Nie wiem gdzie zniknął Twój komentarz - w każdym razie w wykonaniu piszesz o boczku - więc się zapytałam
A co z boczkiem?
To ja czekam na przepisy. Może moje czekanie zmobilizuje Twojego lenia?
Sałatka wykonana - bardzo dobra.
Choć moim zdaniem za dużo oliwy i octu balsamicznego w oryginalnym przepisie. Ja dałam jakieś 2/3 zalewy ze słoika, nie dodawałam już oliwy, plus mniej octu balsamicznego (bo tylko tyle było w butelce) - powiedzmy połowę, może ciut więcej - i więcej nie trzeba (ale ja nie przepadam za zbyt mocnym smakiem octowym. Trzeba dobrać do swoich preferencji.
No i zamiast zielonej papryki była kolorowa - bo tylko taka miałam, myślę, że wygląd ciekawiej wtedy
Bo chyba jest japoński. Ja sama zerknęłam do grafik googli - pomna informacji mojego japońskiego kolegi, że oni w zasadzie nie robią ciast - tylko małe arcydzieła cukiernicze - ciasteczka z różnymi masami, bogato dekorowane (chcieliśmy poznać smak - i prosiłam o przepis - że jak nie ma czasu to ja upiekę. Przyniósł mi całą instrukcję do pokazania - nie upiekę - bo to więcej dekorowania, niż pieczenia, a to nie moja działka) - i wiele obrazów jest z japońskimi znaczkami, wskazującymi na pochodzenie. Chyba.
Ale pomijając nazwę - na jak dużą tortownicę są proporcje - nie ma za wiele składników - a ciasto jest wysokie, przynajmniej na takie wygląda.
No właśnie - jak smakuje. Ja lubię szpinak, nawet bardzo - pod warunkiem, że nie czuć zapachu... Czyli samego nie zjem, nie ma szansy, przed oczami obiad przedszkolny...
Nijak nie mogę sobie wyobrazić smaku szpinaku z cukrem. Ale ciasto mnie korci. Czy jest wyczuwalny w smaku? Czy w połączeniu z cukrem -zapach zanika?
No to ja zwolenniczką małych bananów nie jestem. jadłam zielone i czerwone - żadna z odmian mi nie smakowała. Wolę zdecydowanie żółciachy.
Większe cukinie dobre są do faszerowania - masz co wydrążyć i gdzie farsz upchać. A w te małe - jak zaczniesz wydrążać - to zaraz dochodzisz do skórki...No i farszu się ledwie co mieści.
Myślę - że to jednak specjalna odmiana. Podobnie jak baby caroten - czyli mini marchewki. My mamy jeszcze mini ogórki - wyglądają jak miniaturki wężowych - ale z całą pewnością większe nie urosną - osiągają wielkość naszych gruntowych - tyle, że dłuższe, średnicy 2 cm mniej więcej.
Zupa zrobiona. Pycha!!! Uwielbiam takie rozgrzewające jednogarnkowce, które robią za całe danie. W wersji nie miksowanej - nie do końca przepadam za zupami-kremami - lubię coś gryźć. Z rzeczy ekstra jest seler naciowy (on jest dla mnie niezbędny), marchew, wspominane ziemniaki i kus-kus. No i zamiast pietruszki - kolendra.
A czemu odpada? Nie lubisz czy nie pasuje?
o proszę - i mam obiad na jutro. Myślałam właśnie nad czymś rozgrzewającym, gdzieś tam łaziła mi po głowie zupa dyniowa - bo znowu lodowate wichury szaleją. Dodam tylko kus-kus - bo go bardzo lubię w zupie i ziemniaki. Już się oblizuję....
Mnie czerwona soczewica rozczarowała totalnie - a tyle na nią polowałam. Aż przemyciłam z Polski (a nasiona wszelkie zakazane do transportu - ale o tym dowiedziałam się, jak już kupiłam).
W zupie - gdy była wymieszana z zieloną - tego, że się rozpada nie czuć. Natomiast spodziewałam się pięknego koloru po ugotowaniu - a tu nic - d...Zrobiła się żółta. Tutaj nie cieszy się powodzeniem wielkim - powszechnie dostępna jest tylko zielona, owszem znalazłam i czerwoną - ale za 3 krotnie wyższą cenę....
Chodzi o inspirację...Gdyby nie Twój przepis - nie jadłabym mojego. Tylko następnym razem nie będę gotować soczewicy - w sumie pierwszy raz używałam czerwonej (kontrabanda z Polski, z biedronki) - nie myślałam, że tak szybko zmieni się w ciapałę - tylko dodam ją do mięsa - i niech się piecze z całością. Albo znajdę z puszki.
Zrobione, zjedzone. pycha.
Co prawda z kilkoma modyfikacjami. Miałam zieloną paprykę (zdecydowanie tańsza). Soczewicę gotowałam sama - bo nie kupiłam w puszcze (nawet nie wiem czy można kupić) - i w ciągu 15 minut rozgotowała mi się. Następnym razem pomyślę o ciecierzycy.
Do środka dałam dodatkowo selera naciowego oraz pokrojoną paprykę czerwoną i żółtą. A także fetę jako ser do środka (bo domagała się zutylizowania). Zapiekłam przez 30 minut - a potem posypałam serem żółtym i jeszcze wstawiłam do piekarnika na kilka minut - aby ser się stopił. Papryka nie była rozmiękła.
Zrobiłam wczoraj kruszonkę z Twojego przepisu. młoda zażyczyła sobie do chałki. Akurat przepis był pierwszy na liście wyszukiwarki - a że zawierał mój ulubiony brązowy cukier to postanowiłam skorzystać.
Dobra. Będzie gościła na moich wypiekach, do których można użyć kruszonki.