Jest to bardziej pomysł na nalewkę niż przepis.Ratafie robiło się od dawien dawna i w Polsce i na Kresach. Jako,że nie podałam ilości składników,napiszę w czym rzecz. Owoce do ratafii dodaje się w miarę ich dojrzewania, tak by była ich jak największa różnorodność.I tak poczynając od truskawek,poziomek,porzeczek,agrestu,papierówek,malin,jeżyn itp aż po śliwki i gruszki dokładamy kolejno do słoja. Zasada jest taka-owoce czyste i dojrzałe układamy w słoju.Drobne owoce w całości,duże kroimy.Zasypujemy cukrem,odstawiamy na 1-2 dni i zalewamy spirytusem, tak by warstwa była przykryta płynem.Słój zakręcamy i trzymamy w ciepłym,nasłonecznionym miejscu.Gdy dojrzeją kolejne owoce postępujemy z nimi tak samo.Jesienią mamy już cała gamę owoców zamkniętą w jednym słoju. Zostawiam je tak na ok.2 miesiące,po czym zlewam nalewkę i uzupełniam wodą przegotowaną (tak ok.1/4 ilości zlanej nalewki.Mieszam i odstawiam na pół roku lub więcej. Jest na co czekać,wierzcie mi.
Ja znam tą nalewkę pod nazwą Rumtopf. Zamiast spirytusu używam właśnie rumu (najlepiej wysokoprocetnowego), który też dodaje smaku. Po całym zesonie zbierania owoców degustacja była na Bożenarodzenie (stąd też druga nazwa - Nalewka Bożonarodzeniowa). A czekać warto! A jakie pyszne owoce! Cud, miód i malina! I do tego kopie ;)