jak za pierwszym razem robiłam to mi nie wyszły, włożyłam na jakieś 15 minut do piekarnika, na środkowe oczka, i się od spodu przypaliły, natomiast kolejne przytrzymałam za krótko (no i ciacha były za duże), więc się nie dopiekły i trochę siadły, a jak je dopiekałam to się zrobiły za twarde...
ale kolejne już wyszły super, piekę je trochę wyżej aby dopiekły się ładnie z góry i nie spaliły z dołu (ale jakieś 180-190 w piekarniku z termoobiegiem), robię malutkie, takie na jeden, dwa kęsy (na jedną blachę wchodzi nawet 60-70 sztuk), i daję ciut mniej cukru (bo pierwsze były za słodkie), ale za to więcej czekolady
i właśnie mam pytanko o tą czekoladę, jak ją kruszycie, bo ja już siekałam nożem (męczące i bolą łapki), przepuściłam przez maszynkę do mięsa (ale to też nie najlepszy pomysł)...
może macie jakiś patent???
Szczerze powiedziawszy to sama nie wiem, koleżanka kiedyś powiedziała, że tak robi, spróbowałam i są rzeczywiście lepsze. Może chodzi o ten sok z cebuli...
Wrzucam ją razem z frytkami i razem wyjmuję, jest wtedy bardzo mocno zbrązowiona (mniejsze kawałki nawet przypalone) i jak dla mnie nie nadaje się do jedzenia, więc ją wyrzucam.