Oj namasowałam się ja, namasowałam. Midgały faktycznie ochoczo wyskakiwaly ze skórki.I nie tylko one sobie na ten masaż zasłużyły. Pomarańcze i limonka też, a odpłaciły się za masażyk wiekszą ilością soku. Ale...ad rem: ciasto pachnące,baaaaaaaaardzo pachnące. Ten zapach kusił okrutnie. I skusił. Zaraz po upieczeniu, jeszcze cieplutkie, ze spływającą aksamitną polewą (uwielbiam gorzką czekoladę). Potem byłam skutecznie kuszona raz jeszcze, gdy ciasto już dobrze wystygło - i miało nieco inny smak. Taki, powiedziałabym, próbujący uzależnić. Ale to pewnie moje subiektywnie działające kubki smakowe każą mi tak myśleć. Jutro kuszenie zacznie się na nowo, wszak "kwintesencja smaku ujawnia sie po nocy leżakowania"-tako rzecze Autor.
Reasumując - ciasto warte popełnienia grzechu............obżarstwa. Polecam gorąco, choć pracy przy nim trochę.
Pozdrawiam i do następnego ciasta, równie pysznego, jak te.
Bardzo lubię nowości , a Twoje ciasto jest dla mnie nowością. Tylko martwi mnie ta długość pieczenia...hmmm. Czy ono nie będzie zbyt wysuszone??
Spieszę donieść, że ciasto nie jest absolutnie suche. I tak, jak pisał Sebek - im starsze, tym lepsze.
Kamilla (2010-12-24 16:01)
Bardzo mnie zaintrygowal Twoj przepis. Poniewaz mieszkam w Stanach i do kolacji wigilijnej jeszcze pol dnia, a prawie wszystko zrobione, wiece postanowilam upiec wulkan czekoladowy wedlug Twojego przepisu, no a o rezultatach dam znac pozniej. Pozdrawiam