Zastanawiam się, jak odkryłam smak młodej kapusty. Idąc do warzywniaka z torbą na zakupy na jednym ramieniu i z parasolem chroniącym przed grzmiącym majowym niebem w drugiej? Albo mijając z uśmiechem przekwitające tulipany i myśląc o rzodkiewkach, rabarbarze, szczawiu i szpinaku więdnących w palącym majowym słońcu, któremu tak spieszno do lata. W dzień, który kwitnie pomysłami przychodzącymi nie wiadomo skąd, a może zasłyszanymi od sąsiadek wymieniających się przepisami podczas spaceru z kotem, psem, wnukami, trzykołowym rowerkiem i wiadrem z foremkami do piaskownicy...
Chciałabym móc napisać, że tak właśnie było, ale to oczywiście nieprawda. Wydaje mi się raczej, że zachwycona smakiem młodej kapusty podanej przez teściową do pracowicie struganych przez teścia ziemniaków, usiłowałam "podrobić" przepis kilka dni później. Pełna nadziei zakupiłam liściastą zieloną głowę, pęczek świeżego koperku i z dziarską miną ruszyłam do kuchni, kroić, siekać, smażyć na maśle, a następnie triumfalnie pożerać. Zamiast tego stałam nad miską i usiłowałam namówić młodą kapustę, żeby zaczęła smakować "jak u mamy". Dosalanie, podlewanie wodą i dalsze duszenie nie pomagały, więc ze spuszczoną głową wykonałam telefon do teściowej.
"Podmażyłaś na maśle?" "Tak"
"Wkroiłaś cały pęczek koperku?" "Tak"
"Osoliłaś, wlałaś odrobinę wody, przykryłaś i dusiłaś, mieszając co jakiś czas?" "Tak" (w domyśle "raczej zadusiłam")
"To nie wiem..."
Straciłam nadzieję. Najwyraźniej beznadziejna ze mnie kucharka, skoro nie jestem w stanie przyrządzić kapusty według przepisu "Pokrój, wymieszaj, usmaż i zjedz". Niestety, mimo najlepszych chęci, jeść się nie dało. Chyba że w ostateczności i z dużą ilością elementów towarzyszących.
Zdesperowana zaczęłam myśleć o zasmażce, niepomna, że w kapuście znajdowała się już spora ilość tłuszczu. Przeszkodził mi telefon.
"A cytryną skropiłaś?"
"Nie!"
No, kto by pomyślał... Cały sekret młodej kapusty, duszonej na maśle i z dużą ilością koperku tkwił w soku z cytryny. Wraz z nim pojawił się smak. W dodatku jaki! "Mmmm, co drugi dzień poproszę..." - mruczy brzydsza połowa, mimo wszystko pytając z nadzieją, czy może zostało coś na jutro do odgrzania. "Nie zostało" - uśmiecham się, bo wiem, co zaraz powie. "Dlaczego ona tak się kurczy podczas smażenia... szkoda". Za rok znów się uśmiechnę, bo tak jest każdego maja.
Przepis na młodą kapustę, duszoną na maśle z dużą ilością koperku i kroplą cytryny, o której nie wolno zapomnieć
1 główka świeżej młodej kapusty
1 spory pęczek koperku
100g masła
sól
ok. 1 łyżeczki soku z cytryny lub limonki
Kapustę pozbaw najciemniejszych wierzchnich liści, umyj, wytnij głąb, pokrój nie za grubo i nie za drobno. Koperek umyj, pozbądź się twardych łodyżek, drobno posiekaj. Na patelni rozpuść masło. Dodaj kapustę, wymieszaj, podsmażaj chwilę na małym ogniu, dodaj koperek, przykryj patelnię i duś aż kapusta stanie się półmiękka. Oprósz ją solą do smaku, jeśli uznasz, że płynu jest za mało, dolej odrobinę wrzątku i duś do miękkości, która będzie Ci odpowiadała. Pod koniec skrop do smaku cytryną. Uważaj, żeby nie przesadzić. Stopniowo wlewaj sok cytrynowy i próbuj.
Podawaj koniecznie z ziemniakami. Doskonale smakuje z kotletem w panierce.