Bo jest w składnikach. Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze robię w ten sposób. Przepis najpierw jadłam (czyli gotową pieczeń) a dopiero potem poznałam skład. Normalnie pewnie nie zwróciłabym uwagi na niego - wydawałby mi się strasznie tłusty.
a po co to mleko? przepraszam, jesli zadalam glupie pytanie.
Dzieki Ekkore, nareszcie sie doczekalam:)
Mniam, mniam, mniam...:)
super instruktarz , napewno się przyda niejednemu :) aż zapachniało pysznym chlebkiem :)
Ja robię na dużą blachę - wymiarów nie podaję, bo mam aż trzy różne kształty. Ważne, aby obie warstwy były pieczone na tej samej (chodzi o wymiary). Ciasto ciężko się rozciąga - ale spokojnie starcza.
mam ochote zrobic to ciacho, ale mam pytanie - na jakie wymiary blachy jest ta porcja?! Z gory dziekuje za szybka odpowiedz...
Nie wiem czy dobrze radzę - ale dwukolorowy zostaw sobie na później. To są ciasta o różnej ciężkości - i lubi wychodzić zakalec, jeżeli jest źle wyrobione. Zjeść się da - ale może rozczarować, szczególnie przy pierwszym wykonaniu. Jako początek proponowałabym ze strony mirabelki chleb codzienny lub ten http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis28022.html, ziarenka można pominąć
Wielkie dzięki!!! Uspokoiłaś mnie. Przystępuję do następnego kroku. Myślę,że będzie to Twój chleb dwukolorowy.
Spokojnie. Zakwas to kwas - musi być kwaśny. To, że musuje, znaczy, że żyje. On rośnie tylko pierwsze kilka godzin po dokarmieniu, potem opada. Nie przejmuj się tym. Dopóki nie wyrosną mu zielone broda i wąsy wszystko jest w porządku. Czasami czarnieje, pachnąc przy tym acetonem- widok obrzydliwy, podejrzewam, że smak tez (nie przyszło mi do głowy próbować). Po kolejnym dokarmieniu wraca do normalnego, przyjemniejszego stanu. Albo i nie - zależy jaki ma humor. czasami pokrywa się burym kożuchem - to też stan normalny.
To specyficznego (czytaj paskudnego, okropnego, capiącego) zapachu zakwasu trzeba się przyzwyczaić, Nie są to fiołki i róże...Ale za to, za te niedogodności powala nas zapachem świeżo upieczonego chleba.
Porwałam się na zakwas jak z motyką na słońce.... Niby powinien być już gotowy a tu po dotknięiu językiem po prostu musuje. Tak chyba nie powinno być? Na mój rozum świadczy to o zepsuciu. Proszę napisz czy mam rację a jeśli tak to dlaczego tak się stało? Stał w piekarniku, świeciłam mu światełko a on taki niewdzięczny
.
Nie martw się - mój mąż ma podobnie. Nim spróbuje, do większości wkrapia hojną ręką piri piri (mnie jedna kropla luzem pali żywym ogniem, do dania jestem w stanie znieść trzy krople)
Sałatka była bardzo dobra. Tylko mój chłopak dalej nie rozumie dlaczego nazywa się diabelska (chociaż brał dokładkę
), ale on ma już wyparzony smak, także nieważne
Mnie bardzo smakowała. Pozdrawiam