Celowo nie podaję ilości, bo ilość ziemniaków zależy od apetytu, a ilość mąki ziemniaczanej wynika z ilości ziemniaków.
Na Śląsku tradycyjnie robi sie je BEZ DODATKU jajek.
Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie, jak zwykle mamy w zwyczaju. Po odcedzeniu zaraz włączamy w ruch tłuczek i nie mamy dla nich litości. Gdy już nie ma żadnych grudek, wyrównujemy powierzchnię i zarysowujemy czymś dwie linie na krzyż, dzielące ziemniaki na 4 równe części. Jedną z tych części wyjmujemy wzdłuż tych lini na resztę ziemniaków, a powstały trójkątny otwór wypełniamy na płasko mąką ziemniaczaną. Nie czekając aż ziemniaki ostygną, wyrabiamy szybciutko rękami (czasem troszkę parzy, ale czego nie robi się dla odpowiedniego efektu) najpierw w garnku, a po połączeniu wstępnym na stolnicy. Gdy ciasto będzie już jednolite, dzielimy na kilka części, toczymy z nich wałeczki i dzielimy nożem na jednakowe części. Ich wielkośc zależy od upodobań do wielkości klusek. Można je robić wielkości orzecha włoskiego lub większe. Kawałki ciasta toczymy w dłoniach na kulki, a następnie lekko spłaszczamy, robiąc jednocześnie z jednej strony wgłębienie palcem. Po co? Ano, żeby było miejsce na omastę lub sosik :)
Wkładamy kluchy do osolonego wrzątku i od momentu wypłynięcia gotujemy ok. 1-3 minut, w zależności od wielkości. Można jedną spróbować, czy nie czuć jej już surowizną.
Pyszne są ze skwarkami i cebulką, albo z mięskiem i sosami. Do tego surówka z kiszonej kapustki z dodatkami lub "modro kapusta" i rolady (po śląsku).
Pyszne są również z różnymi farszami. Kawałki ciasta rozpłaszczamy na dłoni na grubość ok. 1cm, nakładamy farsz i zalepiamy formując w kule lub wałeczki (wg upodobania). Zalepiają się łatwo i nie rozklejają w czasie gotowania. Gotujemy wtedy odpowiednio dłużej.