Już wiem skąd znam te krupy. Tutejsza kasza jęczmienna to nasz pęczak (a z wyglądu przed ugotowaniem zwykła mazurska). Sałatka do wykonania - a przy okazji wiem co zrobić z kaszą - żeby gulasz na drugi dzień nie był z tym samym.
Ano bzzzz. Bo go jeszcze nie znalazłam - choć królestwo serowe u mnie jest. Z opisu Dżiugas przypomina mi emmentalera górskiego więc do tej sałatki by nie pasował. Z racji intensywnych kapar - reszta musi być mało wyrazista.
Ale mi smaka narobiłaś.
Muszę zrobić - pewnie z indyka - bo mielony boczek niedostępny. A maszynki do mięsa się jeszcze nie dorobiłam.
Najpierw miały być ruloniki, ale zajmowały za dużo miejsca. Więc rozwinęłam i ułożyłam na płasko. Drogo , ale przepysznie.
Basia z karczochami też wypróbuję.
Przepyszne!!!!
Jak dobrze, że kalorie to krasnoludki - a jak wiadomo one nie istnieją!!!
U mnie była szynka parmeńska. I było bez orzechów - bo ciągle sobie powtarzałam - pamiętaj, o orzechach, pamiętaj o orzechach...no i zapomniałam. No i pominęłam cebulę i pora - bo nie podsmażałam szynki.
Ciasto francuskie po podpieczeniu zyskuje na lekkości. Koniecznie obciążyć - ja tego nie zrobiłam, bo nie miałam czym tym razem (fasola z puszki się nie nadaje - ehhee) - i urosło duże...Musiałam ugniatać..
Polecam wszystkim amatorom serów.
Makusiu - ale to już nie będzie edytor z WZ. Ja przepisy kopiuję jako własne - nie udostępnione - i wtedy drukuję, potem usuwam. Też nie jest ta sama strona do druku - jak w przypadku przepisu udostępnionego - ale i tak wygląda lepiej niż z worda.
Dzisiaj była powtórka w formie wariacji ( z wczoraj za mało zostało na dwie osoby) - bo zamiast kurczaka rozmroziłam suma. Nic to, zrobiłam z parówkami - to nie to samo - ale na szybki i syty obiad może być. Tak na przyszłość - gdyby komuś się kiedyś spieszyło
Potwierdzam. Takie dobre!!!
Miała być cukinia faszerowana - ale wczoraj przepis się odnalazł w komentarzach. najpierw myślałam - fajna, ciekawa wersja lecza. To jest lepsze...I bardzo szybko się robi.
U mnie było bez bakłażana - bo jakby nie było miałam sporo cukinii. Doprawiona na ostro. Słodkawa cukinia rewelacyjnie uwydatniła orzechowy smak oliwy (duszę większość na oliwie, ze względu właśnie na ten zapach - ale zazwyczaj w smaku on ginie). Odlot w trakcie jedzenia
Polecam!!!!
Potwierdzam. Takie dobre!!!
Miała być cukinia faszerowana - ale wczoraj przepis się odnalazł w komentarzach. najpierw myślałam - fajna, ciekawa wersja lecza. To jest lepsze...I bardzo szybko się robi.
U mnie było bez bakłażana - bo jakby nie było miałam sporo cukinii. Doprawiona na ostro. Słodkawa cukinia rewelacyjnie uwydatniła orzechowy smak oliwy (duszę większość na oliwie, ze względu właśnie na ten zapach - ale zazwyczaj w smaku on ginie). Odlot w trakcie jedzenia
Polecam!!!!
U mnie była wariacja całkowita - ze składników jakie miałam w domu. Ale po zobaczeniu zdjęć dostałam takiego ślinotoku...musiałam zjeść. Były: mieszanka sałat, pomidory, szynka parmeńska, ser z niebieską pleśnią, parmezan, winogrona i pestki granatu. Jako sos była oliwa, ocet balsamiczny ciemny, miód i musztarda.
Wersję oryginalną też zrobię. Oraz wersje z pecorino - bo on mi najbardziej pasuje (w moje wyobraźni oczywiście)
To o czym mówisz to wściekłe psy (wersja na spirytusie) lub teraz Polska - w wersji wódkowej.
Jest jeszcze biały miś...
Mnie do wypicia redbula nie zmusi nikt w żadnym połączeniu - już sam zapach powoduje odruch zwrotny - tam poza chemią nie ma nic. Natomiast od syna, wtedy licealisty, wiem, że taka mieszanka to najtańszy sposób na szybkie zakończenie imprezy w dzisiejszych czasach. A może nie imprezy a pamięci.
Nowa wersja U-bota. Kiedyś wódkę wrzucało się do piwa...postęp panie, postęp...A na pewno sposób na zaliczenie "zgonu" (a o to dzisiaj chyba chodzi) bardzo małym kosztem...pół redbula i kieliszek wódki...
Bułka tarta wymieszana z ryżem? Ciut za dużo dla mnie. Już prędzej dałabym rozgotowany bardziej ryż. Na półtwardo dużo wolniej chłonie wilgoć.
Mimo, że początkowo masa była luźna, na sam koniec może i pulpety gotowane by wyszły - ale ja już przygotowałam wszystko do piekarnika. No i pieczone w piekarniku pod przykryciem - wyszło jak gotowane - no i ryzyko, że się rozpadnie w trakcie (moje dotychczasowe pulpety zawsze się rozpadały w gotowaniu - a mimo to postanowiłam spróbować z Twoim przepisem) praktycznie zerowe. No i samo się robi. Nam bardzo smakowało, Chyba nawet bardziej niż zwykłe mielońce.
Zrobione. Oczywiście po mojemu - bo mięso po dodaniu jajka i zmiksowanej cebuli - nijak nie chciało przypominać masy nadającej się do formowania i gotowania pulpetów - przez długi czas.
znudzona oczekiwaniem, aż mięso i ryż pochłoną nadmiar wilgoci wymyśliłam - ugotowany sos (przepyszny!!!!) wlałam do blachy, w tym ułożyłam pulpety, nakryłam pokrywką - i do piekarnika. Po 30 minutach mogłam podać obiad - jako dodatek ryż podsmażany na maśle.
Może jeszcze kiedyś uda mi się zrobić prawdziwe pulpety - bo do tej pory nigdy jeszcze mi się nie udało. no chyba, że nie jest mi to pisane - wtedy pozostanę przy kotletach mielonych smażonych czy pieczonych.
W każdym razie danie do powtórek.
Nie wiem gdzie zniknął Twój komentarz - w każdym razie w wykonaniu piszesz o boczku - więc się zapytałam