mam już ze sobą jedną nieudaną próbę na przepisie z beznadziejnej książeczki sprzedawanej w realu, więc tym większe słowa uznania - od początku roboty do końca pieczenia piernik jest zjawiskowy :) smak ocenimy wkrótce :)
Przepis rewelacja - prosto, czysto (wszystko w jednym talerzu), szybko. A efekt końcowy - "mokry" kurczak, o jakim moi domownicy marzą, a nigdy się nie udało. Prośba tylko o podpowiedź, jakich dodatkowych przypraw dodać, by trochę "podkręcić" smak, bo nieco mdłe wyszło. Bazylię też bym chętnie podmieniła, bo nie przepadamy za ziołami w drobiu - raczej coś egzotycznego, na chińską albo inną modłę
pierwsze śliwki-robaczywki. Skuszona opiniami, postanowiłam zaszaleć i zrobić mężowi - fanowi trufli - na imieniny. By dojść do efektu jak na obrazku robiłam przez całe imieniny, by o północy skończyć ;-) Zupełnie nie chciała mi się ścinać masa, na początku robiłam więc gluty łyżką (jak bezy) i dopiero po godzinie na balkonie z tych glutów bardzo łatwo robiły się trufle właściwe. Potem więc już wystawiłam na balkon całą masę - tak więc nie udało mi się dochować zasad z przepisu - ani co do czasu, ani temperatury (minus, zamiast pokojowej).
buuuu... a ja miałam niefarta - skuszona waszymi komentarzami, uznałam, że nie mam szans tego schrzanić i zrobiłam mężowi na imieniny... no i... jedliśmy łyżką :) z niewiadomych przyczyn środek się nie ściął. Ale smak super, więc będę dalej eksperymentować - może bez imieninowej presji wyjdzie lepiej :) faktem jest, że galaretka tężała tak szybko, że na dnie garnka został mi wielki misiek-żelek, może własnie w nim było najwięcej żelatyny? myślę, co by w następnym podejściu wlać od razu do masy i niech sobie krzepnie...
moje fastfoodowe chłopaki powiedziały, że to najlepszy obiad, jaki w życiu w domu jedli ;-))