A moje wyszło tak. Zrobiłam ciemny biszkopt, dla kontrastu. Super przepis!!!
I znowu upiekłam ten smakołyk. Tym razem nie miałam problemu ze ściętą masą. Tak jak przypuszczałam problem był w różnicy temperatur, dlatego gdy galaretka zaczęła zdecydowanie tężeć wyjęłam ją na kilka minut z lodówki, nie miała prawa się rozpłynąć :) I dopiero wtedy połączyłam z masą budyniową. Wyszedł świetny, jednolity kremik. Mniam!!!
Aaaa...nie wiem jak Wam, ale mi to moczenie delicji w wódce /jak wyczytałam w niektórych komentarzach/jakoś nie pasuje. Może gdyby zamiast galaretki była polewa czekoladowa...ale wtedy to byłoby całkiem inne ciacho:::))))
Pychaaaaaaaaaa!!!! Troszkę się nastresowałam, bo robiłam z podwójnej porcji na dużą tortownicę i spód musiał się piec ponad półtorej godziny /więc nie byłam pewna czy wyjdzie/ i masa też się zwarzyła, myślę że to przez różnicę temperatur, budyń był wystudzony, ale galeratka i tak zimniejsza bo prosto z lodówki, lecz dzięki Twoim radom z garnkiem i goracą wodą szybciutko udało sie ją uratować. Zastygło pięknie i było PRZEPYSZNE, i ślicznie prezentowało sie na stole. Dzięki!!!