Smakosiu kochana masz już swój mały udział w tworzeniu moich planów urlopowych, a czy reflektujesz również na duży udział w finansowaniu tychże planów . Będziesz mogła się radować bezgranicznie za całkowitą darmoszkę .
A tak na serio, to cudowne zdjęcia zrobiłaś i jak zwykle tylko pozazdrościć mi pozostało, ale tak pozytywnie :) Cieszę się, że doświadczyłaś nowych doznań, a ja razem z Tobą :).
Aż przyjemnie na duszy się robi, jak człowiek czyta, że Wam smakowało i przepis się przydaje :)
Zupa, Perzot, super, że przepis się sprawdził :). U nas schabik też był w te święta i szybko znikał, więc niedługo znowu powtórka ;).
Basiu, cieszę się, że kasztany posmakowały, ale to zapewne bardziej Twoja zasługa niż moja :)
Mirella, masz rację, posmak orzechowy jest wyczuwalny.
Oj, za wcześnie... za wcześnie upiekłam, albo za mało . Zdania są podzielone. ja twierdzę że za wcześnie, a rodzinka, że za mało ;). Każdego roku piekę te pierniczki i byłam pewna, że już je chwaliłam, ale żadna ilość pochwał nie będzie wystarczająca :). Są pyszne, a nawet przepyszne ! Moja rodzinka pochłania ich każdą ilość, więc zawsze będzie za mało ;)
Dla mnie odrobinę przypominają słodkie ziemniaki - bataty, ale mają lekko orzechowy posmak.... W sumie sporo zależy od sposobu przyrządzania i celu. Jeżeli przeznaczamy je do deserów lub zmielenia (jako dodatek), to zawsze można zachować więcej słodyczy i ... "neutralności".
No, w końcu mogę się do Was odezwać, bo z mojego kompa miałam zablokowane komentarze w galerii...
Bardzo się cieszę, że pozachwycałyście się ze mną Chorwacją, bo wiem, że ja to może mało obiektywna jestem . Ja tam lubię poznawać nowe i mnie wszystko zachwyca ;). Fajnie, że jesteście :)
Iwciu, prze bardzo ;)
Tak przyrządzając faktycznie możesz regulować stopień wypieczenia, nie martwiąc się już o wnętrze, a osolona woda, moim skromnym zdaniem, super podkręca słodkawy smak kasztanów :).
No właśnie też słyszałam, że na surowo można, ale jeszcze nie spróbowałam... Następnym razem może się odważę ;) I zapewne już w nadchodzącym tygodniu, bo moje żarłacze się dopominają, albowiem, gdyż, ponieważ - teraz było im mało .
Smakosiu, jak zwykle cudne zdjęcia :), a najbardziej spodobał mi się.... deszcz ;) Ty jednak pierońsko zdolna jesteś :)
Matani, z arbuzami masz świętą rację :) Nie mogłam ich się najeść, ale na figi przyjdzie mi poczekać...
W ten deseń, co u Ciebie talerze, to moja siostra ma pamiątkowy serwis do kawy. Widziałam jak robią te wzory i malują różne naczynia. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze na mokrą glinę nakłada się farbę cieniutkim rysikiem, a obiekt ciągle się kręci na kole garncarskim. Mistrzostwo normalnie :) Ja w stanie spoczynku bym chyba tak równo nie namalowała, a co dopiero, jak mi się delikwent obraca ;).
Super, że z Wami mogę tu zaglądać i wspominać :)
Herbaciana, sól, pieprz, oliwa i ocet winny były zawsze, ale nie musiałam większości doprawiać. Jedynie zupę i polentę, do której poszłam i po sos ;). Sporo również skubnęłam od rodzinki, bo oni brali często, coś innego niż ja, ale sobie już nie nakładałam, bo miejsca nie było na talerzu ;).
Ps. To też mój ulubiony kolor lakieru, zaraz obok ecru, grafitu czy wiśni, chociaż teraz mam prawie niebieski ;).
Dorcia, sama bym teraz coś z tego zjadła, ale tylko zdjęcia mi zostały... ;) Aż żałowałam, że nie cykałam talerzy wszystkich z rodziny, bo każdy miał coś innego ( jakieś zapiekanki, makarony, puree, czy pieczone ziemniaki, których ja nie brałam ), ale Ślubny od swojego gonił mnie nożem i widelcem ( tak się zastanawiam, czy to przypadkiem nie była już przemoc w rodzinie ), a dziewczyny od razu jęczały " maaamoo, znoowu..." ;).
Iwcia, Patrycja, miło mi, że pospacerowałyście ze mną, w towarzystwie zawsze przyjemniej :)
Matani, bardzo dobrze poznałaś :). Ja już nie zmieściłam do bagażu upatrzonego gara, bo był za wielki, ale taki piękny... ;)
Dorotaibasia, bardzo mi przemiło :)))
Aloalo, Makusia poprawiła moje duble i dzisiaj już się nie potarzam .