Ciasto półkruche na dużą prostokątną blachę:
Nadzienie:
+6
Bardzo lubię szarlotkę, ale dotychczasowa jej forma trochę mnie znudziła, więc poeksperymentowałam troszeczkę i wyszedł jabłecznik a la Toscana. Skąd nazwa, a stąd, że ciasto zapachniało moim przyjaciołom słoneczną Italią - pejzażem Toskanii i tak już od pierwszego wypieku zostało. Uwielbiamy je, bo jest lekkie, świerze, a jego zapach roznosi się po całym domu. Kiedy skończę przygotowywać nadzienie, muszę bacznie na nie uważać, bo pozostawione bez straży ulatnia się w szybkim tempie.
Do dużej miski wsypujemy mąkę, oba cukry, proszek do pieczenia. Dodajemy pokrojone w małe kawałeczki masło, jajka i żółtko oraz śmietanę. Wszystkie składniki zagniatamy i lepimy kulę, którą dzielimy na 2 części. Jedną część wkładamy do zamrażarki, a drugą rozwałkowujemy i układamy na prostokątnej blasze, która wcześniej została wysmarowana tłuszczem. Ciasto nakłuwamy w kilku miejscach i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 st. C. Podpiekamy do lekkiego zrumienienia.
Kiedy ciasto się podpieka, obieramy jabłka i ścieramy na tarce o większych oczkach. Do jabłek dodajemy migdały, orzechy, rodzynki, skórkę pomarańczową i doprawiamy cynamonem, cukrem waniliowym (można zamiast cukru waniliowego dodać zwykły cukier) i olejkiem pomarańczowym. Nie podaję ilości przypraw, bo każdy doprawia wg własnego smaku. Jeśli o mnie chodzi, to lubię dużo cynamonu i olejku pomarańczowgo w jabłkach. Tak przygotowane nadzienie przekładam na podpieczony spód. Następnie wyjmuję ciasto schowane wcześniej w zamrażarce i ścieram na tarce bezpośrednio na nadzienie z jabłek tak, by przykryło je w całości. Ciasto piekę w temp. 170st. C (grzałka górna i dolna) aż się pięknie zezłoci. Po wyjęciu z piekarnika należy je posypać obficie cukrem pudrem.
Palce lizać! Smacznego!