka w tej materil
Nie wiem czy osoba tego Pana warta jest refleksji na forum.Wychowałam się na wsi , bywam tam i nie widzę różnicy między ludżmi . I nie znoszę takiej klasyfikacji Polska A miasto , Polska B wieś. Ludzie wszędzie są tacy sami , jedni wykształceni inni nie .Jedni z klasą a inni bez.
Betap, w wypowiedzi Macieja Maleńczuka nie ma takiej klasyfikacji - miasto a wieś. Wspomina o wsi jedynie w kontekście miejsca, gdzie spokojnie obserwując ludzi uczy się czegoś nowego. Nie ocenia i nie porównuje. Ponadto mój post nie jest o tym Panu a jedynie refleksją po przeczytaniu artykułu z nim w roli głównej. Równie dobrze mogłam nie wymieniać z nazwiska z kim jest ów wywiad, ale zakładam, że wtedy mógłby się ktoś domagać szczegółów więc wolałam wspomnieć o tym od razu.
Dodam jeszcze dla jasności, że ja również nie miałam zamiaru rozwijać tematu w kontekście porównywania wsi do miasta. Tematem jest "refleksja o mówieniu wprost". Proszę nie doszukiwać się niczego więcej.
Ludzie wszędzie są tacy sami , Ja nie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem. :)
>Bo czasami mądrze jest zamknąc gębę.>mówi P.Maciej Maleńczuk.Nie znam tego Pana bo nie czytam gazet i nie oglądam TV .Znam natomiast ludzi którzy mówią:"pokorne ciele dwie matki ssie..."Ja uważam,że "pokorne ciele"może chodzić głodne,bo żadna matka nie da mu possać będąc zazdrosną o tą drugą.Więc pokornym i grzecznym nie zawsze trzeba być.Wiem,że ludzie robią mydlane oczy do siebie,a potem się obgadują wzajemnie(czyli nie mówią prawdy w oczy,a potem wyżalają się).Ale taka sytacja jest nie tylko na wsi.Można to zaobserwować w różnych środowiskach.Ja jestem za waleniem sobie prawdy w oczy-choćby tej najgorszej-mimo,że mieszkam na wsi.A na WŻ to czasami wolę nic nie pisać niż wzbudzać niepotrzebne emocje....Bo inaczej jak się rozmawia i można wyjaśnić niedomówienia ,a jak napiszemy i ktoś czytający zinterpretuje po swojemu to wyjaśnienie nie zawsze jest możliwe...
Ja uważam, że nalezy mówić wprost. Jak najjaśniej i jak najczytelniej.
Tylko, że mówienie wprost nie oznacza mówienia, czy też pisania wszystkiego co się pomyśli.
I bardzo przydatne są zdania w stylu "moim zdaniem, w mojej opini, w moim przekonaniu...itd.
I oczywiście- odnosić się do wyrazonej opinii, a nie do wyrażajacej ją osoby.
Uważam,że jak nam się coś nie podoba itd.,to powinniśmy powiedziec to wprost a nie obwijac w bawełnę.Druga osoba takie obwijanie może uznac za kłamstwo lub jakieś krętactwo.
Ja też jestem za mówieniem wprost. Owijanie w bawełnę, szycie metafor, gadanie "pod górkę i w bok" męczy mnie, irytuje i zalatuje krętactwem, ale.... trzeba UMIEĆ mówić prosto z mostu: tak, żeby nikogo nie urazić, żeby nie stać się chamskim. Wbrew pozorom - to trudne. Z drgugiej strony, gdyby każdy mówił wprost, to co myśli, nie byłoby poezji.
Z tym jest jak prawie ze wszystkim. Niestety nie zawsze można powiedzieć co się myśli. Jeśli rolnikowi, który chce mi sprzedać stare siano drożej niż kosztuje nowe powiem, że jest nieuczciwy, to może się okazać, że skończyło się siano w innym miejscu i jak do niego z konieczności wrócę to mi zaśpiewa jeszcze więcej.
Generalnie jestem za uczciwym stawianiem sprawy, ale życie pisze nam różne scenariusze.
Poniewaz nie lubie i nie mam zadnego szacunku do wrednych, podstepnych ludzi, ktorzy to udaja byc przyjacielem i "dla twojego dobra to ja ci powiem w tajemnicy" a w sumie czekaja zebym to ja powiedziala cos, co mozna bedzie przeciwko mnie wykorzystac. Jestem za mowieniem wprost, albo jeszcze lepiej, jestem za mowieniem prawdy. Klamstwo mi zawsze smierdzi nawet jesli jest pisane a nie mowione. I wczesniej czy pozniej wyplywa na powierzchnie;)
Sama mowie prawde, owszem mam te umiejetnosc "zamkniecia dzioba w odpowiednim momencie" wiec ja wykorzystuje, przynajmniej w wiekszosci przypadkow.
Mozna powiedziec czlowiekowi najgorsza prawde, ale trzeba to zrobic umiejetnie, nie obrazajac go. Tak jak pisala Agik wyzej "moja opinia", "moim zdaniem" itp sa bardzo pomocne. Niekoniecznie trzeba byc chamem, zeby mowic prawde;))
Ja jestem za mówieniem prawdy . Mówienie wprost tego co myślę hmm.. z tym różnie bywa wszstko zależy od sytuacji. Jeśli są to istotne sprawy to na pewno jestem konkretna i rzeczowa mówie wprost co myślę ale hihi dzieki Bogu że nie mówię wszystkiego co myślę ha ha w jakiś tam błachych sytuacjach zdaża mi sie pomyśleć co za okropna Baba co za ohydny typ ha ha itd. Nie lubię kłamstawa i prędzej przemiliczę jakąś sprawę niż ktoś usłyszy odemnie jakieś krętactwo
Tak zostałam wychowana co na sercu to i na języku.
Lucky Mowienie prawdy... Tylko czy faktycznie istnieje jakas prawda obiektywna :-)) Ja wiem, ze kazdy ma "swoja prawde" bo patrzy ze swego punktu widzenia. Ja wiem i Ty wiesz stad i masz wczucie i umiesz i zamilknac i wtracic to "moim zdaniem". O czym wlasnie niektorzy zapominaja...
Smakosiu ciekawy temat...ale jak zwykle zlozony...ja naleze rowniez do tych osob co to wole "wprost" moze z lenistwa, moze z pospiechu, a moze wole po prostu wszystko jasno i prosto widziec, i oczekuje tez od innych tej prostoty, przejrzystosci, uwazam, ze latwiej sie zyje i mniej komplikuje sprawy.
Oczywiscie to "wprost" nie zawsze mozna zastosowac i np. w pracy musze uzywac "dyplomacji". Nie wyobrazam sobie jednak karmic dyplomacja przyjaciol czy rodziny, bo to do niczego nie prowadzi, a raczej rozluznia stosunki miedzyludzkie, sa wtedy "letnie" nikomu ani nie szkodzisz ani nie pomozesz..
.
"Zamknac gebe" owszem, bo czasem milczenie jest bardziej wymowne niz slepe pochlebstwo i mimowolna zgoda.
Wlasnie w niedziele zdarzylo mi sie "ratowac" kolezanke, ktora od dluzszego czasu (jak wiekszosc ze wspolnych przyjaciol zauwazyla) zaczela popadac w alkoholizm, wraz z mezem, z powodu ich problemow malzenskich. Stracila przytomnosc..w tlumie...samych przyjaciol...alkohol czuc na kilometr...i co robi wiekszosc? Spadek cukru...grypa...to, ze byla po alkoholu bylo dla mnie jasne, ale co mnie przerazalo to, to czy nie zazyla innych jeszcze srodkow, lekow...wezwalam karetke i pojechala do szpitala. Na drugi dzien dzwonie spytac jak sie czuje...kompletna negacja problemu....powinnam byc dyplomatyczna i udac, ze jest wszystko ok? Wybralam ta zla role, ktorej nikt nie chce przyjac i uswiadomilam kolezance, ze ucieczka w alkohol niczego nie zmieni na lepsze. Oczywiscie negacja, zdaje sobie sprawe z tego, ze teraz bede omijana, ale mam nadzieje, ze postawienie problemu z zewnatrz da jej do myslenia, gdyz w takich sytuacjach wydaje sie nam, ze dobrze wszystko potrafimy ukryc.
ja zupelnie inacuzej rozumie slowo dyplomacja niz Ty zdaje mie sie po przeczytaniu Twego postu. Ja odbieram reakcje innych osob w stosunku do tej Pani jako "chowanie glowy w piasek" i "pielegnowanie wlasnego swietego spokoju". Moim zdaniem dyplomacja to nie unikanie tematow draztliwych czy tez udawanie ze nie ma problemu. Moim zdaniem dyplomacja to mowienie tego co sie sadzi w sposob umiejetny tak by nie obrazic osoby, nie wejsc z buciorami w Jej zycie.
Przyklad:
Mozna tej Pani powiedziec (gdy tlumaczy swoj stan grypa czy inny wymyslona choroba): "Co ty pleciesz , Ty jestes akoholiczka. Basta". Czym rzadko kiedy osiagnie sie cokolwiek poza pogorszeniem sytuacji. Wyjatek ta Pani sama szuka rozmowy i czuje ze ma problem alkoholowy.
Mozna tez z nia rozmawiajac naprowadzic ja z wyczuciem i dyplomatycznie na problem. Sluchajac co ma do powiedzenia, nie oceniajac i krytykujac.
Niestety mowienie alkoholikowi, do tej prawdy niegotowemu wprost, ze nim jest, przynosi duzo wiecej szkody jak pozytku. Powodujac u chorego reakcje odwrotna do oczekiwanej. I wydluzajac proces przyznania sie/ rozpoznania i zaakceptowania problemu jako takiego.
Trudno jest zrozumiec sytuacje, ktorej nie bylo sie swiadkiem i rowniez trudno ja opisac. Nikt tej dziewczynie nie powiedzial, ze jest alkoholiczka...to po pierwsze, po drugie problem jest inny...na razie byla pewna, ze jej picie dotyczylo tylko jej i pewna byla, ze nad nim panuje i potrafi je ukryc. I fakt wiekszosc osob chetnie "lykala" jej zle samopoczucie i dla wlasnego spokoju nie reagowala. Moim zdaniem potrzebny jest szok. Szok, ze problem wyszedl na zewnatrz i trzeba sie nim zajac. Tylko jak sie nim zajac, zeby dana osoba nie zniknela, nie pograzyla sie jeszcze bardziej w swojej bezsilnosci?
Dzwoniac do niej w ogole nie wspomnialam o piciu czy zarzywaniu jakichs srodkow, powiedzialam jej tylko, ze jesli ma jakies problemy to moze na mnie liczyc...reakcja byla wymowka "dzwonia do drzwi musze konczyc" zeby odlozyc sluchawke. Podejrzewam rowniez, ze nie dojada. nie jestem jej bliska przyjaciolka, co nie pozwala mi na wieksza pomoc, widujemy sie od wiekszego swieta, majowka, wypady w gory itd. kilka razy w roku, zawsze w duzej grupie znajomych. I co mnie zdziwilo bardzo, to te przyjaciolki, ktore "niby" sa jej bliskie a przymykaja oko. Wiem, ze trudno jest pomoc osobie, ktora nie widzi potrzeby pomocy...i w tym jest wlasnie problem...moze masz jakas dobra rade?
Pewnie że ludzie wszędzie są tacy sami ale jednak jednak teraz mieszkam na wsi i wiem ze tu życie płynie inaczej niż w mieście i łatwiej obserwować ludzi. Ludzie się znają i często przystają przed sklepem aby pogadać, mam wrażenie że życie płynie wolniej.
Ale co do tego mówienia w wprost to myślę że nie zawszejest to dobre trzeba wiedzieć kiedy można powiedzieć prosto z mostu a kiedy poowijać w bawełne, no i oczywiście komu.
Zgadzam się w 100% - Bo czasami mądrze jest zamknąć gębę.
Smakosiu, podklejam sie pod Tweój post, ale nie dotyczy ten moj wyłącznie Twojego.
Otoz jesli chodzi o MM to ma rację, że czasem lepiej zamknąć się, ...szczególnie przy jego sposobie wypowiadania się (śledziłem jego wypowiedzi bardzo często tak w TV, jak w radiu, czy też w prasie. Ze szczerością nie miały wiele wspólnego natomiast z pograniczem "sub kultury" owszem. Moze ktos pamieta jego "rozdmuchiwane" rzekome groźby jakie otrzymywał i powód ich otrzymywania. Faktycznie powód był i to taki by dac facetowi dobrze po gebie.
I tu miał rację: czasem lepiej zamknac się. Prawda jest prawdą i nie da sie zaprzeczyć jej istnienia, a sprawa "podania" tej prawdy ma dwie strony : nadającego i odbiorcę.
Tu zaczyna się problem: dostosować emisję do odbiorcy czy emitować wg nadawcy >>> jeśli nadawca będzie tzw;"ogólnikowcem owijającym w bawełnę", a odbiorca "bezpośredniakiem", ... nieporozumienie zaczyna się od "..mów jaśniej".
Jęśli sytuacja odwrotna: "ogólnikowiec" wscieknie się na ... właśnie "chamstwo" "bezpośredniaka".
A w rzeczywistosci wszystko rozbija się o: byle jakie pisanie wypowiedzi, a jeszcze gorzej: byle jakie czytanie, czytanie wybiórcze całej wypowiedzi i analizowanie wycinków zamiast całości, no i ...jeśli odnosimy się do wypowiedzi jednej osoby to odnieśmy się do jego CAŁEJ WYPOWIEDZI WE WSZYSTKICH POSTACH DANEGO WĄTKA.
Podam przykład autentyczny z mojego zycia chociaz dotyczył nie mnie ale rozmowy moich serdecznych kolegów z pracy.
Pewnego dnia spotkaliśmy się w mieście i kol "A" powiedział do "B" (a miał idiotyczny sposób wypowiadania się, taki "dowcipkowato-wkur...cy").
- Jeden znajomy powiedział mi ze twoja żona to q***a ... dostał momentalnie od "B" w zęby:pęknięta warga i nos złamany) .
Po otrzymanym ciosie "A"kończy "...ale durniu daj skończyć, a nie bij, wysłuchaj i słuchaj co się mówi ...ja walnąłem go w ryj aż padł na glebe... za co mnie bijesz kretynie ... Myśl czasem idioto.
Fakt niezaprzeczalny: obaj siebie warci tak jeden jak i drugi mieli problemy "nadawca-odbiorca<>odbiorca-nadawca". Skończyło sie na dwoch połówkach i czterech golonkach (moje dwie, bo jak piję to nie jem, a żrę) zapłacili po połowie za cały rachunek.
Wydaje mi sie ze problem nie jest w tym jakim typem sa osoby rozmawiajace jako takie. Problem jest tylko w slowie "dlaczego"" . To znaczy: jesli chce komus powiedziec, ze ja mam racje swieta i niepodwazalkna i nie zalezy mi na tym by on mial cien szansy to zaakceptowac, to bede walic na prawo i lewo racjami czy odbiorca je pojmuie i przyjmie czy nie. Chodzi mi przeciez tylko o to by swiatu pokazac, ze JA mam racje.
Jesli zas chcemy faktycznego dialogu to zawsze bedziemy otwarci na inne racje i argumenty, nawet te skrajnie rozne niz nasze.
No i właśnie, "... w tym największy jest ambaras, żeby dwoje ..." Jeśli odbiorca nastawia sie od razu na zasadzie "...dlaczego on mi udawadnia..." , a interlokutor podaje uzasadnienie swojej opinii,l w końcu nie dochodż do porozumienia na zasadzie fałszywie pojetej dumy. Trudno czasem jest ustapić kiedy wszystkie argumenty i dowody swiadczą zupełnie cos innego anizeli tezy jednej ze stron. Jest rożnica między udowodnieniem, a uzasadnieniem, które w pewnym momencie dyskusji jest lekceważone bo strony zbaczają z tematu wchodząc w rozbiory słów użytych zamiast zając sie tylko tematem dyskusji.
Jak kocham Maleńczuka , tak myślę , że trochę przekombinował ..:)
Bo jedną sprawą jest " mówienie dookoła " , a drugą zamknięcie gęby w odpowiednim momencie .
Mówienie dookoła , to takie " sobie a muzom " jest dla mnie , bardziej do siebie niż do kogoś ...
Rozmowa ( wg mnie ) polega na jak najjaśniejszym wuartykułowaniu swego zdania .
Bardzo mi zawsze zależy , żebym była dobrze ( tzn . zgodnie z moją intencją ) zrozumiana , żeby mój rozmówca rozumiał o co mi chodzi .
Tak samo w drugą stronę : lubię jasno sformułowane myśli osoby , z którą rozmawiam , lubię rozumieć , a nie głowić się nad jakimś woalem :)))
Dzięki zrozumieniu tylko może być możliwy dialog , przy mówieniu dookoła , to jedynie monologi ...
Niedawno tutaj dostałam zawoalowane pytanie , a że wolno myślę ;)) i mam słaby teraz dostęp do internetu , to nie zdążyłam odpowiedzieć przed zamknięciem wątku . A szkoda :)))
Ze zdaniem ,że czasami jest mądrze zamknąć gębę zgadzam się w zupełności .
Uczę się tego cały czas ale nie zawsze mi wychodzi ;)))
Mam nadzieję, że nie obrazicie się i zrozumiecie moją postawę jaką jest brak moich komentarzy pod Waszymi. Nie będę pisała, bo traktuję je jako indywidualne opinie w zaproponowanym temacie i nie sądzę aby była potrzeba pisać coś więcej. Ciesze się, że macie ochotę wypowiedzieć się. Każde przemyślenie jest po części okazją do poznawania się nawzajem.
To prawda, jezeli czlowiek chce sie z drugim porozumiec, to musi mowic tak, zeby zrozumianym zostac.
Truizm, ale nie zawsze o tym pamietamy.
Jednym trzeba kawe na lawe wykladac, innym wystarczy dac do zrozumienia :D
A czasem lepiej swoje opinie zachowac dla siebie.
W przypadku, gdy nam na czyms zalezy, a rozmowca nie nalezy do bliskich znajomych lepiej uprzejmie, ale dosc jasno przedstawic o co nam chodzi.
Wszystko mozna powiedziec w taki sposob, zeby nie zantagonizowac sobie rozmowcy, ani nie sprawic mu przykrosci.
wlasnie. Podpisuje sie "recami i nogyma" :-))
HI hi, mnie zadko wychodzi zamknac gebe, ale jestem na kursie u Dorotki zza plota, to moze , kto wie, kiedys i mnie sie uda:))))
Smakosiu, nie mam pojecia kim jest ten Maciej.
U mnie na wsi mowi sie wprost:) Ja mowie wprost co nie zawsze sie podoba, trudno. Jak niechcaco kogos obraze, to umiem przeprosic rowniez. Natomiast mam dreszcze , skurcze i jeszcze inne dolegliwosci jak natkne sie na falsz albo rasizm.
W kazdym razie na dyplomate nie kandyduje:))))
"Nie zawsze mów co myślisz, lecz zawsze myśl co mówisz"
Uważam, że jest sztuką takie zachowanie, gdyż niekoniecznie mówienie wszystkiego co ślina na język przyniesie jest dobre. Ale jak w wielu sprawach i tutaj występuje bardzo cienka granica pomiędzy mówieniem wszystkiego i mówieniem wprost.
O! O! O! bardzo cenne powiedzonko :))
No to sobie trochę poczytałam
Nie jestem zaskoczona komentarzami i spodziewałam się, że większość napisze, iż preferuje mówienie wszystkiego wprost. Niektóre osoby poznajemy na forum troszkę lepiej dzięki temu, że często się wypowiadają. Ucieszyłam się, że komentarze tych osób zgadzają się z moim wyobrażeniem o Nich.
Jeśli chodzi o mnie, to na początek muszę zaznaczyć, że bardzo nie lubię kłamstwa, ale też nie jestem zwolenniczką tzw. chlapania jęzorem każdemu w identyczny sposób. Moim zdaniem każdy człowiek ma inną wrażliwość i inny próg przyjmowania krytyki. Są tacy, którzy chcą usłyszeć wszystko wprost, nawet jeśli ma zaboleć i potrafią to przełknąć. Nie muszą się zgadzać, ale chętnie analizują i wyciągają wnioski. Są też takie osoby, które (z wielu powodów) nie są w stanie przyjąć krytyki. No i tutaj trzeba być bardzo wyczulonym co można powiedzieć a czego nie należy mówić. Bo może się też okazać, że ta sama osoba przyjmie tę krytykę, ale od kogoś innego - nam na to nie pozwoli. No i jest jeszcze jeden aspekt - wiele zależy od odpowiedniego momentu. Są chwile, kiedy można sobie pozwolić na "mocną", bezpośrednią rozmowę i takie, kiedy sytuacja na to nie pozwala, kiedy trzeba się ugryźć w język i poczekać na dogodniejszy moment.
Podsumowując...moim zdaniem z tym mówieniem wprost, to nie jest tak łatwo. Uważam, że wymaga to dużego wyczucia, bo nikt z nas nie jest doskonały i trzeba zawsze brać pod uwagę to, że możemy się mylić mowiąc coś wprost nawet w dobrej wierze.
Z tego, co zauważyłam wielu z nas powinno się nauczyć tej trudnej sztuki mówienia wprost, bo niektórym tylko się wydaje, że to potrafią a to nie takie proste. Będąc bezpośrednimi nie powinniśmy zapominać o uczuciach rozmówcy. No ale to tylko moje, skromne zdanie ![]()
Dziękuję za Wasze wypowiedzi.
bardzo mądre słowa:) Dodam, że czasem milczenie jest złotem