
Wielokrotnie zdarzało mi się, że kupowałam papryczki chilli do jakiegoś dania, a potem tygodniami nie mogłam zużyć tacki papryczek. W końcu albo zasuszały się niekontrolowanie lub nawet pleśniały w lodówce. W Polsce raczej trudno kupić je na sztuki - zawsze jest ich pewna ilość w opakowaniu - niestety zbyt duża by zużyć ją przy jednym daniu. Co prawda można pokusić się o codzienne dania na ostro - ale i to może się znudzić.

Mam jednak sposób na niesforne papryczki, które potem można bezkarnie używać przed dłuższy czas. Papryczki solidnie szoruję i osuszam na papierowym ręczniku. Upycham do małych słoików - np. takich po koncentracie pomidorowym - i zalewam oliwą z oliwek. Takie papryczki na pewno się nie zeschną i nie spleśnieją w lodówce.
Tytułem papryczek, warto wiedzieć, że odpowiedzialna za ostrość kapsaicyna może być zneutralizowana mlekiem - więc warto nim popijać zbyt ostre danie. Jednocześnie, jeśli mamy małe dziecko - krojmy papryczkę w lateksowych rękawiczkach, lub wyręczmy się kimś. Pozostała na skórze "ostrość" nie znika dość długo i ciężko potem cokolwiek zrobić przy małym dziecku nie narażając go na zagrożenie sprawienia bólu - zupełnie niechcący.